Pages

2021-04-13

„Zmora” Robert Małecki

 

Wydawca: Czwarta Strona

Data wydania: 14 kwietnia 2021

Liczba stron: 446

Oprawa: miękka

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Zły sen przeszłości

Drugi po „Żałobnicy” thriller Roberta Małeckiego zagęszcza atmosferę w nieco inny sposób. Poprzednia książka mocno stawiała na niedopowiedzenia i miała tak skonstruowany świat przedstawiony, że stale tkwiło się w niepewności tego, z czym ma się do czynienia, co jest zdarzeniem lub rzeczywistym wspomnieniem. W „Zmorze” Małecki również zaproponuje postać kobiety straumatyzowanej przez przeszłość, ale ta książka ma inną strukturę. Wynikającą być może z tego, że dominują tutaj elementy kryminalne i momentami powieść staje się rasowym kryminałem. „Zmorę” czyta się znakomicie, bo skomponowana jest w taki sposób, że podczas lektury mamy do czynienia z puzzlami, które po kolei wskakują na swoje miejsce. Ich układanie jest czasochłonne i wymaga od odbiorcy czujnej antycypacji, jednak całość w przeciwieństwie do „Żałobnicy” z każdym kolejnym rozdziałem się porządkuje. Nie znaczy to, że w „Zmorze” nie będzie elementów zaskoczenia. O to Małecki zadbał bardzo dobrze, tak samo jak o stałe podtrzymywanie napięcia za pomocą mocnych i precyzyjnych zdań wyskakujących z akapitów, osobnych i zawierających w sobie jednocześnie tajemnicę i grozę.

Odebrałem tę książkę jako opowieść o podwójnym dziecięcym odrzuceniu. Historię, w której łączą się ze sobą losy stygmatyzowanego, narażonego na agresję chłopca i dziewczynki, dla której świat porządku i poczucia bezpieczeństwa rozpadł się być może dużo wcześniej. W momencie, w którym straciła matkę. Kama jest dziś dziennikarką powracającą do miasta skrywającego w sobie tajemnice sprzed lat. Małecki portretuje swoją bohaterkę w takim samym zagubieniu i niepewności jak siedmioletniego chłopca, którego ze swojej pamięci Kama nie może już usunąć. Oboje są skrzywdzonymi przez okoliczności dziećmi, które zostały zmuszone do konfrontacji z czymś, co je przerastało. Kama zabrała swoje demony z dzieciństwa w dalsze życie, a młodziutki Piotrek przed laty zaginął.

Bardzo już mocno wyeksploatowany motyw zaginięcia połączony został u Roberta Małeckiego z poczuciem niewyobrażalnej straty. Nieobecność znaczy tutaj dużo więcej, niż można na początku przypuszczać. Dzięki temu wszystko wygląda świeżo i przykuwa uwagę. Zwłaszcza że śledzimy związek dwóch pozornie różnych zdarzeń na przestrzeni kilku lat. Połączy je dużo więcej, niż będziemy oczekiwać. Kama wciąż wspomina matkę, która odeszła przedwcześnie. Podobno zginęła w wypadku samochodowym. Pamięć Kamy o rodzicielce jest bardzo słaba, dużo więcej pamięta ze straty, jakiej doświadczyła kilka lat później. W podświadomości wykreował się jej męczący i przerażający obraz matki, do której nie dane jej było się zbliżyć, ale również obraz „chłopca, który w nią wierzył”, osamotnionego w grupie rówieśniczej rudzielca znikającego bez śladu i pozostawiającego w pamięci bolesny ślad. Bohaterka Małeckiego deficyt bliskości matki usiłuje przełożyć na zbliżenie się do ojca. Wycierając z pamięci wyrzuty sumienia wobec kolegi, idzie inną drogą – stara się wzbudzić w sobie niechęć i nienawiść do chłopca, który ciągle zajmuje jej myśli. Czyja wizualizacja staje się tytułową zmorą? A może chodzi jeszcze o coś innego? O to, że prawdziwa zmora skryła się w czasie przeszłym zupełnie inaczej, niż Kama mogłaby się tego spodziewać?

Silnie angażuje śledzenie relacji bohaterki z ojcem, choć miałem poczucie, że niektóre sceny z ich udziałem mogłyby być bardziej intensywne, zdecydowanie bardziej sugestywne. Kama wciąż jest ukochaną „córcią”, ale ojciec nie jest już tym, kim był przed laty. Silnym mężczyzną potrafiącym chronić swoją dziewczynkę przed złem świata. Owo zło rodzi się gdzie indziej. Małecki zmusi bohaterkę do tego, by się z nim skonfrontowała naprawdę. Aby to zrobić, stopniowo odsłania tajemnice jej ojca. Człowieka, który od początku zachowuje się niejednoznacznie, ale nadal operuje wspomnianym zdrobnieniem, jakby w tym słowie chciał zatrzymać przeszłość i uwięzić Kamę w ramionach pozornie przepełnionych siłą ochrony przez wszystkim, co złe. Relacje córki i ojca zarysowane są wyraźną kreską. Już od samego początku widzimy wyraźną szorstkość, w którą wkrada się czułość, bo kiedyś ta relacja wypełniona była obustronnym zaufaniem. Jednak poczucie bezpieczeństwa, jakie chciał stworzyć Kamie ojciec, zamieni się w pełen fatalizmu świat, w którym nie będzie już miejsca na ekspiację, nie znajdzie się już okoliczności łagodzących, niczego tak naprawdę się nie wyjaśni ani nie wyprostuje.

W „Zmorze” charakterystyczny jest motyw konsekwentnego poszukiwania coraz bardziej niewygodnych faktów z przeszłości. Podkreślony tym, że policja wznawia śledztwo w sprawie zaginięcia Piotrka, a Kama otrzymuje propozycję wzięcia udziału w komercyjnym projekcie mającym na celu opowiedzenie o zdarzeniach sprzed trzydziestu lat. Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że były to trzy dekady spirali kłamstw. Małecki pozwala czytelnikowi nabrać przekonania, że wie dostatecznie wiele o tym, co się wydarzyło, aby następnie zaskoczyć sugestywnymi woltami. Wszystko koncentrować się będzie wokół relacji powiązanych z utratami. Kama na nowo wejdzie w silny związek emocjonalny z matką oraz Piotrkiem. A przecież tych dwojga już dawno nie ma. Coś jednak się obudzi, coś każde spojrzeć na czas miniony inaczej. „Zmora” będzie opowieścią o wspomnianej już konsekwencji podążania ku prawdzie. I historią smutnej porzuconej dziewczynki, która musiała iść przez życie w smudze cienia przeszłości, ale teraz chce raz na zawsze wyjaśnić, jakie zdarzenia ukształtowały ją w taki, a nie inny sposób.

Elementy kryminalne tego thrillera spaja postać komisarza Korcza, którego Małecki w jakiś czytelny sposób nie indywidualizuje, ale też nie ma takiej potrzeby, skoro postać policjanta ma być tylko motorem napędowym fabuły odkrywającej umysł i pamięć Kamy, które muszą zmierzyć się z czymś, co wydaje się niemożliwe do uniesienia. A jednak Małecki doprowadza do finałowych konfrontacji, w których ta książka właściwie nikogo nie oszczędza. Umiejętnie wykreowany finał powieści zamyka wszystkie wątki, ale mimo to pozostawia czytelników w atmosferze niepewności i tajemnicy. „Zmora” jest przejmującą powieścią o tym, że właśnie na niepewności i tajemnicach można zbudować całe swoje życie. Z jednej strony będzie historią pokrzywdzonego dziecka, które samo musi stanąć na nogi. Z drugiej jednak – dużo ciekawszej – narracją o specyficznie rozumianej solidarności przynoszącej więcej bólu i cierpienia, niż można początkowo pomyśleć. Wszystko napisane bardzo sprawnie, bo Robert Małecki jest pisarzem świadomym wagi każdego zdania i każdego akapitu. Przykuwa uwagę, a potem ją rozprasza. To z pewnością książka, przy czytaniu której odbiorca nie będzie się nudził.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz