Pages

2023-01-13

„Klub kłamców” Annie Ward

 

Wydawca: Czarna Owca

Data wydania: 11 stycznia 2023

Liczba stron: 416

Przekład: Grażyna Woźniak

Oprawa: miękka

Cena det.: 44,90 zł

Tytuł recenzji: Świat konfabulacji

Literatura anglojęzyczna często i z dużym wdziękiem wykorzystuje motyw kłamstwa. Czytałem takich książek kilka, a najbardziej zapadła mi w pamięć „Manipulantka” Isabel Ashdown. Annie Ward nie sięga po wskazany motyw w taki sposób, w jaki robi się to najczęściej – do stworzenia kameralnej narracji o tym, jak konfabulacje zamieniają czyjeś prywatne życie w piekło. Tutaj mówienie nieprawdy buduje cały świat przedstawiony, jest jego fundamentem i przenika każdego. Wykreowana rzeczywistość została zbudowana na kłamstwach i każdemu z różnych powodów taki jej wizerunek odpowiada. Co więcej, żyjąc pośród półprawd, część bohaterów z nieprzyzwoicie bogatego miasteczka w stanie Kolorado nie tyle układa sobie życie, ile przede wszystkim nadaje mu zasadniczy sens. W „Klubie kłamców” konfabulowanie będzie z jednej strony urozmaicać fabułę, bo autorka dzięki temu wciąż oddziałuje na emocje czytelników oraz zmienia punkty widzenia na pewne sprawy. Z drugiej jednak – będzie to narzędzie osiągania różnego rodzaju korzyści. Okaże się, że kłamać można w najbardziej podłych celach, ale również po to, by wywalczyć sobie harmonię i poczucie bezpieczeństwa. Ostatecznie jednak kłamstwa będą tu czymś, dzięki czemu świat stanie się lepszy. Warto przyjrzeć się historii, w której oszustwa stają się tendencjami ucieczkowymi, lecz również drogami do osiągania pełnej życiowej satysfakcji.

Ward dba o to, by skupić naszą uwagę na czymś niecodziennym w literaturze tego gatunku (osobną sprawą jest zastanawianie się, czy jest to thriller, czy po prostu bardzo dobra powieść obyczajowa). Otóż klasyczna zagadka z prologu nie jest tu problemem typu: „Dlaczego ktoś został poszkodowany?”, lecz myśleć będziemy stale o tym, komu stała się krzywda. Bo wiemy równie niewiele co skołowana i zagubiona w sobie główna bohaterka, która otrzymuje – jak cała społeczność – wstrząsającą wiadomość o tym, że z budynku elitarnej Falcon Academy zostają wywiezione na noszach dwa ludzkie ciała. Koncentracja na Natalie przybiera na sile już od samego początku, kiedy retrospekcje przeplatane są krótkimi wstawkami obrazującymi sytuację przesłuchania bohaterki. Ona sama nie wie, co zrobiła, jednak jest przekonana, że dokonało się jakieś zło. Ile zła pośród różnego rodzaju konfabulacji kryje się w świecie, do którego Natalie Bellman przybywa z zewnątrz?

Bo jest to w każdym znaczeniu przybyszka, osoba pojawiająca się w uporządkowanym wedle konkretnych zasad świecie. Tu wszyscy mają pieniądze i są dzięki temu dużo bardziej pewni siebie. Tu sprzedaje się oraz kupuje luksusowe domy, a sam ten proces będzie mieć znaczenie i bardzo dosłowne, i jednocześnie symboliczne, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób amerykańska autorka wykorzysta motyw rezydencji na sprzedaż. Jest trochę tymczasowo, a trochę stabilnie – wszelkie priorytety wyznaczane są przez sieć wzajemnych zależności. Zarówno bogaci rodzice, jak i ich dorastające dzieci tworzą specyficzną wspólnotę, w której nikt nie mówi najbliższym prawdy; wszyscy wielokrotnie od tej prawdy będą chcieli uciekać. I w tym dosyć specyficznym środowisku pojawia się dziewczyna, która otrzymuje posadę w administracji szkoły, wynajmuje skromne mieszkanie i zdaje sobie sprawę z tego, że w żadnym wymiarze nie przystaje do sytych oraz spełnionych mieszkańców miejsca, w którym od pewnego czasu dzieje się coś bardzo złego. I być może Natalie jako pierwsza, z perspektywy tej obcej i przybyszki, zacznie dostrzegać, co fermentuje, buzuje od patologii, jest bezkompromisowe i okrutne – i nikt tego jeszcze nie nazwał po imieniu.

Wokół głównej bohaterki zobaczymy świetnie wykreowane postacie kobiet walczących o godność i o to, by zostać zauważone – jako matki, kochanki czy żony. Wydaje się, że świat potrzeb i oczekiwań tych nieprzyzwoicie bogatych kobiet jest bardzo zawężony w porównaniu do możliwości, jakie dawałyby ich budżety. Mogłyby mieć wszystko, a chcą głównie akceptacji i poczucia tego, że są potrzebne. To również oczekiwania młodziutkiej Natalie, która wejdzie w sieć toksycznych relacji zupełnie nieświadoma tego, że zostanie zmanipulowana. Przypominam jednak, że Annie Ward zmanipuluje przede wszystkim czytających. Pośród zmiennych sojuszy i tajemnic, które co rusz okazują się konfabulacjami, warto trzymać dystans wobec opisywanych wydarzeń. Zwłaszcza że wróg czai się tu raczej nie w tych miejscach, w których moglibyśmy go oczekiwać.

Natalie ma kilka swoich sekretów. I jeden zasadniczy nałóg, który przeszkadza jej wieść normalne życie. W pierwszej scenie budzi się w samochodzie i nie pamięta, co się z nią wcześniej działo. A potem pamięć wraca fragmentarycznie. W taki sam sposób bohaterka widzi rzeczywistość, w której zmuszona jest funkcjonować: raz jako bliska osoba, raz jako konkurentka i kobieta wzbudzająca dużo niechęci, wręcz agresji. „Klub kłamców” to książka, w której każda nawiązywana relacja może być wątła i podejrzana, bo wciąż na nowo odkrywamy, że buduje się ją na półprawdach. A mistrzem w ich tworzeniu okaże się tu pewien mężczyzna koncentrujący na sobie uwagę kobiet, dla których staje się jednocześnie zagadką, wyzwaniem oraz przekleństwem.

Istotne jest portretowanie dwóch pokoleń: wzajemne animozje, ale i momenty porozumienia ukazywane w relacjach rodziców oraz zagubionych nastolatków. Tymczasem wydaje się, że zagubienie w życiu cechuje bardziej ludzi ze starszego pokolenia. Annie Ward opowiada o macierzyństwie, którego celem jest zaspokajanie ambicji matek, lecz również o tym, w jaki sposób nadopiekuńczość staje się źródłem opresji – nie tylko dla dziecka, wobec którego stawiane są coraz to nowe wymagania. Mentalność bohaterek tej powieści rozpina się gdzieś między przeszłością, z której są dumne i którą wspominają z sentymentem, a projekcją tego, jak ma wyglądać przyszłe życie ich dzieci, bo tylko takie da im poczucie bycia dobrymi matkami. Natalie nie jest matką i nie myśli o macierzyństwie. Potrafi dzięki temu spojrzeć krytycznie z dystansu na Brooke czy Ashę – kobiety jednocześnie zwalczające się i wchodzące ze sobą w liczne wysokoenergetyczne relacje.

O czym w zasadzie jest „Klub kłamców”? Tak naprawdę o kobiecej lojalności, która ujawni się wtedy, kiedy stanie się jasne, co rzeczywiście jest istotne w sytuacji granicznej. Bo dojdzie tutaj do kilku bezkompromisowych konfrontacji: zderzą się ze sobą silne emocje. Ważne będzie również to, w jaki sposób Ward zaproponuje rozwiązania swojej wielowątkowej powieści. Można ją bowiem czytać jak historię manipulacji oraz odwagi, by z tą manipulacją walczyć. Wszystko znakomicie i konsekwentnie splecione wokół tytułowego motywu. Dlatego ta książka iskrzy pomysłami w zasadzie w każdym rozdziale, a czyta się ją ze świadomością, że to inteligentnie napisana powieść rozrywkowa, w której mimo wszystko autorka sugeruje, jak czujnym należy być w słuchaniu drugiego człowieka i opowiadaniu mu o sobie.

Ukazana tutaj amerykańska klasa wyższa planuje i realizuje życie na wysokim, komfortowym poziomie. Ward proponuje taką opowieść, w której to poczucie komfortu zostanie zachwiane, zdekonstruowane i zniszczone. Wszystko rozgrywa się bardzo dynamicznie, dzięki czemu przyglądamy się wielu zdarzeniom z niedowierzaniem, jednak wciąż z fascynacją. To również opowieść o tym, że kłamstwo może jednocześnie wszystko zrujnować, lecz i wszystko ocalić. Świetna w swoim gatunku książka o tym, jak mylnie oceniamy siebie w relacjach i jak łatwo ulegamy iluzji, bo chcemy się w niej urządzić, a to zawsze jest dość niebezpieczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz