Stolica Katalonii jest wdzięcznym tematem literackim. Dość wspomnieć bestsellerowe powieści Zafóna, twórczość Mendozy czy „Złudę” Carmen Laforet. Barcelona to miasto pasjonujące i tak niezwykłe, że doczekało się wielu literackich wizerunków. Do grupy powieści, w jakich poznajemy to miasto, dopisać można wydaną przed dwoma laty w Hiszpanii powieść Enrique Moriela. Książka, która tak bardzo zachwyciła iberyjskich krytyków i czytelników, dzięki staraniom Świata Książki jest dostępna dla polskiego czytelnika. Czy zachwyca? Niezbyt. Trudno jednoznacznie wypowiedzieć się o „Mieście poza czasem”, bo to powieść sama w sobie mało jednoznaczna. Mamy tu do czynienia z misternymi intrygami sensacyjnymi, elementami horroru, powieści obyczajowej i fragmentami o cechach reportażu. Z tego połączenia powstaje książka interesująca, ale nie aż tak, by się nią zachwycać. Chwilami „przegadana”, wewnętrznie niespójna, niewyraźna fabularnie i o zakończeniu nie tyle zaskakującym, co wywołującym rozczarowanie. Jest jednak powieść Moriela historią intrygującą, nie tylko dlatego, że barwnie portretuje Barcelonę na przestrzeni ponad pięciu stuleci. To traktat o walce Dobra ze Złem i powieść, w której Dobro nie ma szans, by zatriumfować. Książka o niepokojach egzystencjalnych i religijnych, które towarzyszą prawie każdemu współczesnemu człowiekowi. Książka, w której zawarta będzie autorska interpretacja dziejów historii oraz kilka oryginalnych koncepcji socjologicznych i historiozoficznych. Powieść, która nie porywa, ale która wywołuje ciekawość. I o tym, dlaczego czyta się ją z ciekawością, chciałbym napisać.
Historia zaczyna się jak dobry kryminał. Mamy bowiem zbrodnię i to nie byle jaką. Guillermo Clavé, barceloński bogacz, zostaje zamordowany w co najmniej tajemniczy sposób. Z ciała wyssano całą krew i okoliczności mordu są co najmniej niezwykłe. Rozwikłania zagadki śmierci człowieka podejmuje się detektyw Marcos Solana i szybko okaże się, że zwłoki są jedynie początkiem czegoś, co zaczęło się w średniowieczu…
Bohaterem „Miasta poza czasem” jest nie tyle Barcelona, co pewien wampir. To bardzo niejednoznaczny krwiopijca, albowiem w swych licznych wcieleniach podejmuje się działań skrajnie od siebie różnych. Opiekuje się niepełnosprawną dziewczynką i jest pomocnikiem kata. Leczy ludzi i prowadzi ich na szafot. Ma wrażliwe i dobre serce, a jest widmem, które ukrywa się przed innymi. Kim jest tak naprawdę? Jaki związek z jego istnieniem ma Szatan i czy przyjście na świat dziecka średniowiecznej prostytutki nie jest początkiem wielowiekowej misji, której sens zrozumie dopiero młoda historyczka Marta Vives?
Moriel buduje swą wielowątkową opowieść głównie na retrospekcjach. Dołącza do tego szereg rozważań na temat sensu istnienia świata. Jeden z rozmówców głównego bohatera, proboszcz Sant Pau del Camp wypowiada znamienne słowa: „(…) Świat nie jest dobrze zbudowany i dlatego nie może być dziełem Boga”. To, co opisuje hiszpański prozaik, ma być przekonującym dowodem na to, że żyjemy w świecie, o którym Bóg zapomniał i który rządzi się prawami ustalanymi przez bliżej niesprecyzowane, mroczne siły.
Jest to bowiem opowieść o tym, czym jest Zło, gdzie się rodzi i jak wielką ma moc. W kolejnych wcieleniach widmowego wampira poznajemy Barcelonę groźną, okrutną, skąpaną we krwi i przerażającą. Wędrówka w czasie ma przynieść odkupienie, ale tak naprawdę jest męką. Moriel próbuje zdefiniować na kartach swej powieści, czym tak naprawdę jest wieczność i jakie tajemnice skrywa. Nieśmiertelność stanie się przekleństwem, a Barcelona ukazana od średniowiecza po czasy współczesne będzie miastem, od którego nie można się uwolnić.
Sędzia Brines, z którym rozmawia Solana, daje swoją własną definicję współczesnej Barcelony: „Barcelona jest miastem, które żyje mitami, choć twierdzi, że jest miastem racjonalistycznym. I zaludniona jest widmami anarchistów, syndykalistów, rewolucjonistów, ludźmi, którzy dziś skrzętnie pracują, a jutro nie wiadomo dlaczego, postanawiają otwierać groby w klasztorach”. Każdy kolejny rozdział powieści Moriela ukazuje miasto jako miejsce, w którym widma wciąż egzystują u boku żyjących. Tych, którzy przeżywają męki i pragną się od nich uwolnić oraz tych, którzy nie pojmują, że największą męką może być życie wieczne.
Wspomniana już Marta Vives to prawniczka, która odkrywać będzie mroczne tajemnice swojego rodu i która z głównym bohaterem wejdzie w specyficzną zależność. Kobieta zadaje pytania, na które odpowiedzi nie przyniosły lata historii. Jej wysiłki, by poznać przeszłość rodu Vives, będą jednocześnie próbą zrozumienia, dlaczego świat jest tak bardzo niesprawiedliwy i okrutny.
Trudno jednoznacznie opisać walkę Dobra ze Złem na kartach tej powieści, bo z czasem odnosi się wrażenie, iż tego Dobra w ogóle nie ma. Moriel napisał książkę mroczną i przerażającą w swej wymowie. Książkę, która jest swoistym hołdem oddanym Barcelonie, ale także powieść, która zmusza do zadania sobie pytania o to, czy opisana w niej wiekowa odyseja i refleksje dotyczące świata nie są nazbyt jednostronne w swej wymowie i przez to mało przekonujące.
Wydawnictwo Świat Książki, 2009
Historia zaczyna się jak dobry kryminał. Mamy bowiem zbrodnię i to nie byle jaką. Guillermo Clavé, barceloński bogacz, zostaje zamordowany w co najmniej tajemniczy sposób. Z ciała wyssano całą krew i okoliczności mordu są co najmniej niezwykłe. Rozwikłania zagadki śmierci człowieka podejmuje się detektyw Marcos Solana i szybko okaże się, że zwłoki są jedynie początkiem czegoś, co zaczęło się w średniowieczu…
Bohaterem „Miasta poza czasem” jest nie tyle Barcelona, co pewien wampir. To bardzo niejednoznaczny krwiopijca, albowiem w swych licznych wcieleniach podejmuje się działań skrajnie od siebie różnych. Opiekuje się niepełnosprawną dziewczynką i jest pomocnikiem kata. Leczy ludzi i prowadzi ich na szafot. Ma wrażliwe i dobre serce, a jest widmem, które ukrywa się przed innymi. Kim jest tak naprawdę? Jaki związek z jego istnieniem ma Szatan i czy przyjście na świat dziecka średniowiecznej prostytutki nie jest początkiem wielowiekowej misji, której sens zrozumie dopiero młoda historyczka Marta Vives?
Moriel buduje swą wielowątkową opowieść głównie na retrospekcjach. Dołącza do tego szereg rozważań na temat sensu istnienia świata. Jeden z rozmówców głównego bohatera, proboszcz Sant Pau del Camp wypowiada znamienne słowa: „(…) Świat nie jest dobrze zbudowany i dlatego nie może być dziełem Boga”. To, co opisuje hiszpański prozaik, ma być przekonującym dowodem na to, że żyjemy w świecie, o którym Bóg zapomniał i który rządzi się prawami ustalanymi przez bliżej niesprecyzowane, mroczne siły.
Jest to bowiem opowieść o tym, czym jest Zło, gdzie się rodzi i jak wielką ma moc. W kolejnych wcieleniach widmowego wampira poznajemy Barcelonę groźną, okrutną, skąpaną we krwi i przerażającą. Wędrówka w czasie ma przynieść odkupienie, ale tak naprawdę jest męką. Moriel próbuje zdefiniować na kartach swej powieści, czym tak naprawdę jest wieczność i jakie tajemnice skrywa. Nieśmiertelność stanie się przekleństwem, a Barcelona ukazana od średniowiecza po czasy współczesne będzie miastem, od którego nie można się uwolnić.
Sędzia Brines, z którym rozmawia Solana, daje swoją własną definicję współczesnej Barcelony: „Barcelona jest miastem, które żyje mitami, choć twierdzi, że jest miastem racjonalistycznym. I zaludniona jest widmami anarchistów, syndykalistów, rewolucjonistów, ludźmi, którzy dziś skrzętnie pracują, a jutro nie wiadomo dlaczego, postanawiają otwierać groby w klasztorach”. Każdy kolejny rozdział powieści Moriela ukazuje miasto jako miejsce, w którym widma wciąż egzystują u boku żyjących. Tych, którzy przeżywają męki i pragną się od nich uwolnić oraz tych, którzy nie pojmują, że największą męką może być życie wieczne.
Wspomniana już Marta Vives to prawniczka, która odkrywać będzie mroczne tajemnice swojego rodu i która z głównym bohaterem wejdzie w specyficzną zależność. Kobieta zadaje pytania, na które odpowiedzi nie przyniosły lata historii. Jej wysiłki, by poznać przeszłość rodu Vives, będą jednocześnie próbą zrozumienia, dlaczego świat jest tak bardzo niesprawiedliwy i okrutny.
Trudno jednoznacznie opisać walkę Dobra ze Złem na kartach tej powieści, bo z czasem odnosi się wrażenie, iż tego Dobra w ogóle nie ma. Moriel napisał książkę mroczną i przerażającą w swej wymowie. Książkę, która jest swoistym hołdem oddanym Barcelonie, ale także powieść, która zmusza do zadania sobie pytania o to, czy opisana w niej wiekowa odyseja i refleksje dotyczące świata nie są nazbyt jednostronne w swej wymowie i przez to mało przekonujące.
Wydawnictwo Świat Książki, 2009
Z przyjemnością sięgnę po tę książkę ; )
OdpowiedzUsuń"Miasto poza czasem" raczej mnie nie zainteresuje, ale dziękuję za ten odnośnik do "Złudy". Zastanawiałam się nad jej zakupem już kilkukrotnie i swoją opinią mnie przekonujesz, że warto :)
OdpowiedzUsuńMnie też ta jednostronność, o której wspominasz, bardzo przeszkadzała. Cały ten epicki rozmach i wielowiekowa perspektywa źle współgrały z forsowaną przez autora wizją historii i moralności, w której brak jakiejkolwiek równowagi. Poza tym raziła mnie nazbyt doskonała postać Marty - nie dość, że piękna, inteligentna, dociekliwa i odważna, to jeszcze wysportowana(!). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPewnie nie sięgnął bym po książkę gdybym najpierw przeczytał recenzję. Jest zła, niespójna i napisana jakby "za karę". Na szczęście książkę przeczytałem wcześniej i ............ rewelacja ! Spośród wielu kapitalnych przemyśleń włożonych w usta bohaterów bezkonkurencyjna jest rozmowa Wampira z Martą przed wycieczką w podziemia. Polecam, nie zawiedziecie się.
OdpowiedzUsuńNudna, rozwlekła epistoła, a wersja Stworzenia przedstawiona przez autora żałośnie śmieszna...
OdpowiedzUsuńSolana nie jest detektywem ale adwokatem "bogatych starozytnych rodzin"
OdpowiedzUsuńSuper, książka godna polecenia ;) Jest wciągająca i pasjonująca, czyta się z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńMnie tak jak daniela raziła postać Marty Vives. Nie myślała, ani nie wypowiadała się jak doktor nauk historycznych czy prawnych. Była to zbyt płasko zarysowana postać, mimo, ze rozlegle opisywana i chyba zbyt często pojawiał się tekst o pięknie jej nóg etc. Ogólnie sprawia wrażenie naiwnej idiotki w której usta wkłada autor pod koniec pseudo-teologiczne teksty. Biorąc pod uwagę historie jej rodu faktycznie dziwne, ze nie ma wad genetycznych, ale najwidoczniej jest to książka w której wszystko "jest bo jest takie a nie inne".
OdpowiedzUsuńPisarzowi udała się sztuka nie lada, ażeby o głównej bohaterce napisać tak wiele a pozostawić wrażenie manekina bez życia, któremu wkładamy postrzegane a priori klocuszki typu: doktorat, uroda, studia prawnicze, sport etc.
Ni grama osobowości, a nawet prawdopodobieństwa zaistnienia.
Autor występuje przeciwko prostemu podziałowi na dobro i zło. Wampir, który uważa się za syna szatana, jego sługę czyni dobro, wbrew złemu uporządkowaniu świata.
Ogólnie nie jest to tragiczna pozycja. Ma ciekawe momenty oraz zupełnie pretensjonalne, którym dokucza jakby brak logiki, albo wciśnięte na siłę niemal wątki erotyczne, czy pornograficzne nawet, w zależności od punktu widzenia. Zakończenie wcale nie jest złe, choć pozostawia niedosyt, ale także szanse na ciąg dalszy.
Książkę przeczytałem tylko dlatego, że miałem zamówienie na prace maturalną o takowej tematyce. Szczerze nie spodziewałem się niczego dobrego patrząc na osobę, dla której pisałem, jednak po przeczytaniu tej pozycji byłem mile zaskoczony. Książka nie jest jednoznaczna co osobiście odbieram za pozytyw, tak samo opisywanie z dwóch płaszczyzn.
OdpowiedzUsuńPodsumowując, serdecznie polecam przeczytanie, książka jest nietypowa, jednak wielu ludziom może się spodobać.
Uwaga, komentarz zdradza treść książki!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam "Miasto poza czasem". Niestety, jestem rozczarowana. Świetny pomysł z głównym bohaterem-wampirem, podróż przez wieki w ciekawie i starannie opisanej Barcelonie. Ta historia wciąga, zaciekawia. Jest dynamiczna i intrygująca. Zupełnie odwrotnie niż wątek Marty. Zgadzam się z przedmówcami, że jest to postać nijaka, nieciekawa i nie budząca sympatii. Jej historia jest naciągana, nieprawdopodobna i moim zdaniem niepotrzebna. W Europie XXI wieku ktoś chce zabić kobietę za to, że ta ma własne wyobrażenie na temat stworzenia świata??? Końcówka przegadana, spotkanie w kawiarni nużące, tezy dotyczące dobra i zła (początkowo ciekawe) maglowane w nieskończoność bez nowych argumentów zaczynają drażnić. Niestety, dwa przeplatające się główne wątki "nie spotykają się" na końcu książki. Właściwie ma się wrażenie, że gdzieś wypadły strony z ostatnim rozdziałem. Wielka szkoda, bo opowieść po prostu się urywa! Książkę polecam wielbicielom Barcelony, raczej dla pięknych opisów miasta, niż dla samej historii.
Obawiam się, że to za mądra (i typowo hiszpańska w tle kulturowym) książka, żeby można ją było dobrze odczytać. Nie potrafił tego Czechowicz- nic dziwnego - to nie lektura dla filologa angielskiego.
OdpowiedzUsuńMarcos Solana nie był detektywem tylko adwokatem
OdpowiedzUsuńDziękuję panu Danielowi Myszkowskiemu za recenzję książki, "Miasto poza czasem". Przed chwilą przeczytałam książkę i byłam bardzo rozgoryczona. Zatęskniłam momentalnie za "Cieniem wiatru'. Panie Danielu pomógł mi pan wyzwolić się z niesmaku po przeczytaniu książki. Pozdrawianm serdecznie. Marianna Sambor
OdpowiedzUsuń