Piękna, mądra i poruszająca powieść. André Acimana czyta się ze wzruszeniem i to jedna z tych książek, w których opowiadane zdarzenia ożywają tak silnie, jakby nadal miały miejsce. A przecież to przede wszystkim opowieść o tym, co już minęło. O ludziach, którzy tworzyli wielką rodzinę, o Aleksandrii pozwalającej poznać swoje smaki, zapachy i barwy; w końcu o Historii i jej wpływie na sefardyjskich Żydów, którzy od lat dwudziestych do sześćdziesiątych XX wieku próbowali odnaleźć swe miejsce w Egipcie, skąd w końcu musieli jednak odejść…
Problem, z jakim boryka się autor, to niekoniecznie problem własnej rodziny, której skomplikowane dzieje są rekonstruowane na kartach „Wyjścia z Egiptu”. Dla Acimana najważniejsze jest pytanie o to, czy żydowskie pochodzenie powinno napawać dumą czy też jest powodem do wstydu. Postacie, jakie poznamy w tej książce, trudno jest ocenić jednoznacznie. Niektórzy potwierdzają wszystkie negatywne skojarzenia, jakie rodzi stereotypowe myślenie o Żydach. Inni starają się swą żydowskość wtopić w orientalny świat, w którym – jak na ulicach Aleksandrii – mieszają się religie, życiorysy, przekonania i zwyczaje. Znamienne jest to, że opowieść Acimana rozpoczyna się od przedstawienia wuja Wilego, postaci bardzo niejednoznacznej i ekscentrycznej. Opowieść o człowieku, którego autor nie może zrozumieć, daje początek opowieści o Sefardyjczykach, którym trudno było się odnaleźć w Egipcie, ale którzy mieli problemy także sami ze sobą, ze zrozumieniem własnej religii. W rodzinie Acimana przez lata określenie „żyd” było na przemian symbolem dostojeństwa i upodlenia. W finale opowieści także ujawnia się ta niejednoznaczność. Cóż to bowiem za Żydzi, którzy ostatniego wieczoru przed ostatecznym opuszczeniem Aleksandrii mają problemy z zachowaniem się podczas uczty sederowej? Najtrudniejszy wydaje się jednak problem asymilacji. Rodzina Acimana przez lata usiłuje stać się częścią Aleksandrii, ale przez cały czas z trudem tworzy poczucie wspólnoty między ludźmi tak bardzo od siebie różnymi. Pozostają jeszcze słowa, jakie wypowiada jeden z bohaterów książki i które w pewien sposób ilustrują tezy, o jakich wspominam: „Biedni Żydzi, nigdzie nie jesteście obywatelami, wszędzie zdrajcami, nawet wobec siebie”.
Jeśli jednak ktoś pomyślał, iż jest to powieść smutna i poważna, jest w dużym błędzie. „Wyjście z Egiptu” to książka barwnie opisująca różnorodność. Babcie, ciotki, wujkowie Acimana, a wokół nich arabska służba oraz ważne egipskie persony. Ludzie w tej książce wciąż się ze sobą ścierają, w każdym rozdziale czuje się ogromne natężenie gwaru, który obrazuje między innymi lingwistyczny tygiel, w jakim znajdziemy język francuski, arabski, sefardyjski ladino, hiszpański, hebrajski i kilka innych. A kiedy słowa z tylu języków nie wystarczą, bohaterowie krzyczą, głośno się śmieją i wydają wiele innych dźwięków służących komunikacji niewerbalnej. Głośno zatem w opowieści Acimana… i mimo wszystko wesoło. Bo to naprawdę ciepła książka o miłości, przywiązaniu i serdeczności, chociaż tak trudno o nich bohaterom mówić wprost.
Spośród wielu fascynujących postaci tej książki wyróżnić trzeba na pewno matkę autora. Gigi, „al-tarsha”, głucha kobieta, która wydaje się słyszeć dużo więcej niż inni, od początku portretowana jest jako osobowość silna i kontrowersyjna. Aciman pokazuje także ogromne pokłady siły i determinacji, których matce nigdy nie brakowało, a które nie zawsze były dane jego ojcu, kiedy musiał podejmować życiowe decyzje. Wspomniany wujek Wili to druga z osób, które wywierają wpływ na dorastanie Acimana. Są także dostojne babcie, które uczą wnuka, czym jest duma oraz – co ważne – interesujące postacie drugoplanowe, egipscy służący, z jakimi autor wchodzi w bliski kontakt.
Myślę jednak, że najważniejszym bohaterem tej książki jest Aleksandria. Bajeczna Aleksandria, której już nie ma i którą Aciman doskonale pamięta. Wycieczki tramwajem, barwna rue Memphis, wybrzeże Morza Śródziemnego i letnia posiadłość rodzinna – wszystko opisane szczegółowo i tak sugestywnie, że podczas lektury zwyczajnie chodzi się aleksandryjskimi uliczkami sprzed lat. To także miasto, w którym dopiero po pewnym czasie docierają echa egipskiego przewrotu z 1952 roku. Rodzina Acimana szczyci się koneksjami z królem Farukiem, a tymczasem działania Nasera zmieniają zarówno Egipt, jak i pozycję przybyłych z Konstantynopola Sefardyjczyków. Mimo tego, że z czasem Aleksandria przestaje być dla rodziny autora przyjazna, Aciman zapamiętuje to miasto jako miejsce, w którym nauczył się żyć i z którym wiąże go trwała, emocjonalna więź.
To bardzo osobista i ujmująca Księga Wyjścia. Wyjścia, które po latach owocuje powrotem. Wracamy do Aleksandrii lat pięćdziesiątych oraz sześćdziesiątych ubiegłego stulecia i dzięki tej książce, zatrzymujemy się tam na dłużej. Po to, by poznać i przeżyć to, co ukształtowało Acimana, a co teraz wciąż jest żywym wspomnieniem.
Wydawnictwo Czarne, 2009
Problem, z jakim boryka się autor, to niekoniecznie problem własnej rodziny, której skomplikowane dzieje są rekonstruowane na kartach „Wyjścia z Egiptu”. Dla Acimana najważniejsze jest pytanie o to, czy żydowskie pochodzenie powinno napawać dumą czy też jest powodem do wstydu. Postacie, jakie poznamy w tej książce, trudno jest ocenić jednoznacznie. Niektórzy potwierdzają wszystkie negatywne skojarzenia, jakie rodzi stereotypowe myślenie o Żydach. Inni starają się swą żydowskość wtopić w orientalny świat, w którym – jak na ulicach Aleksandrii – mieszają się religie, życiorysy, przekonania i zwyczaje. Znamienne jest to, że opowieść Acimana rozpoczyna się od przedstawienia wuja Wilego, postaci bardzo niejednoznacznej i ekscentrycznej. Opowieść o człowieku, którego autor nie może zrozumieć, daje początek opowieści o Sefardyjczykach, którym trudno było się odnaleźć w Egipcie, ale którzy mieli problemy także sami ze sobą, ze zrozumieniem własnej religii. W rodzinie Acimana przez lata określenie „żyd” było na przemian symbolem dostojeństwa i upodlenia. W finale opowieści także ujawnia się ta niejednoznaczność. Cóż to bowiem za Żydzi, którzy ostatniego wieczoru przed ostatecznym opuszczeniem Aleksandrii mają problemy z zachowaniem się podczas uczty sederowej? Najtrudniejszy wydaje się jednak problem asymilacji. Rodzina Acimana przez lata usiłuje stać się częścią Aleksandrii, ale przez cały czas z trudem tworzy poczucie wspólnoty między ludźmi tak bardzo od siebie różnymi. Pozostają jeszcze słowa, jakie wypowiada jeden z bohaterów książki i które w pewien sposób ilustrują tezy, o jakich wspominam: „Biedni Żydzi, nigdzie nie jesteście obywatelami, wszędzie zdrajcami, nawet wobec siebie”.
Jeśli jednak ktoś pomyślał, iż jest to powieść smutna i poważna, jest w dużym błędzie. „Wyjście z Egiptu” to książka barwnie opisująca różnorodność. Babcie, ciotki, wujkowie Acimana, a wokół nich arabska służba oraz ważne egipskie persony. Ludzie w tej książce wciąż się ze sobą ścierają, w każdym rozdziale czuje się ogromne natężenie gwaru, który obrazuje między innymi lingwistyczny tygiel, w jakim znajdziemy język francuski, arabski, sefardyjski ladino, hiszpański, hebrajski i kilka innych. A kiedy słowa z tylu języków nie wystarczą, bohaterowie krzyczą, głośno się śmieją i wydają wiele innych dźwięków służących komunikacji niewerbalnej. Głośno zatem w opowieści Acimana… i mimo wszystko wesoło. Bo to naprawdę ciepła książka o miłości, przywiązaniu i serdeczności, chociaż tak trudno o nich bohaterom mówić wprost.
Spośród wielu fascynujących postaci tej książki wyróżnić trzeba na pewno matkę autora. Gigi, „al-tarsha”, głucha kobieta, która wydaje się słyszeć dużo więcej niż inni, od początku portretowana jest jako osobowość silna i kontrowersyjna. Aciman pokazuje także ogromne pokłady siły i determinacji, których matce nigdy nie brakowało, a które nie zawsze były dane jego ojcu, kiedy musiał podejmować życiowe decyzje. Wspomniany wujek Wili to druga z osób, które wywierają wpływ na dorastanie Acimana. Są także dostojne babcie, które uczą wnuka, czym jest duma oraz – co ważne – interesujące postacie drugoplanowe, egipscy służący, z jakimi autor wchodzi w bliski kontakt.
Myślę jednak, że najważniejszym bohaterem tej książki jest Aleksandria. Bajeczna Aleksandria, której już nie ma i którą Aciman doskonale pamięta. Wycieczki tramwajem, barwna rue Memphis, wybrzeże Morza Śródziemnego i letnia posiadłość rodzinna – wszystko opisane szczegółowo i tak sugestywnie, że podczas lektury zwyczajnie chodzi się aleksandryjskimi uliczkami sprzed lat. To także miasto, w którym dopiero po pewnym czasie docierają echa egipskiego przewrotu z 1952 roku. Rodzina Acimana szczyci się koneksjami z królem Farukiem, a tymczasem działania Nasera zmieniają zarówno Egipt, jak i pozycję przybyłych z Konstantynopola Sefardyjczyków. Mimo tego, że z czasem Aleksandria przestaje być dla rodziny autora przyjazna, Aciman zapamiętuje to miasto jako miejsce, w którym nauczył się żyć i z którym wiąże go trwała, emocjonalna więź.
To bardzo osobista i ujmująca Księga Wyjścia. Wyjścia, które po latach owocuje powrotem. Wracamy do Aleksandrii lat pięćdziesiątych oraz sześćdziesiątych ubiegłego stulecia i dzięki tej książce, zatrzymujemy się tam na dłużej. Po to, by poznać i przeżyć to, co ukształtowało Acimana, a co teraz wciąż jest żywym wspomnieniem.
Wydawnictwo Czarne, 2009
tę chciałbym przeczytać.
OdpowiedzUsuń