Zbiór opowiadań Anny Gołos to bardziej broszurka niż książka i nasuwa się od razu pytanie, czy mamy tu do czynienia z prawdziwą literaturą. Bo początek wcale tego nie zapowiada. Introdukcja do dramatycznych opowieści z „Wykrzyczeć siebie” przypomina wpis na blogu nastolatki, która skarży się na to, że świat jest zły, a ludzie dwulicowi. Takimi tekstami raczą nas młodociane autorki w sieci, które zakładają swe internetowe pamiętniczki gdzie popadnie i użalają się nad sobą. Kolejne teksty udowadniają jednak, że ta książka nie jest bynajmniej tak prosta i że potrafi zagrać na emocjach. Czy nie jest to zbyt prosta zagrywka, to już inna sprawa. Faktem jest jednak, że Gołos bardzo się stara, aby jej bohaterów zauważono, usłyszano. To bowiem opowieść o krzyku, który czasami jest niemy, ale który wyraża ból i wielką samotność.
„Wykrzyczeć siebie” to dramatyczna polifonia głosów odrzuconych, samotnych i niezrozumianych. Nasycenie tej prozy traumatycznymi przeżyciami bohaterów powoduje, że chwilami czytanie wydaje się nie do zniesienia, ale myślę, iż o to autorce chodziło. O to, by poruszyć problemy niewygodne, przemilczane i sprawy, o jakich na co dzień się nie myśli. Autorka rozpoczyna od opisu przeżyć dzieci. Poznamy chłopca, który rozpaczliwie błaga matkę, by zabrała go z domu dziecka. Przeczytamy o wstydzie i upokorzeniu dziewczynki wykorzystywanej seksualnie. Będziemy świadkami dramatu, przeżywanego przez chłopca, którego katuje matka-alkoholiczka. W końcu w sensie dosłownym i symbolicznym dowiemy się, czym jest zimno postrzegane oczyma małego bohatera, którego matka tuli do piersi swoją piątkę dzieci i płacze nad ich oraz własnym losem.
Bolesne przeżycia okresu dzieciństwa na pewno dadzą o sobie znać w późniejszym życiu. Gołos oprowadza nas także po świecie skrzywdzonych i zagubionych młodych ludzi, których świat rozbity został już przed laty. Dlaczego młoda studentka wpada w anoreksję? Co spowodowało, że dorastający chłopak jedyną życiową przyjemność widzi w narkotykach? Dlaczego ofiara gwałtu nie jest w stanie zacząć normalnego życia i odnaleźć w nim swego miejsca? Co czuje młoda dziewczyna, kiedy dowiaduje się, że ma raka i musi pożegnać się ze światem? I co spowodowało, że pewna kobieta cierpi na depresję, odcinając się od ludzi i świata? Te pytania będziemy sobie stawiać, poznając losy starszych bohaterów książki.
Większość tekstów to świadectwa krzyku. Donośnego krzyku, chociaż nie zawsze słyszanego. Ta proza jest „wykrzyczana” w sensie dosłownym i metaforycznym. Monologi bohaterów cechuje prostolinijność i szczerość. Myślę, że to dwa zasadnicze atuty tej książki. Nie jest to jakaś wybitna proza, bo i o niczym wielkim nie traktuje. Pozornie. Dramaty bohaterów to przejścia, które na zawsze wpłyną na ich sposób patrzenia na życie. Ich monologi to głosy tych, których na co dzień nie chcemy słuchać. Niewygodnie jest słuchać o smutku i cierpieniu, dlatego właśnie Gołos o tym opowiada. To zatem niewygodna książka i taka, po przeczytaniu której nie chce się wierzyć, że opisuje prawdziwy świat.
I jeszcze słowo o tym, do kogo kierowana jest ta opowieść. Pozornie wydaje się, że do wszystkich. To taki rozpisany na kilkanaście głosów apel o to, by nie pozostać obojętnym na cierpienia innych. Każdy tekst jest jednocześnie dramatycznym wyznaniem czynionym matkom. I to przede wszystkim matki są tutaj głównymi bohaterami. Do matek także Gołos kieruje kilka gorzkich prawd związanych z tym, jak trudno jest być dobrym dla własnego dziecka. Wspomniana już przeze mnie stylistyka wstępu do tej książki każe upatrywać drugiego hipotetycznego odbiorcę w młodej, wkraczającej w dorosłe życie osobie. Można zatem odbierać „Wykrzyczeć siebie” jako pokoleniowy dialog. Dialog, który niestety rzadko prowadzi do porozumienia.
Krzyk Anny Gołos to krzyk tych, za których czasami trzeba zabrać głos. Dlatego ta książka jest ważna.
Wydawnictwo My Book, 2009
„Wykrzyczeć siebie” to dramatyczna polifonia głosów odrzuconych, samotnych i niezrozumianych. Nasycenie tej prozy traumatycznymi przeżyciami bohaterów powoduje, że chwilami czytanie wydaje się nie do zniesienia, ale myślę, iż o to autorce chodziło. O to, by poruszyć problemy niewygodne, przemilczane i sprawy, o jakich na co dzień się nie myśli. Autorka rozpoczyna od opisu przeżyć dzieci. Poznamy chłopca, który rozpaczliwie błaga matkę, by zabrała go z domu dziecka. Przeczytamy o wstydzie i upokorzeniu dziewczynki wykorzystywanej seksualnie. Będziemy świadkami dramatu, przeżywanego przez chłopca, którego katuje matka-alkoholiczka. W końcu w sensie dosłownym i symbolicznym dowiemy się, czym jest zimno postrzegane oczyma małego bohatera, którego matka tuli do piersi swoją piątkę dzieci i płacze nad ich oraz własnym losem.
Bolesne przeżycia okresu dzieciństwa na pewno dadzą o sobie znać w późniejszym życiu. Gołos oprowadza nas także po świecie skrzywdzonych i zagubionych młodych ludzi, których świat rozbity został już przed laty. Dlaczego młoda studentka wpada w anoreksję? Co spowodowało, że dorastający chłopak jedyną życiową przyjemność widzi w narkotykach? Dlaczego ofiara gwałtu nie jest w stanie zacząć normalnego życia i odnaleźć w nim swego miejsca? Co czuje młoda dziewczyna, kiedy dowiaduje się, że ma raka i musi pożegnać się ze światem? I co spowodowało, że pewna kobieta cierpi na depresję, odcinając się od ludzi i świata? Te pytania będziemy sobie stawiać, poznając losy starszych bohaterów książki.
Większość tekstów to świadectwa krzyku. Donośnego krzyku, chociaż nie zawsze słyszanego. Ta proza jest „wykrzyczana” w sensie dosłownym i metaforycznym. Monologi bohaterów cechuje prostolinijność i szczerość. Myślę, że to dwa zasadnicze atuty tej książki. Nie jest to jakaś wybitna proza, bo i o niczym wielkim nie traktuje. Pozornie. Dramaty bohaterów to przejścia, które na zawsze wpłyną na ich sposób patrzenia na życie. Ich monologi to głosy tych, których na co dzień nie chcemy słuchać. Niewygodnie jest słuchać o smutku i cierpieniu, dlatego właśnie Gołos o tym opowiada. To zatem niewygodna książka i taka, po przeczytaniu której nie chce się wierzyć, że opisuje prawdziwy świat.
I jeszcze słowo o tym, do kogo kierowana jest ta opowieść. Pozornie wydaje się, że do wszystkich. To taki rozpisany na kilkanaście głosów apel o to, by nie pozostać obojętnym na cierpienia innych. Każdy tekst jest jednocześnie dramatycznym wyznaniem czynionym matkom. I to przede wszystkim matki są tutaj głównymi bohaterami. Do matek także Gołos kieruje kilka gorzkich prawd związanych z tym, jak trudno jest być dobrym dla własnego dziecka. Wspomniana już przeze mnie stylistyka wstępu do tej książki każe upatrywać drugiego hipotetycznego odbiorcę w młodej, wkraczającej w dorosłe życie osobie. Można zatem odbierać „Wykrzyczeć siebie” jako pokoleniowy dialog. Dialog, który niestety rzadko prowadzi do porozumienia.
Krzyk Anny Gołos to krzyk tych, za których czasami trzeba zabrać głos. Dlatego ta książka jest ważna.
Wydawnictwo My Book, 2009
"[...]i nasuwa się od razu pytanie, czy mamy tu do czynienia z prawdziwą literaturą"
OdpowiedzUsuńa jaka jest definicja Prawdziwej Literatury?
Definicja?
OdpowiedzUsuńNie chce mi się przepisywać kilkunastu pierwszych zdań tej książki, aby pokazać, że to mało literackie.
A nie mówiłem, że nie uda Ci się ten czytelniczy urlop.:-) Pozdrawiam, Damian Gajda.
OdpowiedzUsuń