Pięknie nam się Kazimierz Kutz wpisuje „Piątą stroną świata” w literacką tradycję małych ojczyzn w literaturze polskiej. Pięknie, dostojnie i interesująco, bo to tyleż książka o charakterze konfesyjnym, w której autor próbuje zrozumieć swoje życie, wracając do wspomnień z dzieciństwa i młodości, ile opowieść, w której głównym bohaterem jest barwnie sportretowany Górny Śląsk. Ten Śląsk, który na przestrzeni wieków był ziemią na poły polską, na poły niemiecką. Region, w którym mieszały się języki i ludzie. Miejsce, którego już nie ma, bo żyje jedynie w pamięci autora, a jednocześnie miejsce wciąż żywe, pełne niejednoznaczności i – mimo szarości familoków, przygnębiającego kopalnianego krajobrazu i kompleksów żyjących tam ludzi – niepowtarzalnego uroku. „Piąta strona świata” to nie tylko Kutza rozliczenie ze wspomnieniami. To książka, w której zawarta jest dziejowa opowieść o miejscu będącym przede wszystkim krainą, gdzie życie toczy się wedle swoich praw.
Autor zdradza, dlaczego w tej powieści powraca do lat minionych. „Oto dlaczego warto stanąć przed domem swojego urodzenia, po to by podreperować umysł i serce, ocknąć się do życia, jak po letargu, przewartościować porządek w środku i oczyścić sumienie z wszelakiego świństwa”. Rodzinny familok, szare podwórko i jałowa ziemia – to wszystko ożywa we wspomnieniach, stając się dla Kutza drogą do pełniejszego zrozumienia samego siebie. Reżyser staje na moment gdzieś w oddaleniu; nie doradza, nie kreuje, nie porządkuje rzeczywistości. Ona stwarza go na nowo, a on jest jedynie obserwatorem. To, co minęło, ożyje i taka forma terapii duchowej jest Kutzowi potrzebna, bo w gruncie rzeczy – jak sam wspomina - „Stoję z boku życia, odtrącony od niego, mogę wgłębiać się w miniony czas, wspominać, przyglądać się przeszłości: to mi teraz zostało”. Można zatem powiedzieć, że ta książka powstawała przez całe życie Kutza i teraz po prostu się napisała. Bo w opowieści o Śląsku dawnych lat ukrytych jest wiele pytań natury egzystencjalnej, z których pierwsze i chyba najważniejsze pojawia się już na samym początku tej barwnej narracji: „Trapi mnie pytanie: skąd bierze się poszczególny człowiek – w tym przypadku jo – co się na niego składa, co jego własne, a co cudze, co dziedziczne, przejęte, a co niepowtarzalne”. Jak wiele można odkryć w sobie, kiedy uda się naprawdę uważnie przyjrzeć temu, jak się żyło? Na to pytanie odpowiedź daje historia wielowątkowa, rodzinna saga i powieść z wątkami społeczno-obyczajowymi. Książka, w której Kutz staje się sobą na nowo, a może tak naprawdę po raz pierwszy odkrywa wszystko to, co zapisane zostało w kalejdoskopowej historii życia jego rodziny, przyjaciół i reszty otoczenia.
Dylematy związane z tożsamością bohaterów książki Kutza bardzo dobrze oddaje język powieści. Śląska gwara sąsiaduje z literacką polszczyzną, język mówiony i potoczny z misternymi wywodami intelektualisty, opowieści dosadne i rubaszne z historiami wysmakowanymi i pełnymi elegancji. Otrzymujemy także swego rodzaju powieść o doświadczeniach pokoleniowych, powieść o Ślązakach, których społeczną różnorodność charakteryzują chociażby następujące słowa: „Bo my tu, na polsko-niemieckim pograniczu, jesteśmy jak rdest w naturze: tyle tu odmian losów w tyglu nie swoich wojen, wyzysku, wypędzeń, emigracji i grobów poza domem”. I jeśli początkowo odniesiemy wrażenie, że „Piąta strona świata” jest opowieścią życia samego autora, bardzo szybko zorientujemy się, jaki punkt widzenia on przyjmuje i że to historia barwnej społeczności. I to przede wszystkim wyróżnia tę pozycję – sposób, w jaki Kutz patrzy na swoje życie i dostrzega liczne związki między własną egzystencją a losami tych, którzy tylko na chwilę pojawili się w jego życiu.
Narracja niesie w sobie spory niepokój, budowany dzięki wspomnieniom o Lucjanie i Alojzym, bliskich przyjaciołach Kutza, którzy nagle i niespodziewanie rozstali się z życiem, popełniając samobójstwo. Próbując zrozumieć motywy ich działania i ogarnąć losy przyjaciół, Kutz sugestywnie portretuje członków swojej rodziny i bliskich mu ludzi, z którymi wiąże go niepowtarzalna więź. Jest „Piąta strona świata” zatem opowieścią o życiu, ale także o oswajaniu śmierci. Tej śmierci, którą niektórzy potrafią wybrać, zostawiając bliskich w pełnym smutku onieśmieleniu wobec dalszego życia.
To także książka o tym, czym jest dorastanie do Polski, rozumienie jej i miłość do niej. Problemy opisywane na tle śląskiego krajobrazu są symboliczne, a galeria postaci z książki w różny sposób definiuje pojęcie ojczyzny. Poza tym to pasjonująca opowieść o przyjaźni, miłości, o przywiązaniu do książek, o młodzieńczych fascynacjach, o ludzkich radościach i dramatach w mikro- i makroskali. Doskonała książka dla tych, którym Kutz odsłonił siebie w swoich filmach i dla tych, którzy chcą poznać człowieka, jaki poprowadzi ich do krainy, której nigdy sami by nie odkryli. To piąta strona świata, miejsce wyjątkowe i szczególne. Tak jak ta powieść.
Wydawnictwo Znak, 2010
Autor zdradza, dlaczego w tej powieści powraca do lat minionych. „Oto dlaczego warto stanąć przed domem swojego urodzenia, po to by podreperować umysł i serce, ocknąć się do życia, jak po letargu, przewartościować porządek w środku i oczyścić sumienie z wszelakiego świństwa”. Rodzinny familok, szare podwórko i jałowa ziemia – to wszystko ożywa we wspomnieniach, stając się dla Kutza drogą do pełniejszego zrozumienia samego siebie. Reżyser staje na moment gdzieś w oddaleniu; nie doradza, nie kreuje, nie porządkuje rzeczywistości. Ona stwarza go na nowo, a on jest jedynie obserwatorem. To, co minęło, ożyje i taka forma terapii duchowej jest Kutzowi potrzebna, bo w gruncie rzeczy – jak sam wspomina - „Stoję z boku życia, odtrącony od niego, mogę wgłębiać się w miniony czas, wspominać, przyglądać się przeszłości: to mi teraz zostało”. Można zatem powiedzieć, że ta książka powstawała przez całe życie Kutza i teraz po prostu się napisała. Bo w opowieści o Śląsku dawnych lat ukrytych jest wiele pytań natury egzystencjalnej, z których pierwsze i chyba najważniejsze pojawia się już na samym początku tej barwnej narracji: „Trapi mnie pytanie: skąd bierze się poszczególny człowiek – w tym przypadku jo – co się na niego składa, co jego własne, a co cudze, co dziedziczne, przejęte, a co niepowtarzalne”. Jak wiele można odkryć w sobie, kiedy uda się naprawdę uważnie przyjrzeć temu, jak się żyło? Na to pytanie odpowiedź daje historia wielowątkowa, rodzinna saga i powieść z wątkami społeczno-obyczajowymi. Książka, w której Kutz staje się sobą na nowo, a może tak naprawdę po raz pierwszy odkrywa wszystko to, co zapisane zostało w kalejdoskopowej historii życia jego rodziny, przyjaciół i reszty otoczenia.
Dylematy związane z tożsamością bohaterów książki Kutza bardzo dobrze oddaje język powieści. Śląska gwara sąsiaduje z literacką polszczyzną, język mówiony i potoczny z misternymi wywodami intelektualisty, opowieści dosadne i rubaszne z historiami wysmakowanymi i pełnymi elegancji. Otrzymujemy także swego rodzaju powieść o doświadczeniach pokoleniowych, powieść o Ślązakach, których społeczną różnorodność charakteryzują chociażby następujące słowa: „Bo my tu, na polsko-niemieckim pograniczu, jesteśmy jak rdest w naturze: tyle tu odmian losów w tyglu nie swoich wojen, wyzysku, wypędzeń, emigracji i grobów poza domem”. I jeśli początkowo odniesiemy wrażenie, że „Piąta strona świata” jest opowieścią życia samego autora, bardzo szybko zorientujemy się, jaki punkt widzenia on przyjmuje i że to historia barwnej społeczności. I to przede wszystkim wyróżnia tę pozycję – sposób, w jaki Kutz patrzy na swoje życie i dostrzega liczne związki między własną egzystencją a losami tych, którzy tylko na chwilę pojawili się w jego życiu.
Narracja niesie w sobie spory niepokój, budowany dzięki wspomnieniom o Lucjanie i Alojzym, bliskich przyjaciołach Kutza, którzy nagle i niespodziewanie rozstali się z życiem, popełniając samobójstwo. Próbując zrozumieć motywy ich działania i ogarnąć losy przyjaciół, Kutz sugestywnie portretuje członków swojej rodziny i bliskich mu ludzi, z którymi wiąże go niepowtarzalna więź. Jest „Piąta strona świata” zatem opowieścią o życiu, ale także o oswajaniu śmierci. Tej śmierci, którą niektórzy potrafią wybrać, zostawiając bliskich w pełnym smutku onieśmieleniu wobec dalszego życia.
To także książka o tym, czym jest dorastanie do Polski, rozumienie jej i miłość do niej. Problemy opisywane na tle śląskiego krajobrazu są symboliczne, a galeria postaci z książki w różny sposób definiuje pojęcie ojczyzny. Poza tym to pasjonująca opowieść o przyjaźni, miłości, o przywiązaniu do książek, o młodzieńczych fascynacjach, o ludzkich radościach i dramatach w mikro- i makroskali. Doskonała książka dla tych, którym Kutz odsłonił siebie w swoich filmach i dla tych, którzy chcą poznać człowieka, jaki poprowadzi ich do krainy, której nigdy sami by nie odkryli. To piąta strona świata, miejsce wyjątkowe i szczególne. Tak jak ta powieść.
Wydawnictwo Znak, 2010
Cieszę się, że ta książka dostała tu tak pozytywną recenzję. Słuchałam fragmentów w radiowej trójce i byłam oczarowana. Nie tylko dlatego, że sama pochodzę ze Śląska... Cieszę się, że Kutz okazał swój kolejny talent i czekam z niecierpliwością na książkę.
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie z Czarą. Też słuchałam w Trójce i choć Kutz mi trochę znielubiał - książka jest świetna. Pewnie ma na moje postrzeganie tej lektury wpływ tego, że jestem ze Śląska... tym bardziej chciałabym przeczytać sama i ocenić jeszcze raz, bardziej obiektywnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam też na mojego bloga, choć tam tematyka deczko inna:)
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej w „Piątej stronie świata” spodobało się ujęcie kobiet. Rzadko zakrawających o typowość, najczęściej inteligentnych, silnych, trzymających krótko swoich mężczyzn, potrafiących podejmować decyzje i radzić sobie w życiu, a jednocześnie kobiecych w sposób zmysłowy i niewytłumaczalnie mocno pociągający. Poza tym sama akcja jest ciekawa i niebanalna. Połączenie dowcipu, przemyśleń i obrazowości – brudny Śląsk okazuje się być wspaniałą scenografią dla powieści. I niech nie zrażają nikogo elementy gwarowe – często można natknąć się na naprawdę urocze sformułowania.
OdpowiedzUsuń