Pages

2012-07-16

"Opowieść niewiernej" Magdalena Witkiewicz

Poprzednie książki Magdaleny Witkiewicz jakoś umknęły mej uwadze, ale myślę, że „Opowieść niewiernej” to taka samoistna bomba marketingowa, która może poruszyć rynkiem sprzedaży książki i której nie powinno się zestawiać z wcześniejszą twórczością jej autorki. Dlaczego? Myślę, że po kupnie w domach czytelników będzie wywoływać dwie wyraźne reakcje. Mężczyźni, których partnerki i żony będą czytać książkę, po przekartkowaniu jej będą czuć się niespokojni. Kobiety, które zauważą tę lekturę na nocnym stoliku męża w sypialni, prawdopodobnie poczują zdziwienie i konsternację. Zakładając, iż powieść Witkiewicz czytana będzie głównie przez kobiety, biada tym związkom, w których nigdy nie poruszało się w rozmowach tematu zdrady małżeńskiej.

„Opowieść niewiernej” sankcjonuje taką zdradę i stara się wyjaśnić, dlaczego. Początek dość przekorny. Ewa – główna bohaterka – rozpoczyna od następujących rozmyślań: „Zdrada zawsze była dla mnie czymś złym, haniebnym i obrzydliwym. Czymś, co rujnuje związek, zabija miłość, niszczy marzenia, daje ogromne poczucie niesmaku”. Co takiego wydarzyło się w jej życiu, że ta koszmarna rzecz stała się jej udziałem? Dlaczego Ewa uległa innemu i jak czuje się kobieta po zdradzie? Witkiewicz chce pokazać, że nie wszystkie kobiety są monogamiczne i mężczyźni nie powinni się czuć bezpiecznie w związkach. Głośno bowiem o częstych wyskokach mężów i cierpieniu żon. Tutaj proporcje się odwrócą. To żona będzie się łudzić, że w kontaktach z innymi mężczyznami znajduje to, czego potrzebowała, a jej partner odkrywając tajemnicę, będzie polerował dodane mu rogi, zamiast się ich pozbyć. Myślę, że to nie problem kobiety niewiernej jest tu najważniejszy. Pytanie, które ciśnie się na usta podczas lektury, brzmi nieco inaczej. Dlaczego stało się tak, że dopiero zdrada zmienia cokolwiek w istniejącym związku? Skąd wzięły się pragnienia i potrzeby tej, która z jednej strony miło spędza czas z ckliwym i łzawym przyjacielem z młodości, a z drugiej oddaje się w dzikim szale silnemu macho, który posuwa ją na biurku swego gabinetu, niewiele mówiąc o samym sobie?

Tuż obok siebie wychodzą książki, będące kobiecymi studiami nad zjawiskiem zdrady oraz jej mrocznych aspektów. „Pasja według św. Hanki” Anny Janko chyba czytelniej wskazuje wiele dwuznaczności sytuacji zdrady, Magdalena Witkiewicz proponuje bardziej łopatologiczną historię, w której generalnie wszystko można przewidzieć. Obie książki niejako uzupełniają się i obie napisane są przez kobiety głównie dla kobiet, bo to czytelniczki przede wszystkim mają być poruszone tym, co te dwie pisarki robią ze swymi bohaterkami miotającym się między gasnącą, ale wciąż tlącą się miłością w związkach a pragnieniami, które każą im ten maleńki ogień miłości gasić.

Ewa już na starcie rezygnuje z marzeń. Jej wybranek Maciej nie chce ślubu kościelnego. Wystarczy cywilne zatwierdzenie ich związku, bo tak naprawdę potrzebuje go tylko po to, by wspólnie się rozliczać i zaoszczędzić nieco pieniędzy. Tych pieniędzy, za którymi wciąż będzie gonił i które staną się dla niego substytutem szczęścia. Pieniądze, za które można kupić nicość. Posiadanie, w jakim nie ma miejsca na uczucia i bliskość. Ewie dość wcześnie zapala się w głowie światełko alarmowe, dość szybko orientuje się, iż ten związek może nie dać spełnienia. Ewa myśli: „Może szczęśliwe małżeństwo to zasługa białej sukni, rzuconego welonu i marszu weselnego przy akompaniamencie szlochów mamuś, babć i przyjaciółek. Może właśnie wtedy wychodzi?”. Ceremoniał sprawy nie załatwia, lecz może daje jej inny wymiar. Jakiej sprawy? Sprawy udanego związku i życia z mężczyzną, który będzie rozumiał partnerkę. Maciek Ewy nie rozumie. Zamyka się w świecie swoich spraw – praca, budowanie domu, bierny odpoczynek przed telewizorem… Ewa w końcu przestaje także rozumieć Maćka. Szkoda, że rys mężczyzny zdradzonego jest popełniony dość niewyraźną kreską. Witkiewicz pewne problemy w relacjach swego małżeństwa nieco trywializuje, ale być może dzięki temu postać tytułowej niewiernej staje się bardziej wyrazista. Myślę, że o to w tej książce chodzi, bo ma uwieść kobiety, nie mężczyzn.

Gdy Maciek wprowadza się do Ewy (nie planują wspólnego mieszkania, a budowany na drugim końcu Polski dom to sprawa wyłącznie jego), kobieta czuje, że zanika w niej pasja życia. Stworzyła sobie pewien plan bycia szczęśliwą, ale Maciej nie jest w stanie się w ów plan wbić. Dlatego też Ewa szuka najpierw przyjaciela w opuszczonym przez małżonkę Michale, a potem kochanka w silnych, spoconych i męskich ramionach Pawła, który tym samym puszcza kantem swą ciężarną żonę. Opowieść bohaterki Magdaleny Witkiewicz to historia zapadania się w sobie bez możliwości otwarcia na zmianę. To rzecz o poszukiwaniu wszystkiego tego, co możemy znaleźć obok nas, jeśli tylko się o to postaramy. Faktycznie, wiecznie zapracowany Maciek nie stara się jak powinien, ale czy Ewa stara się wystarczająco, by choć przez chwilę zrozumieć jego męski punkt widzenia?

Idealnym związkiem jest relacja najbliższej przyjaciółki Ewy, Gośki, która ze swym Miśkiem zbudowała sobie raj na ziemi. Ewa (sic!) czuje się z takiego raju wykopana już na wstępie, chociaż stale łudzi się, iż jej mąż jednak się zmieni, wyjdzie naprzeciw jej oczekiwaniom i staraniom. Dodatkowo cierpi przy nim, bo on nie chce mieć dzieci i nie docenia, iż żona próbuje zawsze podnosić się po każdym życiowym upadku. Nastąpi dzień, kiedy podnieść już nie będzie się chciała. Czy wówczas skoncentrowany na sobie i swojej pracy Maciek będzie w stanie podać jej pomocną dłoń?

„Opowieść niewiernej” to dość brawurowa książka, która z pewnością wywoła zainteresowanie – czytelników obu płci. To nie jest jakaś wielka literatura, ale za to literatura zaangażowana. A w dzisiejszej sprzedaży niemal wszystkiego chodzi o wyzwalanie tymi produktami emocji. Czy Witkiewicz stworzyła produkt, który dobrze się sprzeda? Czy jednak nie jest to opowieść mimo wszystko jednowymiarowa i wiele aspektów życia w związkach wyraźnie upraszcza?...

Wydawnictwo Świat Książki, 2012


KUP KSIĄŻKĘ

3 komentarze:

  1. wszystko super, tylko dlaczego operuje się teksie samym nazwiskiem. Nie lubię tej maniery strasznie. A do ksiązki Magdaleny Witkiewicz się przymierzam i czuję , że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chciałabym przeczytać "Opowieść niewiernej"

    OdpowiedzUsuń