Autorka pisze o życiowych dramatach. O związkach, które się rozpadają i o namiętnościach, jakie za wcześnie gasną. O poczuciu zmarnowania własnego życia i o ponownym odrodzeniu, gdy robi się już tylko to, czego się pragnie. Rudzińska opowiada proste historie życiowe, ale bynajmniej ich nie upraszcza. Przyglądamy się z oddalenia temu, w czym być może sami moglibyśmy istnieć. Odbiór tej złożonej problematyki jest inny, niż gdyby sprawy dotyczyły nas samych. „Jakie to wszystko zwyczajne, gdy patrzy się z boku. Jakie ponure i nie do ogarnięcia, gdy osobiście się przeżywa”. Autorka wydobywa z mroku dramaty oświetlane przez światło narratora ogarniającego dużo więcej niż mogą zobaczyć bohaterowie. „Wszystko dla niej” to polifoniczna opowieść o duchowych rozterkach, które mogą wydawać się nam obce, ale w gruncie rzeczy każdy przeżył choć jedną podobną sytuację z tych, które opisują opowiadania Rudzińskiej.
Istotny jest zapewne pierwiastek kobiecy w tych tekstach, co sugeruje chociażby tytuł (akurat tak zatytułowane jest jedno ze słabszych opowiadań zbioru). Nie zawsze bohaterkami są kobiety, choć z pewnością ich problemy dominują w narracjach Beaty Rudzińskiej. Kobieta w jej tekstach jest obecna wieloaspektowo. Dosłownie – jako kochanka, żona, powierniczka myśli, samotna w związku i pozostawiona samej sobie. Symbolicznie – jako siła miłości, ale i nienawiści; namiętności, ale i szaleństwa zdrady. Kobiecość jest gloryfikowana i deprecjonowana; trudno przewidzieć, jakie znaczenie dla finałowego akapitu może mieć bohaterka zaprezentowana w introdukcji. Ona. Istnieje w świecie realnym, ale i symbolicznie. Jest gwarantką przemian, jej katalizatorem. Bywa uległa, śmieszna, zaborcza i zła. Także kocha i szuka szczęścia, zwykle poza wieloletnim związkiem. Potrafi być dobrym materiałem na bohatera uniwersalnego i takim kimś się staje. Wszystko między słowami zapisanymi porządnie, składnie i z finezją.
Wyróżniają się u Beaty Rudzińskiej kobiety przegrane. Czują, że nie spotka ich już nic dobrego. Taka jest Ewa ze „Skrywanych pragnień”, która ugrzęzła w codzienności jako żona i matka. To też Barbara, nauczycielka biologii, w której dawno ukrytą i wypartą namiętność wzbudza młody kolega z pracy w opowiadaniu „Romansik”. Rozczarowana życiem i macierzyństwem jest także 40-latka z tekstu „Trzydzieści sześć i sześć”. Każda z nich próbuje cokolwiek zmienić, nie chce biernie poddawać się nijakości życia. Nie każdej to się uda. Ewa po niespodziewanej wizycie nastolatków w podróży, po gorącej salsie i pysznym winie oraz po śladzie, jaki na jej skórze zostawia młodzieńcza fascynacja Tymka, wie nazajutrz, że można coś zmienić i robi to. Kostyczna Barbara szybko potrafi stłumić namiętność i nie chce wyjść z ram, w jakich sama się uwięziła przed wielu laty. Trzecia bohaterka przeżywa dramat kobiety, którą jeszcze stale jest po przekwitaniu. Jej kobiecość męczy ją. Odpowiednia dla ciała temperatura nie jest temperaturą jej obolałej duszy.
Praktycznie w tekstach takich, jak wspomniane wyżej, nie dzieje się tak naprawdę nic, a przecież dzieje się bardzo wiele. Myślę, że to już umiejętność Beaty Rudzińskiej – napisać o czymś mało wyraźnym dla tego, kto tego nie przeżywa, ale w taki sposób, by nie stała się ta historia po prostu zbiorem tak, a nie inaczej złożonych literek. W zbiorze „Wszystko dla niej” jest więcej takich tekstów. Znajdziemy też opowieść o takiej kobiecie, która niczego nie jest w stanie już uratować i może jedynie podpalić dom, wspomnienia, marzenia i wszystko to, czym było jej życie wcześniej (chwilami pretensjonalne, ale dość wyraziste opowiadanie „Żar”). Mamy też niezbyt radzących sobie z życiem mężczyzn. W tekście „Synuś” bohater – puer aeternus znajduje substytut kobiety w erotycznej lalce. W otwierającym zbiór „Chichocie Dionizosa” mężczyzna po dwudziestu latach związku nie jest w stanie utrzymać przy sobie kobiety – niespokojnej jak wody nieopodal Sardynii. W „Rekordziście” otyły Franek dzielnie walczy o względy swej partnerki, co jednak nie jest wystarczające, bo zmienić trzeba by nie tylko wagę ciała.
Są i zwierzęta we „Wszystko dla niej”, ale takie opowieści pcheł czy narracje wiernych psiaków mogą być traktowane jako dość egzotyczna odskocznia od pozostałych tekstów. Narracje Rudzińskiej nabierają blasku im bardziej są realistyczne. Stąd też lekkie niezadowolenie po lekturze symbolicznego i poetyckiego opowiadania „Hentai” zamykającego zbiorek.
Dużo w tych tekstach smutku. Melancholii może nawet więcej. Wszystkie traktują o sprawach trudnych i rzadko pokazują, że trudności można przezwyciężyć. Autorka zaznacza, że kluczem do szczęśliwego życia u boku drugiej osoby jest komunikacja na co dzień. Właściwa, nie zdawkowa. Wielu życiowych dramatów we dwoje można uniknąć, ale rzadko staramy się, by tak się stało. „Wszystko dla niej” to lektura mądra, głęboka i bardzo przemyślana. Zmusi do myślenia przede wszystkim o uczuciach, które na co dzień ukrywamy przed światem.
Cały czas się zastanawiałam, czy zawracać sobie głowę czytaniem tej ksiażki. Otóż recenzja spowodowała, że jednak zawrócę:)
OdpowiedzUsuńZawróć, warto :-)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę to, co wiem o Beacie i jej neurotycznym feminziźmie, a wiem nieco, odradzam, zwłaszcza mężczyznom. Po lekturze takich książek pozostaje niesmak i poczucie, że kobiety, oczywiscie zjednoczone, mogą życ tylko same, a swiat do nich należy.
OdpowiedzUsuńBeata walczy ze światem mężczyzn, nie wiedząc, ze powinna raczej znaleźc w sobie miękką kobiecość, której... nie starcza. Teksty psychoterapeutyczne dl asamej autorki, wydane we własnej oficynie, żałosny autolans.
Podpisuję się ręką i nogą.
OdpowiedzUsuń