Najprawdopodobniej ominęło
mnie coś ważnego w przeciągu ostatnich lat, skoro dopiero teraz sięgam po
pierwszą książkę Małgorzaty Wardy, która jest już utytułowaną pisarką i wydała
sporo pozycji. Z drugiej strony może lepiej, że przyglądam się jej pisarstwu
okiem kogoś, kto widzi ten warsztat po raz pierwszy, albowiem „Jak oddech” to
narracja, którą być może lepiej interpretować bez związku z tym, co Warda do
tej pory napisała. Dlaczego? Bo to historia bardzo intymna; taka opowiedziana
na ucho z całym bólem i lękami i taka, którą można porównać do innych, ale te
porównania wypadną nie tyle blado, co niepotrzebnie. Bohaterka nowej książki
Małgorzaty Wardy musi mierzyć się z faktem, iż bliska jej osoba nagle znika,
zaś jej poszukiwania przyniosą nie tyle odpowiedź na pytanie o to, co się
wydarzyło, co pozwolą poszukującej zrozumieć, dlaczego tak intensywnie trzyma
się wspomnienia o kimś, kogo już nie ma przy niej…
„Jak oddech” to powieść
zwracająca uwagę na dramat ludzi, którzy muszą się mierzyć z tym, iż ich bliscy
nagle wychodzą z domu i nigdy się nie odnajdują. W Polsce znika rocznie blisko
1000 osób. To bardzo różne przypadki. Rzadko wiemy naprawdę, co stoi za
zniknięciem. Tymczasem procedura poszukiwań przez policję daje 48 martwych
godzin; to czas, kiedy działania poszukiwawcze nie są podejmowane, a serca
tych, którzy szukają, wypełnia coraz większy niepokój, przygnębienie, potem
rozpacz i bezsilny gniew, gdyż nie mogą znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego
druga osoba znika… Zarówno w historii Jasmin Sochackiej, jak i w wielu innych
opowieściach z realnego życia, poszukujący zaginionych przeżywają ból utraty
niewyjaśnionej, którego jest coraz więcej i trudno jest znaleźć jakikolwiek
sposób, by z nim skończyć, bo przecież to zniknięcie zaczyna być rozłożone w
czasie i przez to jeszcze bardziej przerażające.
Jasmin nigdy nie sądziła, że
Staszek złamie obietnicę. Kiedyś poprosiła go, żeby dał jej znak istnienia,
gdyby los w jakikolwiek sposób miał ich rozdzielić. Trudno jednak, by miała do
niego pretensje, skoro wówczas milczeniem zbył jej prośbę. Tymczasem
dorastająca u boku Staszka Jasmin czuje coraz większą z nim bliskość i z czasem
uważa, że razem tworzą jedność; taką niezwykłą, niewyrażalną w słowach, obecną
przede wszystkim w gestach między nimi oraz w tym, że czują więź, której nie
sposób zerwać. Jasmin i Staszek dorastają razem u boku matek, które związała
przyjaźnią traumatyczna przeszłość; nad nią pochylę się w dalszej części
omówienia. Retrospekcje – bo one wydają się chwilami ważniejsze niż narracja
dotycząca tego, co wydarzyło się po zniknięciu Staszka – prowadzą nas przez
burzliwe lata skomplikowanej relacji, w której jedno uzupełniało drugie i jedno
od drugiego się uzależniało… Jasmin i Staszek dorastali, obcując ze złem wokół.
Nie miało ono do nich dostępu. Kiedy byli licealistami, każde sam na sam było
chwilą prawdziwej wolności. Kiedy nadszedł czas rozdzielenia oraz wyprowadzki
Staszka z Gdyni do Słupska, więź stała się niepewna, a brak pewności tego, co
będzie, doskwierał przede wszystkim Jasmin. To z jej perspektywy obserwujemy
zdarzenia z przeszłości. Ona także opowie o tym, w jaki sposób walczyła z
demonami, myślami i lękami, które kazały jej wierzyć, że Staszka nie ma wśród
żywych…
Tymczasem fakty są takie, że
21-letni Stanisław Kornowicz wychodzi 16 września 2012 roku rano do pracy i
nigdy już nie powraca do domu. W jego pokoju znajduje się włączony laptop,
który ściąga film, a także kubek z resztką kawy i niezasłane łóżko, gdzie można
jeszcze zobaczyć odbicie leżącego tam przed chwilą ciała. Nikt nie jest w
stanie pojąć, co się wydarzyło. Robi się bardziej dramatycznie, kiedy po jakimś
czasie pod drzwi mieszkania Jasmin ktoś podrzuca zdjęcie skrępowanego i
posiniaczonego Staszka. Czy został porwany? Zabity? Czy ubezwłasnowolniono go?
A może z własnej woli odszedł tak nagle. Może… co nie mieści się w głowie
Jasmin… a jednak może?...
Małgorzata Warda intrygująco
kreśli portret młodej kobiety, której odebrano cząstkę jej samej. W jej
intymnej narracji ważne jest „ty” – w zwrotach do zaginionego Staszek Jasmin odżywa
na nowo, ale jednocześnie poznaje ona coraz bardziej samą siebie i świat swych
przeżyć. Dochodzi do tego jeszcze sfera nieuświadomionych pragnień i potrzeb,
dobrze sportretowana dzięki delikatnie dozowanej dawce parapsychologii oraz
spotkań z duchami, które czynią tę prozaiczną narrację skrzywdzonej przez los
dziewczyny nie tyle wiarygodniejszą, co bardziej barwną.
Czytelnik – mam nadzieję –
zwróci jednak uwagę także na bohaterki drugiego planu, którymi są matki Jasmin
i Staszka. Obie w życiu nie zaznały miłości, żyły w rodzinach zastępczych, a
potem każda na swój sposób starała się udowodnić sobie, że jest dorosła i że
znajdzie miłość. Renata Sochacka wyznaje gorzko: „Przeszłość zawsze wraca. Myślałam, że tamten
zastępczy dom opuściłyśmy dawno temu, ale tak nie jest. On ciągle się za nami
wlecze jak balon przytroczony do nogi. Nie ma znaczenia, gdzie pójdziemy i co
zrobimy. Tamten dom ciągle jest tuż obok!”. Ani ona ani też Alicja, matka
Staszka, nie mają i nie będą mieć lekko. Każda próbuje wykrzesać z siebie
uczucia, jakich być może nigdy nie pojęły. Renata wydaje się być serdeczna,
ugodowa, empatyczna i myśli rozsądnie. Alicja właściwie nie wychowuje Staszka,
oddając go nazbyt często opiece Renaty. Sama wiąże się z agresywnym mężczyzną,
jest opryskliwa i trudna w kontaktach z innymi ludźmi. Surowa, obcesowa,
nerwowa i impulsywna Alicja musi ulec metamorfozie, kiedy media dostrzegą w
niej cierpiącą matkę zaginionego. Jak jednak na sprawę zaginięcia zapatruje się
Renata, związana ze Staszkiem równie silną, choć inną od córki więzią? Czytając
„Jak oddech”, ma się wrażenie, iż portrety tychże kobiet, a nie cierpiącej
Jasmin i tajemniczego Staszka, zarysowane są dużo bardziej wyraźną kreską.
Mężczyźni Wardy są
zagadkami. O Staszku dowiadujemy się w gruncie rzeczy niewiele. Problemy z
koncentracją, artystyczna dusza, żal do matki o jej kostyczność, niepewność
uczucia względem Jasmin. Janusz, z którym wiąże się jego matka, to taki
anonimowy brutal, który wyrządza krzywdę w sensie dosłownym, a Staszek wydaje
się krzywdzić inaczej, lecz nie mniej boleśnie. To zatem książka głównie dla
kobiet i z kobiecego punktu widzenia pisania. Stąd też nadmierny dramatyzm
ocierający się o pretensjonalność w opisie przeżyć i zachowań labilnej
emocjonalnie Jasmin. Nic to jednak, „Jak oddech” to książka mocna, wyrazista i
zwracająca uwagę na wiele problemów; nie tylko na kwestię braku i pustki tych,
którym giną w niewyjaśnionych okolicznościach bliskie osoby.
Wydawnictwo Prószyński i
S-ka, 2013
Bardzo chciałabym to przeczytać, zresztą poluję na nią od dnia premiery, a po tej recenzji jestem zaintrygowana jeszcze bardziej. Jak dotąd czytałam tylko "Dziewczynkę, która widziała zbyt wiele" Małgorzaty Wardy, ale ów tytuł zapadł mi w pamięć i poruszył mnie do głębi.
OdpowiedzUsuńBardzo lubie ksiązki Gośki. Zwłaszcza "Środek lata". Polecam http://2-points-of-view.blogspot.com/2013/01/miosc-blizniego-swego.html
OdpowiedzUsuńAsymaka - warto polować :)
OdpowiedzUsuń2 points of viev - zakładam, że dla znawcy dotychczasowej twórczości będzie to podwójna przyjemność