Pages

2013-06-09

"Dom Czwartego Przykazania" Dariusz Papież

Wydawca: Jirafa Roja

Data wydania: 19 kwietnia 2013


Liczba stron: 161


Oprawa: miękka


Cena det: 25 zł

Tytuł recenzji: Starość – nie brzmi dumnie…

Starość przeraża każdego z nas. Bez względu na to, jak sobie ją wyobrażamy, w każdym wyobrażeniu zniedołężnienie i zależność są tym, co spędza sen z powiek. Mało kto jest w stanie stworzyć tak odważną literacką apoteozę starości, o jakiej czytaliśmy w groteskowej "Rebelii" Mariusza Sieniewicza. Bo ten okres życia, przynajmniej w polskich warunkach, nie jest żadną piękną jesienią; barw coraz mniej, a i poczucie estetyki niepotrzebne, kiedy zwyczajnie musimy polegać na innych, kiedy sami nie jesteśmy w stanie o siebie zadbać. Wydawać by się mogło, że „Dom Czwartego Przykazania” Dariusza Papieża to taka polska odpowiedź na „Dom Róży” Huberta Klimko–Dobrzanieckiego. Obaj panowie, różni od siebie wiekiem i zapewne doświadczeniami, nie tylko jako pracownicy domu opieki społecznej, spojrzeli niezwykle wnikliwie na proces odchodzenia od siebie i bycia balastem dla innych. Nawet dla tych, którzy potrafią się uśmiechać i naprawdę wierzą, że mogą umierającym dać jeszcze choć odrobinę wiary i nadziei…

Pracownik domu opieki dla starców w książce Papieża jest wyraźnie zarysowany. Jego byt określają precyzyjnie wskazane cyfry. 954 złote 96 groszy. Tyle płaci się komuś, kto ludziom u kresu ich życia ma dać jeszcze namiastkę tego, co ludzkie. U Klimko – Dobrzanieckiego o pieniądzach nie ma mowy, bo kto mówi o nich w bogatej Islandii, gdzie zarówno podopieczni mają wysokie świadczenia emerytalne, jak i ich opiekunowie raczej na finanse – w porównaniu z ich polskimi kolegami – nie narzekają. Na dalekiej północy to nie pieniądze są jednak problemem, lecz brak ludzkiej empatii i zwyczajnej troski w podmiotowym traktowaniu starszych ludzi. Mimo żenujących wynagrodzeń nie brakuje tego ani Alicji, ani Kindze, ani Julii ani też Nowemu, przez jedną z pensjonariuszek nazwanemu Robertem. Pracownicy domu opieki sami mogliby jej potrzebować. Odstawiają gdzieś na bok swoje problemy, kiedy muszą się mierzyć z problemami ludzi, dla których skończyły się już w życiu możliwości i szanse.

Alicja jest bardzo zaburzoną emocjonalnie kobietą, która ma duży problem z tym, by uwierzyć w siebie. Chce się podobać za wszelką cenę, a by zdobyć choć odrobinę zainteresowania, lgnie do każdego, kto w upojeniu alkoholowym wydawać się jej może bliski. Kinga ma za sobą więcej lat i większy bagaż doświadczeń. Rozwódka z traumatycznymi przejściami nie da tak łatwo zbliżyć się do siebie kolejnemu mężczyźnie. Nawet jeśli rewelacyjnie tańczy i wszystko, co zepsute, natychmiast naprawi. Trudno naprawić serce Kingi i ożywić jej wrażliwość, bo lata, które minęły, nauczyły ją rozwagi i cynizmu. Nie ma tego wcale u Julii, która także niebezpiecznie zbliża się do rozwodu. Uczucie, jakie połączy ją i Roberta wydaje się czyste, nieskalane, tak proste przecież i tak w swej prostocie ujmujące. Oboje powalczą o siebie. Julia dodatkowo będzie musiała walczyć o spokój, córkę i o to, by agresywny mąż wreszcie przestał czynić życie Julii toksycznym.

Nowy, czyli Robert wydaje się być postacią papierową. Tak to jednak miało pewnie wyglądać, bo Robert to esencja pewnych działań i przeżyć, a nie bohater z krwi i kości. Niezwykle wrażliwy względem swoich starszych podopiecznych, delikatny i jakby niemęski w swej delikatności; kwintesencja idealnego kochanka i najbardziej pochylonego nad potrzebującymi pracownika socjalnego. Robert to autor czy autor to kreator Roberta i wszystkich przemyśleń tej postaci w gruncie rzeczy drugiego planu? Na pierwszym przecież, a jeszcze przeze mnie nieopisani, są starsi ludzie, którym Papież oddaje hołd i mówi o czułości, jakiej być może nigdy w życiu nie zaznali.

Każdy senior w tej książce ma imię. Żaden nie jest potraktowany przedmiotowo – ani przez autora w narracji, ani przez ludzi, którzy opiekują się starszymi w ich jedynym domu; domu, gdzie wielu zapomniało o tym, jak brzmi czwarte przykazanie. Krystyna cierpi na zespół Korsakowa i wyparła z pamięci wszystko to, co przykre. Mało kto ma takie szczęście. Gertuda woli nie myśleć o śmierci i nie zauważać jej wokół. Ucieka w świat Anny Kareniny, która przecież też przegrywa tragicznie. Przegrane seniorów tragiczne nie są. Prozaiczne. Franciszek odchodzi z tego świata, bo po złamaniu biodra w wieku 78 lat nie ma już dla niego większych szans na życie, pod jakąkolwiek postacią. Przybywający na jego miejsce Ignacy wybiera dom opieki… by nie umrzeć w samotności. To wydaje się najgorsze i pensjonariusze w większości doceniają fakt, iż znajdują się pod opiekuńczymi skrzydłami. Ich opiekunowie walczą o swoje, walczą o uczucia i przeżycia, które starość odebrała tym, co może mają nadane imiona, ale nie mają już pełnej tożsamości. Ci, którzy wciąż dzielnie walczą z życiem i o życie oraz ci, którzy przychodzą pomagać za najniższą średnią krajową, są aniołami w świecie, gdzie – jak twierdzi Emilia – starość jest karą za wszystko złe, co się w życiu przeżyło i wyrządziło.

Wydawać by się mogło, że „Dom Czwartego Przykazania” to książka, która ma potencjał, ale go nie wykorzystuje. Trudno wyraźnie wskazać, czy winna temu psychologiczna płytkość niektórych wywodów, czy brak pogłębienia kwestii istotnych, bo przecież ścieranie się młodości oraz witalizmu z końcem i odchodzeniem, może nasunąć co najmniej kilkanaście nowatorskich rozwiązań fabularnych. To mogłaby być wielka książka o sprawach ostatecznych. Papież tworzy w gruncie rzeczy ciepłą i dość przewidywalną narrację, której brakuje czegoś wyjątkowego. Sam bowiem temat, przeżyte przez autora doświadczenia, można byłoby przekuć na literaturę naprawdę zapierającą dech w piersiach. I nie twierdzę, iż Papież ma się uczyć od Sieniewicza czy Klimko–Dobrzanieckiego. Z takimi doświadczeniami i z takim tematem mógłby stworzyć książkę wyśmienitą. A mamy w miarę dobrą. Ładnie skomponowaną. W gruncie rzeczy prostą historię, która ma wzruszać. Przyznam jednak, że zaczynając czytać, liczyłem na coś więcej. Może na coś innego. Bo o starości nie napisano jeszcze wszystkiego ani nie wykorzystano tego tematu nad wyraz twórczo. Dlaczego? Zamknę rozważania słowami, od jakich zacząłem. Starość przeraża każdego z nas…

PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz