Wydawca: Czarne
Data wydania: 17 kwietnia 2013
Liczba stron: 166
Oprawa: twarda
Cena det: 34,90 zł
Data wydania: 17 kwietnia 2013
Liczba stron: 166
Oprawa: twarda
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Tajemnice na Pacyfiku
Pitcairn. Najprawdopodobniej
większość z nas nie wie, co kryje się pod tym słowem. Pewnie gdybym na lekcjach
geografii nie objawiał skłonności do poznania wszelkich zależnych i
niezależnych terytoriów Oceanii, nie wiedziałbym o tym skrawku lądu wciśniętym
gdzieś w głąb Pacyfiku, który jest częścią Wielkiej Brytanii, częścią Unii
Europejskiej i miejscem, gdzie stworzono coś na kształt mikrospołeczności
strachu, bo o tym opowie między innymi świetny reportaż Macieja Wasielewskiego.
Autor dotarł na Pitcairn, gdyż przebywał w leżącej nieopodal Nowej Zelandii i
poznał niejaką Veronikę. Uciekinierka walcząca z dystymią, bez poczucia
pewności tego, kim jest. Wciąż w lęku i stale niepewna siebie. Udało jej się
zniknąć z Pitcairn. Wcale tego nie chciała. Nie chciała też, by robiono z nią
to, co robiono. A złowrogi warkot motoru będzie słyszeć w głowie już zawsze…
Wasielewski dużo ryzykował,
docierając do Pitcairn – miejsca, w którym najlepiej nic nie widzieć, nic nie
słyszeć i nic nie mówić. Historia wykorzystywanej seksualnie Veroniki, dla
której życie będzie ciągłym pasmem niepokojów okazała się jedynie wierzchołkiem
góry lodowej tajemnic, jakie kryje w swych nieco ponad 4 kilometrach kwadratowych
jedyna zamieszkała przez ludzi wyspa z tego małego archipelagu. Bo jest to
miejsce niezwykłe i wrogie komuś, kto przybywa z zewnątrz. „Pitcairn – tysiąc
kryjówek i pułapek”, tysiące niedopowiedzeń i zasłona milczenia na to, co czeka
urodzonych na wyspie np. słabych czy nieprzydatnych. Pitcairneńczycy z dużym
dystansem podchodzą do wszystkiego, co przybywa do nich z reszty świata. Nie
mają lotniska, nie wybudowali nawet portu. Niechętni wobec Brytoli, dwulicowi
względem królowej Elżbiety II (podczas wizyty księcia Filipa na wyspie
eksponują portrety tej, której wielu nienawidzi); wyraźnie nastawieni na
przetrwanie w swoim własnym gronie, w zamkniętej komunie rządzącej się swoimi
zasadami. Nic, co obce nie wydaje się być dobre. Nikt z zewnątrz nie jest mile
widziany. Wasielewski podaje się za antropologa i otrzymuje możliwość zejścia
na ląd. Wraz z nim zejdziemy do raju, który wydaje się piekłem. Albo też może
do piekła na ziemi, jakie mieni się rajem, kusi i wabi wszystkich tych, co nie
pojmują, czym jest życie, jego zasady, etyka i moralność na wyspie zależnej od
Wielkiej Brytanii, ale wciąż stawiającej się wobec niej w wyraźnej opozycji.
Duże jest ryzyko pójścia w
stronę streszczenia, kiedy chce się przeanalizować ten reportaż. Autor tworzy
formę bardzo skondensowaną. Każde zdanie jest maksymalnie nasycone treścią. Z
każdego wynika kolejne, po nim następne. Wasielewski stawia pytania, nie
ocenia. Łatwo być tendencyjnym, kiedy pozna się kilka tajemnic wyspy Pitcairn i
kiedy zrozumie się, iż dzieje się i działo na niej to, co cywilizowany świat
musi potępiać. Tymczasem w „Jutro przypłynie królowa” mamy do czynienia z
wielorakim obrazowaniem kilku istotnych problemów. Głos zabierają ci, którzy
chcą pozostać anonimowi. Nowozelandzkie świadectwo Veroniki to pewien glejt,
dzięki któremu Wasielewski uzyskuje cel obserwacji wyspy. Szybko wraz z nim
dostrzeżemy, że tego, co na niej jest, tak naprawdę nie da się dojrzeć w pełni
przy największych nawet chęciach zrozumienia i poznania, co buduje zamknięty
świat ludzi z piętnem przodków, buntowników i morderców, gwałcicieli i
szumowin; ludzi z tahitańskimi genami zła, jakie rozsiane zostało wszędzie i
stając się normą, jest jedynie uzasadniane jako norma.
Mieszkańcy Pitcairn są
wspólnotą od 220 lat. Wspólnotą w zaniku, bo coraz mniej mieszkańców liczy
wysepka, na której znajduje się około 4 kilometrów dróg, ale która obfituje w
liczne quady, ma dostęp do Internetu i telewizji satelitarnej, mieni się rajem
dla turystów i skrywa w milczeniu to, o czym wiedzą tylko autochtoni. Ta
społeczność latami broniła dostępu do siebie innym. Inni to Obcy bądź Judasze.
Za kogoś takiego uznana jest osoba, która przybywa z rdzennym mieszkańcem
Pitcairn, by osiąść na wyspie. Albo taka, która zdradzi. Powie zbyt wiele
Brytyjczykom czy ogólnie światu. Ta specyficzna wspólnota wyzbyła się
namiętności i ostatnio także Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, którego wyznawcy nie
wierzą w piekło (bo mają je na co dzień?),a
modlitwy kierują tylko o zdrowie i deszcz. Porządku pilnują młodzi,
zdrowi i silni Chłopcy. Stoją też na straży ciszy, by nikt nie poznał mrocznych
tajemnic wyspy. Choćby tego, że gwałcą nieletnie kobiety. Dla nich kobieta to
pochwa, a gwałt to zaspokojenie pragnienia, jak zaspokojenie głodu na przykład.
To oni spowodowali, że Veronika wyemigrowała. Oni i im podobni mężczyźni
skazani w spektakularnym procesie z 2004 roku wedle angielskiego prawa, sami
zbudowali sobie więzienie, a wiele z oskarżających ich kobiet wycofało
zeznania, bo choć gwałt udowodniony, nie nazwano go przestępstwem i nie
dostrzeżono tego okrucieństwa, którego cień zauważył w płochliwym wzroku Veroniki
Maciej Wasielewski.
Mikrospołeczność Pitcairn ma
swoje priorytety i swoją moralność. Etyczne odniesienia do „tu i teraz”
pozwalają na to, by z rzeczy okrutnych czynić normę. Jakże zaburzona jest ich
percepcja świata, skoro ananasy nazywają jabłkami, bo ich przodkom chciało się
skrócić angielską nazwę owocu, a na Pitcairn jabłka nie rosną? Tam ludzie mają
własne definicje na sprawy, które reszta świata nazywa inaczej. Nie chcą
ingerencji tego świata. Potrafią sami o siebie zadbać. Jednocześnie budują
maleńką cywilizację strachu, w której jest zbyt wiele niedomówień i kłamstw.
Nie ma między nimi agresji fizycznej, a jednak co jakiś czas sąsiad sąsiadowi
podtruwa drzewa. To społeczność zależności – każdy każdemu coś jest winien.
Przy obcych jednak należy milczeć. „Pitcairneńczycy są jak wielopokoleniowa
rodzina zmuszona żyć w przyciasnym mieszkaniu – knują i zwalczają się po
cichu”. Pytanie o to, czy zmniejszająca się populacja to dowód na to, iż w taki
sposób żyć nie można i się nie chce, emigrując do świata wolności i swobody –
mówienia i myślenia.
Uważam, że lekkim nadużyciem
jest interpretowanie reportażu Macieja Wasielewskiego jako symbolicznej,
alegorycznej nawet opowieści o ziemskim piekle tworzonym przez ludzi. Oczywiście,
widać w tej historii coś, co wyraźnie poza czas i miejsce opisu wykracza. Widać
także to, że autor opowiedział o konkretnych problemach konkretnego miejsca i
ludzi doń przypisanych. Pitcairn to takie symboliczne więzienie, owszem. Z
drugiej strony też przestrzeń, z której wielu nie chce się wydostać. I to nie
jest metafora całego świata, lecz historia społeczności, która chce za wszelką
cenę bronić swojej tożsamości; nawet takiej, jaka oparta jest na złych myślach
i złych uczynkach.
Super recenzja. Gratuluję. ;) Książkę czytałem niedawno i zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Autor napisał świetny i jednocześnie przerażający reportaż. Wydawnictwo Czarne znowu dostaje ode mnie plusa.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie lektury. Dla mnie to świetne psychologiczne studium współuzależnienia ofiary od sprawcy.
OdpowiedzUsuńCzytałam o tej książce w Wyborczej. W komentarzach sporo osób udowodniło, że sporo rzeczy w tej książce jest mocno naciągane, że Pictarin wcale nie jest taka niedostępna i że autor robi z siebie wielkiego odkrywcę i bohatera w miejscu, gdzie dotrzeć może każdy : /
OdpowiedzUsuńTego nie wiem. Mnie powalił sposób prowadzenia narracji i język. Polecam.
UsuńSłyszałam sporo o tej książce w Trójce u red. Nogasia. Bardzo mnie zaintrygowała ta pozycja. Zakupiłam. Przeczytałam. U mnie na plus. Ale bez fajerwerków, bo jednak wiele zostało już opowiedziane w wywiadzie. A o komentarzach dot. dostępności wyspy pierwsze słyszę. Można to gdzieś przeczytać?
OdpowiedzUsuńJestem swiezo po lekturze - zrobila na mnie ogromne wrazenie, bardzo mna wstrzasnela i wywolala lawine mysli. Bardzo dobry reportaz.
OdpowiedzUsuńŚwietny reportaż. Wasilewski nie ocenia, w moim odczuciu -nie ubarwia- sam autor na końcu książki tłumaczy, że nie zamieścił wszystkich historii, które mu opowiedziano, a które dla niego były zbyt nieprawdopodobne( patrz koza. Mocna książka. Ciekawy wątek nienawiści do W Brytanii, która nie przeszkadza mieszańcom w korzystaniu z finansowania przez tenże kraj.
OdpowiedzUsuńDawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła, a jednocześnie nie pozostawiła tak wiele śladów w głowie. Człowiek to najokrutniejsza istota na Ziemi.
OdpowiedzUsuńhttp://pudelka-zapalek.blogspot.com/2015/03/jutro-przypynie-krolowa.html