Wydawca: Znak
Data wydania: 13 czerwca 2013
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Cena det: 34,90
Data wydania: 13 czerwca 2013
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Cena det: 34,90
Tytuł recenzji: Gdy piekło zaskoczy w raju…
Hubert Klimko–Dobrzaniecki w
swej najnowszej powieści udaje Greka – w każdym możliwym rozumieniu tego
sformułowania. Powraca do stron rodzinnych opisanych w "Wariacie" i pokazuje,
że jest ich nawet więcej niż cztery, bo w tej piątej kryje się ze swoimi
pragnieniami, lękami i tajemnicami Ojciec głównego bohatera. To jest powieść
przede wszystkim o mitologizowaniu ojcostwa. Także książka o poszukiwaniu
tożsamości i niemożności jej odnalezienia. O kwestionowaniu męskości i próbach
jej zrozumienia. O wszystkich dobrych i złych wspomnieniach, jakie pozostały w
głowie autora po Grekach – emigrantach z rodzinnej Bielawy. Tych, którzy
musieli uciekać, a potem trudno im było wrócić. Taka egzystencjalna narracja z
lokalnym kolorytem, jaka rozrasta się w symboliczną historię o tajemnicach i
globalnym problemie wszystkich tych, dla których poznawanie siebie naprawdę
jest sięganiem do bolesnej przeszłości i nazywaniem w niej na nowo tego, czego
wcześniej nazwać się nie dało.
Sakis Sallas przekroczył
pięćdziesiątkę. Przybywa do greckiego Lefkes, by w skupieniu napisać książkę.
Dom pracy twórczej przypomina wyraźnie krakowską Willę Decjusza, gdzie pisarze
w ramach stypendium spotykają się, by pisać. Miejsce, do którego trafia Sakis,
jest niczym cała Grecja w pigułce. Znajduje się tam galeria postaci z
charakterem. Dom ma liczne wady, tkwią one w szczegółach… i w ludzkich duszach.
Dodatkowo słyszymy echa greckiego kryzysu ekonomicznego, gdzieś daleko trwają
uliczne strajki i jest dość niebezpiecznie. Sakis jest przekonany, iż w Lefkes
czas się dla niego zatrzyma i że znajdzie warunki, by pisać. Tyle tylko, że
pisanie w jego przypadku to sięganie nie tyle wstecz i przypominanie sobie
polskiego domu rodzinnego, którego już dawno nie ma. Będzie to także okazja do
konfrontacji z samym sobą, ze swoją świadomością emigranta powracającego do
kraju rodziców, ale czującego się przecież Polakiem, Polonosem nazywanego,
zagubionego w sensie i bezsensie tożsamości narodowej, jakiej chyba nigdy nie
pojął. Sallas skonfrontuje się także z bolesną prawdą o rodzinie, której
poświęci książkę. Pozna radosną trzpiotkę Ersi Papadopoulos, która szybko
wzbudzi jego zaufanie i ciekawość, a która będzie musiała się mierzyć z traumą,
jakiej on doświadczył kiedyś – z odejściem Ojca.
Ojciec Sakisa tak naprawdę
nigdy od niego nie odszedł. Ani wtedy, gdy umarł, ani też później, kiedy Sallas
rozpoczął nowe życie w Grecji. Wrócił tam, dokąd trudno było wrócić jego
rodzicom. Nawet wówczas, gdy zmieniła się sytuacja polityczna i po 1975 roku
greccy emigranci wojny domowej 1947 -1949 mogli pojawić się w odmienionej,
otwartej dla nich ojczyźnie. Ojciec – jest w centrum rozmyślań pisarza, jest
wspomnieniem nadrzędnym, wiecznie żywym i bolesnym. Pisarz mitologizuje jego
postać i czyni to w stylu iście z Schulza. Rudobrody Posejdon na zielonym tronie.
Jest dla syna Bogiem, choć sam gdzieś Boga zgubił, czytając wielokrotnie Pismo
Święte. Ojciec jest dla Sallasa nie tylko nim. Jest właściwie wszystkim - „Filozofem,
sportowcem, żeglarzem, wojownikiem, klaunem, cwaniakiem i wynalazcą”. Zapisuje
się w jego pamięci jako człowiek lubiący zmiany. Sprytny kombinator, bielawski
taksówkarz bez powołania. Kontrastem jego Matula, wiecznie zapracowana na kilka
zmian, wiecznie dziękująca za dobroć i łaskę temu, który przecież jest
Nieobecny i z którego kpić potrafi Ojciec.
Poznajemy wiele historii,
dzięki którym możemy przyglądać się mocnej relacji między ojcem a synem. Te
historie to taki śmiech przez łzy, bo komizm miesza się tu z nostalgią i
wiecznie odczuwalną nutą desperacji, kiedy Sallas wraca do czasu, który dla
niego już nie istnieje. Ojciec istnieje nadal mimo fizycznej nieobecności.
Emanuje szczęściem jak wtedy, kiedy wybrali się razem na cykady i gdy okazało
się, że owadem stanie się skrzeczące ptaszysko, dzięki któremu Ojciec zacznie
sypiać spokojnie. Jest wielki, światły i fascynujący, gdy snuje swoje
marynarskie opowieści i opisuje przeżycia z Brazylii czy Urugwaju. Urasta do
miana kombinatora niespełnionego, kiedy
wraz z miejscowym socjalistą Feliksem Niedobrzanieckim (sic!) i charyzmatycznym
ekshibicjonistą Szałejką dopuszczają się przestępstwa, aby otworzyć w Bielawie
pierwszą grecką tawernę. To człowiek będący autorytetem i zagadką. Sakis
przygląda mu się po latach tak, jak nie przyglądał się nigdy za życia. Tego
życia chciał się wyrzec, gdy Ojciec odszedł z tego świata. To życie będzie
niosło jeszcze jedną zagadkę, z którą pisarz będzie musiał zmierzyć się w
finale opowieści.
Prawdziwi Grecy – jak
wskazuje tytuł – umierają w domu. Tak jak Ojciec Sallasa. Poza tym kupują wino
na kilogramy, lubią kolor niebieski, nie spłukują papieru toaletowego po
podtarciu się i nigdy nie płaczą. Bohater Klimko–Dobrzanieckiego chce być
Grekiem, a jednak nie potrafi. Bycie Grekiem, tym prawdziwym, to też kategoria
męskości. Męskości kwestionowanej i niepewnej, odkrywanej wciąż na nowo. Sakis
nie jest tacy jak Grecy, a przecież nie jest również Polakiem. Przyjechał do
ojczyzny rodziców niejako za nich. Jest w raju, gdzie dowie się o czymś, co
wyśle go do piekła. Jako mężczyzna nie jest spełniony w rolach męża i ojca.
Niepotrzebne mu to było. Tymczasem samotność nabiera nowego wymiaru, kiedy
Sallas poczuje dotyk przytulającego się doń chłopca i zbliży z kobietą, wobec
której najlepiej będzie zachować dystans, dla swojego dobra. Męskość
rozpatrywana jest także w kontekście przywiązania do matki. Temat autor
poruszał choćby w "Bornholm, Bornholm". Tutaj matka nie jest źródłem opresji, a
tkliwości. Silna kobieta u boku silnego Posejdona. I ona, i on nigdy nie
opowiadali synowi o jakichkolwiek krewnych, dalszej rodzinie. Wyjechali i
ułożyli sobie życie we trójkę. Czy wychowali mężczyznę z krwi i kości? Co to
znaczy być prawdziwym mężczyzną? Być Grekiem?
Klimko–Dobrzaniecki pisze o
sprawach trudnych, bo chwilami wstydliwych. Niekiedy nie znajduje już dla nich
właściwego rytmu narracji i zaczyna rymować, w melodii rymów tak beztroskiej na
pozór ukrywa sprawy mroczne. Takie, o których inaczej nie da się napisać. Nie
dane jest Sakisowi skończyć swej książki. Nie dane jest nam poznać tych,
których nie ma. Ożywienie ich w pamięci to trud, jakiego podjąć się musi każdy,
kto chce zrozumieć siebie. Swą tożsamość i korzenie. Bo co jeśli żadnych
korzeni się nie ma? Jeśli wiecznie będzie się Polonosem, obcym w Polsce i obcym
w Grecji? Wyobcowanym i osamotnionym, bo najpierw tak było łatwiej, a teraz już
inaczej się nie da?
To proza przesycona
tęsknotami, melancholią i boleścią. Chwilami nieznośnie dowcipna, chwilami
zapierająca dech w piersiach rozmachem i pięknem (opis ojca jedzącego słodkości
w cukierni – majstersztyk po prostu!). Hubert Klimko-Dobrzaniecki zabrał nas
już w wiele pasjonujących wędrówek po świecie. Z lodowatej Islandii trafimy do
greckiego żaru. Takiego prawdziwego i nie mającego większego związku z
temperaturą otoczenia. „Grecy umierają w domu” to hołd dla miłości, odwagi i
dzielności oraz intymna dosyć rozprawa z własną tożsamością, choć przecież nie
ma powodów, aby podejrzewać , że Sakis to alter ego autora książki…
Ciekawy temat.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba okładka książki.
Pozdrawiam
Sol/Monique
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja, zwłaszcza spostrzeżenia na temat zależności pomiędzy kategoriami "greckości" i "męskości". Świetnie napisany tekst, idealne dopełnienie po lekturze książki :)
OdpowiedzUsuńKontaktuję się z nim i stało się to nawet szybciej, niż mogłem sobie wymarzyć. Dziękuję za poświęcenie czasu na wysłuchanie mnie i odpisanie na wszystkie moje e-maile, doktorze Agbazara. Znowu czuję siłę emocjonalną. Wróciła mi pewność siebie i jasno widzę swoją przyszłość. Jestem na zawsze wdzięczny za twoją pomoc w ponownym zjednoczeniu mnie z moim starym kochankiem, który rozwód zostawił mnie wiele lat temu dla innej kobiety. Sam zobaczysz, co mówię, kontaktując się z tym wielkim rzucającym zaklęcia, doktorem Agbazarą, pod adresem: ( agbazara @ gmail. com ) lub zadzwoń do niego pod numer ( +234 810 410 2662 ) i rozwiąż swoje problemy.
OdpowiedzUsuń