Wydawca: Czarne
Data wydania: 14 sierpnia 2013
Liczba stron: 200
Oprawa: twarda lakierowana
Cena det: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Wrażliwość napiętnowana
Warto na początku oddać głos
samej Bronisławie Wajs, jak czyni to autorka książki o niej, Angelika Kuźniak. „Co
może powiedzieć stara Cyganka podobna do prawdziwka zapomnianego w jesiennym
lesie?”. Okazuje się, że sama nie powiedziała zbyt wiele. Wiele natomiast
powiedziano za nią i o niej, bo biografia cygańskiej pięknej i wyklętej lalki,
Papuszy, wdzięcznie się wpisuje w nurt legend o żywotach tych, którzy żyli do
świata niedopasowani, bez zrozumienia i bez wsparcia. Czy moglibyśmy o niej
usłyszeć, gdyby uciekający przed bezpieką Jerzy Ficowski nie znalazł
schronienia w romskim taborze? Czy poznalibyśmy Papuszę, gdyby nie napisała do
Juliana Tuwima wiersza w podziękowaniu za to, że zlitował się nad umierającą na
gruźlicę Cyganką? Być może głos Bronisławy Wajs został zauważony przede
wszystkim dzięki czasom, w jakich napisała swe utwory. Może paradoksalnie warto
być wdzięcznym socrealizmowi, który chciał zbliżyć się do ludowości i folkloru
w sztuce, odpuszczając sobie kobiety na traktorach, a przyglądając prostym
wierszom tej, co z taboru była, a potem powiedziała o sobie „znikąd jestem”?
Jakkolwiek patrząc na
literacką wartość twórczości Papuszy, na pewno poruszy jej biografia; los
kobiety, której odebrali wolność i godność ci, co wiecznie spragnieni wolności,
uciekali od osad, nie chcieli być zależni, nie chcieli pracować i wiecznie
parli naprzód, ku spełnieniu w drodze. Cyganie odmówili Papuszy prawa do
spełnienia poetyckiego. Czy cała nędza tej kobiety i ostracyzm, jakie Kuźniak
przedstawia bardzo wyraźnie, choć bez autorskiego komentarza, to wina tych
kilku prostych wierszy, czy może też niezłomnej postawy Papuszy, która nigdy
nie wyrzekła się swej wrażliwości, choć musiała ją okupić w świecie niewrażliwym
na to, co ma do powiedzenia? Przecież wcale się nie prosiła, by robić z niej
poetkę, zapisywać do Związku Literatów Polskich, organizować spotkania
poetyckie… W jednym z listów Wajs pisze: „Pszecież nie jestem pisarzem ani tesz
poetką tylko Cyganką z lasu, która żyje przyrodą”. Subtelność i lekkość jej
tekstów osadzona była w naturze; w tej naturze Papusza żyła i jej była wierna
do końca. Tymczasem zbieg wielu okoliczności spowodował, iż została uznana za
magerdo, skalaną. I nigdy nikt nie przywrócił jej temu środowisku i tej
społeczności, którą kochała jak naturę i w której nie mogła zrozumieć
okrucieństwa, z jaką ją traktowano…
Kiedy się urodziła? Cyganie
nie odmierzają czasu tak, jak my. Nie liczą się z nim, bo go nie potrzebują.
Jakaś tam data określona została, ale nie wiemy, kiedy rozpoczął się ten żywot
fatalny, naznaczony cierpieniem, niezrozumieniem i wyobcowaniem tak silnym, jak
silne jest przywiązanie Romów do życia w grupie. Z której to grupy Papuszę
odizolowano. Później. Bo kiedy się narodziła, zaczęła żyć koczowniczym życiem
bez zobowiązań i bez celu, gdzie ważne było, by być blisko z takimi, jak ona i
w taborze poznawać codziennie świat na nowo; ten bliski naturze i z nią
zsynchronizowany. Była wolna. Wolności nie odebrały jej ani traumatyczne
przeżycia z okresu wojny, ani też nieszczęścia, z którymi dzielnie sobie
radziła. Papusza była impulsywna i kochała całą sobą. Blizna na jej twarzy to
ślad cygańskiej krewkości i romansu, w jaki wdała się przed laty. Kiedy chciała
powalczyć o prawdziwą miłość, była już żoną Dionizego i wiedziała, gdzie jej
miejsce. Wiedziała, że cygańska kobieta nigdy nie opuszcza męża. Chociaż była
przez niego bita i poniżana, została przy nim. Do śmierci, po której celu już
nie było. Nie było także wsparcia cygańskiej braci i od tego wyobcowania w bólu
Kuźniak rozpoczyna swój reportaż, przykuwając uwagę natychmiast i bezgranicznie
do historii tej, która… nigdy nie zdradziła siebie.
Była taką pieśniarką do
melodii wziętych z natury. Chciała kimś takim pozostać. Bliska relacja z
Ficowskim zaowocowała drukiem jej wierszy oraz w ostateczności pomogła mu, by w
1953 roku wydał historyczno-obyczajowe szkice o cygańskim folklorze. Od tego prawdopodobnie
zaczął się dramat Papuszy. Ta niezwykle przedstawiana przez nią ludowość, która
zachwyciła tak wielu, była jednocześnie aktem zdrady dla Cyganów, którzy
postanowili Bronisławę Wajs ukarać. Okrutna to była kara i jej konsekwencje
przedstawiają ostatnie, najbardziej dramatyczne rozdziały reportażu. Te, które
przykuwają uwagę najmocniej i są świadectwem odrzucenia, którego powodów
odrzucona nie jest w stanie zrozumieć. Po latach gorzko wyzna, iż to, że
nauczyła się czytać i pisać – samodzielnie zresztą – było dla niej
przekleństwem. Czy wiedząc o tym, co się wydarzy, porzuciłaby pisanie i wiodła
koczowniczy tryb życia z innymi Romami? Możemy się tylko domyślać. Także tego,
czy dzisiaj fenomen Papuszy byłby dostrzeżony, wart uwagi i inwestycji, nawet
finansowych – bo przecież potrzebowała z Dyźkiem pieniędzy, by przeżyć w spartańskich
warunkach po tym, gdy podjęli decyzję o osiedleniu się na stałe.
Słowa Papuszy i te o niej
ilustrują w książce zdjęcia cygańskich taborów. Z okresu, kiedy jeszcze wolno
im się było przemieszczać. Sprzed roku, w którym wozy musiały stanąć. I jest w tym
jakaś analogia do smutnej historii Papuszy, bo jej wrażliwość, dociekliwość i
chęć wyrażenia tego w słowach zatrzymały czas, w którego specyficznym rytmie
wiodła życie takie jak inni. Nie przestała wierzyć w to, że inni Romowie kiedyś
zrozumieją, iż nigdy ich nie zdradziła. To zatrzymanie, wtłoczenie w pewne
ramy, pokazanie światu jako niepewną siebie osobę o wyrazistych wierszach – to
był początek dramatu Papuszy. Kuźniak opisuje akty wnoszenia prostoty
poetyckiego wyrazu Bronisławy Wajs do rangi poezji reprezentatywnej dla tej
grupy społecznej, o której niczego się nie wiedziało. Okazuje się, że proste
wiersze Papuszy i jej znajomość z
Ficowskim oraz Tuwimem, ukazały także nowe oblicze Cyganów. Odrzucających bezwzględnie,
nienawidzących mocno, niechętnych do poznania motywów, dla których ich Papusza
zrobiła coś innego, niewyobrażalnie złego w ich odczuciu.
Dzisiaj to legenda o
złamanym życiu, o wrażliwości przynoszącej zło, o opresyjnym życiu odmieńca,
wreszcie o poetyckiej prostocie i
pięknie, jakie zostały zniszczone… przez okrutną prozę życia. Papusza każdą
niedogodność w życiu znosiła z pokorą. Kiedy skończyło się to najgorsze, w
liście z naiwnym entuzjazmem pisała: „to wszystko pszeszło”. Mogła pogodzić się
ze wszystkim, ale nie z sugerowaniem jej, iż wiersze to dlań przekleństwo. Były
swoistym wyzwoleniem, ale i stygmatem. Do końca samotnego i gorzkiego życia, w
którym pod koniec był już tylko obłęd. W nim nie było niczego pięknego. Kuźniak
wydobywa piękno z biografii, tak naznaczonej czernią i boleścią. Robi to
pięknie. Pokazuje nam Papuszę może nawet z większą wrażliwością niż Ficowski i
Tuwim…
Bardzo dobra recenzja. Polecam książkę Magdaleny Machowskiej "Bronisława Wajs - Papusza. Między biografią a legendą".
OdpowiedzUsuńPięknie napisane! Jeszcze parę dni temu będąc w Polsce na urlopie czytałem wiele zapowiedzi tej książki. Teraz po lekturze recenzji nabrałem niesamowitej ochoty, by książkę zdobyć. Może jakiś konkursik?
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać. Świetny reportaż.
OdpowiedzUsuńEch.....zaczarowała mnie ta recenzja. Po takiej książki nie sposób zostawić na księgarnianej półce. Dziękuję;)
OdpowiedzUsuńMonico, pietio, Iwono - książka jest o wiele lepsza niż moja recenzja!
OdpowiedzUsuńThe_book, prawda, że nie można się oderwać?
Recenzja poruszajaca i dzieki niej wlasnie nabylam i zabieram sie do czytania:) dzięki
OdpowiedzUsuńMieszkałem w Gorzowie Wlkp. w mieszkaniu,w którym, wcześniej mieszkała Bronisława Wajs.Widziałem jej podpis pod wypełnionym drukiem w zakładzie energetycznym.Zainteresowała mnie ta kobieta i poczytałem kilka jej wierszy.Ciekawe,piękne.To mogę jedynie napisać.
OdpowiedzUsuńMieszkałem w Gorzowie Wlkp. w mieszkaniu,w którym, wcześniej mieszkała Bronisława Wajs.Widziałem jej podpis pod wypełnionym drukiem w zakładzie energetycznym.Zainteresowała mnie ta kobieta i poczytałem kilka jej wierszy.Ciekawe,piękne.To mogę jedynie napisać.
OdpowiedzUsuńWart przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam jednym ciągiem... oczywiście było wzruszenie. Cenna książka, która nie wybiela Cyganów, ale też jest w miarę obiektywna. Ja się zastanawiam, czy warto było dla tej radości i dumy z siebie związanej z poezją zostać wykluczonym ze swojej społeczności. Samotność, bieda i raz jeszcze samotność. Do śmierci. Nadal się zastanawiam, czy warto.
OdpowiedzUsuń