Wydawca: Helion
Data wydania: 7 września 2013
Liczba stron: 202
Oprawa: miękka
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Wstrząsy wtórne…
W Japonii źle się dzieje.
Tak brzmi dziennikarska teza Rafała Tomańskiego, który od lat uważnie przygląda
się Krajowi Kwitnącej Wiśni i w swojej książce podejmuje rozważania o jego
przyszłości po tym, jak 11 marca 2011 roku silne trzęsienie ziemi zburzyło
japoński spokój, uszkadzając elektrownię atomową w Fukishimie; czyniąc wyłom
nie tyle nie do naprawienia, co przede wszystkim mocno stygmatyzujący. Oczywiście to, iż Japonia nie rozwija się
tak jak wcześniej, było zauważalne i jest widoczne, nie mając związku z
katastrofą z Fukushimy. A jednak to zdarzenie jakoś wyraźnie zarzutowało na
fakt, iż japońska równia pochyła przyjęła groźny kształt. Dzisiaj nie
rozmawia się tylko o tym, czy należy zrezygnować z elektrowni atomowych i czy
energia jądrowa to właściwa droga ku rozwojowi ekonomicznemu. Dziś „Made in
Japan” nie brzmi już dumnie. Co więcej – jest synonimem nie tylko błędu 2011
roku, ale przede wszystkim znakiem nowych czasów, z których wartkiego nurtu
Japonia wydaje się wypadać nie tylko dlatego, że nie jest już drugą gospodarką
świata. Kraj ten zawsze ze wszystkim sobie radził; teraz wydaje się być
bezradny. Zagubiony. Z długiem publicznym, przy którym Grecy mają aż za dobrze.
Z rekordowym deficytem handlowym. Ze starzejącym się społeczeństwem, które w
2011 roku kupiło więcej pieluch dla dorosłych niż dla dzieci…
„Made in Japan” nie jest do
końca reportażem. Widać dziennikarski sznyt, nie jest to książka zbyt głęboko
wchodząca w japońską kulturę, mentalność, sposób postrzegania świata oparty na
specyficznej tradycji i dokonaniach wieków minionych. Tomański oprowadza nas po Japonii nowoczesnej, która mocno zwolniła i
wyraźnie zagubiła drogę tak ekspansywnego rozwoju, jaki był jej udziałem przez
bardzo długi czas. Przyglądamy się krajowi, który dał się zaskoczyć
żywiołowi, ale przede wszystkim nie spodziewał się zagrożenia, jakie przyniosło
dla mentalności Japończyków naruszenie struktury elektrowni atomowej. To uszkodzenie
naruszyło też fasady japońskiego opanowania i przekonanie, iż można być
bezpiecznym nawet w miejscu, gdzie wciąż trzeba drżeć o życie i myśleć, że
śmierć może pojawić się nagle, w każdym momencie, błyskawicznie,
nieodwracalnie.
Teza zawarta we wprowadzeniu
jest wyraźna i mocna. „Japonia traci swą
odmienność i coraz gorzej odnajduje się we współczesnym świecie”. Rafał
Tomański przygląda się odmienności tej dzisiejszej, która jest przecież
pokłosiem odcięcia od świata czasów Edo. Dzisiejsza
Japonia wyzwala ambiwalentne uczucia. Z jednej strony doskonale współgra z
rozwojem ekonomicznym i technologicznym świata, sama będąc często prekursorem
znaczących zmian. Z drugiej jednak – to kraj mimo wszystko hermetycznego
zamknięcia; miejsce niezbyt przyjazne imigrantom, którzy wciąż są na
cenzurowanym. Kraj niechętny zagranicznej pomocy. Miejsce, gdzie żyje się
izolowanym, także w strukturze społecznej i układach nakazujących, by nigdy nie
okazywać emocji, zawsze być skupionym na zadaniu i mieć świadomość wyjątkowości
tego, kim się jest i gdzie się żyje. Japończykom żyje się bardzo dobrze, ale
coraz większym problemem jest starzenie się społeczeństwa, któremu za jakiś
czas będą prawdopodobnie potrzebni do opieki ci imigranci, którym utrudnia się
zamieszkanie w Japonii i integrację z narodem japońskim. Czy zgodzą się na to,
tak ksenofobiczni na co dzień?
Odnajdywanie się Japonii w
świecie to temat szeroko już komentowany i zawsze dający pole do nowych
rozważań. Można pomyśleć, że Japonia wcale się nie musi się nigdzie odnajdywać.
W zakresie nowoczesnych technologii, przemysłu i wynalazków ułatwiających życie
jest przecież dużo przed światem i ma tego świadomość. Japończycy stworzyli
sobie własne odpowiedniki światowych serwisów społecznościowych; mają wszystko
to, czym świat się dopiero zachwyca, są pragmatyczni, na wskroś nowocześni i
żyją zadaniowo, nie znosząc lenistwa i nudy. Nie są jednak tak silni jak
kiedyś. Coś po drodze się porobiło
złego, a wybuch w Fukushimie był tylko pretekstem do tego, by zacząć analizować
pęknięcia, rysy, niedogodności, błędy i zaniechania. Tomański pisze, że w
kraju tak nowatorskim i wyprzedzającym świat przez lata, obecnie pojawia się
paraliż decyzyjny i wszelkie innowacje trudno jest przeforsować. Japończycy
toczą absurdalne boje o wyspy Senkaku, niechętni są chińskiemu rozwojowi i
mentalności, coraz bardziej są zamknięci w sobie i nieczuli na innych, co
pokazują opisane perypetie odrzucanych w różny sposób uchodźców z terenów
objętych zagrożeniem po awarii elektrowni w Fukushimie. Nade wszystko – choć
potrafią planować rozwój nawet na trzy pokolenia do przodu – wydają się
bezradni, szukając nowych form inwestycji, przedsiębiorczości; rozważając
wszelkie „za” i „przeciw” wykorzystaniu energii atomowej i izolując się ze
wszelkimi swoimi dobrami, jak ciekawie obrazuje to historia zaawansowanych
produktów technologicznych, które nie są właściwie dostosowane do eksportu w
żadnej formie.
Nad Japonią wydają się
wisieć czarne chmury. Japońskie media – zawsze rzeczowe, stonowane, nawet w
obliczu największych zagrożeń czy sytuacji, przy jakich nie kontroluje się
emocji – dziennikarzom z zagranicy niewiele powiedzą o tym, co naprawdę dzieje
się w japońskiej mentalności. Trzeba umieć obserwować. Rafał Tomański widzi
dużo i stara się to wszystko widzieć w kontekstach. „Made in Japan” to nie jest
publikacja wieszcząca koniec wielkości Japończyków. Autor pokazuje słabe punkty
systemu, polityki, układów społecznych i sposobu myślenia o przyszłości. Japonia
może się jej bać równie silnie, co kolejnego trzęsienia ziemi, w którym jest w
stanie przeliczyć szacunkowe ofiary śmiertelne. Ile będzie jednak ofiar
ekonomicznej zapaści kraju? Czy Japonia da sobie pomóc? Może sama – jak zawsze
– dźwignie się i po raz kolejny udowodni światu, iż może być samowystarczalna? Kraj został po 11 marca 2011 roku skażony w
sensie dosłownym i symbolicznym. Trudno zdiagnozować problem do końca, dlatego
Tomański pozwala sobie na przedstawienie kilku powodów do niepokoju.
Japończycy niekoniecznie poproszą o pomoc, kiedy sytuacja stanie się
dramatyczna. Nie chcą jej, bo nie widzą jej celowości; tymczasem przez ostatni
czas rozgrywa się tam niemy w gruncie rzeczy dramat hamowania w wyścigu, który
kiedyś samemu się napędzało.
Pojawia się jeszcze
pytanie o to, czy mamy drżeć o losy Japonii, skoro nasze problemy są równie
duże i daleko nam do stabilizacji kraju, który mimo wszystko zadba o siebie.
Japonia przetrwała wieki, liczne zagrażające jej państwowości sytuacje,
przetrwała konflikty, Hiroszimę z Nagasaki oraz w miarę bezboleśnie kryzys
światowy. Dokąd teraz zdąża? Może w naturalny sposób zwalnia? A może zagrożenie
atomowe z marca 2011 zasiało w Japończykach niepokój, z jakim nie da można
sobie poradzić i na który nie pomogą szkolenia, terapie, gotowość do
poświęcenia i hardość w codziennym życiu? Może
trzeba nakreślić japońskie słabości, bo Japończycy jednak tego nie potrafią?
Czy taka książka jak ta potrzebna jest nam, Polakom, czy może warto byłoby
kilka tez przemycić do świata, którego nic nie zaskakuje, a który staje się
zaskakujący wbrew własnej woli?
Czytam właśnie poprzednią "Tatami kontra krzesła" i stwierdzam, że bardzo podoba mi się klarowny styl pisania tego autora.
OdpowiedzUsuńMnie się nie podoba sposób, w jaki Tomański pisze o Japonii. Upadek tego kraju wieszczył już w Tatami kontra krzesła i mam wrażenie, że stara się wynaleźć na to ciągle nowe argumenty. To jest nacechowane stronniczością i niechęcią do Japonii. A przecież w kryzysie znalazł się cały świat i cały świat podlega przemianom. Czy chodzi o to by Japonia była takim krajem, by spełniała oczekiwania i wyobrażenia ludzi Zachodu?
OdpowiedzUsuń