Wydawca: Świat
Książki
Data wydania: 28 stycznia 2014
Liczba stron: 208
Tłumacz: Ewa
Westwalewicz-Mogilska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 29,90 zł
Tytuł recenzji: Pogodny schyłek życia
O kobiecej starości można
pisać subtelnie i z lekkim dystansem - jak Alice Munro. Można to robić w sposób
majestatyczny i pogłębiony - jak Doris Lessing. Można z przekorą oraz bardzo
świeżo - takie są niezapomniane kreacje Lali, Beby i Kukli z "Życie jest bajką" Dubravki Ugresić. Można napisać po prostu. Tak uczyniła Miriam
Karmel w swej debiutanckiej powieści "Być Esther", w której portret
kobiecy jest wyrazisty przez zwyczajność właśnie, prostolinijność i prostoduszność.
Te cechy oraz dodatkowo łatwowierność i elegancję w wędrowaniu przez życie ma
osiemdziesięciotrzyletnia Esther Glass,
po zmarłym mężu Lustig, przez lata wzorowa żona, matka dwójki dzieci, córka
uciekinierów z polskiego sztetlu, niezbyt przywiązana do tradycji swego żydowskiego
pochodzenia i niezbyt też zainteresowana czymś poza codziennością typowej
chicagowskiej pani domu. W pewnym momencie musi odpowiedzieć sobie na
pytanie o to, kiedy nadszedł czas jej odejścia i czy wraz z nim ma przyjść
zrozumienie swego życia, przez które przeszła z taką łatwością. Czy aby na
pewno?
Rozpoczyna się wszystko od
wydzwaniania pod dawno zapisane numery po to, by sprawdzić, kto z dawnych
znajomych wciąż jest przy życiu. Esther
wie, że niebawem się z nim pożegna; ma nawet już plan tego pożegnania, ale
zostało jej jeszcze trochę czasu do przeżycia i chciałaby w tym czasie
zrozumieć to, co minione. Bohaterka Miriam Karmel jest rozważna, mało
romantyczna, poukładana, spokojna i pogodzona z losem. Taka kobieta, jakiej się
nie zauważa. Przeżyła swoje życie do wewnątrz. Obok męża, za którym od jego
śmierci tęskni i obok dwójki dzieci, z których na pewno silniejsza więź łączy
ją z córką Ceely, choć ich relacje są skomplikowane i na co dzień dość napięte.
Esther przemknęła przez lata swej egzystencji. Jakie miała cele? Być dobra dla
męża. Wtapiać się w tło. Nie rzucać w oczy. Nie poddawać emocjom i za każdym
razem odmawiać z podziękowaniem, gdy ktoś chce jej coś zaoferować. Ojciec
Esther zawsze powtarzał, że na świecie nie ma nic za darmo. Esther otrzymała
jednak bardzo wiele i chciałaby zrozumieć, w jaki sposób może teraz odwdzięczyć
się światu za to, że nie był dla niej tak skomplikowany.
Starość
Esther to stan, w jakim powraca do wspomnień po to, by ożywić wszystko, co w
sercu uśpione. Wszelkie niezwykłości, ekscentryczność, wszelakie porywy uczuć i
działania impulsywne - to wszystko było jej obce. Teraz pozostaje lęk. Bo może
czegoś nie zrobiło się tak, jak powinno? Czegoś nie powiedziało? Jakichś gestów
nie wykonało? Bohaterka książki żyje w coraz większym
lęku. Modli się do każdego możliwego boga o to, by umrzeć podczas snu i o to,
by nie upokorzyła jej demencja. Kresem bycia sobą, kresem normalnego i zdrowego
życia jest pomalowanie brwi szminką - zrobiła to jej przyjaciółka Helen z domu starości
Cedar Shores, w którym córka Esther widziałaby ją jako cieszącą się życiem bez
zbędnych zmartwień.
Esther nie ma zmartwień.
Może kilka. Artretyzm nie pozwala jej jeść chińskich potraw pałeczkami. Z
trudem prowadzi samochód i każdy dybie na kluczyki, by pozbawić ją tego
luksusu. Najgorsze chyba jednak jest wyobcowanie. W markecie, gdzie zostanie
nazwana starą nietoperzycą, Esther ze smutkiem konstatuje - "żyję pośród obcych". Ma z kim
porozmawiać, ma też z kim spędzać czas; tym niemniej są dni, które nie dają
powodu do wstawania z łóżka i słowa córki, które bolą bardziej niż jej
zasadniczość, zadaniowość, ciągłe zabieganie i chęć uszczęśliwienia matki
pobytem w miejscu, gdzie Helen zaczęła malować brwi szminką...
Imię
Esther zostało jej nadane przypadkowo. Karmel każe zastanawiać się nad rolą
przypadku w długim, pozbawionym dramatów
życiu swej bohaterki. Jej życie nie było
przypadkiem, a obecnie chce je zakończyć planowo; tak, jak żyła i działała u
boku męża, dla którego zasadniczo była cieniem, który wiecznie był gdzieś obok,
ale nigdy obecny naprawdę; który wyrzekł się córki po jej młodzieńczej ucieczce
z domu i dla którego Esther była sumienną, schludną, skromną i zawsze podległą
towarzyszką szarego życia ustanawianego obowiązkami oraz zasadami rutyny. Być Esther to szanować życie w najprostszej
jego formie, przemijającej jak wszystko. Być Esther to zrozumieć celowość tego,
co wcześniej nie wydawało się celowe. To umieć godnie odejść. Tak, by
śmierć była świadectwem godnego życia. Bez pretensji o to, że czegoś się nie
doświadczyło, czegoś nie zrozumiało. Starość u Miriam Karmel jest stanem w
pełni harmonijnym, choć niewolnym od tęsknot, bo mimo wszystko chciałoby się
choć czulszej córki i choć większej uwagi tych, co skupieni są na sobie, swym
witalizmie i swoich zadaniach do wykonania.
"Być
Esther" jest formalnie prostą i bezpretensjonalną książką o codziennym
życiu, jakie nabiera znaczenia, gdy wydaje się spełnione.
Śmierć nie jest mrocznym widmem. Esther ze śmiercią jest oswojona; ze
świadomością bliskości swojej, bo męża w sobie praktycznie nigdy nie pochowała.
Mimo wyobcowania w świecie, który pędzi sobie na niedostępnych już dla Esther
torach, jest to historia pokory i mądrości, jakiej brakuje każdemu, kto
przekonany jest o tym, iż czas ucieka mu gdzieś niezauważenie. Bohaterka Karmel
przeżyła swój czas świadomie. Nie zrobiła niczego niezwykłego. Doznała tego, co
doznaje każda kobieta. Umiała te doznania nazwać i wykorzystać. Teraz wspomina
i opowiada, ale gotowa jest na to, by pożegnać się ze sobą. Bo być Esther to lubić siebie, być sobie
wierną i wierzyć, że każdy przeżyty w długim życiu dzień był celowy i
potrzebny. Tak jak potrzebna jest taka prosta literatura wzruszeń i
refleksji. Esther mogłaby być przyjaciółką niejednej czytelniczki. Zostanie w
pamięci wielu na długo.
Wdzięczna, mądra i ciepła
powieść o tym, że należy żyć do końca i świadomie. Taka trochę apoteoza
przeciętności w gruncie rzeczy, ale bardzo sympatyczna i warta poznania. Tego
typu literatura jest bardzo potrzebna; pozwala zachować wiarę w celowość
wszystkiego, co w rutynie i przemijaniu wydaje się bezcelowe. Być Esther to
uwierzyć, że życie jest celem samym w sobie, a starość nie powinna przerażać.
Książka ciekawa i bardzo dobrze zbudowana. Na pewno mogę polecić.
OdpowiedzUsuńMój blog inwestum.com.pl