Wydawca: Świat
Książki
Data wydania: 24 września 2014
Liczba stron: 314
Oprawa: twarda
Cena det: 32,90 zł
Tytuł recenzji: Skreśleni
Dynamiczna, ironiczna, prześmiewcza i mroczna futureska
Wojciecha Engelkinga będzie z pewnością ważnym wydarzeniem wydawniczym. Autor
już na wstępie sygnalizuje, że losy dwójki dorastających warszawiaków –
Weroniki Kulpy i Wiktora Fabrowskiego – opisywane są z punktu widzenia kogoś,
kto blisko pięćdziesiąt lat później przedstawia mechanizmy programu „Fabuła”.
Opanowała ona już cały świat i polega na tym, iż wszyscy mogą obserwować się
wzajemnie, ciesząc z potknięć, nieudanych egzystencji, czerpiąc radość z
krzywdy innych i oglądając życie na ekranie, albowiem własne nie jest już godne
zainteresowania. Weronika i Wiktor przetrwają wszystko, o czym traktuje
narracja, ale finał książki będzie dla nich dramatyczny. Co się wydarzy w
międzyczasie?
Powiedz
mi, jaki jest twój status majątkowy, a powiem ci, kim jesteś – tak prowokacyjną
tezę Wojciech Engelking stawia na kartach tego gorzkiego debiutu o świecie
wyzutym z dobra oraz zmierzającym ku okrutnemu voyeryzmowi, jaki nie zna
litości. Smutne, złe, mroczne i uderzająco dobrze diagnozujące
świat, w którym zamiast „być” ceni się „mieć”. Powieść bardzo na czasie - chce
się stwierdzić z trwogą.
Weronika jest postacią tragiczną w wielu wymiarach.
Przede wszystkim jest biedna, a to już stygmat równie palący co
matka-sprzątaczka, która nie jest w stanie zaoferować jej niczego poza swoją
miłością. Weronika dorasta w atmosferze opresji; dla otoczenia jest zawsze
gorsza, głupsza, trzeba się nad nią litować. Dziewczyna dojrzewa w buncie wobec
matki i tego, jaki los jej zgotowała. Chce za wszelką cenę wyrwać się biedzie,
z której wyrosła i od której cierpienia nigdy się nie uwolni. Poznajemy bolesny
czas szkolnego dorastania Weroniki, jej ośmieszania przez rówieśników, jej
wyobcowania oraz samotności, w których rodzi się najpierw gorycz, a potem
złość. Na wszystko i wszystkich. Weronika ma dość życia, w którym nie ma barw i
przyjemności zaznawanych przez innych. Wyznacznikami tych przyjemności są
pojawiające się wciąż marki produktów, jakie sterują świadomością i
przekonaniem o tym, że tylko posiadanie rzeczy X oraz Y stanowi o wysokiej
pozycji społecznej.
Weronika
ma świadomość tego, iż może stać się takim samym nieudacznikiem jak jej matka.
Chce zmienić swój los. Postępuje nieracjonalnie, impulsywnie. Nie
radzi sobie... Świadomość Weroniki ukształtowało poczucie bycia gorszą od
innych. Ośmieszana i upokarzana znajdzie przy zasobnym portfelu możliwości, by
ośmieszać i upokarzać, czyli oddać światu zaznane przez nią krzywdy. Nie stanie
się przez to ani lepsza, ani bardziej rozsądna. Nie może się taka stać.
Pełna kompleksów bohaterka o dość wąskich poglądach nie
przystaje do sprytnego Wiktora wychowanego na człowieka, który ma osiągnąć
sukces. Weronika wyrosła z biedy, Wiktor
biedę piętnuje. Radzi sobie. W każdym możliwym znaczeniu. Jego majętni
rodzice starają się mu wyperswadować opiekę nad będącą w śpiączce po wypadku
narzeczoną, bo to przecież tylko balast, a życie ze swoimi radościami i
możliwościami dopiero przed Wiktorem. On sam podejmuje się opiekować Beatą nie
dlatego, iż ją kocha. Działa instynktownie i w tej tragicznej sytuacji jest w
stanie zobaczyć możliwości inwestycji. Bo przecież życie to inwestowanie,
cwaniakowanie i rolowanie innych. Wiktor ma wyśledzić Weronikę ściganą za
niespłaconą pożyczkę i podąża jej śladem zafascynowany innością, z jaką styka
się, poznając jej tragiczny życiorys.
Oboje
mają życie przed sobą, ale oboje potrafią je sobie zrujnować; na różnych
płaszczyznach i w różnym wymiarze. Chociaż Weronika doznaje
coraz to nowych krzywd, których kumulacja momentami jest już nie do zniesienia,
nie wzbudza sympatii czytelnika. Co więcej - widzimy młodą dziewczynę, którą
bieda naznaczyła na całe życie i która poza to naznaczenie wyjść nie może,
pogrążając się coraz bardziej. Wiktor natomiast nie jest w stanie wyjść z matni
kłamstw i oszustw, na jakich buduje swoje życie. Paradoksalnie dostrzega w Weronice
prawdziwość i uczciwość; ona nie stara się tak kombinować i lawirować jak on.
Zbliża ich poczucie osamotnienia. Niewiele ponad to.
Autor
"(Niepotrzebne skreślić)" zadaje pytanie o to, czy człowiek biedny
może być szczęśliwy. Czy determinuje nas pochodzenie i status majątkowy, czy
jesteśmy w stanie wyjść poza spuściznę po rodzicach, często będącą stygmatem i
źródłem wielu kompleksów. Licealna koleżanka Weroniki jest
przekonana, iż na świecie nie ma miejsca dla takich bezwolnych biedaków jak
Pani Ściera i jej córka. Świat zabrania Weronice wyjść poza biedę i
upokorzenie. To świat, w którym wszyscy mają sobie radzić, a ci, co są
nieudacznikami, powinni najlepiej zniknąć.
W świecie przyszłości, gdzie bezwzględnie panuje dyktat
programu „Fabuła”, teza ta znajduje potwierdzenie. Społeczeństwo klasowe w
większości żyje w biedzie. W tym świecie jest się na zawsze uwiązanym do pracy
pracownikiem. Nie ma instytucji Opieki Społecznej, nie istnieją emerytury.
Biedni żerują na odpadkach. I na upokorzeniach innych, przede wszystkim w
pracy. Furorę robią nagrania, na których w różny sposób ośmiesza się
pracujących. Najchętniej oglądane są filmy o tym, jak ktoś sobie nie radzi.
Liczy się wyrazistość i przekaz dramatu. Kamery „Fabuły” już dawno
wyeliminowały transmisje z życia średniaków, którzy tylko narzekają. Ludzie
żywią się wyrazistą krzywdą innych. Nie ma satysfakcji z życia, bo nie ma
satysfakcji z żadnego rodzaju pracy. Pozostaje bezwolne wzajemne oglądanie
własnych dramatów. Wśród zła,
niesprawiedliwości i brutalności, życie po 2055 roku ma wartość tylko wtedy,
kiedy jest oglądane. A oglądane wówczas, kiedy można nasycić się krzywdą. W
tym znaczeniu futurystyczny wydźwięk książki Engelkinga jest jednoczesną
diagnozą czasów, w których praca to harówka, liczą się osiągane wyniki, a
słabych i gorzej przysposobionych do życia piętnuje się, a potem eliminuje.
Myślę, że to rzecz zdecydowanie warta uwagi; śmiała,
sprytnie skonstruowana i nowatorska, choć przecież o mrokach przyszłości
przepowiadanej literacko na tysiące różnych sposobów. Ten młody autor ma nam
do powiedzenia dużo więcej i robi to o wiele ciekawiej niż dużo starsi od niego
zasłużeni literaci. "(Niepotrzebne skreślić)" to książka bardzo
niewygodna i zaskakująco dojrzała. Koniecznie! Tak dobrze młodzi autorzy rzadko
dzisiaj piszą.
Jestem po lekturze, polecam do przeczytania. Daje do myślenia...
OdpowiedzUsuńZaintrygowała mnie recenzja, koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuń