Wydawca: Znak
Data wydania: 11 września 2014
Liczba stron: 364
Tłumacz: Michał Kłobukowski
Oprawa: twarda
Cena det: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Mrok i odór
Andrew Miller zabiera nas do
osiemnastowiecznej Francji. Tej u progu krwawej rewolucji, niepewnej
przyszłości, nurzającej się w nędzy trzeciego stanu, mrocznej i
niejednoznacznej. Otrzymujemy zatem książkę niepokojącą. Nie tylko dlatego, że
fabuła koncentruje się wokół likwidacji paryskiej nekropolii, która przyjęła do
siebie zbyt wielu zmarłych i odorem przypomina o swej toksyczności. Miller
buduje zaskakująco wieloznaczną historię. Wprowadza wyraźnego bohatera i
zarysowuje jedynie postacie wokół niego. To taki upiorny sposób portretowania
ludzkich cieni kryjących w sobie tajemnice. Wędrujemy przez cmentarz Niewiniątek, któremu odbierane jest znaczenie
i szacunek, a wokół widzimy tych wszystkich żywych, co przypominają zjawy,
widziadła niepokojące; kryją oni w sobie lęki, frustracje i żal, ale przede
wszystkim nędzę, o której - na kilku różnych poziomach - opowiada
"Oczyszczenie". To powieść, w której przeszłość mierzy się z
wiarą w potęgę przyszłości i rozumu. Historia ekshumacji nabierającej znaczeń
metaforycznych; niszczenie będzie się odbywać nie tylko w murach nekropolii, a
sam proces likwidacji cmentarza będzie jedynie pretekstem do ukazania zmian
następujących w osobie odpowiedzialnej za tę likwidację.
Dwudziestoośmioletni
Jean-Baptiste Baratte przybywa z normandzkiej prowincji, by podjąć się zadania,
o jakim już na miejscu - w Wersalu - dowiaduje się od ministra
przedstawiającego mu propozycję nie do odrzucenia. Mężczyzna przyjął twarde
wychowanie, duch okrutnego zmarłego ojca pozostaje z nim stale. Baratte uważa
się za człowieka przyszłości - wierzy w logikę rozumu, sceptycznie podchodzi do
wiary i zabobonów, wydaje się pewny swojej wartości oraz dumny z faktu, iż
otrzymał wykształcenie i ma plany, jak zmieniać zastałą rzeczywistość. Zlecenie
likwidacji cmentarza przyjmuje nie bez wahania, jednak z dnia na dzień
przekonuje sam siebie, iż podoła nowym obowiązkom. W Paryżu konfrontuje się z
ludźmi, którzy jego obcość rozpoznają nie tylko dlatego, iż nie jest ze stolicy. Miller panoramicznie portretuje ludzi bez
fachu i właściwości, szary tłum z dzielnicy tuż obok cmentarza. W powietrzu
unosi się przykry zapach. Ten odór, tkwiący także w ludzkich oddechach, a nawet
smakach potraw, jest oczywistą metaforą sytuacji społecznej w kraju, w jakim za
chwilę dojdzie do historycznej rewolty. Tymczasem mamy rok 1785 i młodego
inżyniera, który przyjmuje zlecenie usunięcia toksycznej przeszłości. Wie, że
będzie się mierzyć z żywymi i umarłymi. Jest jednocześnie solidny oraz uczciwy,
zadanie musi zostać wykonane i Baratte nie widzi początkowo żadnych przeszkód w
jego realizacji.
Potem pojawiają się różnego
rodzaju wątpliwości i to na nich Andrew Miller skupia naszą uwagę. W otoczeniu
ministerialnego najemnika widzimy ludzi, dla których przepełniony trupami
cmentarz jest częścią życia, z którą trudno jest im się rozstać. Ta likwidacja
zabierze dom grabarzowi oraz jego rezolutnej wnuczce Jeanne, młodziutkiej
dziewczynie zafascynowanej postacią likwidatora z Normandii. U Monnardów, gdzie
Baratte wynajmuje pokój, bacznym wzrokiem śledzi go Ziguette. Ona nie może
pogodzić się z tym, co zostało zaplanowane i z nieznanych nam powodów popada w
obłęd w momencie rozpoczęcia prac likwidacyjnych. Jest też rezolutny organista
kościelny Armand, który zaprzyjaźnia się z Barattem mimo świadomości faktu, iż
wraz z końcem cmentarza utraci swą posadę. Są też tacy, którzy nie dadzą się
poznać, będą jak mroczne cienie i równie mroczne wyrzuty sumienia. Pokojówka
Monnardów, kostyczny ksiądz z kościoła należącego do nekropolii, dawny znajomy
Baratte'a sprowadzający do pracy flamandzkojęzycznych górników. Będzie również
kobieta lekkich obyczajów, dla której Baratte zacznie tracić głowę. Miller szkicuje jedynie postacie wokół
głównego bohatera, bo to na nim koncentruje się ta książka - na tym, kim się
stał, za kogo się ma i kim będzie po wykonaniu zadania, które z czasem zaczyna
go przerastać.
Baratte jak mantrę powtarza
sobie przed snem, kim jest i co stanowi o jego tożsamości. Czuje się wyobcowany
i odczuwa pewną wyższość - nie tylko w stosunku do podwładnych, co przede
wszystkim do mieszkańców ciemnych paryskich zaułków. Trudno jest orzec, w co
naprawdę wierzy i komu ufa, bo sam przestanie być tego pewny. Na początku,
mając się za lepszego i bardziej dystyngowanego, zamawia pistacjowy strój z
jedwabiu, który potem zamienia na czerń wełny. Będąc pewnym tego, iż przyszłość
może nieść w sobie samo dobro, z czasem zaczyna w to wątpić. Zastanawia się nad
zasadnością realizowanego działania i widzi siebie jako trybik w maszynie
pracującej na tyle sprawnie, na ile sprawnie każdy odpowiedzialny za zadanie
karnie wykonuje odgórne polecenia.
Jeden z bohaterów zachwyca
się podjętym zadaniem i z ogromnym entuzjazmem wykrzykuje: "Jesteśmy maszyną! Nakręcono nas i oto ruszyliśmy!".
Trzeba pożegnać to, co minione. Oczyścić Paryż z czegoś, co kiedyś było
przestrzenią sacrum, a obecnie pozostaje jedynie śmierdzącym wyrzutem sumienia.
Przestrzeń cmentarza ma wymiar
symboliczny; w niej wygrzebuje się coraz to nowe szczątki, ale tam też chowa
się ofiary, bo likwidacja nekropolii niesie ze sobą świeżą śmierć. Niejedną.
Jest też śmierć, której komuś udało się ujść. Cmentarz odkrywa tajemnice
grobów. Miller ukazuje nam to, co jego bohaterowie chcieli przed światem ukryć.
Ukazuje wewnętrzny rozpad racjonalisty, do którego umysłu wdzierają się
wątpliwości. Wszystko w trudnym do zniesienia, dusznym klimacie autodestrukcji.
W pewnym półcieniu, zarysie konturów - ludzi oraz tego, do czego zmierzają ich
działania.
"Oczyszczenie"
jest powieścią, która wprowadza nas w świat nędzy, zabobonów, rozpaczliwego
przywiązania do tego, co stare. Wtłacza w ten świat młodego człowieka, który
czuł się dumny, a staje się czymś na kształt ludzkiego widma - jak szczątki
ludzkie z nekropolii, świadectwo niegdysiejszego istnienia i obecnej rozsypki. Andrew Miller zabiera nas w przerażającą
podróż do świata, w którym nic nie jest pewne i nikt nie może przewidzieć
przyszłości. Wiara w nią zostanie zdyskredytowana. To, co wokół, będzie jedynie
areną gry ludzkich cieni, niejednoznacznych i przygnębiających żywych obok
wykopywanych zwłok i zmarłych, którym nie daje się spokoju. To opowieść o
rozumie i jego szaleństwie. O ingerencji w to, co minione oraz o złudzeniach,
jakie rozwiewają się niczym trupi odór zabijany przez dym z ognisk. Miller
buduje specyficzny klimat, nie dla wszystkich do wytrzymania i nie przez wszystkich
akceptowany. To właśnie o akceptacji tego, co mamy, a czego mieć nie możemy,
także jest ta książka. Mroczna i tajemnicza. Brudna jak paryski bruk i
olśniewająca jak idee Baratte'a, co blakną razem z kolejnymi likwidowanymi
grobami i kolejnymi ludzkimi tajemnicami, za poznaniem których czaić się może
tylko obłęd...
Bardzo interesująca recenzja :) Ja jestem tą książką zachwycona. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak zachwycałam się jakąś współczesną powieścią. Dobrze napisana, wielowymiarowa a przy lekko się ją czyta. Ja ją wręcz połknęłam! Ciekawe jak pozostałe książki tego autora.
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko kilka kartek i kończę czytać tą książkę. Książka bardzo mi się podoba, a ta recenzja jej, jest wręcz idealna.
OdpowiedzUsuńDużo czytam, ale od dłuższego czasu żadna z książek nie zostaje mi w pamięci zbyt długo. Z tą będzie inaczej. Na mnie wywarła spore wrażenie i zapdła w pamięć.