Wydawca: Znak
Data wydania: 6 października 2014
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Wspomnieć i wybaczyć
Każdy z nas nazbyt często
jest surowym sędzią dla innych, nie dla siebie. Jednocześnie skłaniamy się
bardziej ku temu, by zrozumieć własne motywy działania i emocje, a nie skupiać
się na innych, bo zrozumienie bywa trudne, gdy ma wyjść poza nas samych. Bez
względu na to, czy musimy wybaczyć sobie czy ludziom nam bliskim - za każdym
razem jest to trudne, bo wymaga empatii i zdystansowania. Wszystko powyższe
brzmi jak zbiór truizmów, ale z nich to właśnie w sposób subtelny, przesycony
symboliką i bardzo sugestywny Magdalena Tulli buduje swoją nową powieść,
"Szum".
W omówieniach podkreśla się
jej łączność z "Włoskimi szpilkami", ale znajomość poprzedniej
książki autorki nie jest konieczna. "Szum"
to wyrazista, zamknięta i przejmująca całość. Narracja, w której autorka
rozlicza się z czasem minionym i ludźmi, z jakimi można porozmawiać dopiero po
śmierci. Wychodzi naprzeciw swym boleściom oraz usiłuje nadać cierpieniu
znaczenie poprzez akt wybaczania. W nim jest mądrość i rozwaga. W nim
świadomość ulgi, bo - jak rzecze wyimaginowany przyjaciel bohaterki - "Ukrywanie cierpienia to straszny
ciężar". Tulli poddaje się w tej prozie potrzebnej jej terapii. Nie
stanie się tak, że przejmiemy z niej mądrość i nauczymy się wybaczać, zamiast
sądzić. "Szum" opowiada o indywidualnych przeżyciach, ale siłą tej
książki jest jej uniwersalny przekaz. Dlatego nad tą kameralną opowieścią o
żegnaniu się z wewnętrznym cierpieniem trzeba się pochylić z wyjątkową uwagą.
Najpierw mamy obrazy z życia
dziecka, sponiewieranej przez otoczenie dziewczynki. Urodziła się przypadkowo
taka, a nie inna, wszak każde małżeństwo to loteria i nigdy nie wiadomo, co się
na niej wygra. Jej matka nie wygrała szczęścia. Odgrodzona od świata murem
pełnym form, zastygła w nich na zawsze, czyniąc się wobec córki kostyczną
personą, która jedynie nakazywała i zmuszała, by wiecznie być "o pół tonu
ciszej", wiecznie w dystansie, z dala od uczuć i z dala od bliskości.
Niedostosowana mała dziwaczka, która jeździ autobusami bez celu, coraz bardziej
utwierdza się w przekonaniu, iż nigdy nie zasłuży na matczyną czułość. Wie, że chłód rodzicielki kryje się gdzieś
w mrocznym śladzie po Auschwitz, z którego matka wyszła żywa tylko fizycznie.
Coś zamarło, coś skostniało. Czegoś zabrakło. Dlatego istnienie małej
dziewczynki jest okresem ciągłych braków i ich rozpaczliwego rekompensowania.
Trudno o to, gdy życie szkolne i domowe to czas wiecznych pretensji o wszystko,
czego się nie zrobiło, nie powiedziało, nie przeżyło. Dziewczynka od samego
początku jest za słaba do jakiejkolwiek walki
o swoje, zbyt spolegliwa i coraz mocniej zamknięta w sobie. Pozwala się
zbliżyć tylko lisowi, który towarzyszyć jej będzie przez całe życie jako
czytelna figura sprytu, dwuznaczności i umiejętności robienia światu oraz
ludziom na przekór.
A życie toczy się dalej,
choć tak silnie naznaczone jest smutkiem bycia gdzieś obok, nigdy wewnątrz.
Nawet tej wspólnoty, która co niedzielę buduje życie rodzinne - karykaturalny
obraz starania się w perfekcyjnym byciu obok siebie. Czas mija nieubłaganie, ale
pozostają w pamięci ślady. Upływ czasu ich nie zatrze. Pozostają też mroczne
wspomnienia. Jest esesman i wojna, z którą nie pożegnała się nie tylko matka. Dorastanie u Tulli jest procesem tłumienia
wszystkich możliwych braków, jakie doświadczane w życiu, czynią je nie tyle
nieznośnym, co drażliwie niepewnym. Trudno bowiem oczekiwać na odrobinę
szczęścia, skoro wszyscy szczęśliwcy przechodzili gdzieś obok, a wewnątrz
pozostał smutek wynikający z pustki matczynej obojętności. Tej, której nigdy
nie można było zrozumieć.
"Szum"
jest prozą wspomnieniową, która ma sygnalizować te istotne momenty życia, z
jakimi nigdy już nie można się rozstać, bo nie tyle bolą, co uwierają na
zawsze. To narracja złożona z wątków zapisanych na trwałe i nie do wymazania.
Wątków oraz historii, nad którymi po latach trzeba się znowu pochylić. Tulli
buduje prozę bardzo stonowaną, choć przecież kipi skrywanymi gdzieś emocjami i
na emocjach bazuje. Tych niewyrażonych w bezradności ludzkiej, bo nie o
wszystkim można powiedzieć, nie wszystko wyrazić. Szum egzystencji powoduje, że
gubi się gdzieś ważne kontury ludzi, z jakimi nie udało się za życia
porozmawiać naprawdę i do których w przypływie bezradności chce się
zatelefonować po śmierci. Magdalena
Tulli udowadnia, iż na wszystko może przyjść czas. Nawet wówczas gdy ten realny
już się nam skończył. W "Szumie" zmarli zmartwychwstają, jest im
oddany głos i obserwujemy, w jaki sposób z nicości umierania może zrodzić się
siła tych, co potrafią wybaczyć przeszłość. Autorka wyzwala się z rygorów i
obwarowania upływem czasu, które czyniły jej życie nieznośnym oraz wiecznie
piętnowanym przez innych. Wyzwala się poprzez zrozumienie. Tego wszystkiego, co
w szarości życia codziennego było tylko bolesnymi wyrzutami sumienia i żalem,
dla jakiego nigdy nie znaleziono słów wyrazu.
Słowa i pamięć wraz z
czytelną symboliką budują niezwykłą narrację "Szumu", która chce się
wydostać z rozpaczliwego czasu minionego, aby pozbyć się nie tyle balastu
wspomnień, co milczenia prowadzącego ku niedomówieniom, ku złu pośród bliskich.
Tulli kreśli obraz świata, dla jakiego nie ma już ram, bo rozpada się obsesyjne
myślenie o przeszłości jako czasie ran nie do zagojenia. Duchowe oczyszczenie, egzystencjalna zaduma nad sobą, wnoszenie się
ponad emocje i tych emocji opisywanie - to wszystko tworzy z "Szumu"
książkę boleśnie ważną oraz czytelną przede wszystkich dla tych, których stać
na dystans. Nikt bowiem nie czyni zła bez powodu. Żaden powód nie wydaje
się oczywisty, jeśli nie przyjmie się perspektywy widzenia drugiego człowieka.
Można nad tym nie myśleć i tonąć w rozpaczy z wyimaginowanymi bliskimi
istotami. Można zwiększać dystans do świata, który odbierało się zawsze jako
zdystansowany do nas. Można też skonfrontować się z własną przeszłością przede
wszystkim po to, by odpuścić, gdy trzeba i zrozumieć, gdy to konieczne. Ważna i
wyraźna książka!
"Szum" już czeka na mojej półce na odkrycie:) Dzięki tej wnikliwej recenzji mam ochotę jak najszybciej ją wyciągnąć i odkryć na własną rękę.
OdpowiedzUsuń