Pages

2015-03-03

"Atlas: Doppelganger" Dominika Słowik

Wydawca: Znak

Data wydania: 5 marca 2015

Liczba stron: 352

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 34,90 zł

Tytuł recenzji: Mapy wspomnień

Przy sporym niedoborze ciekawych debiutów ma się od pewnego czasu nadzieję na to, iż każdy kolejny będzie prezentować sobą po prostu coś nowego, nawet jeśli niekoniecznie odkrywczego. Świetnie jest poznawać takie książki jak "Atlas: Doppelganger". Takie, które zwodzą w bardzo inteligentny sposób. Kreślą wyraźne historie i stawiają w niemym zdumieniu przed mnogością ich znaczenia. Niewielu przyzna się do tego, że jego małą ojczyzną jest zwyczajne blokowisko. Dominika Słowik z tego miejsca wyrusza w podróż, której sensem jest zapamiętywanie, gromadzenie, ale przede wszystkim zatrzymanie w słowie tych właściwości, dla jakich nie ma już miejsca, bo stanowią o świecie z wielkim trudem pożegnanym. Rzecz jest interesująca, choć wcale nie nowatorska. Wszak historie lokalne wyprawiła w świat już Joanna Bator, dla której wałbrzyska Piaskowa Góra była punktem wyjścia i zamknięcia niezwykłych opowieści. Słowik nazywa rzeczy po swojemu. Niekiedy złośliwie w nadmiarze, innym razem ironicznie w sposób dyskusyjny. Daje nam mimo wszystko przyjemność poszukiwania tropów gdzieś między słowami. Kreśli mapy myśli i mapy wspomnień oraz przede wszystkim własną mapę miejsca, z którego narracje kradniemy jak z górnej półki Dziadka skrywającego tam swoje największe sekrety.

Poznajmy rzeczywistość, której ram nie możemy być pewni. To świat osiedlowych plotek, legend i prostych opowieści skrytych w cieniu podziemnego potwora z wszędobylskimi mackami, czyli kopalni dźwigającej na sobie azbestowe bloki. To miejsce nadzwyczaj pospolite i niebywale wieloznaczne. Historie czasami się podgląda, czasami podsłuchuje przez cienkie ściany, czasem samemu tworzy, nazywa i łączy z innymi osiedlowymi opowieściami. Gdzie jesteśmy? Tam słucha się całym sobą, a nawet w dwójnasób, bo z mrocznym bliźniakiem, po którym zostają tylko mgliste wspomnienia. To świat wiekowego Demiurga, górnika i marynarza jednocześnie. Świat morskich opowieści i kopalnianej sadzy. Miejsce, gdzie złodzieje przesuwają bloki, a przygody mają sens tylko wtedy, gdy balansują między tym, co realne a tym, co metafizycznie niecodzienne.

Dominika Słowik podejmuje trud opowieści o miejscu tak bardzo niejednoznacznym i tak bardzo jej bliskim, że stwarza wrażenie tworzenia czasu na nowo. Bo czas przeszły stanie się nim tylko wtedy, kiedy na to pozwolimy. "Atlas: Doppelganger" jest historią pewnej mikroperspektywy, skąd wyłania się obraz nieustannej walki o własną tożsamość na przekór upływowi czasu, który chce odebrać ważność temu, kim się staliśmy. Ta książka opowiada o tym, jak trudno ruszyć w podróż z miejsca, z którego nigdy się nie wydobędziemy. Jest fantazją o zapominaniu, wspomnieniach oraz o możliwościach, jakie daje jedno i drugie. Słowik szuka odpowiednich środków wyrazu, by wyrazić miejsce sobie właściwe. Posługuje się figurą Dziadka i zbliżając nas do niego, jednocześnie oddala od widma kogoś, kto już przecież nie istnieje.

Wizyjność i  morze nie zawsze trafnych metafor idą w parze z punktowanymi wręcz wulgaryzmami, które chwilami bawią, chwilami wyznaczają specyficzne punkty ciężkości tej prozy. Bywa też, że irytują. Opowieści jest kilka. Każda z nich bezpośrednio lub pośrednio związana z postacią Dziadka. Jemu ufa się całkowicie i jemu wierzy bez zastrzeżeń - nawet wówczas, gdy ewidentnie konfabuluje, a robi to po to, by uciec w głąb siebie. Dziadek jest figurą wszechobecną i jednocześnie wielce niejednoznaczną. Tak jak Anna, rzekoma przyjaciółka narratorki. Podąża się za zasłuchanymi w Dziadka dziewczętami i widzi wielki labirynt. Każda nowa historia to potencjalna droga ku wydostaniu się z niego. Ale stopień zawikłania tej narracji jest jak blokowisko, z którego wyrasta. Mroczne, posępne, z jednej strony całkowicie oswojone, z drugiej kompletnie nieznane, bo wciąż ukazujące jakieś inne przestrzenie. Pojawia się też opowieść z czasu przyszłego, w którym przybysz znikąd wertuje pisane ślady po tych, co zamieszkiwali wymarłe już osiedle. Ale to już chyba inna, osobna historia.

Celem opowiadającej jest przejęcie pewnej dziadkowej spuścizny. Tego, co pozostawił, opowiadając o światach alternatywnych. Kwestionował każdy ład, nie wierzył w kształt Ziemi, nie ufał ludziom i niemiłosiernie drwił z ich przywiązania do zasad i konwenansów. Sam stawał się przezroczysty. Był wyrazicielem osiedlowych mądrości, na jakie nie byli w stanie zdobyć się inni w okolicy. Był Kreatorem i jednocześnie dokonywał destrukcji. Gdzie jest teraz i co po nim zostało?

Dominika Słowik opowiada o tęsknotach. Nie tylko tych wyrażonych wprost, gdy snuje opowieści o dziecięcych wyzwaniach typu przebieżka po autostradzie czy wkraczanie w przestrzeń cudzych mieszkań. Mamy tutaj do czynienia z dość oryginalną formą uwalniania wspomnień po to tylko, by wraz z nimi wracać jednocześnie do miejsca pochodzenia, i zabierać to miejsce w podróż ku czemuś nieznanemu. "Atlas: Doppelganger" jest opowieścią o nieumiejętnym, lecz zdeterminowanym żądzą poznania odkrywaniu coraz to nowych map. Także tych mentalnych. Autorka umieszcza siebie wewnątrz cudzych opowieści, jest zasłuchana w gawędę, baśń, brutalne groteskowe narracje i w czyjś gniew, który wyraża się w słowach i zachowaniu. Jest w środku tego, z czego wyrosła, ale już na zewnątrz świata, dla którego nie ma definicji i nie ma ram.

To odważna opowieść o przekraczaniu granic poznania świata najbliższego. O udręce separacji. Bo miejsce, w które wrośliśmy, zabieramy ze sobą na zawsze w podróż. Kiedy jesteśmy zagubieni, nazywamy je domem. Kiedy poszukujemy - jak Dominika Słowik - pozostaje nam tylko wydobyć z niego opowieści, które oparły się upływowi czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz