Wydawca: Marginesy
Data wydania: 4 lutego 2015
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Oddalone
Julia Fiedorczuk napisała
poetycką książkę o gorzkiej wymowie. Gdyby traktować "Nieważkość" jak
kolejną historię o tym, co życie robi z ludźmi bliskimi sobie w młodości, ta
narracja szłaby w stronę niebezpiecznej sztampy i trudno byłoby się jej
wyróżnić. Tymczasem niespodzianka jest duża, bo po pierwsze - Fiedorczuk zbliża
nas do swych bohaterek tylko na odpowiednią odległość i dystans ten uzasadnia
potem rozwiązaniami fabularnymi, po drugie zaś - jest to książka tak wielu
niedopowiedzeń, że nie można być pewnym ani jednego opisu bliskości, ani
jednego opisu skrytego lub jawnego okrucieństwa. "Nieważkość" pozostawia nas w sferze domysłów. Byty
opisywanych kobiet osadzone są mocno w rzeczywistości, ale my jesteśmy przy
nich efemeryczni. Bo w tej tajemniczej opowieści ważne są znaki i sygnały
oraz wszystko to, co Zuzanna, Helena i Ewa zamknęły w sobie, gdy rodzice z
takim, a nie innym bagażem doświadczeń wyprawili je w świat, zmuszając do
trzech nierównych startów i trzech dróg, na których wstyd, upokorzenia i braki
rekompensowane były na tyle, na ile pozwalały na to okoliczności życiowe.
Poszły w świat dodatkowo obarczone tragedią Mirka - nadwrażliwego chłopaka,
który nie chciał dorosnąć i nie chciał być wyprawiony w drogę, po której
ruszyły jego koleżanki.
Zuzanna
obecnie nie sięga myślami zbyt daleko wstecz. Jej pamięć jest nieuporządkowana,
a wszystko to, co przeżywa aktualnie, stara się zawrzeć w rysunkach, bo
rysowanie zawsze było jej bliskie. Zuzanna jest samotną kobietą
sukcesu. Taką, która musi sobie organizować piątkowy wieczór w towarzystwie
sera, oliwek i wina. Dobrego wina. To, co dobre, pożegnało się z nią już na
zawsze. To były lekcje miłości i jedna gorzka lekcja odrzucenia. To też
wspomnienia ze świata, w którym zbudowały się przed laty jakieś bliższe więzi,
ale ówczesne koleżanki są gdzieś daleko i tego dystansu już się nie zmniejszy.
Zuzanna zna wiele języków obcych, ale nie zna języka samej siebie. Walczy o
sprawy prozaiczne - chce schudnąć, stać się młodsza, odespać stres. Wyruszając
w podróż służbową do Grecji, nieświadoma jest bodźców i impulsów, które ożywią
w niej czas przeszły. Ten, gdy prawdziwe życie toczyło się wokół, a nie na
kartkach zapełnianych kształtami.
Życie
Heleny ma bardzo wyraźne kształty i jest niezwykle uporządkowane, choć to
pewien niepokój każe bohaterce budzić się każdego poranka, zanim zadzwoni
budzik. Helena nieustannie planuje wszystko to, czego nie może
zrealizować. Wciąż w bliskości śmierci aktualnie mierzy się z odchodzeniem matki.
Helena walczy z kurzem i z pamięcią. Utknęła w miejscu, zasadziła się w czymś
bezpiecznym, nie musi powracać do minionych lat ani wybiegać myślą w
przyszłość. To ona weszła przed laty w bliską relację z nieszczęśliwym Mirkiem
i to na nią spada odium tragicznych wydarzeń...
Ewa
natomiast nie bierze niczego serio, bo tak naprawdę nigdy nie brała i nieważko
czuła się już na gałęzi jarzębiny w młodości, kiedy każdy śmiał się z jej
głupiej matki, z jej biedy i bezradności, smrodu i braku jakiejkolwiek refleksji
nad sobą. Ewa widzi i czuje zdecydowanie więcej, niż inni myślą.
Opuszcza miejsce, do którego przynależy, by potem rozpocząć odyseję bezdomnej.
Takiej, która również ma pewne wspomnienia, ale do nich nie wróci z innych
powodów niż Zuzanna czy Helena.
Kobiety
Fiedorczuk rozeszły się bez dramatów. Trudno orzec, czy wtedy, kiedy zaginął
Mirek, były sobie w jakikolwiek sposób bliskie. Pewna więź pozostała, ale to
tylko jeden ze śladów, który autorka podsuwa nam do przemyślenia.
Najważniejsze w "Nieważkości" jest to, co niewypowiedziane. To, co
kryją w sobie umysły kobiet i czego one same nigdy sobie nie powiedzą, bo nie
ma już czasu wspólnego, nie ma żadnej wspólnej przestrzeni; pozostały ślady po
okrutnych zachowaniach i po okrucieństwie ujawniającym się dopiero po latach.
Tak jak po latach Zuzanna wyciąga naukę z nietrafionych lekcji miłości z
profesorem rysunku.
Która z kobiet Fiedorczuk
została królową życia, a która żyje w gniewie ciągłej utraty? Co ma być
wspólnego, a co dramatycznie osobnego w losach bohaterek, do których wnętrza
nie mamy pełnego dostępu? Ta książka
ukazuje dramat przebywania być może nie tam, gdzie chciałoby się przebywać, i
tęsknoty za czymś, co mogłoby się wydarzyć, ale nie było w życiu takiego
momentu, by właściwie wybrać. Drugie pokolenie kobiet umiejscowionych w
różnych życiowych scenariuszach jest tu równie istotne, co same bohaterki.
Cierpiący rodzice, rodzinne dylematy, skryte przed dziećmi kłótnie albo
kompletna beztroska - jak w przypadku Łysej Marii, matki Ewki, miejskiej
wariatki odrzucającej wszystko na rzecz własnej nieograniczonej wolności.
Julia
Fiedorczuk poetycko kreśli stany i nastroje, w których jej kobiety starają się
zrozumieć swoje decyzje oraz wyjaśnić sobie, dlaczego dzisiaj znalazły się
tutaj, gdzie są. Każda z nich na pewnym etapie życia chciała
się od czegoś odciąć. Wszystkie trzy wyrzekają się dawnej znajomości, każda w
nieco inny sposób. Żadnej nie będzie dane opowiedzieć swego życia, a tym
bardziej przeprosić za błędy lub objąć rozumem okrucieństwo życia, okrucieństwo
ich samych. Wszystkie trzy dryfują po powierzchni życia, pozostawione są z
tajemnicami i bólem, z tęsknotami i wyrzutami sumienia. To niebywałe, w jak
kameralny sposób Fiedorczuk opisuje dramaty mogące brzmieć donośnie jak w
epopei. Bo każde życie uczy akceptować siebie, lecz nie w każdym można
zaakceptować zmiany. "Nieważkość" to taka książka, która otwiera nam
na chwilę drogę do rozgoryczenia i smutku swoich bohaterek, ale wymaga także
uważności oraz wnikliwości, bo za moment pozostaniemy sami i bez zrozumienia.
Tak jak kobiety, które nie są w stanie zrozumieć, kim się stały i ile z
życiowych decyzji zawdzięczają jedynie sobie.
Doceniam tą recenzję, świetnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń