Wydawca: Czarne
Data wydania: 5 sierpnia 2015
Liczba stron: 312
Tłumacz: Jerzy Czech
Oprawa: twarda lakierowana
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Gorzkie rozliczenie
Jeden z rozmówców Swietłany
Aleksijewicz mówi o tym, że człowieka nie można poddawać nieludzkim próbom, bo
żadnej z nich nie przetrwa. To książka o jednej z takich prób. O ludziach,
którzy wyjeżdżali do obcego kraju, który mieli uczynić wzorowym społeczeństwem
socjalistycznym, a wracali w cynkowych trumnach, szczelnie zamkniętych,
chowanych gdzieś w pośpiechu i w tajemnicy. Opowieść ta traktuje o piekle wojny
w Afganistanie, której echa wyciszane były w Związku Radzieckim już wtedy, gdy
trwała. Potem uznano napaść za błąd polityczny, a ten błąd kosztował życie
wielu młodych żołnierzy - tych ginących na froncie oraz tych powracających, dla
których codzienność czasu pokoju była tak opresyjna, że można było ich uznać za
zmarłych już za życia.
Aleksijewicz pisze o różnym
rodzaju bólu i rozmaitych utratach. Chce napisać o wojnie, której nienawidzi, z
innej perspektywy - przyjrzeć się pojedynczemu człowiekowi, wysłuchać jego
opowieści, wsłuchać się w tłumione emocje i opisać ten przerażający wachlarz
odczuć, jakie ujawniały się w historiach ocalałych oraz bliskich zabitych.
Okrutne opowieści i czuły słuch - to dwie cechy wyróżniające "Cynkowych
chłopców". Publikację przecież już pozornie nieaktualną, bo pamięć zatarła
ślady, a o interwencji wojsk radzieckich w Afganistanie nie chce się pamiętać
po tylu latach. To jednak jedna z
najważniejszych antywojennych książek, którą udało mi się przeczytać. Bolesna,
bezkompromisowa i przerażająco obszerna - czyta się kolejne historie pełne bólu
i ma się już przesyt, zaczyna się kolejną i z niepokojem kartkuje strony, bo
jest ich jeszcze wiele, bardzo wiele... "Cynkowi chłopcy" to
anatomia wojny opisana przez pryzmat ludzkich wątpliwości, ludzkiej
niefrasobliwości i przekonania o dokonaniu czegoś wielkiego. Dodatkowo ważna
być może dlatego, że po Afganistanie były inne miejsca walki i dlatego, że
Rosjanie wciąż mogą spodziewać się czegoś podobnego. "Nie przerabiamy swojej przeszłości, zawsze jesteśmy ofiarami.
Może dlatego wszystko się powtarza". To słowa z zakończenia, ale każde
słowo tego reportażu może się opowiadać za różnego rodzaju końcami. Wszystkie
układają się w świadectwo goryczy, rozczarowania i różnego rodzaju okaleczeń -
z nich te psychiczne wydają się najokrutniejsze.
"Cynkowi
chłopcy" to zbiór opowieści tych, których nikt nigdy nie chciał wysłuchać.
Nie ma tu żadnej jednowymiarowości, żadnej tezy i żadnego klucza. Jest empatia
i przekonanie o tym, że wszystko, co mówią, jest ważne.
Różni są rozmówcy Aleksijewicz. W większości żołnierze, którym udało się wrócić
cało z Afganistanu, choć ten kraj prześladuje ich na jawie i we śnie. Liczne
matki chowające swoich synów dosłownie i symbolicznie; niepogodzone z utratą, z
tym okrutnie zatrzymanym na zawsze czasem, pozostające w rozpaczy i
niezrozumieniu. Są kobiety, które opiekowały się rannymi, widziały najkoszmarniejsze
oblicza śmierci. Także pracownice cywilne, pełne strachu i wyobcowania. Ale
najbardziej przejmujące są opisy wojny tam, gdzie tej wojny być nie powinno. W
wielu monologach błąka się to rozpaczliwe pytanie o sens, zasadność cierpienia zadawanego
innym i własnego, które należało przyjmować z pokorą, bo granicą moralności był
wojskowy rozkaz, a na miejscu rodził się jakiś inny rodzaj świadomości,
dopuszczający i przemoc, i zabijanie.
Znieczuleni na litość w
Afganistanie nie chcą żadnej litości po powrocie do miejsc, w których z różnych
powodów nie mogą się odnaleźć. Nie chodzi tylko o okaleczenia, choć są bardzo
liczne i odbierają godność każdemu, kto wspomina o okolicznościach utraty nogi
czy ręki. Aleksijewicz bada ślady
zupełnie niewidoczne. Z usłyszanych przez nią opowieści wyłania się
wieloaspektowy obraz powojennego rozbicia, trudnej do sprecyzowania traumy,
naznaczenia nieufnością i dramatyczną osobnością. A przecież było
bohaterstwo i wielkie czyny. Była adrenalina i przekonanie, że czyni się
dobrze. Był też handel, rabunki, marzenia o kąpielówkach, narkotyki, morze
alkoholu oraz leki pobudzające. Przecież trzeba się jakoś stymulować, by
wytrzymać nieludzkie warunki. A wojna jest nieludzka. Autorka książki wyraźnie
sygnalizuje, że z wojny nikt nie wraca bohaterem. Wojna to mikrokosmos
nieludzkiego cierpienia, którego nie da się potem zwerbalizować. I to się czuje
na kartach "Cynkowych chłopców" - takie autorskie zagubienie i
niepewność. Bolesna świadomość, że literatura ze swoimi słowami staje się
bezsilna wobec przeżyć, które chce nazwać. Młodzi żołnierze uciekali od
szarości dnia codziennego, by zaznać piekła, a po ocaleniu mroku tej
codzienności. W normalnym życiu czekało niewiele. W zamian za niepamięć -
renta, mieszkanie, jakieś inne dobra. Unikano "afgańców". Oni sami
unikali ludzi. Niektórzy byli bezradni, gdy na granicy odebrano broń, a
rozstrzygnięcia siłowe, tak oczywiste z tamtego świata, w tym pokojowym były
karane. Mniej lub bardziej surowo.
Aleksijewicz zwraca uwagę na
to, że w przypadku Rosjan ta mroczna potrzeba wojowania i zdobywania nigdy nie
odchodzi w przeszłość. Podobnie jak przekonanie, iż każda rozpętana wojna jest
słusznym posunięciem. "Nasza
mitologiczna mentalność jest niezachwiana - jesteśmy wielcy i sprawiedliwi. I
zawsze mamy rację". Być może też dlatego w latach dziewięćdziesiątych
odbywał się proces, w którym zarzucano "Cynkowym chłopcom"
demitologizowanie postaw i zachowań, które i wtedy, i teraz nawet wciąż
uznawane są za słuszne, choć przecież tak moralnie wieloznaczne. Ostatnia część książki przywołuje świadków,
którzy zaprzeczali słowom spisanym w publikacji. Proces Aleksijewicz dawał
dowód na to, że pewnego rodzaju światopoglądowe spaczenie obecne jest przez
cały czas, bo system doskonale je konserwuje. Tymczasem przypomina się
dramatyczne słowa jednej z rozmówczyń, która zadała takie oto pytanie: "Jak trzeba nie kochać własnego narodu,
żeby go wysyłać do czegoś takiego?". Jak można coś takiego robić w
ogóle? Jak zrozumieć wojnę? Jak pojąć, że próba przedstawienia ludzkich
wątpliwości w związku z wydanym rozkazem może mieć znamiona czynu szkodliwego?
"Cynkowi chłopcy" to bolesne
świadectwo tego, że wojnę przeżywa się naprawdę, po ludzku, dopiero po jej
zakończeniu. To też przejmujący dowód tego, iż pojawiają się i będą pojawiać
nowe nieludzkie próby, którym poddany zostanie człowiek. To, o czym opowiedzieli
rozmówcy Aleksijewicz, nigdy się nie kończy, wciąż zaczyna na nowo. Autorka
wieloznacznie daje do zrozumienia, że każda forma przemocy wywołuje kolejną. Na
koniec refleksja z początku książki: "Człowiek
ma prawo do niezabijania. Do tego, by się zabijania nie uczyć. Takiego prawa
nie ma w żadnej konstytucji"...
KUP KSIĄŻKĘ
KUP KSIĄŻKĘ
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń