Wydawca: FORMA
Data wydania: 19 września 2015
Liczba stron: 122
Oprawa: miękka lakierowana
Cena det.: 28 zł
Tytuł recenzji: Uprzedzenia i przyjaźń
Jak ma się polski antysemityzm
w kolejnym, najmłodszym pokoleniu? Kto i kogo dzisiaj w Polsce wysłałby do
komór gazowych? Ile nienawiści kryje się w stadionowych hasłach i w rozprawach
z tkanką miejską przenoszonych poza stadion? Kto odpowiada za to, że słowo
"żyd" stało się jakimś mrocznym wytrychem, dzięki któremu skłębione
frustracje narodowców i ksenofobów ujawniają się tak często i tak zaskakująco
boleśnie? Między innymi na te pytania odpowiada przewrotna i ironiczna powieść
Emilii Walczak "Hey, Jude!". Znana
piosenka Paula McCartneya funkcjonuje w tej prozie jako mroczny stygmat młodej
dziewczyny wydobywającej się z miazmatów judaistycznej tradycji rodzinnej, i z
okowów wstydu oraz mierzącej się z bolesnym poszukiwaniem własnej tożsamości, w
tym także seksualnej. Ale to także opowieść o miłości, szacunku i takim rodzaju
czułości, który wyraża się niewerbalnie, zbliżając do siebie dwójkę outsiderów.
Obok nich niemy i dynamiczny bohater, czyli Bydgoszcz. To kolejna książka po "Innej duszy" Łukasza Orbitowskiego, w której miasto nad Brdą będzie
świadkiem zdarzeń, za które Polska i Polacy mogą się jedynie wstydzić.
Pozostaje zaś trudny do określenia dramat wiszący gdzieś w powietrzu, dodatkowo
naznaczający biografie Czarnej i Emfazego Różewicza. Bardzo czytelne biografie.
"Hey, Jude!" to nakładające
się na siebie narracje, które obrazują dwa punkty widzenia na to, czym jest
dzisiejsza polska wrogość wobec innego. Czarna - urodzona w tym samym roku co
autorka - wychowała się w rodzinie,
gdzie należało postępować, zachowywać się i myśleć zgodnie z tradycją
stygmatyzowaną potem w dorosłym życiu bohaterki przez otoczenie pełne
zdziwienia, kim ona tak naprawdę jest. Okazuje się, że wygląd narzuca
interpretacje i błyskawicznie szufladkuje. Czarna staje się dla jednych kimś
egzotycznym i fascynującym, dla innych zaś uosobieniem wszelkiego rodzaju lęków
przeradzających się w skrywane gdzieś pod skórą pokłady nienawiści. Czarna
czuła się niedowartościowana już w cieniu brata i decyzja o mentalnym
pożegnaniu z rodziną była dla niej punktem wyjścia do zbudowania własnej
tożsamości na nowo. Walczak kreśli te
momenty w życiu swojej bohaterki, które kazały jej konfrontować się ze sobą,
pytać o istotę świata tak bardzo skażonego nieufnością i grozą, szukać ukojenia
w przypadkowych ramionach oraz znaleźć bliskość z kimś, kto tej bliskości nie
potrafił odwzajemnić.
A tuż obok Czarnej jej
bydgoski adorator, doktor filmoznawstwa, dżentelmen i samotnik. Emfazy określa się mianem
lumpeninteligenta. Niebezpiecznie osadził się na granicy tego, co dozwolone
dzięki politycznej poprawności i niebezpieczne, bo przekraczające jej granice.
Em. zdecydował się na kibicowanie wrogiej Bydgoszczy drużynie piłkarskiej.
Przez pryzmat jego doświadczeń i przemyśleń przyglądamy się Polsce kibolskiej
XXI wieku. Walczak penetruje ją z mikroperspektywy, ale też zarysowuje ogólny
obraz ksenofobii i agresji wyrażanej wobec wszystkich, którzy stanowią o
świecie inny niż ten bydgoski - określany przez przynależność, szalik i
przyśpiewkę. Emfazy ryzykuje i prowokuje jednocześnie. Chce ujrzeć w tej
skłębionej, mrocznej masie prawdziwą twarz, odartą z iluzji siły tkwiącej w
grupie i w przejawach agresji. "Hey,
Jude!" prezentuje tego wstydliwego ducha narodu polskiego, o którym nie
mówi się za wiele i nad którym jedynie załamuje ręce, czytając kolejne prasowe
doniesienie o burdzie stadionowej albo demolce miasta przez złych kibiców.
Em. kontestuje porządek i prawo, które budują skrzywiony i karykaturalny obraz
kibica unoszącego pięść przed każdym innym, obcym. A inni są przecież przede
wszystkim w składach drużyn, bo polska ekstraklasa od dawna nie jest tylko
biała i tylko chrześcijańska. Wybiórczym rasistom nie przeszkadza piłkarz
innego koloru skóry czy wyznania.
Em. zbliża się do Czarnej
stopniowo i bardzo skutecznie. Oboje zdają się drżeć przed kolejnymi przejawami
nietolerancji i agresji, ale nie pozostają wobec nich bierni. Ciekawa jest perspektywa, z jakiej patrzą
na to bydgoskie piekiełko nienawiści i uprzedzeń. Emfazy widzi świat w
filmowych kadrach, Czarna w muzycznych tonach. On rozpoznaje fragmenty
ulubionych filmów, ona zaś koncentruje się na tych utworach muzycznych, które
wiążą się z określonymi, silnymi przeżyciami. Bohaterów Walczak dzieli
bardzo wiele, ale łączy potrzeba bycia w opozycji do świata, który nie tyle
irytuje i zasmuca, ile przede wszystkim każe konfrontować się z ludzkim złem
skrytym gdzieś na ulicy, ale także w świadomości tych, którzy usiłują zbliżyć
się do Czarnej i Emfazego. Rację ma cytowana na okładce "Hey, Jude!"
Kazimiera Szczuka, pisząc, że to mógłby być początek większej opowieści. Emilia
Walczak poprzestaje na zaprezentowaniu dwóch punktów widzenia i
odzwierciedleniu dwóch rodzajów wrażliwości. To taki początek, określenie
relacji, której istotę musimy zdefiniować sami. Autorka pozostawia nas bowiem z
poczuciem pewnego niedosytu i z wieloma pytaniami, czyli w podobnym stanie
emocjonalnym, w jakim znajdują się bohaterowie - dla nich przecież życie, choć
wyraźne i konkretne, wciąż jest areną poszukiwań, podążaniem drogą do samostanowienia,
rozumienia siebie.
Emilia Walczak w charakterystycznym stylu
przesyconym niekiedy złośliwą ironią, a czasem znamionującym erudycję i
sarkazm, zadaje wciąż na nowo pytanie o to, dla kogo w Polsce XXI wieku
naprawdę jest miejsce, a kto i z jakich powodów winien pogodzić się ze smutną
etykietą "persona non grata".
To także niezwykle
oryginalna książka o istocie różnego rodzaju uprzedzeń i o tym, jak utrudniają
one życie także tym, którzy chcą się od nich na zawsze uwolnić. Wyraźnie
sportretowani bohaterowie stoją na rozdrożu. Emocjonalnie i egzystencjalnie
nieco rozbici. Niepewni także statusu łączącej ich relacji. Bliscy sobie w lęku
i w tej zaskakującej pewności siebie, która każe im się buntować rozumnie i w
charakterystyczny dla nich sposób. "Hey, Jude!" to książka o
uprzedzeniach i o obsesjach, ale także o poszukiwaniu porządku w niespokojnym
świecie i o przyjaźni, która jest na tyle mocna, by przetrwać wszystko. To też
narracja złośliwa i żartobliwa jednocześnie. Obcowanie z prozą Walczak wywołuje
pewien niepokój, bo nakreślone ramy świata przedstawionego sugerują wiele
niejasności. Autorka zarysowuje skryte i widoczne pokłady polskiej nienawiści,
kreśląc jednocześnie historię czułości i przywiązania. Na przekór oraz wbrew
wszystkiemu. Bo to książka o buntownikach rozumnych i ludziach skrytych gdzieś
na marginesie, ale odważnie kroczących ku głównemu nurtowi życia.
PATRONAT MEDIALNY
czuję się więcej niż zachęcona:) dziękuję:)
OdpowiedzUsuń