Wydawca: Nisza
Data wydania: 25 listopada 2015
Liczba stron: 134
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 29 zł
Tytuł recenzji: Walcząc o tożsamość
Debiut Kingi Kosińskiej to
niebywale odważne i równie przejmujące świadectwo stygmatyzacji, jakiej winna
jest skomplikowana tożsamość. Jest to historia osoby transpłciowej, która po
latach rozlicza się sama ze sobą - ze swojego strachu, własnej samotności, z
wiecznych tendencji ucieczkowych i z problemu akceptacji siebie
zwielokrotnionego przez brak tolerancji otoczenia. "Brudny róż. Zapiski z życia, którego nie było" to świadectwo
przekleństwa własnej pamięci. Historia życia, które - jak sama autorka podkreśla - naznaczone było bliznami. Nie tylko tymi po
operacjach, ale przede wszystkim śladami po ludzkiej niefrasobliwości, która z
taką łatwością pozwalała atakować, ośmieszać, kpić i zaburzać poczucie wartości.
Ten intymny dziennik powstał
z potrzeby wewnętrznego rozliczenia się z samą sobą. Z pewnymi etapami życia,
które należało przejść, by uzyskać wewnętrzną wolność. Kosińska urodziła się
mężczyzną i jej pierwszy życiowy dramat polegał na tym, że nie identyfikowała
się z płcią. Wspomina szkolne piekło, to wieczne wytykanie palcami,
definiowanie jej inności przez heteronomiczną gromadę, która z taką łatwością i
wielką ulgą odnajdywała sobie obcość do krytykowania. Bo przecież człowiek z
pewną ulgą dostrzega obok siebie ofiarę, ciesząc się, że sam jest w tej silnej
grupie, która potrafi stygmatyzować... Autorka czuła na sobie piętno
wykluczenia przez bardzo wiele lat, ale nawet wtedy, gdy - co ważne i nieczęste
- zaakceptowała ją rodzina, nie potrafiła przekonać się do tego, że w oczach
innych może być pełnowartościowym człowiekiem.
To
książka o trudnym człowieczeństwie gdzieś ponad płciami i społecznymi rolami,
które warunkują stabilność w tak zwanym normalnym świecie. To opowieść przede
wszystkim o tym, jak skomplikowane może być odkrywanie własnej tożsamości i
jaką cenę trzeba zapłacić za bycie sobą w konflikcie z otoczeniem zbyt łatwo
kategoryzującym i ferującym wyroki. Kosińska przyjęła czytelny
azymut własnych myśli oraz uczuć, który starała się wspierać konsekwentnym
działaniem. Opowiada o kobiecości kojarzonej ze sferą prawdziwej wolności oraz
o tym, jak okrutne było zgłębianie tej kobiecości w sobie. Autorka czytelnie
sygnalizuje, że kwestia zmiany płci to nie tylko zdobycie stosownych zapisów w
dokumentach czy operacja dopasowująca ciało do nowej roli. To dużo bardziej
skomplikowany proces okupiony lękami i wiecznym poczuciem zagrożenia. Także
myślami samobójczymi, o których sporo jest w tej książce. Kosińska wyznaje, że
przez całe życie czuje pewną bliskość z tymi, co odważyli się odejść na
własnych zasadach i pożegnać życie, gdy stało się nieznośne.
"Brudny
róż" to bolesna opowieść o życiu, w którym najbardziej uwiera bycie sobą. O
nazywaniu swego istnienia "własną
klęską" i o problemie znalezienia sensu w tym, jak się działa i co się
myśli. Kinga Kosińska opowiada o niemożności skonfrontowania się z kimś
podobnym i o pewnych rozczarowaniach, kiedy do takiej konfrontacji dochodzi.
Najważniejsze bowiem jest zaakceptowanie siebie. Wewnętrzne i świadome. Takie,
które daje perspektywy, bo chce się żyć naprawdę, chce się lubić świat i
doceniać jego złożoność, tak często przecież deprecjonowaną przez lękających
się inności. Transseksualizm trzeba na każdym etapie zmiany płci bardzo
stanowczo udowadniać. Batalie w gabinetach lekarskich, a potem na salach
sądowych zdają się nie mieć końca. A przecież formalnie to dopiero początek.
Potem zaczyna się istnienie usankcjonowane przez zewnętrzne organy. Co jednak z
poczuciem wewnętrznego spełnienia i satysfakcji, że jest się wreszcie sobą?
Myślę, że to głos wszystkich
tych, dla których życie stawało się zbyt mroczne, by w nim pewnie kroczyć. Ta książka jest anatomią specyficznej
samotności. Takiej, która uwiera, i takiej zaakceptowanej jako stan świadomy i
normalny. W świecie przedstawionym tej prozy wciąż trzeba mierzyć się z tą
dramatyczną dychotomią - jaką płeć akceptuję ja, a jaką postrzega otoczenie.
Kosińskiej na pewnym etapie zabrakło determinacji, by stanowić o sobie, w
związku z tym opisuje powroty do szpitala, bezpieczną przestrzeń snu i
izolacji, poczucie nieprzystawalności do samej siebie i ten wieczny konflikt
między oczekiwaniami względem nowego życia a jego kanciastą, nieprzyjazną
formą.
Kinga Kosińska opowiada o
swym nerwowym introwertyzmie, który utrudniał jej kontakt z rzeczywistością i
blokował poczucie satysfakcji po tym, gdy prawnie uznano ją za kobietę. Ta
książka opowiada o dramacie osób transpłciowych - im poczucie spełnienia dawane
jest przez los niezwykle rzadko. To
historia osamotnienia, w którym ogromną rolę odgrywają ludzkie uprzedzenia.
Jest ich sporo także w samej autorce. Tak zwany normalny świat każe jej
spoglądać na siebie z dużym krytycyzmem. Pomaga wsparcie rodzinne i przede
wszystkim wiara. Być może Bóg jest substytutem ludzkości, pomaga zrozumieć
szereg przerwanych z różnych powodów relacji, pozwala poczuć bliskość z czymś,
co daje nadzieję, pozwala iść do przodu. Kosińska w swym życiu wielokrotnie
podejmowała trud stawiania kolejnych kroków okupiony strachem i dezercją, gdy
cofała się pełna lęku i frustracji. Jednocześnie opowiada o tym, w jaki sposób
dała radę. Nie światu wytykającemu palcami, lecz samej sobie. Tej, która
wielokrotnie odczuwała, czym może być piekło uwięzienia. Tej, co odważnie
powalczyła o swą wolność.
"Brudny róż" to
osobista wyprawa w poszukiwaniu szczęścia i studium samotności, dla której
trzeba znaleźć trwałe miejsce i w pełni ją zaakceptować. To też historia
niebywałej determinacji - nie są w stanie zdobyć się na nią te osoby
transseksualne, dla których perspektywa życiowej rewolucji jest zbyt
paraliżująca. Kosińska opowiada o tym,
co utraciła i w tej wielości strat sygnalizuje także, co udało jej się zyskać.
Jej pamiętnik dramatycznie sygnalizuje fakt, że to instytucje i inni ludzie
czasem decydują o tym, czy wolno pozostać sobą. Co więcej - sankcjonują lub
odrzucają przestrzeń wewnętrznej wolności. Bo człowiek to nie płeć, to
przede wszystkim tożsamość. Autorka staje się wyrazicielką kilku prostych
prawd, o jakich zapomina świat tak zwanej heteronormy. Sami stwarzamy sobie
granice w myśleniu i pojmowaniu rzeczywistości - dla własnego bezpieczeństwa i
komfortu psychicznego. Sami odrzucamy także to, co w nas niezgodne z pojęciem
normalności. Czasami skazujemy się w życiu na prywatne piekło w imię spokojnego
trwania gdzieś na marginesie. Kinga Kosińska odważnie opuszcza ten margines.
Pisze o ludzkiej godności i możliwości samostanowienia. O czymś, o co zawsze
warto walczyć. Nawet samotnie i ocierając łzy upokorzenia. Mądra i istotna
książka o ludzkiej czułości i delikatności, której nie zniszczyły uprzedzenia i
nienawiść.
Bardzo lubię Twoje recenzje. Niektóre książki są niestety niedostępne, a jako introwertyk i samotnik nie odważyłam się wziąć udziału w konkursie, ale trzymam lineczki pod kontrolą i mam nadzieję kiedyś odnaleźć wymarzone książki, o których piszesz z taką wrażliwością.
OdpowiedzUsuń