Pages

2016-02-15

"Zawsze nie ma nigdy" Jerzy Pilch, Ewelina Pietrowiak

Wydawca: Wydawnictwo Literackie

Data wydania: 4 lutego 2016

Liczba stron: 260

Oprawa: twarda

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Rozmowa i zaduma

Żywioł autobiografizmu zawładnął Jerzym Pilchem. To jedna z dwóch rozmów, które dane nam będzie poznać w tym roku. Ta druga, z Katarzyną Kubisiowską, wolna jest podobno od poprawek opowiadającego. "Zawsze nie ma nigdy" to książka bardzo uporządkowana. Wchodząca w pewną korespondencję z "Drugim dziennikiem", bo wówczas mieliśmy do czynienia z czymś na kształt spowiedzi ekstremalnej, ale tym razem emanująca jednak pewnym spokojem i harmonią - mimo opowiadania o sprawach trudnych, wielokrotnie ostatecznych, często wywołujących wciąż na nowo zdumienie i boleśnie dotykających. Ewelina Pietrowiak słucha i analizuje. Płynnie inicjuje przejścia z tematu na temat. Jest rozmówcą łagodnym, ale jednocześnie ustalającym pewne ramy współpracy. Dlatego rządzi tą książką ogromna dyscyplina myślowa i dzięki temu czyta się ją być może łatwiej niż dzienniki Pilcha. Rozmówczyni pisarza dopytuje o to, co zbudowało go i wzmocniło na wielu płaszczyznach. Bo to przede wszystkim rozmowy o sile życia, jego różnorodności, o zazębianiu się lęków z zachwytami i przede wszystkim o różnych aspektach upływu czasu.

Samotnicza natura Jerzego Pilcha zarysowuje się tu w kilku znaczeniach. Nie tylko wtedy, kiedy czytamy, że pisanie powieści to konieczność pozostania w dobrej, twórczej samotności. Jest mowa także o samotności egzystencjalnej, ontologicznej. O tej wynikającej z pewnych braków, niezrekompensowanych strat. Choćby wątek trudnych relacji z ojcem poruszany pozornie pobieżnie, traktowany zachowawczo, a jednocześnie bardzo ważny dla kilku innych rozważań. Pilch mierzy się z własnym opowiadaniem siebie. Pietrowiak z dużą swobodą i wnikliwością wydobywa to, czego oczekuje, w formie satysfakcjonującej obie strony. Wywiad rzeka obejmuje wszystkie "dyżurne" Pilchowskie tematy, więc siłą rzeczy pojawią się ponownie rozważania o wiślackiej tożsamości, tożsamości kibica, czytelnika i autora, ale przede wszystkim człowieka zmagającego się z chorobą. Przejmujące są rozmyślania o kondycji człowieka chorego w społeczeństwie. Chory jest samotny w każdym możliwym wymiarze. Bycie osobnym i sankcjonująca to bycie radość osobnego istnienia to coś, co zachowuje się także na przedmiotach w domu artysty. Mieszkaniu, do którego zaprasza niewielu. Ewelina Pietrowiak wchodzi tam z empatią i wrażliwością na detale.

Ta książka mówi sama za siebie i nie trzeba jej szczególnie rekomendować. Intrygują motywy jej powstania. Potrzeba tak szczegółowego omawiania swojego życia, porządkowania wspomnień. Pietrowiak nie zatrzaskuje furtek do tematów już omówionych. Pewne kwestie wracają kilkakrotnie, bo za każdym razem związane są z innym rodzajem pojmowania świata. Tego świata, którego Pilch nieszczególnie jest ciekaw, wymieniając swe nieliczne podróże i udowadniając, że jego imago mundi to mieszkanie przy Hożej. A przecież jest to książka o podróżowaniu - tym bliskim i dalekim. O przemierzaniu przestrzeni - z Wisły do Krakowa, potem do Warszawy. O towarzyszach tych podróży i ludziach, dzięki którym Pilch zdobył wszystkie potrzebne kompetencje - do pisania, tworzenia, odnajdowania się w literaturze i porozumienia z jej teorią. Bezpieczna przestrzeń mieszkania skłania do zwierzeń o poznawaniu świata w jego przedziwnych formach. O tym, że na każdym etapie życia pozostało coś nie do końca przemyślane, niezbyt czytelne w pamięci i niepokojąco często powracające we wspomnieniach.

Dowiemy się, jak powstała pierwsza niewydana powieść Jerzego Pilcha, dlaczego nie został aktorem, jakie poczucie humoru ceni i dlaczego takie smaczne były zupki w proszku u Wisławy Szymborskiej. Ciekawe będzie także poznanie zdania autora na temat ekranizacji oraz adaptacji jego twórczości. Anegdot jest sporo, ale nie odnoszę wrażenia, by szkieletem konstrukcyjnym tych rozmów było igranie ze wspomnieniami, zgrywanie się czy ironizowanie po raz kolejny, bo przecież znamy już te wszystkie środki artystycznego wyrazu z powieści Pilcha. Jest raczej poważnie i momentami śmiertelnie poważnie. Rozmówcy pochylają się nad śmiercią - to niebezpieczne, niepokojące i bardzo wieloznaczne. W tym wywiadzie muszą pojawić się takie tematy, dla których przede wszystkim ta książka powstała. Nie jest to przecież powielanie tez, rozmyślań, wyrażonych już wspomnień czy intymnych zwierzeń. Prawdziwą przyjemność lektury będzie dawało poszukiwanie tego wszystkiego, co dotychczas było nienazwane. Tego, dla czego czas przyszedł właśnie teraz, w tych okolicznościach, podczas tej rozmowy. "Zawsze nie ma nigdy" to rzecz o wyzwaniu wyrażenia siebie w formie najprostszej z możliwych. Wyrażenia wszystkiego tego, co kumulowało się w myślach i bywało zwodnicze. Bo Pilch pięknie opowiada o momentach swego życia uznanych za dość spore porażki, uzupełniając jednak zwierzenia o te chwile, w których był dumny z tego, że jest sobą. Ta duma w parze z pokorą i skromnością powoduje, że mamy do czynienia z rozmową niebywale intymną i bez tezy. Z rozmową mającą charakter porządkujący. Sporo tu bowiem podsumowań i dużo szczerego zadziwienia tym, że dotychczasowe życie miało tak wiele kształtów i barw.

Sensem życia Pilcha było pisanie. Ten nowy kształt świata, wartościowania go i opisywania we wspomnieniach, to swoista droga do poznania siebie, której nie gwarantowała samotność przebywania z żadną wydaną książką. Dodatkowym atutem publikacji są zdjęcia. Jerzy Pilch uchwytywany znienacka. Z enigmatycznym wspomnieniem lub w zastanawiającej pozie. To ślady życia minionego. Ten wywiad to pamiątka życia przeżytego świadomie i lęku przed tym, co jeszcze pozostało i co może być dużo większą zagadką niż wszystkie inne wynikające ze wspomnień. Świetna lektura. Czekamy zatem na drugą, tym razem nieautoryzowaną spowiedź Jerzego Pilcha. Myślę, że dzięki tym książkom będzie można wrócić do jego twórczości i odczytywać ją być może w nowych kontekstach. Mamy bowiem jedną z niewielu okazji, by pisanie skonfrontować z poglądami obecnymi przy tym pisaniu. Mamy szczerość, na którą niewielu polskich pisarzy jest w stanie się zdobyć.

1 komentarz: