Pages

2016-05-18

"Bliskie kraje" Julia Fiedorczuk

Wydawca: Marginesy

Data wydania: 13 kwietnia 2016

Liczba stron: 288

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 37,90 zł

Tytuł recenzji: Spotkania z samym sobą

Prozę poetycką Julii Fiedorczuk pod sugestywnym tytułem "Nieważkość" uznałem za jedno z najważniejszych wydarzeń literackich ubiegłego roku. Z wielkimi nadziejami sięgałem po „Bliskie kraje” i to, co ujęło mnie najbardziej, to ta niezwykła forma niedomykania tekstu, pozostawiania czytelnika w zdumieniu, osłupieniu, smutku lub niekiedy rozpaczy. Fiedorczuk w swych opowiadaniach nie wyjaśnia świata tak dokładnie jak w „Nieważkości”, choć w dalszym ciągu penetruje sfery kobiecych przeżyć. Tych związanych z upływem czasu przede wszystkim, bo nad całym zbiorem unosi się wyraźne przekonanie, że każdy z nas kiedyś przejdzie przez ostatnie zamknięte drzwi, o czym autorka opowiada w pierwszym tekście, „Właśnie tu wybuduję świątynię”. Ta książka nie jest ani naiwną, ani nazbyt patetyczną, ani też dydaktyczną czy bezkompromisową rozprawą z przemijaniem, albowiem ma ono tutaj kilka możliwych znaczeń – bywa opresyjne i frustrujące, ale staje się także źródłem inspiracji. Fiedorczuk stara się szukać tych momentów przemijania, w których spotykamy się ze sobą naprawdę. Niekiedy po raz pierwszy świadomie, gdy dotrze do nas smutna prawda o tym, że dotychczasowe życie nie miało zasadniczej treści i że zabrakło determinacji oraz odwagi, by wywalczyć spełnienie na przekór upływowi czasu. Opowiadania są umiejscowione w konkretnych, realnych sytuacjach, ale w większości przypadków odchodzą od nich na rzecz poetyckiej wizji czy dwuznacznego przesłania. Autorka nie domyka swoich tekstów, bo wyraźnie pokazuje – zaznaczając to w posłowiu – iż język literatury zdolny jest do opisu tylko fragmentu przeżyć oraz interakcji społecznych. „Bliskie kraje” to próba przybliżenia tego, co można zapisać w języku i wyrazić w słowie, oraz wszystkiego tego, co wymyka się werbalizacji i ucieka z naznaczonych niejasnościami światów przedstawionych.

„Jestem taka różna” – mówi o sobie bohaterka „Lśnienia”. Fiedorczuk chce zobrazować różnorodność, ale jednocześnie pokazać całą gamę fundamentalnych pragnień i doznań, które stają się doświadczeniem każdego, ale nie każdy jest w stanie to doświadczenie opisać. Naczelną bolączką w opowiadaniach jest świadomość tego, że miniony czas nie dał satysfakcji, a ten nadchodzący jest tylko niewiadomą. Autorka wykorzystuje ciekawą dychotomię – obrazuje losy naiwnych dziewczynek i dojrzałych kobiet. Jedne stoją u początku swojej drogi życiowej, która naznacza ich pewnego rodzaju niepokojem. Drugie niepokoi przemijanie. To, że jest ono tak rozpaczliwe w swym wymiarze i tak często wiąże się z samotnością. Bohaterki Fiedorczuk żyły czasem nie w swoim imieniu jak sekretarka pisarza z „Rozgwiazdy”, która chce po jego śmierci wchłonąć niewydany dorobek i ślady cudzego życia. Czasami musiały postawić się w opozycji wobec życia i człowieczeństwa, by poznać smak lepszej formy istnienia – tu nasuwa się skojarzenie z tekstem „Imago”. To także bohaterki podróżujące, poszukujące odpowiedzi na niezadawane do tej pory pytania. Niekiedy – opowiadanie „W drodze” – przemierzają tysiące kontynentów tylko po to, by zrozumieć jedną linijkę wiersza. Wszystkie odczuwają pewien dyskomfort istnienia i rozpaczliwie próbują wydobyć z niego coś, po co do tej pory nie sięgały. Są zdeterminowane, smutne i gotowe na wszystko. Zmiana jawi się jako stan oczekiwany od lat, ale nigdy niezrealizowany. Czy wystarczy na nią czasu, skoro jego upływem nie możemy manipulować i jest on tak okrutnie bezlitosny?

Julia Fiedorczuk opowiada także o ludziach zbędnych i nieadekwatnych do rzeczywistości. W opowiadaniu „Strefa unikania” portretuje człowieka, który nie wziął życia w swoje ręce i zawęził własny horyzont myślowy. Tu autorka snuje rozważania nad tym, dlaczego sami potrafimy sobie skutecznie zasłonić świat. Proponuje także światy alternatywne. Te wybierają bohaterki opowiadań „Bliskie kraje” i „Zetka”. Stają się kobietami marginalizowanymi. Takimi, które nie uczestniczą w głównym nurcie życia, a ich porządek kształtowany jest przez coś, co dla innych jest źródłem niechęci, czasem obrzydzenia. Paradoksalnie ci zmarginalizowani bohaterowie zdają się odczuwać więcej niż inni. Plastyczne opisy ich świata wyzwalają ciekawość. W tych światach nie ma tak wielu tęsknot, chociaż Ewka z „Bliskich krajów” tęskni za miłością i szuka jej namiastki.

Opowiadania Fiedorczuk konfrontują ze śmiercią. W sposób najbardziej czuły chyba w opowiadaniu „Mech”. Bezkompromisowo i okrutnie w „Strefie unikania”. To nie tylko kwestia przejścia przez przywołane na wstępie ostatnie drzwi. To także czas ostatecznego rachunku sumienia. Kres możliwości, doznań i przeżyć. Przejmujący i przerażający jak zapowiedź wojny pod różnymi postaciami – także przecież obecnej w kilku tekstach. O ile śmierć jest ewolucyjną formą zamknięcia życia, o tyle wojna jest okrucieństwem, w którym odbiera się szanse na odnalezienie wewnętrznej harmonii. Wojna to chaos i bestialstwo. Podobnie jak tendencja ludzka do niszczenia środowiska i do wyrywania światu wszystkiego bez wzajemności, bez oddawania i bez podziękowań. Teksty Fiedorczuk odnoszą się także do globalizacji oraz kilku aspektów kultury masowej. W „Punku dla menadżerów” na przykład obserwujemy, w jaki sposób poezja wchodzi w sferę popkultury. Fiedorczuk sygnalizuje także kilka chorób cywilizacyjnych i ustawicznie powraca do poczucia osamotnienia. Nie pozwala bohaterom wyzwolić się od niego, w związku z czym muszą się z samotnością oswoić. To także ma swoją cenę. Przeżywanie i używanie świata zawsze u Fiedorczuk ma swoje konsekwencje.

„Bliskie kraje” to opowieści tajemnicze i takie, w których ludzka egzystencja jawi nam się jako walka na kilku możliwych frontach. To opowiadania o tożsamości. O tym, ile sił musimy włożyć w to, by żyjąc, nie zapominać siebie, by pisać siebie na nowo, od nowa definiować, być ze sobą w zgodzie i bez wahania sięgać po każdy kolejny dzień. Julia Fiedorczuk proponuje prozę zaangażowaną w problemy współczesnego świata, silnie osadzoną w polskich realiach, ale jednocześnie uniwersalną – opowiada bowiem o obliczach strachu oraz o różnorodnych nadziejach. Opowiada o obietnicach lepszego jutra oraz złudzeniach, w których żyjemy, nie spodziewając się jakiejkolwiek odmiany kolejnego dnia. Ujmujące i zaskakująco trafne w obrazowaniu złożoności świata przeżyć opowiadania, które mocno zapadają w pamięć. Pozostawiają w niej ślad, który może uwierać. Bo życie to ciągłe poczucie tego, że coś na umyka i że czegoś nie zrobiliśmy. Fiedorczuk mnoży zagadki oraz pytania, oswajając ludzką niepewność i niepokój XXI wieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz