Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 18 maja 2016
Liczba stron: 320
Tłumacz: Iwona Zimnicka
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39,99 zł
Tytuł recenzji: Męski smutek
Czwarta książka Pera
Pettersona, którą polski czytelnik ma okazję poznać, nie zaskoczy nas niczym
nowym. Norweski prozaik od lat pisze wciąż tę samą powieść. Motywy znane są
doskonale z tych trzech poprzednio wydanych – Petterson znowu napisze o ludzkim
zagubieniu, poczuciu straty czasu i utracie kogoś bliskiego, a także o
przejmowaniu w kolejnym pokoleniu tych lęków i frustracji, z którymi nie można
sobie poradzić. Ja nie mogę nic poradzić na to, że czyta się to wszystko z dużą
uwagą i żal każdej kolejnej strony. „Nie zgadzam się” to książka, która,
niestety, hipnotyzuje. Fatalizm autora obezwładnia już od samego początku, a
przeskoki czasowe każą nam obserwować historię dwóch przyjaciół, rozdzielonych
przez los przed 35 laty. Spotykając się
na nowo, wracają do bolesnych doświadczeń z przeszłości, uzmysławiając sobie
łączącą ich silną więź, która przetrwała tak długi czas. Bohaterowie, podobnie jak Arvid z "Przeklinam rzekę czasu", są
rówieśnikami Pettersona. Ponownie poznajemy skomplikowane relacje dwóch
mężczyzn, nakreślane w nieco innym wymiarze w „Kradnąc konie”. Wizerunek
opresyjnego domu to cecha charakterystyczna "Na Syberię". Wydaje się, że autor nie jest w stanie wyjść poza zaklęty krąg
mrocznych tematów egzystencjalnych. I nie wychodzi. Tym razem serwuje nam
bardzo surową i oszczędną w środkach wyrazu opowieść o dwóch rodzajach
męskości. Jim stał się po latach cieniem mężczyzny, a Tommy prezentuje coś
na kształt męskości agresywnej. Obaj byli sobie bliscy. Obaj przeżyli pewne
graniczne doświadczenie, po którym ich relacje uległy zmianie. Obaj wspominają,
tęskniąc za sobą. Obaj pogrążają się w rozpaczy wspomnień. Czy po latach jeden
z nich zdoła uratować drugiego mimo tego, co pewnego dnia wydarzyło się na
skutym lodem jeziorze?
Jim
nigdy nie widział ojca. Tommy doskonale czuł wszystkie razy, jakie jego ojciec
zadawał mu, boleśnie kopiąc. Jim tkwił w bezpiecznym domu, z oddaną mu matką i
światem perspektyw spokojnej egzystencji. Tommy otrzymał od swego ojca
śmieciarza o jeden raz za dużo. Przestał być bierny. Zawalczył o normalność.
Okupił to rozdzieleniem rodzeństwa, bo sfrustrowany ojciec nagle ich opuścił.
Tak jak przed laty matka, która zdobyła się na akt swoistego heroizmu,
opuszczając małą społeczność, ale jednocześnie też porzucając swoje dzieci.
Wydaje się, że traumy będące udziałem Tommy’ego zamienią jego późniejsze życie
w piekło. A jednak układa się inaczej. Odwrotnie – jak to określają bohaterowie
na samym początku powieści, przypadkowo spotykając się po latach. Co to znaczy
odwrotnie? Jak miało się poukładać? Kto w prowincjonalnym Mørk miał wydobyć się
z ciemności, a kto w nich na zawsze pozostać? Chłopięca przyjaźń miała być
orężem w walce o normalność. W miasteczku, w którym działo się wiele
nienormalnych rzeczy. Przyjaźń wyrastała z przestrzeni opresji i bólu.
Kształtowała się bardzo specyficznie i nie była typową relacją bliskości dwóch
mężczyzn.
Petterson ujmująco pisze o
męskiej przyjaźni, kreśląc bardzo sugestywne sceny bliskości – jak ta, w której
młodzi Jim i Tommy kopią w nocy rów, wiedząc, że robią coś absolutnie intymnego
i tylko ich. Pokazuje także momenty, w których do przyjaźni wdzierają się mrok,
niepewność, zagubienie i wiele wątpliwości. Jeden z bohaterów pozostanie w tym życiowym mroku na zawsze. Drugi
będzie walczyć o godne życie i o to, by nikt więcej już go w życiu nie opuścił.
Po 35 latach obaj odbierają pewne sprawy podobnie. Obaj borykają się z tym
nieznośnym poczuciem osamotnienia, które każdego z nich dopadło na innym etapie
życia i w innych okolicznościach. Petterson nie sugeruje, że mamy licytować,
który ogrom cierpienia – Jima czy Tommy’ego – jest bardziej nieznośny i
zasługuje na miano cięższego życiowego balastu. Pozostajemy w sferze wielu
niedopowiedzeń. Jesteśmy świadkami zbyt wczesnych porzuceń przez bliskie osoby
i wchodzimy do toksycznego domu, w którym nie ma miłości i ten deficyt
pozostanie gdzieś w dalszym życiu z jego małymi mieszkańcami.
Nikt już jednak nie jest
mały ani nieporadny. Każdy musi zmierzyć się z taką materią życia, jaka
kształtuje temperament. Mężczyźni Pettersona zżyli się mimo wielu różnic i
nawet po latach potrafią odczuwać to samo, żyjąc diametralnie inaczej. „Nie zgadzam się” to książka o wielu
dotkliwych brakach, których nie da się zrekompensować. Także o tym, że
obierając w życiu inne azymuty, potrafimy być rozpaczliwie naznaczeni
samotnością, z której wydobyć się nie sposób. Wszyscy bohaterowie
Pettersona tkwią w matni mogącej irytować i męczyć czytelniczo. Ta książka to
kolejny dowód na to, że norweski autor pochyla się nad ludzką bezwolnością i
tragizmem, za nic mając jakiekolwiek przejawy witalizmu. A przecież jego
bohaterowie odczuwają na własnej skórze, czym jest prawdziwe życie, aż za mocno
i nazbyt intensywnie.
Tytułowa niezgoda to pewien
światopoglądowy i egzystencjalny upór, który nie pozwala uporządkować
rzeczywistości. Jest w tym także przejaw pewnej niezgody na siebie. Lata mijają
i być może przychodzi czas, by na pewne sprawy i pewnych ludzi spojrzeć z innej
perspektywy. Petterson opowiada o niemożliwości tej zmiany. O takim wewnętrznym
bólu, w którym zastygamy na zawsze, wiedząc jednocześnie, jak wiele przez to
tracimy. A przyjaźń? Męskie relacje w
tej książce udowadniają, iż autor nie wstydzi się tego, czego wstydzą się
mężczyźni doświadczający traum. Nie każe im świetnie radzić sobie w życiu. Nie
zmusza do przepracowania lęków i wyjścia naprzeciw rzeczywistości bez nich.
Petterson nie sankcjonuje jednak bezwoli. Z głęboko humanistyczną wrażliwością
udowadnia, że wielu z nas może być słabych i nigdy swych słabości nie przekuje
w siłę. Nie tkwi jednak w bezruchu. Dodatkowo fantazjuje o tym, co się
dzieje z ludźmi, którym albo nie dano odczuć żadnej czułości, albo też
zaoferowano jej zbyt wiele. „Nie zgadzam się” to książka o definiowaniu życia w
cierpieniu i o tym, że za wielką przyjaźnią i równie wielkimi rozczarowaniami
może stać też inny, zaskakujący rodzaj emocji. Stonowana i kameralna, ale mocno
chwytająca za serce proza.
Bardzo cenię Pettersona. Czytałam 2 inne jego ksiażki. Zawsze zachwyca mnie ta oszczędność słów, ale jednocześnie kocioł emocji
OdpowiedzUsuń