Pages

2016-09-28

"Klawisze" Drauzio Varella

Wydawca: Czarne

Data wydania: 24 sierpnia 2016

Liczba stron: 224

Tłumacz: Michał Lipszyc

Oprawa: twarda lakierowana

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Oblicza izolacji

Drauzio Varella powraca z kolejnym reportażem o tematyce więziennej. Tym razem centrum zainteresowania czyni strażników, niemniej widzimy tutaj tę wyraźną zależność między nimi a więźniami, bez której nie da się opowiedzieć historii ludzi mających wpisaną w ryzyko zawodowe nagłą śmierć. Narracja o więźniach już przebrzmiała, „Ostatni krąg” doczekał się uwagi i entuzjastycznych recenzji. Jak będzie z „Klawiszami”? To przecież nie jest tak, że Varella nagle zmienia perspektywę opisu. Aby opowiedzieć o strażnikach, trzeba w te opowieści wpleść obecność więźniów. Nie sposób pokazać silnych więzi podległości i przywiązania bez omawiania spraw związanych z tym, co i na jakich zasadach łączy tych, którzy pilnują porządku, z tymi, którzy za ingerowanie w niego trafili do zamkniętego świata rządzonego twardymi prawami. Ta książka to przede wszystkim opowieść o potężnym rozwarstwieniu społecznym Brazylii, o odium opinii publicznej spadającym na uwięzionych i o marginalizacji tego, co dzieje się za kratkami. Wolny świat wie jedno na pewno i powtarza to, co autor napisał w tym reportażu – w więzieniu mieszka zło. Za tym truizmem kryje się jednak pogłębiona analiza psychologiczna przedstawicieli świata, któremu nikt nie chce się przyjrzeć tak wieloaspektowo, z taką uwagą i z pewnego rodzaju czułością. Łatwo popaść w sprawozdawczość przy takiej tematyce. Przy opisywaniu ludzi zmuszonych do konfrontacji z różnego rodzaju przemocą. Varella sięga głęboko nie tylko dlatego, że ponad dwadzieścia lat leczył więźniów i wchodził w komitywy z tymi, którzy ich pilnowali. Przede wszystkim dlatego, że nie marginalizuje więziennego świata, czyni go prywatnym mikrokosmosem, ogląda z bliska i wie, jak zamknięty świat działa, jakimi prawami się kieruje. Te obowiązujące strażników są dużo bardziej obciążające niż prawa między celami. Przyglądamy się zajęciu ludzi, którym brazylijski budżet płaci głodowe stawki. Co pozwala im na lata, na całe życie nawet, związać się z miejscem, w którym kończą się definicje i ramy tak zwanego normalnego świata?

Myślę, że z relacją w stosunku do uwięzionych jest w Brazylii tak, jak obrazuje to scena otwierająca reportaż. Mądry i poczciwy Araújo jest w stanie opanować i spacyfikować bunt więźniów podległego mu bloku, a potem z niedowierzaniem patrzy na to, jak do więzienia 2 października 1992 roku wdzierają się oddziały kierowane przez rząd, które urządzają krwawą jatkę pośród tych, którzy – przy umiejętnościach doświadczonego strażnika – mogliby wrócić do cel, ocalając swoje życie. To, co widzi i chce opisać Varella, to właśnie perspektywa doświadczonego strażnika więziennego, który nie dopuszcza do rozlewu krwi. To, co chciałoby widzieć społeczeństwo, obrazuje gniew i przemoc zabierające kolejne ludzkie istnienia. Nic to, że skazane, mające prawdopodobnie na swoim sumieniu śmierć ludzi w wolnym świecie. Przecież brazylijski więzień w stereotypowym sądzie społecznym to absolutny wyrzutek, którego nie ma sensu resocjalizować. Ktoś nie tyle z marginesu, ile z innego świata – stamtąd nie można się już wydobyć i nie warto w żaden sposób inwestować w to, by znalazła się droga wyjścia. Potwornie przeludnione brazylijskie więzienia są przecież tylko wylęgarnią kolejnych patologii. Drauzio Varella widzi to wszystko nieco inaczej. Widzi pojedynczego człowieka oraz ludzi, których zachowania są warunkowane przez takie, a nie inne okoliczności izolacji. Perspektywa opisu strażnika więziennego to próba uchwycenia tej wspólnej płaszczyzny, którą można nakreślić między przestrzenią uwięzienia a tak zwanym normalnym życiem, do którego bohaterowie reportażu wracają z trudnością, naznaczeni tą furią i bezkompromisowością nakazującymi im wykonywać swoje obowiązki.

Swoich bohaterów Varella przedstawia podmiotowo. Wspomniany już Araújo boleśnie doświadczony stratą dzieci. Czuły olbrzym Hulk z właściwie nakreślonym azymutem wartości. Wyborny gawędziarz Irani, którego opowieści mrożą krew w żyłach, ale i pokazują, jak konsekwentny w swych wyborach jest ich opowiadacz. Amauri, który miał mało szczęścia i nie przetrwał, wpisując się do pamiętnika mrocznych treści swoich kolegów po fachu. Wszyscy oni mają swoje ludzkie troski i chwile radości. Ich zawód wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i wymusza ten rodzaj nieprawdopodobnego opanowania, dzięki któremu dokonują rzeczy niemożliwych. Utrzymują porządek w miejscu, które chciałoby uciec od jakichkolwiek zasad w chaos przy najbliższej nadarzającej się okazji. Strażnicy więzienni to koledzy Varelli. Ludzie portretowani barwnie i dynamicznie. Czasem wręcz w konwencji filmowej, bo część zebranych w reportażu opowieści mogłaby służyć za scenariusze filmów sensacyjnych. To mężczyźni gotowi na bezwzględne konfrontacje z podwładnymi, dla których ważne są kult siły i broń, ale jednocześnie nieradzący sobie z kobietami życia zarzucającymi im zdrady czy popadanie w alkoholizm. Władczość i charyzma w zamknięciu przechodzą płynnie w syndrom zagubionego chłopca, który otacza się hedonistycznymi bodźcami, a potem wraca na rozmowę z rozżaloną żoną wraz z kolegami z pracy wspierającymi jego autentyczny strach.

Strażnicy boją się, bo ryzykują utratę nie tylko życia. Przede wszystkim zdrowego rozsądku, rozsądnego oglądu życia toczącego się poza kratami, w czasie wolnym – tak boleśnie przecież odbieranym przez konieczność dorabiania w innych zawodach, gdy pensja za odpowiedzialną pracę nie pozwala na odpowiedzialne utrzymanie rodzin. Drauzio Varella portretuje silnych psychicznie mężczyzn, dla których siła to bycie w opozycji. Wiedzą, że aby dobrze wykonywać obowiązki, muszą najpierw poznać fakty, a później działać. Niejeden miał przystawiony do głowy pistolet czy przyłożony do gardła nóż. Więźniowie, którzy na co dzień czują respekt, pod wpływem impulsu mogą stać się okrutnymi przeciwnikami, którzy ze zwierzęcym atawizmem zawalczą o mglistą choćby perspektywę wolności w zamian za życie strażnika. Takie traumatyczne przeżycia muszą odbijać się na konstrukcji psychicznej. Są więc bohaterowie tego reportażu herosami i wewnętrznie rozsypanymi żeglarzami między kolejnymi sypialniami kochanek a kieliszkami rozmaitych trunków. Piwo służy im już tylko jako napój chłodzący. Serce musi być niezłomne, by pękać tylko wówczas, gdy poza zakładem pracy wydarzy się prawdziwa, osobista tragedia.

„Klawisze” to opowieść o przemocy, która niebezpiecznie przechodzi z więźnia na jego strażnika. O tym, jak w izolowanych warunkach przesyconych testosteronem, gniewem i agresją punkt widzenia człowieka z wolnego świata staje się punktem widzenia kogoś, kto żegna się z wolnością na zawsze. Strażnik więzienny rzadko opuszcza swoją pracę z chwilą pożegnania więziennych murów. Zabiera ze sobą wszystkie traumy, których nie ma jak i z kim przepracować, ale przede wszystkim ten oddech przemocy – cuchnący, pozostawiający ślad, stygmatyzujący na zawsze. Bo przecież to ludzie w służbie prawa, którzy mają bardzo złą reputację i których opinia społeczna nie będzie wspierać, bo uznaje za część więziennego status quo – naznaczającego złem wszystkich za murami więzienia.

Drauzio Varella wychodzi naprzeciw stereotypom myślowym, pokazując przede wszystkim kompetentnych ludzi, których nikt nie uczył nigdy fachu, i ludzi wykonujących ogromnie trudną pracę, za którą nie są godziwie wynagradzani. Jest w „Klawiszach” także sporo autorskich rozważań o tym, czym jest jego fascynacja przestrzenią więzienną. To opowieść o ludzkiej przyzwoitości i o ludzkiej małości – jedno i drugie tkwić może pod mundurem strażnika, atakować serce, pożerać oraz niszczyć świadomość. Varella opowiada jednak o oswojonym świecie, w którym nie kwestionuje znaczenia zła, ale pokazuje, że wszędzie można wykazać się empatią. Gdyby brakowało jej strażnikom więziennym, większość zamkniętych przestrzeni resocjalizacji spływałaby krwią jak w scenie rozpoczynającej reportaż. Bardzo dobry reportaż – o trudnych sprawach, których zrozumienia Drauzio Varella wcale nie ułatwia, przybliżając nas jednak do świata kojarzonego głównie z mrokiem. Tymczasem w „Klawiszach” są momenty nawet dowcipne. Warto spojrzeć na zamkniętą przestrzeń, do której otrzymujemy jednorazowy, unikatowy dostęp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz