Wydawca: Znak
Data wydania: 28 września 2016
Liczba stron: 304
Oprawa: miękka
Cena det.: 32,90 zł
Tytuł recenzji: Gotowość do zmian
Świetna jest nowa powieść
Izabeli Sowy. Mądra i rozważna, choć początek nie zapowiada niczego
wyjątkowego. Czyta się tę narrację z narastającą trwogą o to, czy wszystko, co
uznajemy w życiu za pewne, jest tym w istocie. Czy istnieje naprawdę. W jakim
wymiarze my sami istniejemy i czy nie boimy się przypadkiem utknięcia w
życiowej tymczasowości, bo jakakolwiek pewność i stabilność wywołuje większy
lęk niż trwanie pośród złudzeń i na przekór światu, który wydaje się
niezmienny. Izabela Sowa w swej nowej
powieści opowiada przede wszystkim o życiowej przemianie w mieście, które ma
swoje bolączki, ale nie ma kompleksów. Kraków stanie się areną zmagań – z
rozpaczą po śmierci bliskiej osoby, ale także ze zmianą perspektywy. Po jej
dokonaniu życie przestanie być tymczasowe. Można zadać sobie kilka pytań
bohaterów – o to, kim naprawdę jesteśmy, jak kształtują nas inni, oraz o to,
jaki obraz świata odrzucamy, żegnając się z młodością, a na jaki wciąż nie
jesteśmy gotowi, wkraczając w odpowiedzialną dorosłość.
Monique w życiu zawodowym
jest specjalistką od złudzeń. Stylistka, która dawniej miała swój program
telewizyjny, teraz zmaga się z poczuciem wyobcowania, bo jej praca i starania
zdają się nikogo nie interesować. Monique zawsze mówiła swoim klientkom, że
najważniejsza jest odwaga – przede wszystkim ta w dokonywaniu wyborów. Wybory
bohaterki nie okazały się trafne. Monique czuje, że ma ogromny problem z
asertywnością, a jednocześnie nie lubi zamieszania wokół swojej osoby. Odsuwa
się gdzieś na margines życia, choć wcześniej miała – złudne zapewne – mniemanie
o tym, że jest w jego centrum. Sowa
przedstawia nam swą bohaterkę w momencie, w którym symboliczne wyłączenie prądu
w jej mieszkaniu ma wywołać impuls do zmian. O oświetlenie, pewną jasność i
klarowność swego dalszego życia Monique będzie musiała powalczyć. Tymczasem
korzysta z oferty swojego byłego partnera, który proponuje jej pobyt w swym
krakowskim mieszkaniu. Po to, żeby odsapnąć. Spojrzeć na pewne sprawy inaczej.
Zmienić perspektywę.
Tracąc pozycję zawodową,
bohaterka „Tymczasem” jednocześnie zapada się w sobie. Potrzebny jej impuls, by
wyrwać się z marazmu. Na jej drodze nieoczekiwanie staje charyzmatyczna
Brzytwa. Kobiety wspólnie odkrywać będą tajemnicę śmierci bliskiego Monique
wuja Augusta. Jednocześnie każda z nich weźmie ze znajomości wiele dla siebie.
Po to, by dokonać zmiany. Pożegnać tymczasowość, sztuczność, wieczne wahania
przed życiem na całego i przed byciem sobą, skrytą pośród pewnych żałości oraz
narastających wątpliwości, czy kierunek egzystencji jest właściwy.
Izabela Sowa portretuje
Kraków oczyma osoby, która wraca do miasta po latach. Jest w tym sporo
sentymentalizmu, ale to nie tylko odwołania do wyobraźni tych, co pamiętają
istnienie baru Smok czy pewną prowincjonalność miasta, które stało się światową
metropolią. Chodzi też o to, jak pewne sprawy, niektóre miejsca i kilku ludzi
widzi się po latach. Chodzi o Augusta, wujka Monique, osobę witającą ją kiedyś
w Krakowie, gdy po raz pierwszy zerwała ze stygmatem podhalańskiej prowincji i
zgodziła się na to, by pożegnać wszelkie formy dziadostwa, które w niej się skryły. August to człowiek kroczący
swoją ścieżką. Pewny siebie mentor, który chce młodziutką dziewczynę wpasować
we właściwy tor. Po to, by nie błądziła i nie utknęła w tym, co tymczasowe.
Egzystencja Augusta okupiona jest ofiarami. Najważniejszą z nich staje się
samotność. Jednak w swym wyobcowaniu wuj jest bardzo silny i konsekwentny.
Monique chce w Krakowie skontaktować się z nim po latach i być może podziękować
za cenne lekcje życia. Tymczasem dane jej będzie skonfrontować się z innymi
ludźmi, ze swoją przeszłością i z poczuciem zagubienia. Mimo wszystko dzieje
się jednak coś, co można określić mianem właściwej zmiany. Bohaterka Sowy odczyta na nowo słowa sprzed lat, a ważne retrospekcje
nabiorą innego znaczenia, kiedy przyjrzymy się bohaterce ukształtowanej w taki,
a nie inny sposób przez warszawską codzienność. W niej Monique grała ze
złudzeniami. W Krakowie jest gotowa pozbyć się ich.
„Tymczasem” opowiada o
różnych formach samotności, której doświadczamy, rozprawiając się we własnym
wnętrzu z tym, co nas niepokoi, warunkuje nasze działania i każe nieustannie
dokonywać wyborów, których potem się żałuje. Sowa sugeruje, że jej bohaterowie
musieli przebyć trudną drogę, by w punkcie dnia dzisiejszego odważnie przejąć
odpowiedzialność za siebie. Także za pamięć o kimś, kto nie będzie już w stanie
udowadniać swojej wyjątkowości. Ta książka odwołuje się do tego, że pamięć o przeszłości
oraz ludzka tożsamość idą ze sobą w parze. Żaden wyjątkowy to wniosek, jednak w
tej powieści rozważania natury egzystencjalnej sprytnie łączą się z kwestiami
bytowania i pewności swoich czterech kątów. Sowa opowiada o dramatach lokatorów
kamienic własnościowych, opowiada też o kilku innych mieszkaniach –
przestrzeniach opresji i zadowolenia z siebie.
To
książka o tym, jak często – z różnych powodów – wybieramy życiową prowizorkę, w
której nie trzeba zwalniać tempa, nie trzeba się zakorzeniać, specjalnie myśleć
o swoim miejscu na ziemi, utożsamiać go z własnym lokum.
Izabela Sowa opowiada o życiowym pędzie, w którym kiedyś trzeba się zatrzymać.
Także o tym, że nigdy nie możemy mieć pewności tego, iż na naszej drodze pojawi
się nowa, zmieniająca wszystko znajomość. To również powieść o wspomnianej już
zmianie perspektywy. O tym, jak trudno na własne dokonania spojrzeć nieco
inaczej, krytyczniej i uważniej. Sporo wiedzy o sobie otrzymujemy od innych
ludzi, ale niekoniecznie tę wiedzę przyswajamy. Chcemy być kowalami własnego
losu, a jesteśmy zależni od wielu różnych czynników. Bohaterowie Sowy na kilka
różnych sposobów pokazują, czym jest odwaga spojrzenia sobie w twarz. Tak
naprawdę i uważnie. To zatem książka o wszystkich niezbudzonych w nas
nadziejach i marzeniach, które zamierają gdzieś w tymczasowości życia, ale na
pewno się o siebie upomną.
„Tymczasem” to powieść
wyraźnie nakreślonych postaci i kilku wyraźnych tez. Początkowo nie sygnalizuje
swojego przesłania i może uśpić czytelniczą czujność. Moc sprawczą ma tutaj
Kraków – wspomniane już miasto bez kompleksów. Przez pryzmat jego rozwoju i
zmian przyglądamy się temu, do jakich wniosków dochodzą bohaterowie, by zmienić
siebie. Czyta się z dużą przyjemnością, bo to prosta książka o niekoniecznie
prostych sprawach. Zmiana to zawsze i trauma, i szczęście. Zmienić siebie można,
tylko akceptując fakt, że przyszedł na tę zmianę właściwy czas.
Dobra książka i dobry komentarz - dziękuję.
OdpowiedzUsuń