Wydawca: Czarne
Data wydania: 2 sierpnia 2017
Liczba stron: 344
Przekład: Barbara Gadomska
Oprawa: twarda
Cena det.: 44,90 zł
Tytuł recenzji: Podniebne historie
Dużo bardziej przykuwają
moją uwagę reportaże, w których spis bibliograficzny to nie setki analizowanych
książek, lecz informacje o równie licznych… rozmowach z ludźmi. Tak, Brendanowi
I. Koernerowi udało się stworzyć pasjonującą literaturę faktu w oparciu przede
wszystkim o to, co mówili jego bohaterowie. A tych jest zasadniczo dwóch i
pewna zbiorowość. Dlaczego? Bo „Niebo jest nasze” to właściwie dwa reportaże w
jednym. Pierwszy obrazuje parę śmiałków, którzy porwali amerykański samolot i
przenieśli się w nim do Algierii, która zaoferowała im azyl. Tu narracja
przypomina scenariusz filmu sensacyjnego, a dotyczy dwójki młodych Amerykanów,
których frustracje i chęć zmian w życiu były motorem napędowym do najbardziej
spektakularnego porwania w historii amerykańskiego piractwa lotniczego. O jego
genezie i istocie opowiada ten drugi reportaż. Koerner obrazuje, jak w latach sześćdziesiątych i w początku siedemdziesiątych
ubiegłego stulecia porwania samolotów stały się okazją do wyrażenia frustracji,
rozgoryczenia, poczucia wyobcowania i pominięcia przez USA. Dowiemy się, w jaki
sposób manifestowano – niewygodne dla władz – potrzeby pożegnania się z opresyjnym
systemem, w którym nie chciano dłużej być Amerykanami. Dwójka z pierwszej
historii chciała zrobić coś wyjątkowego. Dzieliła ich różnica dwóch lat,
łączyło poczucie niedopasowania do świata. Tego amerykańskiego, który
zachwycony możliwościami, jakie dawało lotnictwo cywilne, tak wiele lat i z tak
dziwnym uporem bronił się przed wprowadzeniem procedur bezpieczeństwa, które
dzisiaj są dla wszystkich normą.
„Niebo jest nasze” to
opowieść o porwanych samolotach napisana długo po tym, gdy cały świat ujrzał
tragiczne skutki 11 września 2001 roku i uświadomił sobie, że dotychczasowe
przekonanie, iż porwani na pokładzie pasażerowie są jakąkolwiek kartą
przetargową między państwem a porywaczem, nie znaczy już nic. Amerykanie – po
swych traumatycznych doświadczeniach z uprowadzonymi samolotami śmierci z 2001
roku – z pewnością sięgali po Koernera z dużym zainteresowaniem. Autor nie tylko obrazuje pewien okres, w
którym piractwo powietrzne było na tyle modne, że zaczęto je nazywać plagą. On
przede wszystkim punktuje, z jakich powodów dochodziło do podniebnych aktów
przemocy, jaki miały przebieg i jaką genezę. Jednocześnie zaś portretuje Cathy
Kerkow i Rogera Holdera – parę decydującą się na przełamanie schematu
dotychczasowych porwań. W ich historii ważna jest kwestia mitotwórczości
ich dokonań. Czy Kerkow i Holder to zwyczajni przestępcy gotowi poświęcić życie
innych w imię prywatnych interesów? A może para będąca symbolem oporu? Ona ze
swą lekkomyślnością hipisa i on naznaczony wojennymi traumami wietnamskimi?
Koerner świetnie niuansuje ogólny i szczegółowy ogląd przedstawianych historii.
Wydobywa parę porywaczy z pewnych kontekstów i dba jednocześnie, żeby były one wyraźnie
nakreślone. Także ze wszystkimi absurdami czasów, gdy porwanie samolotu nie
było wielkim wyczynem. „Niebo jest nasze” to przecież reportaż niepozbawiony
przewrotnego poczucia humoru, a autor nie pisze tylko o sprawach śmiertelnie
poważnych.
Dużo śmierci i umierania na
kartach tej książki, ale to przede wszystkim śmierci na życzenie. Nikt nie
litował się nad zastrzelonymi porywaczami samolotów. Nikt – od linii lotniczych
po rząd Nixona – nie chciał też przez długi czas zasadniczo niczego zrobić, by
akty porwań przestały się powtarzać. Koerner opowiada o pewnych kuriozalnych
faktach, zamierzeniach, działaniach i planach. Zapisy prawne z 1958 roku de facto uznawały, że przejęcie kontroli
nad samolotem pasażerskim nie jest przestępstwem. Porwania stały się czymś, co
jest na stałe wpisane w ryzyko lotu – dla amerykańskich członków załogi oraz
pasażerów, zazwyczaj dość szybko i sprawnie uwalnianych. Ta książka to opowieść o tym, jak skomplikowana była droga do
sankcjonowania zabezpieczeń w lotnictwie cywilnym. Zapadają w pamięć propozycje
ubezpieczeń na wypadek porwania albo pomysł zakładania pasażerom rękawic
bokserskich, by nikt nie mógł utrzymać w dłoniach broni. Tę wnoszono na pokład
bezproblemowo i bardzo łatwo. W latach 1961-1972 – jakkolwiek absurdalnie to
brzmi – porywacze przechwycili na amerykańskim niebie 159 samolotów!
Częstym kierunkiem porwań okazała się Kuba. Zawsze za tego typu aktem stała
desperacja wywołana latami frustracji. Amerykanie pokrzywdzeni przez system
stawali się w przestrzeni powietrznej bohaterami. Tragicznymi i przegranymi,
ale jednak pewnymi mrocznymi celebrytami. Większość przegrywała i pogrążała się
albo traciła życie. Cathy Kerkow i Roger Holder stali się wyjątkowymi
porywaczami. Czy równie wyjątkowe były motywy, dla których zdobyli się na tak
popularny w latach siedemdziesiątych XX wieku akt desperacji?
Brendan I. Koerner
drobiazgowo analizuje życiorysy obojga, niekoniecznie tłumacząc takie, a nie
inne decyzje, które podjęli wspólnie potem. Punktuje te momenty życia młodych
ludzi, które zdecydowały o tym, iż podjęli się wspólnie szaleńczego kroku. Dużo
bardziej labilny emocjonalnie Holder to taki spiritus movens tej historii, ale narastające wokół Kerkow
wątpliwości i ją czynią bohaterką przykuwającą uwagę czytającego. „Niebo jest
nasze” opowiada o specyficznym związku ludzi zdeterminowanych, by walczyć o
lepsze życie. Być może inaczej niż opisywani w tle frustraci, którzy zazwyczaj
kończyli tragicznie swą przygodę z podniebnym piractwem. Kerkow i Holder to pewien symbol przypadkowych bohaterów, nad którymi
zaciążą ideologia, międzynarodowe układy, socjologiczne pułapki umiejscawiania
w jakimś konkretnym punkcie tożsamości tych, co zdecydowali się uprowadzić
samolot za ocean. Autor szuka w opowieści o terrorze pewnych czułych punktów
mówiących o tym, kim ta dwójka porywaczy była naprawdę, a kim została stworzona
przez przekaz medialny oraz politykę. Widzimy więc, że Koerner opowiada o
pewnym groteskowym i specyficznym fragmencie amerykańskiej przestępczości
sprzed lat, ale osadza go w czymś dosadnie przygnębiającym – w emocjach i
socjologicznym uwikłaniu w obłęd tych, którzy zdecydowali się przejmować stery
samolotów.
To też ciekawe studium
ludzkiej uległości wobec przemocy. Opowieść o społeczności przez wiele lat
sankcjonującej pokorne pochylanie głowy, wykonywanie rozkazów porywaczy. To
również rozprawa z amerykańskimi lukami prawnymi czasów Nixona i ideologizacją
prawa z okresu rządów Cartera. Ostatecznie każdy z nas poddaje się dzisiaj bez
żadnych protestów skomplikowanej procedurze bezpieczeństwa przed każdym z
lotów. Koerner opowiada nie tylko o tym, dlaczego to robimy, ale również o
zupełnie innej formie bierności. O absurdach prawnych, o wadach i pułapkach
amerykańskiej administracji prawnej oraz o tym, kim jesteśmy w swoich dążeniach
do zaspokajania potrzeb. Intrygujące studium ludzi i jednostek. Książka, którą
warto wziąć w tak bezpieczną dzisiaj podróż podniebną.
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń