Pages

2017-12-03

„Incognito” Tibor Noé Kiss

Wydawca: Książkowe Klimaty

Data wydania: 20 listopada 2017

Liczba stron: 170

Przekład: Daniel Warmuz

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 31,50 zł

Tytuł recenzji: W rozdarciu

To poruszająca książka o egzystencjalnym wyobcowaniu egzemplifikowanym przez płeć. Tortura, której podlega bohater odnajdujący się w kobiecych strojach, idzie w parze z precyzyjnym opisywaniem samotności przedstawionej tutaj w kilku wymiarach – nie tylko płciowym czy społecznym. Incognito” jest intymnym pamiętnikiem metamorfozy, która nie ma swojego końca. Książką o zawieszeniu, byciu gdzieś pomiędzy, o ustawicznym przekonywaniu siebie, że nowe życie wciąż jest możliwe. To także wzruszająca opowieść o przeszłości, skąd wydobywają się lęki i frustracje. Rodzinna historia zatomizowania i niepogodzenia z samotnością mimo jasnej deklaracji, która płeć determinuje działania. U bohatera stającego się bohaterką nie ma identyfikacji płciowej, dzięki czemu obserwujemy kolaż emocji i zawirowań wywołanych niemożnością przylgnięcia do świata oczekującego prostych deklaracji. Tibor czy Noémi? Rzutkość i sprawność dawnego piłkarza czy drżące ciało ukryte pod kostiumem, w którym wyjście na ulice oznacza narastające lęk i niepewność?

Tłumacz książki w posłowiu zaznacza, że to jedyna jak do tej pory węgierska książka o transpłciowości. Należałoby zatem zestawić ją z rodzimym dokonaniem literackim, które porusza ten trudny problem najtrudniejszej formy bycia w zgodzie – w zgodzie z samym sobą i swymi oczekiwaniami. Mam oczywiście na myśli poruszający „Brudny róż” Kingi Kosińskiej, w którym bohaterka idzie o krok dalej, bo decyduje się na zmianę płci. U węgierskiej pisarki obserwujemy pełną wahań i emocji dwuznaczność. Trud w określeniu, kim się jest płciowo, ale także w tym, by nazwać oczekiwania i priorytety wymuszone przez identyfikację z tym, co się nosi. Bo przecież wiadomo, że nie chodzi o damskie stroje, w których gustuje mężczyzna kwestionujący tym samym wszystko, co zdefiniowano pod hasłem męskości. W „Incognito” chodzi o intymną relację z samym sobą, o niepokój wewnętrzny, uwięzienie we własnym ciele, ale także o blokady emocjonalne wynikające z tego, skąd się wydobyło, jakie życie toczy się obok i kto lub co wymusza pewną wewnętrzną lękliwość. Poczucie, że nie można opowiedzieć siebie. Że zakończenie tej powieści będzie jednocześnie nienazwanym jeszcze początkiem. W tym znaczeniu „Incognito” to przede wszystkim proza wątpliwości. Pisana dynamiczną, rwaną frazą. Porządkowaną przez wyliczenia czy powtórzenia. Język jest gęsty od emocji, a całość świadectwem tego, że w ich zderzeniu z frazą nie ma nigdy kompromisów. Nie udaje się wyrazić tego, czym jest to rozedrgane życie gdzieś między płciami, ale także między czasem minionym i trudem określenia tego, czym będzie przyszłość.

„Brudny róż” Kosińskiej to między innymi świadectwo stygmatyzacji innego człowieka. U Kiss rozważania niekoniecznie wiodą ku temu problemowi. Owszem, są opisane wrogie czy pogardliwe spojrzenia innych – w sklepie lub w metrze. „Incognito” penetruje jednak osobowość pozostawioną samą sobie. W bezradności i osobności. Świetne są sceny, w których najbliżsi ludzie poznają „ekstrawaganckie” upodobania syna czy wnuka. Nie ma tam żadnego autorskiego komentarza, bo jest on zupełnie zbędny. To, w jaki sposób odbiera Tibora alias Noémi otoczenie, wydaje się w pewnym momencie schodzić na dalszy plan. Najważniejsza jest emocjonalna niegotowość do zmiany. Potrzeba wewnętrzna, która ją wymusza, ale jednocześnie też frustracja połączona z niepokojem, bo to taka forma wydobywania się z opresji i wpadania w kolejną.

Kiss doskonale punktuje momenty zagubienia, pokazując nam życie bohatera/bohaterki w formie nieco rozsypanych puzzli. Nie ma tu narracyjnego porządku. Jest krótki czas teraźniejszy i pytania o to, jak wydobyć z siebie prawdę, ale jest także przeszłość – wspomniana już i uwierająca, bo przecież portretowana tożsamość w konflikcie z czegoś się wydobyła, pochodzi z określonych kontekstów i uwarunkowań. Interesujący będzie rys charakterologiczny rodziny, w której nikt nie umie być blisko siebie, ale także nie potrafi znosić samotności. A z nią mierzy się Noémi, gdy podejmuje się odważnych prób nazywania świata i przeżyć w innym rodzaju gramatycznym.

Mocną stroną tej narracji jest wyjątkowa czułość do detali. Dbanie o to, by drobiazgi portretowały pewną całość. Kompulsywne palenie papierosów, robienie sobie makijażu, dobieranie dodatków i dbałość o to, by wyglądały efektownie. Tibor przechodzi w Noémi w stroju, ale potrzebna jest też dodatkowa siatka słów i zdań, by wyrazić to, co po tej metamorfozie ma miejsce. Incognito” mówi o zawieszeniu, ale jednoczesnej determinacji – by walczyć, zdobywać i odkrywać. Kiss doskonale oddaje w języku z jednej strony pewność tego, kim chce się być, a z drugiej – pokłady lęku i drżenia. Wynikają z niegotowości albo przekonania, że nie można opuścić siebie – tego dawnego, ukształtowanego inaczej, być może też już zupełnie obcego, jednak wciąż bliskiego.

„Przekraczam próg” – tak brzmi pierwsze zdanie powieści. Myślę, że doskonale oddaje ono ten moment ludzkiej wątpliwości, w którym trzeba przedefiniować wszystko, co to tej pory było jasne i czytelne. „Incognito” nie jest zatem tylko przejawem niepokoju wywołanego przez to, że nie można się zidentyfikować z jedną płcią. To książka o symbolicznym przekraczaniu każdej granicy, której przekroczenie będzie się wiązać z absolutnym przewartościowaniem i postrzeganiem życia z innej perspektywy. Ta nowa ledwie się tutaj zarysowuje, ale sygnalizowana jest jednocześnie konieczność jej zmiany. Zarówno Tibor Noé Kiss, jak i Kinga Kosińska obrazują nam, jak trudno jest być z samym sobą i jak jednocześnie gorzkie jest to, że w krytycznej sytuacji można liczyć tylko na samego siebie. Na siłę, która musi wydobyć się z bezsilności. Dlatego trudność stawania się kimś innym to nie tylko kwestia pożegnania. To problem otwarcia – w nowym życiu, z nową tożsamością. Incognito” opowiada o tym, jak bardzo trzeba się starać, by zadowolić samego siebie, zaspokoić pragnienia i umiejętnie wypracować równowagę między tym, co konieczne, a tym, co oczekiwane. To książka bardzo dramatyczna, ale jednocześnie pełna czułości, choć w niektórych rejestrach oddająca także pewną dozę autoadoracji. Warta poznania, bo zmienia ogląd rzeczywistości. Pokazuje, że komuś mogą się zamazać jej kontury i że kwestia identyfikacji płciowej może prowadzić do niejednej rozterki egzystencjalnej. To też rzecz o sile samostanowienia. Napisana w taki sposób, że ogólne przesłanie wydobywa się ze szczegółów – obserwacji życia codziennego, wsłuchiwania się w rytm bijącego serca, śledzenia upływu czasu. Dla zwolenników szukania kluczy interpretacyjnych w niuansach. 


PATRONAT MEDIALNY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz