Wydawca: Od
Deski Do Deski
Data wydania: 9 maja 2018
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 36 zł
Tytuł recenzji: Podwójnie osaczona
Warto było tak długo czekać
na taką książkę. Mateusz Lemberg usuwa swoje drugie imię i wyciąga asa z rękawa
– zaproponuje zaskakujący thriller z odniesieniami do palących problemów
społecznych, ale przede wszystkim zaryzykuje nową, ciekawą konstrukcję tego
typu literatury, w której zawsze mamy do czynienia z czytelnym rozróżnieniem
oprawcy, ofiary i walecznego stróża prawa, który konsekwentnie zmierza do
złapania złoczyńcy. „Dom węży” to na pewno powieść wyrastająca z zawodowych
zainteresowań autora, ale przede wszystkim książka, która od początku przykuwa
uwagę. Mamy bowiem zastraszoną, uciekającą przed zagrożeniem kobietę i mamy
również psychopatę pragnącego zrobić jej krzywdę, jednak nie mamy jasno
określonego statusu śledczego, który będzie zaangażowany w sprawę ścigania zła
i jego przejawów. Dostrzegamy ofiarę, od
początku jesteśmy bliscy zabójcy, ale nie widzimy na horyzoncie przedstawiciela
wymiaru sprawiedliwości i zastanawiamy się nad tym, jak Lemberg uniesie ciężar
takiej powieści. To dopiero początek spektakularnych zaskoczeń. Wszystko
dodatkowo w znanym już z poprzednich książek autora klimacie mroku i
dwuznaczności. Mistrzowsko to wszystko rozegrane przed czytelnikiem. Chapeau bas!
Alicja podejmuje się
odważnego kroku. Zamierza uciec od opresyjnego męża. Inicjuje sytuację, nad
którą panuje tylko do pewnego momentu. Wszystko zdaje się zaplanowane, ale po
rozstaniu z tym, kogo chce się pożegnać na zawsze, wydarzenia nabiorą zupełnie
innego wymiaru. Zaczynają mieć bowiem miejsce sploty okoliczności, jakich
Alicja nigdy nie mogłaby przewidzieć. Lemberg portretuje bardzo silną,
konsekwentną w działaniu i odporną na nieustanny stres
kobietę, która nie może znieść domowej opresji. Alicja będzie symbolem
wyzwalania się i świadomego decydowania o sobie – nawet wówczas, gdy będzie
osaczona i zmuszona do przerażającej konfrontacji z czymś, czego nie uniósłby
psychicznie zwykły człowiek. Autor „Zasługi nocy” wytacza potężne działa przeciw patriarchatowi i szowinizmowi. Obrazuje
kondycję kobiety przejmującej z domu rodzinnego pewną formę uległości wobec
mężczyzny i udowadnia, że jest możliwe zerwanie ze schematami myślowymi i
wpajanymi wzorcami zachowań, które powodują, iż życie staje się tylko smutną
wegetacją kogoś zdominowanego i niepewnego swojej wartości. Alicja dojrzewa
do tego, by stanowić o sobie i rozumieć, jak ważne są jej potrzeby, ale także
dojrzeć w sobie wolę przetrwania. Skonfrontowana z granicznymi sytuacjami jest
coraz bardziej zagubiona, ale jednocześnie – paradoksalnie – coraz silniejsza,
gotowa odeprzeć każdy atak. Wejdzie zatem w specyficzną relację ze swym
oprawcą. Zdobędzie się na odwagę, by zagrać z nim w psychologiczną grę. Uśpi
jego czujność. Co więcej, spowoduje, że zabójca straci instynkt
samozachowawczy. Zaskakujące będą jego autodestrukcyjne działania, ale to tylko
pokazuje, w jak przewrotny sposób Mateusz Lemberg wykorzystał symbolikę
Uroborosa.
Dodatkową komplikacją będzie
fakt, że Alicja mierzy się także z drugim oprawcą. Lata podległości i bierności
w związku się skończyły. Kobieta podejmuje się heroicznego aktu wyzwolenia.
Działa kompulsywnie, nie wszystko ma dokładnie przemyślane. Wie, że musi
uwolnić się od męża. Wie także, że on będzie ją ścigał. Nieoczekiwanie staje
się ścigana podwójnie. W tej konfrontacji co chwila będą zmieniać się
czytelnicze punkty widzenia i sympatie. A
mnie niezmiennie podoba się to, że Lemberg w swoim pisaniu nie tylko
zarysowuje, co się dzieje, ale dodatkowo wyjaśnia, dlaczego to wszystko się
dzieje. Bez dydaktyzmu i narzucania zdania. Chodzi po prostu o czytelne tło. By
zasugerować, kto jest zły, dlaczego stał się zły i co kieruje jego
postępowaniem. A oblicz zła w tej powieści będzie zaskakująco wiele.
Wystarczy wspomnieć, że nieco zmanipulowany czytelnik nie będzie kibicował
policjantom poszukującym Alicji. Potem jednak wszystko się zmienia. Zmiana i
dynamika – to cechy charakterystyczne „Domu węży”. Powieści o tym, że
prawdziwego człowieczeństwa doświadcza się przede wszystkim przez cierpienie.
Powieści o odwadze samostanowienia i sile kobiecego buntu. Bo świat nie należy
do mężczyzn i nie jest podległy ich decyzjom.
Świetnie sportretowana
postać oprawcy przykuwa uwagę równie silnie jak motyw wykorzystania jadowitych
węży w tej intrydze. Widzimy, że mamy do czynienia z samotnikiem, który działa
i zabija bardzo precyzyjnie. Potrafi być przebiegły i niewidzialny. Przyjmuje,
że ma inną moralność, sam wyznacza sobie priorytety, uznaje siebie za
indywidualistę, a jednak znajduje się w sieci toksycznych zależności, w których
też komuś podlega, ktoś wywiera na niego wpływ. Lemberg pokazuje, w jak różnych zależnościach od innych ludzi możemy
się znaleźć, jak zmieniają się fronty w relacjach i jak wiele niepewności tkwi
w każdym akcie zaufania drugiej osobie. Sportretowany w „Domu węży” świat to
rzeczywistość bardzo skomplikowanych układów i zależności. Alicja Wald,
zaledwie dwudziestosześcioletnia dziewczyna, przechodzi przez gehennę, ale
jednocześnie układa relacje ludzi związanych
z jej zaginięciem. Świetnie sportretowana jest również Warszawa w funkcji
mrocznej klatki, z której bohaterka nie może się wydostać. Klaustrofobiczny
nastrój potęgują wspomniane już węże, których rolą będzie uczynienie
opisywanych okrucieństw jeszcze bardziej przerażającymi. W tym wszystkim
Lemberg jest jednak wyjątkowo spójny – nie ma ani jednej zbędnej sceny,
niepotrzebnego dialogu, nieuzasadnionego działania bohatera. Dlatego ta powieść
hipnotyzuje i obezwładnia jak widok wijącej się kobry. Ładunek emocjonalny
książki jest ogromny, odpowiednio jednak i umiejętnie przekazywany.
Wszystko
jest tu nieszablonowe i wszystko wymyka się schematom. A jednak jest to powieść
wyraźnie stawiająca granicę między tym, co dobre, słuszne i moralne, a tym, co
destrukcyjne, obnażające ludzkie wstydliwe słabości.
Istotną rolę odegra także nagość, ale to już w kontekście kameralnej
konfrontacji oprawcy z ofiarą, przeradzającej się w spektakularną fabułę o
zaskakujących zwrotach akcji. Czyta się Mateusza Lemberga z niesłabnącym
przekonaniem, że mamy do czynienia z pisarzem świadomym warsztatu, panującym
nad stworzonymi sytuacjami i udowadniającym, iż wszystko, czego doświadczamy,
może mieć kontekst i przyczynę oraz może zostać zrozumiane – jakkolwiek byłoby
upiorne i nieznośne do przyjęcia. Świetna książka!
Kolejna, wyczerpująca recenzja. na pewno sięgnę po tę książkę, a prywatnie tak w ogóle, to jestem feministą. Pozdrawiam znad filiżanki porannej kawy :)
OdpowiedzUsuń