Pages

2018-07-10

„Powiedz, że jesteś moja” Elisabeth Norebäck


Wydawca: Zysk i S-ka

Data wydania: 11 czerwca 2018

Liczba stron: 512

Przekład: Maciej Muszalski

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 37,90 zł

Tytuł recenzji: Dwie matki, dwie intrygi

Szwedzka debiutantka, Elisabeth Norebäck, proponuje nam thriller psychologiczny – z całą świadomością tego, że wraz z nim wymusza punkt widzenia czytelnika, a także dopuszcza się kilku emocjonalnych szantaży. Dobra literatura obyczajowa opiera się na tym, ale tutaj mamy do czynienia z książka zwyczajnie przegadaną, zwłaszcza w zakończeniu, którego ostateczny finał można przewidzieć dużo wcześniej, co naturalnie jest największym grzechem prozy tego gatunku. Powiedz, że jesteś moja” znakomicie myli czujność i każe nam lokować nie te emocje co trzeba w stosunku do trzech bohaterek, ale ostatecznie jest powieścią nadzwyczaj dydaktyczną. To, co zawsze irytuje mnie w skandynawskiej prozie tego typu, to te bardzo częste afektowane i górnolotne zdania budujące obraz niezrozumiałej jeszcze dla czytelnika traumy, której doświadcza postać, stawiająca najczęściej pytania retoryczne, nadmiernie dramatyzująca, nieco odstająca z tym tonem od obrazu świata przedstawionego i – co gorsza – irytująca egzaltowanymi określeniami, które nie mają potem pokrycia w fabule. Z tym właśnie Norebäck bardzo przesadza, zwłaszcza w odniesieniu do jednej ze skrzywdzonych bohaterek, robi się to trochę teatralne i można odnieść wrażenie, że jej cierpiące kobiety są gwiazdami jakiegoś monodramu, a nie zakotwiczonymi w skomplikowanych zależnościach bohaterkami.

Co poza tym? Intryga dość ciekawa, oparta na eksploatowanym już nad wyraz często motywie zaginięcia dziecka. Dojrzała Szwedka o uporządkowanym życiu, wspaniałym domu z wygodnymi kanapami, mająca macbooka pod ręką, z idealnym przystojnym mężem i nadmiernie otoczonym troską synem zestawiona zostanie z tą drugą, gorzko doświadczoną życiem, odważnie – jak na takie powieści szwedzkie – krytykującą mit kraju dobrobytu, zmuszoną do pracy za mizerną stawkę i skonfrontowaną z otoczeniem, które zawsze stawiało jakieś warunki, nigdy nie chciało zrozumieć. Norebäck chce zasugerować, że jedna z nich może być bardzo labilna emocjonalnie i jednej trzeba przyglądać się nieco bardziej uważnie, bo motywy postępowania i przykre doświadczenia z przeszłości ukształtowały ją w inny sposób, niż domyśla się tego czytelnik. Ciekawe jest to zestawienie i równie ciekawe portretowanie obu kobiet. Ta powieść zobrazuje, w jaki sposób życiowa trauma wpływa na normalne funkcjonowanie i określi dość interesująco skomplikowane relacje między matką a córką – oparte albo na nadopiekuńczości, albo na poczuciu braku i pustki, z którą nie można sobie dać rady. Cóż z tego, skoro z interesującej dychotomii robi się potem wykład pełen truizmów, a obok niego wydobywa obraz wyjątkowej psychopatii, tak mocno uwiarygodnianej, że wokół znajdą się liczne trupy, ogromna doza agresji i piekielne męki potępionej oraz tej uznanej przez nas szybko za ofiarę.

Ale w orbicie wpływów jest przede wszystkim zagubiona dwudziestodwulatka, która pewnego dnia odwiedza gabinet psychoterapeutyczny, doprowadzając swoją nową opiekunkę do ataku paniki. Stella bowiem odkrywa, że ma przed sobą zaginioną córkę. Nie tę, która przed laty się utopiła, tamtej nigdy nie było, Stella zawsze była przekonana o tym, że jej dziecko żyje. W związku z tym następuje zawiązanie akcji pełne dramatycznych dla niej wydarzeń. Dość wspomnieć, że terapeutka nie będzie w stanie wykonywać swoich obowiązków, bo osobą potrzebującą największej pomocy i wsparcia będzie właśnie ona sama. Norebäck komplikuje jak może zarówno pejzaż emocjonalny swojej bohaterki, jak i motywy jej postępowania, ostatecznie także ich skutki. Byłoby to świetne studium utraty kontroli nad sobą, gdyby nie wspomniane wcześniej przegadanie i poczucie, że mimo szaleństwa kontrolujemy ze Stellą każdy dzień jej zaburzonego życia, każde działanie, słowo czy gest. Jest w tym wszystkim nieco patetyczności, ale najtrudniej zwyczajnie w to uwierzyć. Tym bardziej że zwroty akcji pokażą dość szybko, iż to nie u Stelli pojawiają się największe trudności z właściwą oceną tego, co się dzieje wokół niej i w niej samej.

„Powiedz, że jesteś moja” prowadzi nas przez mroczną przeszłość kobiet, które latami były wręcz przerażone tym, co mogą sobie przypomnieć. Zwłaszcza Isabelle, która tak naprawdę ma być kimś innym, ujawnia nam tajemnice swojego dorastania odpowiednio później i odpowiednio dramatyzując. Elisabeth Norebäck chce opowiedzieć o determinacji w działaniach matki i o bezradności dziecka. O relacji, która nigdy nie zaistniała, ale mimo wszystko jest tu portretowana – czy wiarygodnie, trzeba ocenić samemu. Thriller psychologiczny zamienia się w bardziej skomplikowaną powieść obyczajową o tym, jak i co pamiętamy, w jaki sposób radzimy sobie z trudnymi wspomnieniami, co wypieramy i jaki wpływ na nasze życie mają te wyparcia. Interesująco pokazane są relacje Stelli z mężem, trudna przeszłość i teraźniejszość naznaczona niedomówieniami. Ten idealny związek przestaje być taki, ale autorka dba o to, by bohaterowie jednak się od siebie nie oddalili. W końcu połączyła ich specyficzna, bardzo silna więź emocjonalna i Norebäck podkreśla, że była zdrowa, a jeśli taka, na pewno jest w stanie wytrzymać wszelkie zawirowania i niebezpieczne dla przyszłości związku zbiegi okoliczności.

Ta książka dotyka problemu trudnych, niejednoznacznych uczuć i komplikuje relacje matki z córką, zaznaczając wyraźnie, że każda taka relacja, nawet zerwana, determinuje dalsze życie zarówno kobiety, jak i jej dziecka. Dałem się temu uwieść, ale nie na długo. W gruncie rzeczy Elisabeth Norebäck niczym nie zaskakuje, próbując przedstawić te nietuzinkowe relacje. Potem wszystko zmierza w kierunku jednoznaczności, a przecież powieść wydobywa się z niedopowiedzeń, tym bardziej intrygujących, że wyjątkowo silnie osadzonych w traumatycznej przeszłości, na nowo obecnej, ożywającej i doprowadzającej do spektakularnych aktów desperacji. Jeśli miałbym czuć się do czegokolwiek przekonany, to na pewno określiłbym tę narrację jako dobrą historię o tym, jak kształtują życie smutek i tęsknota, a także o tym, jak niejednoznacznie można je sportretować. Odniosłem wrażenie, że zamiast pogłębienia psychologicznego i przede wszystkim wiarygodności tej książki autorka w łatwy sposób pomknęła ku samej dynamice. A z tego, że na kartach „Powiedz, że jesteś moja” dzieje się naprawdę dużo, niewiele wynika. I pojawia się niedosyt, że to wszystko w gruncie rzeczy takie proste do wyjaśnienia, tak mało oferujące, choć przecież wiele obiecujące.

Elisabeth Norebäck naturalnie odrobiła wszelkie lekcje skandynawskiego kreatywnego pisania i na pewno nie proponuje nam rzeczy kiepskiej literacko. Problem polega na tym, że być może mieliśmy tu unieść na swoich barkach i w swoich sumieniach nazbyt dużo i że mimo wszystko zostało to strywializowane – albo wieczna, oddana miłość albo teatralnie toksyczna, prosta gra oparta na przeciwstawieniach. A nie lubię spłaszczeń, jednoznaczności w opowieściach zapowiadających się na wielowarstwowe, z trudnymi do udźwignięcia wątkami. Dlatego rozczarowuje mnie zamysł i realizacja, aczkolwiek czytanie Norebäck jest frajdą, bo akcja jest niezwykle dynamiczna. Niezły przykład literatury rozrywkowej, ale czy pisarka rzeczywiście taką chciała uczynić tę opowieść?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz