Wydawca: Sonia
Draga
Data wydania: 15 maja 2019
Liczba stron: 400
Przekład: Paweł Cichawa
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 39 zł
Tytuł recenzji: Niezapomniane krzywdy
Yrsa
Sigurðardóttir kontynuuje nową serię powieściową
zapoczątkowaną przez „Odziedziczone zło”. Huldar Jónas, bohater jakby drugiego tła
w pierwszej książce, pokaże tutaj, na co go stać, ale przede wszystkim zmierzy
się z wyjątkowo okrutną historią poszukujących ratunku dzieci, które nie
znalazły pomocy u ludzi dorosłych. „Porachunki”
to rzecz odważna i interesująca. Sigurðardóttir już wielokrotnie udowadniała, że lubi szarżować i że jej
przejaskrawienia mają czytelny cel. Pokazać Islandii jej absurdy i bolączki w
wyjątkowo wyraźnym świetle. Tak jak w tej powieści, w której zmagamy się wraz z
bohaterami z traumą najbardziej dotkliwą i być może najintymniejszą.
Kontynuując temat dzieci skonfrontowanych z obliczami zła, islandzka pisarka
podejmuje się przedstawienia anatomii pedofilii. Po raz kolejny zwróci uwagę na
absurdy systemu prawnego w swoim kraju, ale zapyta także o bardzo istotną rzecz.
„Porachunki” to powieść fantazja na temat tego, czy zemsta nie zrównuje w złu
mścicieli z ich prześladowcami. Wybór
zasadniczego motywu nie był zbyt oryginalny i w samym portretowaniu działań
ludzi owładniętych chęcią zemsty nie ma niczego nowego. Nowatorskie jest
spojrzenie z różnych perspektyw na mszczenie się. „Porachunki” to trochę taki
wyimek z terapii grupowej, gdy słuchają i komentują nas inni. Czy to dobra
książka? Jak wspomniałem, trochę przeszarżowana i nie do końca bronią się tu
wszystkie hiperbole. Na pewno porusza bardziej od innych, bo choć dziecięcy
bohaterowie nie zabierają tu głosu, obserwujemy jednak, jak trauma dziecka
przenosi się na dorosłe życie i jak to życie potrafi zrujnować.
Huldar
Jónas po finale śledztwa w „Odziedziczonym złu” zostaje zdegradowany. Szary
bohater bardziej drugiego planu ze wspomnianej książki urośnie jednak w oczach
czytelnika, wydobywając się z trudnej sytuacji, w jaką autorka wtłacza go już
na wstępie. Freyja, z którą dzielnie tropił zabójcę w poprzedniej części cyklu,
także oberwała i nie jest już dyrektorką Izby Dziecka,
lecz szeregowym psychologiem dziecięcym. Ta dwójka ma się ku sobie, choć
ich zaloty można byłoby określić mianem końskich. To wprowadza element humoru
do mrocznych „Porachunków”, ale pozwala też rozwinąć się tej relacji w nowych
okolicznościach. Krzywdy bowiem dotyczą dzieci, ale te dzieci są głównie
pamięcią. Yrsa
Sigurðardóttir opowie o ludziach, którzy nie mogą przestać pamiętać, i o tym,
jak bardzo zdeterminowani są, by wymierzyć sprawiedliwość po swojemu. W
kraju, w którym najgroźniejsi dewianci spędzają w więzieniu kilka lub
kilkanaście lat, bo Islandia nadal wierzy w to, że człowiek może wydobyć się z
najmroczniejszych zakamarków swojej osobowości, a sprawiedliwa kara nigdy nie
jest nią w oczach tych, którzy zostali skrzywdzeni.
Niepewna siebie dziewczynka wchodzi
do domu swojej nowo poznanej koleżanki i znika. Ta druga wie, co się wydarzyło,
i zdaje sobie sprawę z tego, że to ciężar, który mocno przygniecie ją do ziemi.
Pewien chłopiec spisuje listę ludzi, którzy mają zginąć po kilkunastu latach.
Ten mroczny zapis zaczyna mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości. Huldar Jónas
i Freyja ruszą śladami dzieci, które kiedyś bezskutecznie wołały o pomoc.
Śladami ludzi świadomych tego, że nikt i nigdy nie zapewnił im poczucia
bezpieczeństwa. Śladami mordercy, który chce wyrównać rachunki krzywd sprzed
lat, ale wie jednocześnie, że ich wyrównanie wymaga metodycznego planowania. I wydobywania z
siebie kolejnych pokładów nienawiści, którą trzeba pielęgnować…
Sigurðardóttir udowodniła w
„Odziedziczonym złu”, że mimo wielu powieści kryminalnych na koncie wciąż ma
pomysły na to, jak zaskoczyć czytelnika zarówno narzędziami, jak i
okolicznościami zbrodni. Nie inaczej jest i tym razem. Świetnie zbudowana dynamika powieści zaskakuje jeszcze bardziej w
epilogu będącym zwykle smętnym dodatkiem do thrillerów, w których dowiadujemy
się już wszystkiego, a należy je jakoś zgrabnie zakończyć. Ta książka
rozpocznie drążenie naszej wyobraźni właśnie epilogiem. Wcześniej – wiele
mniej lub bardziej spektakularnych morderstw oraz wspomniane przejaskrawienia.
Te dotyczące sposobu pozbawiania życia, ale przede wszystkim motywacji do
zbrodni. „Porachunki” są przez to odrobinę niewiarygodne. Autorka zawsze
starała się realistycznie osadzić swoje kryminalne intrygi w islandzkiej
rzeczywistości, dyskretnie i zarazem dosadnie sugerując, co mogłoby mieć
miejsce w tym wyjątkowo spokojnym i czasem sennym kraju. Tutaj nagromadzenie
zła i okrucieństwa rozsadza nieco ramy tej powieści. Nie uważam, że to dobry
zabieg, bo książka broni się doskonale wielopłaszczyznowymi niedopowiedzeniami
w sferze obyczajowej. Mamy dysfunkcyjną rodzinę, nieudolny system opieki
społecznej, odrzucone dzieci będące potem na marginesie dorosłego życia i kilka
tajemnic, które zgrabnie łączą się ze sobą, zapraszając do wyjątkowo przerażającego
świata. W nim wiele bezkompromisowości i ta krzywda, na którą nigdy nie
znaleziono antidotum. Okrucieństwo, które obejmuje wielu ludzi. Skrzywdzeni
niemogący odnaleźć się w późniejszym życiu i wyjątkowo bolesna świadomość, że
ktoś odszedł na skutek smutnych zbiegów okoliczności.
„Porachunki” to jedna z
lepszych powieści kryminalnych Yrsy Sigurðardóttir. Autorka jest bardzo
kreatywna, stara się nie powielać już stworzonych wzorców, jest niesztampowa i
wie, że czytelnika można zaskoczyć na wiele sposobów. Dostrzec można czujność islandzkiej pisarki wiedzącej, że samo nazwisko
nie gwarantuje zawsze literackiej jakości, o którą trzeba dbać za każdym razem
na nowo. Tutaj dostrzega się tę uważność w budowaniu jakiejś nowej intrygi i
całości świata przedstawionego. Widać dbałość o tę intrygę, ale również
wiarygodność śledzących tajemnice, którzy stają się bardzo przekonujący, mają
potencjał skupiania uwagi przy kolejnych książkach cyklu. Policjant, którego
niezwykłość ujawnia się dopiero teraz, i zmagająca się ze swoimi demonami
pracownica służby socjalnej. Uważna i analityczna, ale osadzona w instytucji,
która – jak kilka innych – będzie tutaj postawiona w stan oskarżenia. Mnogość
wydarzeń oraz wątków idzie w parze z pewną jednorodnością przekazu. Chociaż zło
ma tu wiele oblicz i ujawnia się w różnych kontekstach, to jednak widzimy
czytelnie, że bez względu na sytuację pozostaje złem i ma zawsze tę samą
definicję. Dlatego oprawca i mściciel w pewnym stopniu zrównują się w definicji
człowieka złego. Ale nie wszystko ma tak czytelne formuły, najbardziej zaś
enigmatyczna jest sfera niewyrażonych dziecięcych przeżyć, naznaczonych traumą
i bólem, poczuciem oszukania przez świat. „Porachunki” to powieść o tym, kim
możemy się stać, jeśli pogrążymy się w bólu rozpamiętywania przeszłości i nie
weźmiemy na siebie moralnej odpowiedzialności za to, by nie dopuszczać zła do
swojej duszy oraz sumienia. Przykuwająca uwagę od pierwszej do ostatniej strony
powieść o samotności, wyobcowaniu i zbrukaniu dziecięcej niewinności.
jak zawsze - Yrsa doskonała!
OdpowiedzUsuń