Wydawca: Marginesy
Data wydania: 10 lipca 2019
Liczba stron: 320
Przekład: Robert Waliś
Oprawa: miękka
Cena det.: 37,90 zł
Tytuł recenzji: Natura i strach
Jamey
Bradbury pozazdrościła chyba trochę Rosamund Lupton jej świetnej
powieści o Alasce. W „Barwie ciszy” – tak jak u Bradbury – też istotne są
relacje matki i córki. Obie książki starają się oddać ten sam klimat,
wykorzystując do tego inne środki wyrazu oraz pomysły na fabułę. Autorka
„Dzikiego serca” nieco eksperymentuje, Lupton tworzy klasyczną powieść
psychologiczną. Obie narracje mogłaby połączyć etykieta „thriller”, ale u Bradbury to jednak coś więcej. Dodając
elementy zaskakujące i oryginalne, tworzy historię, dla której trudno byłoby
znaleźć miejsce na półkach opisanych według typów literatury. Osobiście
odczytałem tę książkę jako interesujące studium młodzieńczych obsesji, ale
przede wszystkim młodzieńczej paranoi. Jedno, rzeczywiście niebłahe i na
pewno traumatyzujące przeżycie, wywołuje w umyśle siedemnastoletniej bohaterki
ciąg nietuzinkowych przemyśleń, ale przede wszystkim buduje w niej lęk,
poczucie zagrożenia, co w całej powieści znamionuje też przestrzeń, w której
czai się zło. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to leśne alaskańskie ostępy,
wyobraźnia sama zacznie pracować.
„Dzikie serce” to ciekawa
rozprawa o ludzkiej tożsamości. Bohaterkę w sposób dość surowy wychowała
nieżyjąca już matka. Kobieta bardzo enigmatyczna w swoich motywach
postępowania, uwikłana w nałóg, mizantropka. Ślady wskazujące na to, jak
ukształtowała się tożsamość matki, są w powieści fragmentaryczne. Bradbury
proponuje tylko kilka niezwiązanych ze sobą retrospekcji, aby pokazać specyfikę
relacji matki i córki. Specyfikę związaną zarówno z tym, gdzie żyją, jak i z
tym, co zamierzają ze swoim życiem zrobić. Tracy, która za chwilę stanie
się dorosła, chciałaby żyć instynktownie – w zespoleniu z psami, którymi powozi
w zaprzęgu, i z lasem, gdzie zawsze odnajduje wewnętrzną harmonię oraz spokój.
Las jest naturalnym środowiskiem Tracy. Matka wpoiła jej za życia kilka ważnych
zasad. Zmusiła córkę do obietnicy, którą Tracy potem złamie. To będzie miało
swoje mroczne konsekwencje. Ale bardzo ciekawe jest przyglądanie się temu, w
jaki sposób między matką i córką rodzi się uczucie przywiązania. Co czyni ich
relację tak wyjątkową, nie do powtórzenia z ojcem, który po śmierci żony musi
zatroszczyć się o swoją specyficzną córkę i jej brata?
Surowa Północ odzywa się tu na
każdej stronie powieści. Jamey Bradbury dba nie tyle o plastyczność opisów, ile
o ich wyjątkową dokładność, kiedy możemy się dowiedzieć, jaki kształt mają
płatki śniegu albo ile odcieni chłodu może oddziaływać na organizm.
Alaska jest niemym, lecz groźnym bohaterem książki. W klimacie, w jakim
przyszło żyć bohaterce i jej rodzinie, nie ma kompromisów, jest specyficzny rodzaj
nieodwracalności – nie można cofnąć żadnego działania, żadnej decyzji. Tracy
nie może też cofnąć czasu i odmienić biegu wydarzeń, gdy podczas samotnego
spaceru po ukochanym lesie będzie musiała użyć noża, by bronić się przed drugim
człowiekiem.
To, co najbardziej przykuwa
uwagę, to narastająca atmosfera niepokoju. Obca nam staje się główna bohaterka,
ale i coraz bardziej obce i mroczne okazuje się otoczenie, w którym żyje. Czy
to, co stoi później za zachowaniem Tracy, to zwyczajny strach przed konsekwencjami
przemocy, czy też może głębsze wyrzuty sumienia, które docierają gdzieś
głębiej, bo uświadamiają dziewczynie, że jest zdecydowanie inna niż ludzie
wokół? Tym bardziej że w bezpiecznym i oswojonym otoczeniu pojawi się ktoś,
kogo trzeba będzie uważnie obserwować. Ktoś, kto szybko wkrada się w łaski
ojca, ale wzbudza niechęć dziewczyny. A potem zaskakującą fascynację. Bo to, co
niezwykle zwraca na siebie uwagę w tej powieści, to wciąż zmienne sojusze,
stale niejednoznaczne relacje. Odnosi się wrażenie, że między bohaterami
pojawia się jakiś zwierzęcy instynkt z uwagą wyczuloną na odmienność. Jedni
pozbywają się tego instynktu, inni wciąż się nim kierują. Dlatego zdarzenia
nabierają większej tajemniczości, a atmosfera zagęszcza się, choć pozornie nie
dzieje się nic niepokojącego.
Bradbury wprowadza do swojej
lodowatej przestrzeni element wampiryczny, który na początku tylko bawi, ale
potem zaczyna przerażać tak jak wszystko wokół. Jak wspomniałem na wstępie,
Tracy ulega bardzo silnej paranoi. Jej dzikie serce staje się drogowskazem, każda
płocha myśl buduje rzeczywistość. Kompulsywne i podsycone wątpliwościami
działania doprowadzą do tragedii. Ale w tym wszystkim najważniejsza jest
atmosfera osaczenia, poczucia tego, że jest się prześladowanym i obserwowanym. Alaska
ze swym chłodem, majestatem i obojętnością na ludzkie sprawy dodatkowo
współtworzy świat, w którym strach nabiera wielu znaczeń, ale za strachem
skryta jest także agresja. Za nią stoi już tylko instynkt, bez żadnej
racjonalności. W rzeczywistości Tracy wszystko jest jednoznaczne. Dramat
rozpocznie się wówczas, gdy dziki świat bohaterki przestanie wyglądać jak
czarno-biała przestrzeń tego, co dobre, i tego, co złe.
To również historia o tym, co
i jak długo może boleć, czym jest ból fizyczny i jaka siła bólu egzystencjalnego
może pozwolić zapomnieć o tym pierwszym. Jest też inny rodzaj bolesnej
spuścizny. W świadomości Tracy pozostają słowa matki: „Są rodzaje bólu, które
pozostają z tobą, nawet jeśli ich nie pamiętasz”. Bradbury zdaje się
opowiadać historię o mrocznej pamięci, ale także o tym, co jesteśmy w stanie
wyprzeć, kiedy staniemy do najtrudniejszej konfrontacji i pozostaniemy tylko my
oraz sytuacja graniczna. Tracy nauczyła się dowiadywania się wielu rzeczy o
drugim człowieku bez pytań i słów. Jej instynkt nigdy nie zawiódł. Czy teraz
jednak będzie podobnie? Czy dobrze rozpozna, kto jest wrogiem, a kto
przyjacielem? Dramatycznych pytań stawianych sobie przez bohaterkę jest coraz
więcej. To także coraz bardziej obsesyjne skupianie się na sobie i najbliższym
otoczeniu. Nie może prowadzić do niczego dobrego. A jednocześnie bardzo
przykuwa uwagę – także tym, że cała ta narracja jest przez to zupełnie
nieprzewidywalna. A ocena moralna głównej bohaterki od początku jest
niejednoznaczna.
„Dzikie serce” to świetnie portretująca
Alaskę powieść o poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia, o rodzinnych więzach
i o tym, że najbliższa przestrzeń to ta najbardziej oswojona. Bradbury
fantazjuje o tym, co dzieje się w następujących po sobie utratach poczucia
bezpieczeństwa. I proponuje nam zawikłaną w te utraty bohaterkę, która pokaże,
jak bliski jej naturze może być dziki świat surowej natury, gdzie nie ma
miejsca na żadne kompromisy. Powieść, która zdecydowanie mocno porusza
wyobraźnię.
Zapowiada się ciekawie, trafiona książka dla mnie, odpowiednia dla moich pragnień czytelniczych.
OdpowiedzUsuńCzy to magiczny realizm?
OdpowiedzUsuń