Pages

2019-08-01

„Przeciw bratu” Marcin Dudziński


Wydawca: Czarna Owca

Data wydania: 17 lipca 2019

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 32,99 zł

Tytuł recenzji: Częstochowskie tajemnice

Marcin Dudziński debiutuje dość brawurowo, choć przyznam szczerze, że nie czytałem jego książki jak kryminału. De facto chyba wcale nim nie jest, bo to przede wszystkim mroczna opowieść egzystencjalna o tym, skąd wydobywa się ludzkie zło, co je kształtuje, w jak destrukcyjny sposób wpływa na działanie i myślenie, oraz o tym, jak skuteczna może być z nim walka, jeśli ma się kręgosłup moralny i sporo determinacji. Dudziński czuje się bardzo swobodnie w swoim pisaniu i ta pewność siebie odrobinę go gubi. W kilku scenach, które wydają się nieprawdopodobne. Jak rozmowa policjantów, którym nie mieści się w głowie, że ksiądz może molestować kobiety. Albo scena, gdzie inteligentna, odważna i bezkompromisowa kobieta daje się w naiwny sposób zapędzić w kozi róg, rozumiejąc ryzyko zagrożenia. Także zbyt wcześnie – pewnie przez nieuwagę – odkryta zostaje zagadka pasjonującej postaci drugiego planu. Czytelnik domyśla się od razu, kim jest mroczny chłopiec służący zdegenerowanemu biskupowi. Te wszystkie mankamenty świadczą o tym, że autora być może zgubiła dezynwoltura względem stwarzanego świata literackiego, tym niemniej „Przeciw bratu” to powieść bardzo przyciągająca uwagę i inteligentnie skonstruowana.

Prosta dychotomia, która buduje fabułę i kształtuje także tytuł (warto zwrócić uwagę, że będzie miał także drugie, ukryte znaczenie), ma się bardzo dobrze i nie popada w uproszczenia. Dwaj bracia oraz dwie zupełnie różne drogi życiowe. Wydobyci z tej samej przerażającej przeszłości, inaczej stawiają czoło dniom w dorosłym życiu, w którym piętno przerażenia oraz bezradności pozostaje na zawsze, wciąż na nowo uwiera. Stanisław, który przestał służyć Bogu i zaczął podporządkowywać sobie miasto dzięki przebiegłości, hipokryzji i niezwykłej konsekwencji w działaniu, gdy czyni zło. Jest biskupem upadłym, ale jednocześnie niezwykle groźnym. Jerzy, tradycyjnie już w takich powieściach straumatyzowany policjant, który musi stanąć w opozycji do tego, co robi brat. Jest mu tym trudniej, że obaj wydobyli się z toksycznej rodziny, w której jeden dbał o drugiego, a potem ich drogi się rozeszły, bliskość poszła w niepamięć. Czytelnie zatem zarysowane są sprzeczności interesów. Oczekuje się trudnej konfrontacji. Walki tego, który nie ma sumienia, z tym, dla którego kompas moralny jest czymś nadrzędnym, choć w przeszłości zachowywał się jak prostak, o czym świadczy choćby scena robienia zarzutów swojej ówczesnej dziewczynie. Dziewczynie, którą straci, ale pozostanie po niej ktoś, kim Jerzy będzie chciał się zaopiekować. Tymczasem jego brat cierpi z powodu odrzucenia. Jego samotność i ścieżka ku złu są bardzo wyodrębnione. Przede wszystkim po to, by tego jednoznacznie złego bohatera nie widzieć tylko w złym świetle.

To książka o miłości, przywiązaniu i nienawiści. Miłości także do miasta, bo przecież Częstochowa staje się tu jednym z bohaterów – z bolączkami, kompleksami, oczekiwaniami i pragnieniami swoich mieszkańców. Autor symbolicznie zamyka częstochowską przestrzeń w strugach deszczu. Ta nazbyt czytelna i niekoniecznie potrzebna metafora obrazuje stan miasta. Częstochowa jest ponura, skorumpowana, mieszkańcy dają na każdy przejaw zła ciche przyzwolenie i miasto domaga się jakiejś ekspiacji, cudownej przemiany. Kiedy deszcz przestanie padać, Marcin Dudziński da odpowiedź na wiele pytań pojawiających się w trakcie lektury. Także na pytanie o to, w kim i dlaczego osiadło zło. Jak w większości tego typu książek ważne będą retrospekcje, a w nich kilka opowieści – bo „Przeciw bratu” buduje kilka bardzo dobrze poprowadzonych wątków – z fantazjami o istocie ludzkiego zagubienia. O tym, że ciężar doznanych krzywd zabieramy ze sobą w dalszą drogę. Ale to też opowieść o krzywdzie niezawinionej. O człowieku, o którego nikt się nie upomina. Nie ma go dla świata, funkcjonuje w trudnej do zrozumienia rzeczywistości, w której drogowskazem jest instynkt. To moim zdaniem najbardziej frapujący bohater tej książki.

„Przeciw bratu” to także socjologizująca opowieść o problemie społecznym, jakim jest niewątpliwie wpływ Kościoła katolickiego na mentalność samotnych i starszych ludzi. Dudziński portretuje doskonale funkcjonujący mechanizm przejmowania dóbr wiernych i korzystania z nich w taki sposób, że cała struktura Kościoła staje się po prostu czymś na kształt organizacji przestępczej. Tło powieści to także ludzie, którzy mimo wszystko są przywiązani do Kościoła. Jak tajemnicza autorka jedynej w powieści pierwszoosobowej narracji, która wysyła Jerzemu istotne listy. Zaznaczyć należy, że w tej książce ludzie z dalszego planu wydają się chwilami dużo bardziej ważni niż walczący ze sobą bracia. Oni też szykują podbudowę dalszych intryg, bo autor zaznacza, że książka będzie miała swoją kontynuację.

Warto zwrócić uwagę, że Dudziński podejmuje się na wstępie często niewygodnej dla czytelnika techniki wbicia nas w wydarzenia, których sens zrozumiemy dopiero później. Linearność oraz porządek pojawiają się w kolejnych rozdziałach. Początek skonstruowany w taki sposób wzmaga czujność. Wymusza skupianie się na detalach. Szkoda, że dość szybko pewnych kwestii można się domyślić. Interesujące jest stopniowanie napięcia – początek sugeruje, że mamy do czynienia ze światem, w którym coś nieustannie kipi, emocje są nie do zniesienia, a poziom adrenaliny bohaterów podniesiony do maksimum. Potem trzeba to napięcie jakoś zniwelować, ale jednak utrzymać dynamizm narracji. Marcin Dudziński mocno się stara, aby przyciągać czytelniczą uwagę, i jak na debiutanta robi to bardzo dobrze. Portretuje przemyślane działania, jak również tragiczne zbiegi okoliczności. Wszystko wpisuje się w wizerunek Częstochowy noir. Nad miastem wisi jakieś przekleństwo, a padający deszcz potęguje wrażenie zamknięcia w jakiejś mrocznej klaustrofobicznej przestrzeni.

Podoba mi się, że „Przeciw bratu” nie zawiera narracyjnych kalk czy fabularnych uproszczeń, choć niewątpliwie niektóre z historii mogłyby zostać pogłębione. Udaje się nawet wydobyć sporo nieoczywistości z zestawienia braci, którzy wybrali takie, a nie inne drogi życiowe. Czyta się to z niesłabnącym przekonaniem, że mamy do czynienia z pisarzem całkiem pewnym swojego warsztatu. Sprytnie mylącym tropy, choć też przypadkowo zdradzającym zbyt wiele i zbyt wcześnie. Proponującym kilka mrocznych historii, w których uwypukla te momenty, gdy mrok pojawia się w znaczeniu dosłownym i symbolicznym. Całkiem przyzwoicie skonstruowana powieść, w której nie ma miejsca na wiele dwuznaczności w działaniach bohaterów. Kryją się w ich emocjach i duszach. Tam zaglądamy wyjątkowo zaciekawieni. „Przeciw bratu” opowie bowiem o tym, z jak przygniatającymi wspomnieniami trzeba walczyć o normalne życie. A także o tym, jak traumatyczna przeszłość potrafi zniszczyć człowiekowi jego czas przyszły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz