Wydawca: Marginesy
Data wydania: 14 sierpnia 2019
Liczba stron: 413
Oprawa: miękka
Cena det.: 39,90 zł
Tytuł recenzji: Szkolne… absurdy
To moje pierwsze spotkanie z
Wojciechem Chmielarzem. Ta literacka przygoda – jak w przypadku Remigiusza
Mroza – skończy się jednak na jednej książce. „Rana”, jakkolwiek
przykuwająca uwagę i sprawna literacko, jest przede wszystkim powieścią
niewiarygodną. Nie chodzi tylko o szaleńczy rozwój wydarzeń, w którym autor –
mam takie wrażenie – zatracił kontakt z rzeczywistością, ale przede wszystkim o
zupełnie nierealistyczne motywacje bohaterów. Robią rzeczy, których zaistnienie
jest co najmniej wątpliwe, a dodatkowo działają w taki sposób, że narracyjne
wolty raczej wywołują raczej śmiech
niedowierzania, niż potęgują skupienie czytelnicze, które Chmielarz chce za
wszelką cenę utrzymać na każdej stronie swojej powieści. „Rana” to także
książka, gdzie intrygi kryminalne – w których nie biorą udziału policjanci, co
istotne, ciekawe i oryginalne – powiązane są ze środowiskiem szkoły, czyli
miejscem, z którym jestem związany zawodowo od kilkunastu lat. Widząc szereg
absurdalnych pomysłów dotyczących samego szkolnego funkcjonowania pracowników
oraz uczniów, nie mogę bez uprzedzenia przyglądać się całej reszcie. Demoniczny
obraz szkoły jako siedliska ludzkiego zła staje się tutaj trochę groteskowy.
Część dramatyzmu jest wymuszona, część irracjonalna. Niektóre sceny po prostu
zabawne – jak tuszowanie zbrodni w szkolnej pracowni, skąd wyniesione zostają
zwłoki, a zakrwawiona podłoga myta jest na kolanach przez dyrektorkę, co potem nie
wychodzi na jaw, jakkolwiek surrealistyczne mogłoby się zdawać.
Mamy wielu bohaterów, bo też
zaskakującą wielowątkowość. Cyniczną i skoncentrowaną na wizji sukcesu placówki
dyrektorkę, której relacje z pracownikami przypominają te stworzone przez
surową nauczycielkę zmuszającą uczniów, by stawali na baczność. Mamy
inteligentną, złośliwą nieco, ale przede wszystkim patrzącą na wszystko przez
pryzmat zdrowego rozsądku polonistkę, która nie daje się zagonić swojej
przełożonej w kozi róg i wszem wobec mówi o tym, na jak chorych fundamentach
stoi prywatna podstawówka. Mamy również Klementynę, nową nauczycielkę,
otrzymującą szansę od losu w formie etatu za dwa i pół tysiąca złotych, dla
której nowa praca jest nadzieją na przerwanie stagnacji, bo Klementyna mierzy
się z mrocznymi demonami przeszłości, nie mogąc przełamać samotności, swego
poczucia zbędności oraz zwyczajnego tchórzostwa.
Są również uczniowie,
zarysowani już mniej wyrazistą kreską, choć bardzo niestereotypowi w tym, jak
myślą i działają. Marysia z biednego domu, która może realizować edukację w
prywatnej szkole tylko dzięki stypendium. Jej nietrafione życiowe wybory
doprowadzą do dramatu. Dramatem jest życie Karoliny, córki dyrektorki, wiecznie
zmuszanej do tego, by uczestniczyć w skonfliktowanym świecie swoich rodziców,
gdzie co rusz musi wybierać stronę i brać na siebie także całą wściekłość oraz
nienawiść walczących ze sobą dorosłych, którzy nie znajdują czasu ani uwagi dla
córki. Trzecią ważną postacią ze szkolnej ławy jest Gniewomir. Wycofany
chłopak, który swą biernością i ekscentryzmem odstrasza innych od siebie. To on
będzie wiedział i rozumiał więcej niż inni. Jak typowy outsider. Ale
uwarunkowania, które stworzyły go takim, jakim jest, wcale nie są stereotypowe.
Wracam do sprawy
niewiarygodności powieści, kiedy rozpatruję kwestię tego, w jaki sposób
Chmielarz portretuje szkołę. Nie wiem, gdzie autor robił reaserch, ale jeśli
tylko w swojej pamięci szkolnych czasów, to nie wziął pod uwagę, jak bardzo
zmieniła się rzeczywistość miejsca, w którym umieszcza akcję „Rany”. Oto
kilka niemożliwości i absurdów. Nauczycielki palące papierosy w szkolnej
toalecie. Od dawna jest to niemożliwe ze względu na ustawowy zakaz palenia na
terenie szkoły łącznie z przestrzenią wyznaczoną ogrodzeniem. Uderzenie ucznia
przez doświadczoną nauczycielkę. Zdarza się tak rzadko, że zawsze jest z tego
sprawa medialna, ale przede wszystkim dlatego, że jest to coś niemożliwego do
wyobrażenia u pedagoga pracującego w szkole od dłuższego czasu. Tym bardziej że
powód uderzenia nie jest sprawą rozwiązywalną w klasycznym szkolnym trybie z
wizytami u pedagoga włącznie. Kolejna rzecz to koleżanki po fachu tak po prostu
przejmujące godziny po nagle nieobecnej polonistce. Bez wzmianki o zmianie
planu, obciążeniu uczących. Następnie nauczycielka, która ma czas po dzwonku
odprowadzać kogoś do wyjścia, zapominając o czekających wówczas pod klasą
uczniach, za których bierze odpowiedzialność od pierwszej sekundy po
wybrzmieniu owego dzwonka. To po prostu tak się nie dzieje, ale Wojciech
Chmielarz upraszcza sprawę. Podobnie niewiarygodne dla każdego nauczyciela może
być oprowadzanie przez dyrektorkę nowo zatrudnionej osoby po całej szkole z
absurdalnymi ingerencjami w pracę innych nauczycieli, kiedy to szefowa otwiera
drzwi sal, przeszkadza w prowadzeniu zajęć i przedstawia nową matematyczkę.
Nigdzie coś takiego nie ma miejsca. Jeśli zatem na oswojonym dla mnie terenie
odnajduję aż tyle niewiarygodności, nie chcę myśleć o logice całej reszty. Nie
będąc specem od spraw kryminalnych i zachowań sprawców zbrodni, mogę z całą
pewnością stwierdzić, że to wszystko, co proponuje „Rana”, zwyczajnie nie
mogłoby się wydarzyć w świecie rzeczywistym.
Są jednak zalety tej powieści,
choć mimo wszystko nie wpływają na zmianę mojego negatywnego zdania o niej. To
dość przejmująca narracja o dzieciach mających poczucie winy za swych
niedojrzałych rodziców, którzy tkwią w toksycznych związkach. O dzieciach
zmuszonych do tego, by przyjąć perspektywę dorosłego i radzić sobie z
rodzinnymi traumami. W domach, w których nie ma porozumienia, jest agresja
i wiele form opresji. Chmielarz opowiada także o tym, że nie wszyscy z nas
powinni mieć dzieci. Nie każdy z wielu względów się do tego nadaje. Ale
najbardziej przykuwający uwagę jest wątek cierpienia naznaczającego niejedno
życie. Koncentruje się w mrocznej biografii wspomnianej Klementyny – moim
zdaniem jednej z najciekawszych bohaterek literackich, jakie udało mi się
poznać. Wyobcowana Klementyna najpierw wzbudza współczucie, potem odrobinę
irytacji, a kiedy przyjdzie miejsce na sympatię dla niej, autor dokonuje
ciekawego zwrotu, po którym ocena moralna i etyczna życia bohaterki pozostawia
już bardzo wiele wątpliwości.
„Rana” to nade wszystko
książka bardzo mroczna. W zasadzie wszyscy zmagają się w niej z problemami i
niejednokrotnie są to problemy, których nie można rozwiązać. Od początku
pojawia się fatalistyczny rys, który towarzyszy wszystkim wydarzeniom i odnosi
się wrażenie, że nic tu nigdy nie będzie dobrze, nic nie będzie w porządku. Chmielarz
zdecydowanie przesadza z morderstwami, zwłaszcza zakończenie powieści wzbudzić
może wiele ambiwalentnych uczuć, ale przede wszystkim niedowierzanie. „Rana”
jest interesującą książką osadzoną w świecie współczesnym, którego zupełnie nie
przypomina, bo się temu wszystkiemu nie wierzy. Kawał całkiem niezłej
literackiej roboty, w której do głosu doszło za dużo emocji i przeczuć autora.
W związku z tym pozostaje rozczarowanie, bo ta książka ma w sobie spory
potencjał, który został zmarnowany.
To najgorsza książka Chmielarza. Nie zrażaj się.
OdpowiedzUsuńWczoraj skończyłam czytać. Mam podobne odczucia jak autor i gifbox. Pierwsze książki Chmielarza były o wiele lepsze. Rozczarowała mnie zwłaszcza ostatnia 1/3 książki, gdzie akcja zaczyna galopować, padają kolejne trupy, wszystko się absurdalnie piętrzy. Pewnie za dużo sobie obiecywałam po najnowszym Chmielarzu.
OdpowiedzUsuńPolecam ,,Żmijowisko", rewelacyjna książka. Seria o Mortce też niezła, chociaż już bez szału, no a ,,Rana"... niestety bardzo się na niej zawiodłam, przereklamowana ;/
OdpowiedzUsuń