Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 26 lutego 2020
Liczba stron: 176
Format e-booka: MOBI i ePUB
Cena w Virtualo.pl: 27,99 zł
Tytuł recenzji: Empatia i obserwacja życia
Co tu się wyprawia? Ano żyje
się. Bohater lub bohaterowie – zależy jak na to patrzeć – tej zaskakującej
opowieści starają się oddać koloryt i różnorodność istnienia na wiele sposobów.
„Żywopłoty” to zbiór próz bardzo zaskakujący i nawet trochę niebezpieczny. Nie
mamy pojęcia, dokąd zaprowadzi nas kolejny akapit, nie mówiąc już o
rozdziałach, w których ważny jest czas, ale najważniejsze opieranie się temu
czasowi. To bardzo ciekawy debiut. Maria Karpińska prowadzi nas przez ważne
dekady, obrazując ich różnorodność, lecz pokazując także podobne tęsknoty i
pragnienia, które towarzyszą nam w codziennym życiu. Myślę, że ważny jest
też sposób odczytania tej książki. Podobny zabieg zastosował całkiem niedawno
Oskar Eden w „Kwaśnych pomarańczach”, jednak Karpińskiej wyszło to dużo lepiej
językowo. „Żywopłoty” można potraktować jak powieść albo jak zbiór opowiadań. W
zależności od przyjętej perspektywy odbioru znacznie różnić się może to, co z
tej książki wydobędziemy. Podoba mi się jej niejednoznaczność. To, że autorka
stawia na język opowiadacza – to język codziennej mowy. Dzięki temu ta książka
nie staje się nadmiernie artystyczna nawet wówczas, gdy kieruje się w dość
niezwykłe, chwilami nieco oniryczne rejony. Przyjemnie się to czyta i
odczytuje. Karpińska udowadnia, że w skromnej narracji można zawrzeć dużo
więcej niż w opasłej powieści analizującej nazbyt dokładnie wszystko i
wszystkich.
O czym ogólnie są „Żywopłoty”?
Moim zdaniem przede wszystkim o empatii. O tym, że obserwowanie drugiego
człowieka może być fascynujące, ale jeśli idzie za tym wczucie się w jego
postawę, emocje i potrzeby, ujawnia się wówczas głęboko humanistyczna potrzeba
dostrzegania tego, co tworzy świat poza obserwującym. Jeden
z bohaterów – bo chyba bliższe mi jest odczytanie całości jako opowiadań –
umiejętnie żegna się ze swoim egocentryzmem, a pozostali potrafią spojrzeć dużo
dalej niż w głąb siebie. Co więcej, potrafią swoją skomplikowaną sytuację
egzystencjalną umieścić w ciekawych kontekstach. A w każdym z nich kryje się
drugi człowiek.
Interesujące są tu postacie
kobiet. Wszystko jest nieoczywiste, ale ich wizerunki chyba najbardziej.
Poczynając od charyzmatycznej „dziewczyneczki”, towarzyszki zabaw bohatera z
jego dzieciństwa. Zawłaszczającej i niezdrowo fascynującej. A może pierwszej,
która pokazuje, co to znaczy ujrzeć świat w drugim człowieku. Kolejne teksty są
mniej lub bardziej osadzone w realnym życiu, a niektóre bardzo dosłownie czułe.
Jak opowieść, w której pracownik konserwujący budynek przygląda się temu, co
dzieje się za oknami lokatorów, a szczególnie jednej lokatorce przygląda się
uważnie. Temu, co ją niszczy. Temu, co nie chce być ujrzane, a jednak zostaje
podejrzane. Z całą szaloną konsekwencją zdarzeń i zachowań tego, który się tak
bardzo przejął. Jest też emocjonalny raport z czasu zakochania się i zwyczajnej
fascynacji kobiecością. Nietuzinkowy i bardzo ładnie pokazujący, czym jest
kiełkująca miłość do płci przeciwnej. Także to, jak bardzo nieoczywista staje
się kobieta w oczach zakochanego w niej mężczyzny.
„Żywopłoty” to również mądra literatura
o tym, co i w jaki sposób tracimy. Przykład literatury pięknej, która nie chce
niczym epatować ani oferować tego, co już powiedziano oraz napisano o czymś tak
oczywistym i zagadkowym jednocześnie jak śmierć, odchodzenie. Śmierć
ma tu właściwie kilka definicji. Karpińska nie odbiera jej bezkompromisowości.
Stara się ukazać, ile cierpienia odejście wnosi w życie tego, który pozostał.
Banalne? Może, ale na pewno nie w tej książce. Warto przyjrzeć się, jak ten
truizm jest rozpisany na zdania i sceny. Jak wielokrotnie staje się jednak dla
czytelnika zagadką. „Żywopłoty” dyskretnie zarysowują rozpacz po utracie,
jednocześnie sygnalizując, kiedy ona naprawdę ma miejsce i jak wiele złożonych
emocji ze sobą niesie. Dlatego to trochę takie teksty funeralne, jednak mają w
sobie także szczyptę czarnego humoru. A czasami rozpisane są w taki sposób, że
czytanie o śmierci może zwyczajnie pokrzepić.
Pozostaje jeszcze upływ czasu
tak wyraźnie sygnalizowany w tytułach poszczególnych tekstów. Dla bohaterów
jest to zawsze dekada pewnych oczywistych przeżyć. Tego, co zwyczajnie się
przydarza, gdy jest się po trzydziestce czy sześćdziesiątce. Maria Karpińska
wychodzi jednak od spraw oczywistych, by pokazać nam wszystko to, czego poza
oczywistościami nie dostrzegamy. To piękna książka pochylająca się nad
sensem życia i jednocześnie sugerująca, że jest ono wyjątkowe. Ale to również
opowieść o tym, że pośród wszystkiego, co przewidywalne, znajdzie się także
kilka momentów prawdziwie nas zaskakujących. Mężczyźni opowiadający o sobie
i ludziach z otoczenia tworzą takie minikroniki zapamiętywania życia w sposób
szczegółowy. To zacne, że proza debiutantki koncentruje się na temacie tak
uniwersalnym, tak wymagającym pewnej życiowej dojrzałości i jednocześnie tak
oryginalnie opisanym. Czyta się „Żywopłoty” ze świadomością, że gawędzi z nami
ktoś, kto odsłania to oblicze życia, któremu z różnych powodów nie chcieliśmy i
może nie chcemy się przyglądać.
To także książka dla
wielbicieli psów. Odnajdą w niej charakterystyczną czułość do tych zwierząt.
Karpińska uwrażliwia na świat natury, który znajduje się koło nas. Jest to też
opowieść o przywiązaniu do roślin oraz o ich znaczeniu w kolejnych życiowych
epizodach. Interesujące jest to, w jaki sposób debiutantka wybiera
charakterystyczny detal, portretując rzeczywistość w toku oryginalnych
asocjacji. Wydobywa się z drobiazgów świat przeżyć i emocji bardzo uniwersalny.
Albo też Karpińska kwestionuje uniwersalizm ludzkiej egzystencji, pokazując,
jak często sami dla siebie możemy być zagadką.
Tak czy owak jest to na pewno
rzecz, która zatrzymuje przy sobie na dłużej. Jedna z tych małych książek
robiących wielkie wrażenie, ale także dowód na charakterystyczną wrażliwość
autorki. Bardzo cieszą takie debiuty pośród wielu innych, w których bohater
czy autor obsesyjnie skupiają się na sobie. Maria Karpińska udowadnia, że być
sobą to przede wszystkim uważnie patrzeć wokół, słuchać, fantazjować o ujrzanym
oraz usłyszanym. Nade wszystko jednak „Żywopłoty” są książką o tym, że za
mało w nas empatii, zbyt rzadko zbliżamy się do siebie i zdecydowanie za rzadko
potrafimy ujrzeć, że jesteśmy w dużej mierze odbiciami innych ludzi.
Wartościowa i nietuzinkowa proza. E-book w dobrej cenie oferuje Virtualo.pl
Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Virtualo.pl
Ten tytuł zainteresował mnie już jakiś czas temu, więc mam nadzieję, że uda mi się przeczytać "Żywopłoty".
OdpowiedzUsuńZauważyłam tą książkę w Empiku jakiś czas temu, myślę że autorka ma szanse zaistnieć w świecie literatury na dłużej.Bardzo ładna okładka. Być może kupię sobie tą książkę.
OdpowiedzUsuń