Wydawca: Wydawnictwo
Dolnośląskie
Data wydania: 25 marca 2020
Liczba stron: 400
Przekład: Katarzyna Makaruk
Format e-booka: MOBI i ePUB
Cena w Virtualo.pl: 31,92 zł
Tytuł recenzji: Anatomia rozstania
Taffy
Brodesser-Akner proponuje nam bardzo ciekawą i inteligentną
powieść obyczajową o związku w rozpadzie. Temat wywołujący duże
zainteresowanie, biorąc choćby pod uwagę ostatnią popularność filmu „Historia
małżeńska”. „Pan i pani Fleishman” to bardzo podobna fantazja fabularna, w
której celem autorki będzie pokazanie rozbicia portretowanego małżeństwa z
dwóch różnych perspektyw. O ile te dwie sygnalizowane tytułem niekoniecznie są
rozpisane w równowadze (śledzimy w gruncie rzeczy przez cały czas perypetie
mężczyzny w separacji), o tyle autorka daje nam tu coś więcej. Im uważniej
przeczytamy tę powieść, tym dosadniej ujrzymy jej główny problem przez pryzmat
kogoś trzeciego, ale również w perypetiach bohaterów dalszego planu. Dlatego
odnieść można wrażenie, że Brodesser-Akner obsesyjnie skupiła się na instytucji
małżeństwa i zdecydowanie nie będzie to książka dla singli, bo dla nich na
kartach tej narracji nie ma miejsca. Związek małżeński to podstawa życia
społecznego i nie ma od tego wyjątku. Kontrowersyjna teza? Ciekawie
zaprezentowana, bo to książka o dużym ładunku ironii, bardzo zgrabnie
prowadząca od jednego dramatu do drugiego, ale zadająca również pytanie o to,
jaką emocjonalną przede wszystkim inwestycją musi być małżeństwo. A co za
tym idzie, pisarka tak naprawdę wychodzi od portretowania jednostki, jej sfery
oczekiwań i marzeń. To od pojedynczego człowieka i jego planów na życie
rozpoczyna się ta skomplikowana historia. Czy zatem usankcjonowany prawnie lub
religijnie związek to podstawa właściwego funkcjonowania w amerykańskim
społeczeństwie? Tak i nie. Dwuznaczność tej powieści jest oczywista, ale i
zaskakująca.
Właściwie przez cały czas
towarzyszymy Toby’emu Fleishmanowi. Dowiadujemy się, jakie kompleksy względem
kobiet wciąż go męczą. Bohater od początku przedstawiany jest w zupełnie innym
środowisku niż to, do jakiego przywykł. Przede wszystkim znowu nabiera
wartości, myśląc o tym, co seksualnie ma do zaoferowania kobietom. Te obecne w
jego życiu są jakby przezroczyste. Najpierw stają się zdjęciami w randkowej
aplikacji, potem jedynie ciałami, które domagają się użycia. Toby jest
mężczyzną, którego nic teraz nie ogranicza, może wybierać i Nowy Jork kobiecego
pożądania stoi przed nim otworem. Ale to nie jest wolność satysfakcjonująca.
Toby jest bardzo sobą rozczarowany, czuje się życiowo bezradny i narasta w nim
gniew. Na kobietę, która miała być jego partnerką na całe życie, a dziś odsuwa
się zarówno od męża, jak i od swoich dzieci. Wszystko, co związane z dwójką
ich pociech, spada na jego barki. Na których jest przecież również
odpowiedzialna praca w szpitalu. Zawód lekarza pozwolił Toby’emu wypracować
empatię wobec ludzkiego cierpienia. Mężczyzna wydaje się nie mieć jej ani
odrobiny w stosunku do Rachel. Na razie są w separacji, ale już oddaleni od
siebie bardziej, niż to kiedykolwiek było do wyobrażenia.
Rachel stanowi trochę tło tej
historii. Jest nieco z boku, jakby tam celowo odsunięta. Autorka ciekawie
konstruuje fabułę i oczekujemy na to, że utyskiwania Toby’ego na nią zostaną
skonfrontowane z jej punktem widzenia. Brodesser-Akner rysuje tę postać
negatywnie, ale robi to celowo, by potem zwrócić uwagę na to, jak subiektywnie
możemy na nią spojrzeć. Brakło mi czegoś, to powieść pewnego balansu, bo – jak już
wspomniałem wcześniej – Rachel może stawać w swojej obronie bardzo krótko, w
zasadzie w zakończeniu powieści. Ale to ona jest chyba ważniejsza, bo tak
naprawdę „Pan i pani Fleishman” to przede wszystkim opowieść o stereotypowym
statusie kobiety w związku. O tym, jak wiele może stracić, jeśli zechce być
niezależna, silna i przede wszystkim aktywna, z inicjatywą oraz werwą.
Rachel portretowana jest w taki sposób, że można zarzucić jej wiele. Matka,
która nie chce widzieć swoich dzieci? Dzielny Toby, walcz o nie i o siebie. A
jednak nic nie jest tutaj proste i oczywiste. Najmniej to, co Brodesser-Akner
chce powiedzieć o samej istocie małżeństwa.
„Rozwód nie sprawia, że jest
się mniej mężatką” – takie słowa Toby słyszy od swojej irańskiej kochanki. Może
nie idą one za nim, ale za uważnym czytelnikiem już tak. Amerykańska pisarka
sugeruje sporo niepewności, kiedy rozważamy istotę samego małżeństwa. Czy jest
ono relacją przynależności na zawsze? Czy godzimy się na taki charakter
relacji? Co w nas samych odpowiada za rozpad i czy wówczas stajemy się bardziej
osobni? A może osobność i swoją tożsamość kamuflujemy, bo małżeństwo to
specyficzna gra podległości oraz kompromisów, na którą świadomie się
decydujemy, bo z tyłu głowy pojawia się widmo przerażającej samotności bez alternatyw? W tej powieści będziemy obserwować kilka
związków małżeńskich. W każdym pojawią się pewne wątpliwości, każdy też będzie
mieć inny status. Jest tu mowa o ruinie po rozpadzie, lecz i o nadziei
budowania czegoś nowego. O niedocenianym komforcie bezpieczeństwa u boku
drugiej osoby, ale i o toksycznej relacji, z której trudno się uwolnić.
Portretowane związki są jak Nowy Jork. Z jednej strony metropolia jako całość,
działający prężnie organizm. Z drugiej jednak – przestrzeń podzielona na strefy
przynależności do wygody i komfortu. Za którymi niekoniecznie idzie komfort
psychiczny oraz poczucie dopasowania. Czy tytułowi bohaterowie są po prostu
niedopasowani? Byłoby to dużym uproszczeniem, Taffy Brodesser-Akner nie chce
być tak oczywista i wcale nie jest.
Bardzo ciekawie prezentuje się
ta narracja jako rzecz o tym, jak patrzymy na związki innych ludzi przez
pryzmat rozpadu własnej relacji. Toby jest rozgoryczony, kieruje nim stała
złość, dochodzą do tego problemy w pracy, trudność utrzymania bliskości z
własnymi dziećmi. Rachel wybiera postawę defensywną, zupełnie to do niej niepodobne, nie stara się dać usprawiedliwienia żadnemu
bezkompromisowemu w oczach Toby’ego zachowaniu. W tym emocjonalnym kotle
pojawiają się jednak okazje, by przyjrzeć się temu, jak funkcjonują inne
małżeństwa. Co zapowiada ich kres? Kto jest odpowiedzialny za rozpad? Czy nie
trzymamy się siebie bardziej kurczowo, kiedy widzimy, że naszym znajomym nie
wyszło i teraz zaczynają zastanawiać się nad tym, czy nam naprawdę dobrze?
„Pan i pani Fleishman” to powieść specyficznej perspektywy, ale też historia
poszukiwania nowej. Rozpaczliwego wyjścia poza pustkę, ale przede wszystkim
rozczarowania – sobą najbardziej. To nie tylko trudność zamiany zaimków w mowie
i umyśle. „My” dość brutalnie zamienia się na „ja”. Ale u Brodesser-Akner to
„ja” wybrzmiewa bardzo ciekawie, gdyż być może po raz pierwszy w takiej formie
i w takich zbiegach okoliczności. To książka sugerująca, że małżeństwo z jednej
strony spełnia marzenia o satysfakcjonującym życiu społecznym, z drugiej jednak
– społecznie może być szkodliwe, gdy staje się związkiem rozczarowań.
Interesujące jest śledzenie losów bohaterów. Ich zagubienie może być zagubieniem
każdego z nas – bez względu na to, w jak satysfakcjonującym nas związku tkwimy. E-book w dobrej cenie oferuje Virtualo.pl
Recenzja powstała ze współpracy z księgarnią Virtualo.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz