Pages

2020-06-22

„Osobisty przewodnik po Pradze” Mariusz Szczygieł


Wydawca: Dowody na Istnienie

Data wydania: 26 maja 2020

Liczba stron: 372

Oprawa: zintegrowana

Cena det.: 49 zł

Tytuł recenzji: Wędrówki miłosne

Na początku bardzo się bałem, że to będzie książka o Mariuszu Szczygle. Tak wiele świetnych reporterskich relacji zostało zniszczonych przez autoadorację tych, którzy je napisali. Obawy zniknęły już po lekturze kilkunastu stron. Szczygieł jest zbyt skromny i zbyt inteligentny jako pisarz, by pozwolić sobie na coś tak żenującego w mądrej książce. Bo to nie tylko narracja o Pradze, ale też świadectwo tego, że każdy z nas powinien mieć miejsce, w którym jest zakochany, bo dzięki temu miejscu zawsze widzi więcej, wyraźniej, bardziej szczegółowo. Poprzez to miejsce nabiera zdolności obserwacji, którą pewnie przenosi do życia. Mnie samemu Praga bardzo się podoba, ale dopiero teraz mogłem zrozumieć, co to znaczy zakochać się w niej. Ten przewodnik to jeszcze dodatkowo egzemplifikacja życiowego imperatywu, o którym Mariusz Szczygieł tutaj wspomina, a mianowicie robienia w życiu tego, co się najbardziej lubi. Tu mamy spacery i wspomnienia. Erudycyjne dygresje i świadectwa uważności w obserwowaniu codziennego życia. Są tu literatura, architektura, muzyka, polityka i praska ulica z pełnią rozmaitych wrażeń – także smakowych. Wybornie jest podróżować po czeskiej stolicy z taką książką tym bardziej, że ma świetną strukturę. Czytelne żółte odnośniki pozwalają do woli cofać się albo antycypować treść. Pozornie nie ma tu porządku, ale mimo wszystko on istnieje. „Osobisty przewodnik po Pradze” to napisany z ujmującym brakiem dyscypliny pamiętnik przeżywania, doświadczania i nazywania na nowo tego, czym są Czechy, kim są Czesi i co wpłynęło na taki, a nie inny charakter tego państwa i narodu.

Najpierw trzeba zaznaczyć, że jest przede wszystkim dowcipnie. Dowiemy się między innymi, dlaczego Czesi podają do mięsa bitą śmietanę, dlaczego zawód tłumacza jest niebezpieczny, co zawsze obrazi każdego Czecha oraz w jaki sposób można podczas pobytu w Pradze znaleźć się… w dupie. Nietuzinkowy i lekki humor jest bardzo potrzebny dla równowagi, kiedy Szczygieł nawiązuje do dramatycznych zdarzeń z historii Czechosłowacji, wspomina miejsca i kontaktuje się z ludźmi zmuszonymi do konfrontacji z bezkompromisowością śmierci. To taka wędrówka od gwarnej knajpy po cichy cmentarz. Jest tu wszystko, co stanowi o żywotności Pragi, i jednocześnie wszystko, co definiuje ludzką żywotność. Także jej kres, bo przecież mnóstwo opisywanych miejsc ma związek z tym, co minione, boleśnie wciąż na nowo przypominające o upływie czasu albo naznaczone fatalizmem, o którym można opowiedzieć nietuzinkowo. Bo autor „Nie ma” smucić się nie zamierza. Zwłaszcza w mieście, w którym żyją ludzie rzekomo żartujący ze wszystkiego. Ta książka jest genialnie umieszczona gdzieś pośród kategorii groteski, dramatu i komediodramatu. Praga pulsuje rytmem marzeń tych, którzy patrzą w przyszłość, i dynamizuje się walkami tych, których już nie ma, ale pozostawili po sobie bogatą spuściznę kulturalną… bądź przesłanie.

Praga to centrum ekscentryczności i niesamowitości. Cokół dwóch całujących się mężczyzn, tablica pamiątkowa dla zabitych prostytutek, przystanek śmierci, gdzie Olga Hepnarová wymierzała społeczeństwu sprawiedliwość, czy surrealistyczny pomnik Haška bądź ukryty pod ziemią antykwariat. Są to często miejsca, które można pominąć nawet wówczas, gdy się koło nich przechodzi. A pisze o tym człowiek, który potrafi wysiąść z tramwaju i cofnąć się w okolice poprzedniego przystanku, bo coś go bardzo zaabsorbowało. Mnie absorbuje to, w jaki sposób Szczygieł opowiada o ludziach świata kultury, którzy są dla niego inspiracją, a w swym geniuszu stali się wyrazicielami czeskiej myśli buntu, przekory i jednocześnie pewnej uległości. To nic, że po raz kolejny będzie o Hrabalu czy Kafce. Pojawiają się ludzie, którzy stają na drodze autora albo przypadkiem, albo na chwilę. I oni wnoszą do tej książki myśli, które mogą nas nie opuścić. Jak choćby taksówkarz definiujący naturę Polaków i Czechów za pomocą metafory pomnika i gołębia.

„Osobisty przewodnik po Pradze” to także podsumowania oraz uzupełnienia do poprzednich książek autora. Najczęściej wspominany jest „Gottland”, ale jest w tych opisach i opowieściach każdy rodzaj pisarstwa Szczygła, który doprowadził do takiej, a nie innej formy niniejszego przewodnika. To ostatecznie suma tego, co w dotychczasowym pisaniu jest najważniejsze, ale i świadectwa nowych inspiracji oraz wzruszeń. Bo Szczygieł chce konsekwentnie pisać teraz o tym, co go zachwyciło, wzruszyło czy ubawiło. Bez względu na to, które ciemne karty historii trzeba odsłonić albo do jak mrocznego wydarzenia nawiązać. Czyni to z tej książki lekturę niesamowicie ciepłą, nasyconą pozytywną energią i na pewno zaraźliwą. Już widzę te tłumy Polaków, którzy podążają ulicami czeskiej stolicy, wertując kartki tej książki z wypiekami na twarzy. Mariusz Szczygieł opowiada miejsce, ale niezwykle ważni są dla niego ludzie. Ci związani z Pragą wówczas, kiedy trudno było się do czegokolwiek przywiązać, i ci dzisiejsi prażanie ze swoimi problemami, rozterkami, niejasnościami i dziwactwami, które Szczygieł tak bezpretensjonalnie wyjaśnia, oswajając nas z innością czeskiej mentalności.

Bardzo mi się podoba autorska umiejętność wydobywania z ludzkich biografii piękna – także tego estetycznego. Dla Mariusza Szczygła człowiek to opowieść. Zamienia się w nią zawsze wtedy, kiedy słucha się uważnie. Ta książka pokazuje silne związki miejsc z ludźmi, dlatego czyta się ją dwutorowo – jako opowieść o tym, co urzekło w Pradze, ale również o tym, kto z tej Pragi się rodzi w wyobraźni twórczej. Nie jestem też pewien, czy ów brak dyscypliny, o którym wspomniałem wyżej, to tylko warsztatowe zagranie autora w tej książce. Bo jednak wszystko zaskakująco doskonale się spaja. Każdy przystanek na mapie Pragi to myśl mogąca stanowić tło do osobnej książki wspomnieniowej. To zalążki esejów, niekiedy gotowe eseje. Ale również dowody na to, że warto jak najwięcej zapisywać, bo wtedy pamięta się być może intensywniej, a na pewno można pamięci spłatać figla, wiedząc wszystko to, co mogłoby zostać zapomniane.

Co bym na pewno chciał zobaczyć w Pradze po lekturze tej książki? Monumentalnego husytę na koniu. Słup z ośmiu tysięcy książek. Tańczący Dom. Ale i świadectwa dziecięcej wyobraźni tuż przed Zagładą – rysunki umieszczone w jednej z synagog. Miejsca pobudzają wyobraźnię, a ludzie spotykani przez Szczygła na jego na drodze pozwalają wyobraźni utrwalić to, co najważniejsze w relacjach. Bo duszę miasta tworzą miejsca i jego mieszkańcy. Ten truizm pięknie nam się tutaj prezentuje, albowiem wyprawa ze Szczygłem do Pragi to erudycyjna podróż po historii kultury, polityki i światopoglądu wykraczająca daleko poza granice czeskiej stolicy. Bardzo mądra i chyba uniwersalna w swej wymowie książka, kiedy mówi o tym, że kochać miejsce to dawać sobie więcej przestrzeni na bliskość. To też możliwość uwierzenia, że świat i ludzie są naprawdę niezwykli. W mikroperspektywie wyznaczanej przez serce i empatię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz