Pages

2020-07-02

„Krwawy bunt. Historia powstania w amerykańskim więzieniu Attica” Heather Ann Thompson


Wydawca: Wydawnictwo Editio

Data wydania: 23 czerwca 2020

Liczba stron: 684

Przekład: Piotr Cieślak

Oprawa: zintegrowana

Cena det.: 59 zł

Tytuł recenzji: Pamięć okrucieństwa

Imponująca wieloaspektowością i mnogością odniesień do tekstów źródłowych książka Heather Ann Thompson jest mocnym głosem w toczących się często dyskusjach o patologiach systemów penitencjarnych. Adres opisywanej historii jest bardzo konkretny, amerykański. Opowiadając o krzywdzie będącej pokłosiem chaosu, furii i dyletanctwa, za które nikt w zasadzie nie przeprosił, Thompson chce zwrócić uwagę na to, jak funkcjonowały i do dzisiaj funkcjonują zakłady karne w USA. Jedno ze zdań z tej publikacji, które wyraźnie zapada w pamięć, to komentarz do sytuacji amerykańskich placówek: „Większość więzień stanowych to przeludnione, rozsypujące się relikty dawno odrzuconych teorii resocjalizacyjnych”. Autorka opowie o pewnej mrocznej twierdzy zlokalizowanej obok spokojnego miasteczka, w której tkwili w ciasnocie więźniowie poddani specjalnemu rygorowi – wielokrotnie tacy, którzy za swoje mniej groźne przestępstwa w ogóle nie powinni się tam znaleźć. Thompson opisze relikty teorii resocjalizacyjnych, zwracając uwagę na najgorsze ludzkie atawizmy i instynkty. Bo Attica, w której wybuchł bunt, jak wiele amerykańskich więzień, była miejscem strukturalnej przemocy podsycanej rasizmem i status quo opartym na jakiejś karykaturze resocjalizacji.

Fakty przedstawiane przez Thompson są następujące: najpierw bunt w więzieniu Auburn, który dał początek fermentowi w Attice. Potem samo przejęcie zakładu karnego przez więźniów, które nastąpiło 13 września 1971 roku. Pięć dramatycznych dni, podczas których ważyły się losy buntowników. Filmowane odbicie zakładu – okrutne i brutalne. Śmierć wielu więźniów oraz strażników wziętych za zakładników. Torturowanie tych więźniów, którzy po odbiciu mieli po prostu wrócić do cel. Dramat rozgrywający się potem przez dekady – dochodzenie sprawiedliwości przez wszystkich okrutnie skrzywdzonych w więzieniu i tych, którzy ich cierpienie musieli wpisać w swoje dalsze życie. Zakłamania, absurdy, groteskowość procesów. Stan Nowy Jork, który nigdy nie przeprosił za krwawą masakrę. Ale to są same fakty. Thompson chce je zaprezentować z wrażliwością historyczki, która gotowa jest na analizę każdego niuansu, zachowując jednocześnie w narracji takt oraz empatię. Fragmenty tej książki czyta się jak przejmującą powieść sensacyjną. Tyle tylko że nie mamy do czynienia z fikcją literacką. „Krwawy bunt” jest opowieścią o dzikim okrucieństwie, któremu nikt nie chciał się przyglądać, bo wstyd było przyznać, że jest ludzkie. Również historią tego, w jaki sposób system wykorzystuje przewagę nad krzywdą obywatela. Jak niszczący jednostkę może być proces dochodzenia sprawiedliwości. Ale przede wszystkim o tym, że amerykańskie więzienia odbierają wiele elementarnych praw, które są również prawami osadzonych. W relacjach z opisywanych wydarzeń używało się określenia „zwierzęta” na więźniów, którzy zdecydowali się na bunt. Mam wrażenie, że to amerykański system prawny – z bardzo lokalnym adresem – jest tu bezkompromisowym i drapieżnym zwierzęciem, które rusza na łowy…

Autorka każdy z dziesięciu rozdziałów rozpoczyna biogramem ludzi ważnych z punktu widzenia tego, co najistotniejsze w danej partii tekstu. Moją uwagę przykuły przede wszystkim trzy postacie, bo cały czas myślałem o tym, w jak skomplikowanej moralnie i egzystencjalnie sytuacji się znaleźli. To Russell Oswald, komisarz do spraw więziennictwa. To on miał być pośrednikiem w konsultacjach między więźniami a systemem. Był lekceważony, traktowano go z niechęcią. A jednak wkroczył na plac więzienny, na którym demonstrowali osadzeni, zapewniając każdemu mediatorowi swobodne wejście do więzienia i wyjście z niego. W sercu buntu coraz silniej wierzył w moc negocjacji. I wierzył do końca. A potem był świadkiem przerażających aktów przemocy podsycanych przez nienawiść, także rasową. Oswald jest tragicznym przegranym, ale też człowiekiem wzbudzającym ambiwalentne uczucia. Oskarżany o pobłażliwość, potem prześladowany. Wciąż z poczuciem niespełnienia i goryczy. Odsunięty jakby w cień. Dużo odważniejszy wydaje się John Edland, patolog mający odwagę kwestionować fałszywe deklaracje na temat tego, kto i jakie śmiertelne rany odniósł podczas szturmu. Gdy amerykańska opinia publiczna ujrzała obraz zdemonizowanych więźniów, wobec których należało zastosować zbrojną akcję, Edland świadom wszelkich konsekwencji ujawnia prawdę o przyczynach zgonów, dając dowody na to, że podczas odbijania więzienia dochodziło po prostu do zbrodni. Trzecia wyróżniająca się postać to Malcolm Bell, prawnik w służbie prokuratury, który bardzo szybko zdaje sobie sprawę, że oskarżenia publiczne oparte są na przekłamaniach. Człowiek ryzykujący stanowisko, by ujawnić skalę zakłamania i manipulacji.

Bo dni po odbiciu więzienia były ich pełne. Thompson najpierw metodycznie godzina po godzinie oddaje dramat więźniów coraz bardziej spodziewających się ataku z zewnątrz, a potem prezentuje fakty, które już niekoniecznie interesowały Amerykanów. Jaką okrutną zemstę wymyślili strażnicy dla zbuntowanych? Jak tuszowano to, że do akcji zbrojnej wkroczyli pełni zniecierpliwienia, frustracji i nienawiści funkcjonariusze bez emblematów identyfikacyjnych, którzy w chmurze toksycznego dymu strzelali do więźniów między innymi amunicją wykorzystywaną do polowań na jelenie? Jak w ogóle można było wydać zgodę na tak chaotyczną i pełną przemocy akcję wobec ludzi, którzy w swojej demokracji przegranych umożliwili warunki pokojowego dialogu i sami pokojowo protestowali?

„Krwawy bunt” to opowieść o tym, że cierpienia i nienawiść mają personalia. Że bez względu na chęć zatuszowania nieprawidłowości doprowadzających do śmierci fakty na zawsze pozostaną boleśnie czytelne. Thompson prowadzi narrację, sięgając już do XXI wieku. Okazuje się, że kilka dekad na odszkodowania czekali maltretowani po odbiciu Attiki więźniowie, jak również rodziny pokrzywdzonych pracowników zakładu karnego. Zwraca uwagę na to, w jak wielkim konflikcie znalazły się na lata sprawiedliwość i zacietrzewienie, by bronić morderczego przedsięwzięcia. Takiego, któremu słuszność przyznawał sam Richard Nixon. Z drugiej strony autorka bardzo podmiotowo traktuje swoich bohaterów – oni w przeciwieństwie do bezdusznego systemu mają emocje, uczucia, są osadzeni w ludzkich kontekstach pewnych działań oraz ich konsekwencji.

Attica to symbol bezwzględnego okrucieństwa, ale również miejsce, w którym prawa człowieka zostały zastąpione siłą i nienawiścią, a rasizm po raz kolejny pokazał swoje destrukcyjne dla amerykańskiego społeczeństwa oblicze. Heather Ann Thompson bardzo chce pokazać, jak wiele różnych wątpliwości wiąże się ze sprawą buntu z 13 września 1971 roku, ale nie chce tej mnogości jedynie eksponować. „Krwawy bunt” to bardzo rzetelna analiza faktów i inteligentnie konstruowane tezy. Wciąż mimo wszystko sprawa buntu w Attice wywołuje wiele kontrowersji. Sporo też zostało ukryte w mrocznym cieniu. Nieprzypadkowo stan Nowy Jork nie chciał, by opinia publiczna wiedziała wszystko. Być może wówczas musiałby za to wszystko zwyczajnie przeprosić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz