Pages

2021-02-08

„Do skutku” Louise Boije af Gennäs

 

Wydawca: MOVA

Data wydania: 27 stycznia 2021

Liczba stron: 592

Przekład: Agata Teperek

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 39,90 zł

Tytuł recenzji: Ostateczne starcie

Z pewnością na tę książkę wielbiciele „Krwawego kwiatu” i „Bezwładu” czekają z ogromnym napięciem. Nie tylko dlatego, że Louise Boije af Gennäs poprzednimi powieściami bardzo wysoko ustawiła poprzeczkę oczekiwań. „Do skutku” jest zamknięciem spektakularnej historii, która w dwóch poprzednich tomach doczekała się niebywale rozbudowanej struktury. Nieprzypadkowo ostatnia część tej trylogii ma sporą objętość. Musi zamknąć bardzo wiele wątków i dać odpowiedzi na mnóstwo pytań. Mogło się wydawać, że część zagadek jesteśmy w stanie rozwiązać, a jednak najnowsza książka szwedzkiej pisarki pozostawia w zdumieniu i oszołomieniu. Takiego rozwiązania intryg z poprzednich części na pewno się nie spodziewaliśmy. A jednocześnie widać coraz większą siłę społecznego przekazu opowieści o tym, jak pewna młoda kobieta, której zabito ojca, usiłuje walczyć z grupą bardzo niebezpieczną, panującą nad całością jej życia. W „Do skutku” Sara co prawda pozna tajemnicę organizacji, ale powieść skupia się głównie na wątku rodzinnego nieszczęścia. Sara wyjątkowo długo będzie sama ze wszystkimi swoimi dylematami, moralnymi wątpliwościami, a przede wszystkim ze strachem.

Jak wspomniałem, nie ma nawet po co przewidywać zakończenia i należy dać się porwać dynamicznemu rytmowi tej powieści. Najchętniej chyba ze wszystkich trzech sięgającej po nieco przejaskrawione rozwiązania i w tej hiperbolizacji też najbardziej mrocznej. Zwłaszcza że Louise Boije af Gennäs odświeża nam pamięć, wracając do wielu niewyjaśnionych zdarzeń, jak również całkowicie niespodziewanie wprowadza do fabuły postać znaną z poprzedniej książki To nie wszystko. „Do skutku” zwraca uwagę na to, jak wiele detali z dwóch poprzednich powieści ma znaczenie teraz, kiedy finałowa zagadka powoli zmierza do rozwiązania. Oczywiście autorka tak konstruuje swoją powieść, aby odnaleźli się w niej również czytelnicy nieznający poprzednich części, jednak szczególny rodzaj napięcia wywołuje chęć, żeby się wreszcie dowiedzieć, co naprawdę stoi za śmiercią ojca Sary oraz zniknięciami innych ludzi z jej otoczenia. Bo jak konkluduje siostra bohaterki: „Wszyscy dookoła nas umierają”.

Towarzyszymy Sarze po tym, jak pożegnała matkę. Tak więc w krótkim czasie umierają jej oboje rodzice, a w dodatku jej siostra traci ukochaną klacz. Sara i Lina przenoszą się do Sztokholmu na stałe, sprzedając swój rodzinny dom i usiłując stworzyć jakieś nowe życie. Wspomnienia nie dają im jednak spokoju. Siostrzane relacje pełne są napięcia. Lina inaczej niż Sara odreagowuje to, co zdarzyło się w ich życiu. Tymczasem główna bohaterka podejmuje pracę w Kwaterze Głównej Sił Zbrojnych. Znani z poprzednich książek przyjaciele Sary – Sally i Andreas –  wciąż są obok niej, gotowi do działania i wspierający. Tym razem autorka nie pozwala nam na długo zadomowić się w przewidywalnej codzienności Sary, bo nie będzie już w opisach miejsca na rutynę, zwyczajne życie, przyjemności czy obowiązki. „Do skutku” jest powieścią najbardziej dynamiczną, widać w niej mocny sensacyjny sznyt i to czasami jest dobrą, a czasami gorszą stroną tej narracji. Niewątpliwie jednak mnogość zdarzeń, w których Sara będzie musiała konfrontować się z lękiem i niepewnością, powoduje, że trzecia część trylogii jest powieścią o największym potencjale.

Pojawiają się tu także zupełnie nowe postacie, ale nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Sara nie może być pewna tożsamości kogokolwiek ze swojego otoczenia. Jednocześnie coraz bardziej zbliża się do tego, by zrozumieć strukturę enigmatycznej organizacji, której kiedyś przeciwstawił się jej ojciec, zapoczątkowując ciąg dramatycznych i fatalnych zdarzeń. Poza tym bohaterka uświadamia sobie, że jest coś, czego ta organizacja od niej chce, i musi zrozumieć, co cennego posiada. A żeby to odnaleźć, raz jeszcze wróci w rodzinne strony. Potem będzie już tylko walczyć z czasem i bezkompromisowym wrogiem. Kimś, kto jest w stanie podglądać każdą minutę jej życia. Wejść do osobistego komputera, a nawet do świadomości. Bo obecność wroga jest stała i intensywna. To on rozdaje karty – daje Sarze złapać oddech, by za chwilę niszczyć emocjonalnie. Mroczne groźby pojawiają się na ekranie laptopa, ale wróg jest wszędzie. Sztokholm, po raz kolejny tak dokładnie portretowany, staje się przestrzenią bezkompromisowej rozgrywki, w której obserwujący ma przewagę. A Sara coraz bardziej traci wiarę w to, że może pokonać kogoś przyglądającego się jej w każdym momencie.

„Do skutku” to przede wszystkim książka o inwigilacji. Przywodząca na myśl Edwarda Snowdena, kiedy snuje fantazje o tym, że dane każdego z nas znajdują się w zawsze dostępnej dla innych chmurze. Że państwo może wiedzieć o nas absolutnie wszystko. A jeżeli państwo jest skorumpowane, dane o naszym życiu otrzymuje ten, który korumpuje. Sara w tej powieści nie będzie mogła uciec przed prześladowcami. Będzie jednak na tyle zdeterminowana, by podjąć z nimi grę o wszystko. W tle wyraźnie zarysowany szwedzki impas w tworzeniu nowego rządu po wyborach oraz kolejna porcja mrocznych fantazji o tym, na czym został zbudowany fundament szwedzkiego dobrobytu i pozornego spokoju życia społecznego. Louise Boije af Gennäs nawiązuje do kondycji szwedzkich sił zbrojnych, a także do tego, w jaki sposób Szwecja wypracowała sobie na arenie międzynarodowej wizerunek państwa tak bardzo uporządkowanego. Jest w tej powieści wiele na temat hipokryzji, a część fantazji spowoduje, że Szwedzi mogą się „Do skutku” przerazić. Najmocniej jednak zapada w pamięć droga, którą Sara pokonuje, poznając kolejne przejmujące tajemnice państwa. To bowiem książka o tym, jak przerażające może być wchodzenie w głąb swojej pamięci. I jak niekiedy zaskakuje to, że oczywiste sprawy są iluzjami. Jak w życiu sytych i zadowolonych z siebie Szwedów.

Spektakularne, pomysłowe i frapujące zamknięcie trylogii. Wymagające dużej weny twórczej, ale również konsekwencji we wracaniu do odpowiednich fragmentów z poprzednich części. Dyscypliny, aby wszystko stało się czytelne, a jednocześnie – żeby czytelnik pozostał z wrażeniem, że mimo wszystko nie jest to powieść stawiająca zasadnicze i wyraźne kropki. Książka, która wyzwala wiele emocji i czyta się ją na wdechu. Podziwiam to, jak każdy szczegół został tutaj wyjaśniony, każdy element układanki trafił na swoje miejsce. I to, że mimo niemal całkowitego odsłonięcia przed nami głównej bohaterki w dwóch poprzednich książkach Sara jednak zaskoczy, i to bardzo. „Do skutku” to także powieść o ludzkiej przyzwoitości, za którą walczy się do końca. Zgodnie z tytułową maksymą określającą działania ojca Sary. Świetna rzecz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz