Pages

2022-03-25

„Niebezpieczeństwa palenia w łóżku” Mariana Enríquez

 

Wydawca: Echa

Data wydania: 23 marca 2022

Liczba stron: 368

Przekład: Marta Jordan

Oprawa: twarda

Cena det.: 49,99 zł

Tytuł recenzji: Historie grozy

Poznając polskie tłumaczenia współczesnej literatury argentyńskiej, można odnieść wrażenie, że to narracje pozostawiające nas w specyficznym rodzaju niepokoju i nieustające w zaskakiwaniu formą. „Bezpieczna odległość” Samanty Schweblin to literacka miniatura, która wchodzi pod skórę na zawsze, operując środkami obrazowania bardzo bliskimi „Niebezpieczeństwom palenia w łóżku”. U Ariany Harwicz, autorki „Zgiń, kochanie”, ujrzymy tak samo drapieżne i niejednoznaczne portretowanie kobiecej psychiki, którego doświadczamy, czytając opowiadania Mariany Enríquez. W końcu niedawno wydana argentyńska powieść „Wyborny trup”, gdzie Agustina Bazterrica w przerażającej wizji postapokaliptycznego świata ukazuje – jak Enríquez na przykład w opowiadaniu „Brudny dzieciak” – te wszystkie okrucieństwa, które możemy sobie jako ludzkość wyrządzić. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie argentyńskie pisarki, które wymieniam, są przedstawicielkami jednego pokolenia – dzieli je najwyżej po kilka lat – można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że Argentyna swoim kobiecym literackim głosem opowiada nam przede wszystkim o świecie niepokoju i grozy. Wszystkie te pisarki koncentrują się na najbardziej mrocznym odwzorowywaniu ludzkiej psychiki, bo szanse na bycie zrozumianymi opierają często na turpistycznym obrazowaniu, dla którego charakterystyczna jest dosadność. Wszystkie wspomniane książki i ta, której poświęcam niniejsze omówienie, są w dużej mierze prowokacyjne. Ale bardziej ujmuje i przejmuje mnie ich nieprzewidywalność. Tu Mariana Enríquez wypada chyba najlepiej, gdyż obcowanie z jej opowiadaniami jest jak smakowanie wykwintnych czekoladek, których nie miało się nigdy dotąd w ustach, a których specyficzne smaki zawsze naznacza wyraźna nuta goryczy.

Ta książka usatysfakcjonuje dwie grupy czytelnicze. Tych, którzy przed laty zapoznali się już ze zbiorem „To, co utraciłyśmy w ogniu” i chcą przyjrzeć się początkom warsztatu twórczego autorki, bo „Niebezpieczeństwa palenia w łóżku” to jej wcześniejsze opowiadania, jak również tych, którzy – jak ja – w ogóle nie znali twórczości tej pisarki i mogą tu prześledzić jej rozwój, ale również konsekwencję w stosowaniu wybranych technik obrazowania świata przedstawionego. Historie od pierwszej do dwunastej to ten zbiór będący początkiem. Kolejne, przypomniane po latach, starają się poszerzyć spektrum przerażenia i wieloznaczności, które Enríquez konsekwentnie traktuje jako jedyny sposób opowiedzenia kobiety, Argentyny i bolesnych doświadczeń egzystencjalnych w sensie jak najbardziej ogólnym. Wszystkie razem tworzą całość, która po pewnym czasie przestanie zaskakiwać formą, ale wciąż na nowo będzie prowokować treścią. Są tu opisane sceny, przez pryzmat których patrzy się na kolejne opowieści, jak również zachowania bohaterek jakby uzupełniające w następnych opowiadaniach obraz bezradności, dezintegracji, a także takiej formy kontaktu ze sobą, za którą stoi pustka przerażenia. Enríquez nie epatuje nią jednak tylko po to, aby była zapamiętywalna czy bardziej sugestywna. Groza różnego rodzaju – bo i wiele tych tekstów jest w konwencji horroru, który nie ma tu jednej i czytelnej definicji – jest dla argentyńskiej pisarki narzędziem nie tylko poznawania świata, ale przede wszystkim tworzenia specyficznego pomostu między tym, co jej bohaterki przeżywają naprawdę, a tym, co surrealistycznie i irracjonalnie kieruje nas w stronę jakiejś dziedziczonej czasem w kolejnym pokoleniu traumy. Ale traumy osadzonej nie tylko w psychice. Traumy determinującej zdolność oglądu rzeczywistości. W tej książce będzie się ona rozpadać na tysiące maleńkich fragmentów. To będą puzzle obrazujące odwieczną walkę życia ze śmiercią, w których pojawiają się również defetyzm oraz obsesje seksualne. Całość robi naprawdę duże wrażenie i widać dbałość o pozornie nieistotne szczegóły – dzięki nim Mariana Enríquez proponuje nam dużo więcej opowieści niż te, które możemy formalnie odróżnić od siebie.

Fascynująca, drapieżna i nieokreślona jest tu przestrzeń dużego miasta, w którym koegzystują ze sobą różne formy szaleństwa. Często jest to Buenos Aires, ale na przykład opowiadanie „Rambla Smutna” zabiera nas do Barcelony, która wydaje się w równym stopniu zdeformowana przez niepokój i zepsucie co argentyńska stolica. Lecz są też inne miasta, a także konkretnie wydzielone na potrzeby tych tekstów dzielnice. Wydaje mi się, że wyraźne nakreślenie ram przestrzennych służy podkreśleniu intensywności piekła egzystencji. Jesteśmy świadkami tego, w jaki sposób narratorki opowiadają o wewnętrznych przemianach, ale one wszystkie wydają się zespolone z tym, że transformacji ulega również miejska tkanka. A w niej widzimy coraz więcej aberracyjnych zachowań, coraz więcej niepewności tego, co ma właściwy kształt i przeznaczenie, coraz mocniej też zaznacza się wizerunek miasta lub dzielnicy jako mrocznego labiryntu.

Kolejnym intrygującym i bardzo przykuwającym uwagę do tej książki czynnikiem jest motyw małoletnich – zagubionych, skrzywdzonych, wyobcowanych i cierpiących. To nie tylko enigmatyczne postacie jednego z dłuższych tekstów tego zbioru, czyli opowiadania „Powracające dzieci”. To także mali bohaterowie pojawiający się na drugim planie albo epizodycznie wnoszący dodatkowy rodzaj niepokoju. Ostatecznie są tu też dzieci wyrastające na dorosłych ludzi, którzy dźwigają na swoich barkach ogrom traum. Dorastające dziewczynki stają się przepełnionymi wewnętrznymi lękami kobietami. W opowiadaniu „Cysterna” zderzają się ze sobą naturalizm strachu przed własną tożsamością i sposób, w jaki tożsamość może ukształtować magiczna legenda, zapisane gdzieś w świadomości podanie o irracjonalnej sile sterującej umysłem. Bo bardzo często do tego, co oczywiste i pokazane w naturalistyczny sposób, Mariana Enríquez dodaje elementy czarnej magii i turpistyczne dekoracje. Albo czyni cały świat przedstawiony przerażającą podróżą między tym, co wyczarowane, wyśnione, wyobrażone i przepełnione warunkowanym strachem, a instynktownym lękiem.

Tytułowa miniatura literacka jest dość turpistycznym studium wyobcowania i dobrze wyodrębnić sobie to opowiadanie spośród pozostałych, bo mam wrażenie, że za pomocą bardzo prostych, ale i mrocznych środków wyrazu argentyńska pisarka wprowadzi nas do świata dużo bardziej skomplikowanego – przede wszystkim poprzez nagromadzenie fatalistycznych środków wyrazu. Pójdzie w mocny naturalizm, na przykład nieraz opisując to, jak ktoś defekuje na ulicy. Wejdzie w sposób opowiadania o egzystencji przez pryzmat szokującego fetyszyzmu seksualnego. A to wszystko jest naprawdę początkiem, albowiem Enríquez nokautuje tu nie tylko swoje bohaterki, lecz również czytelnika. Stąd też sugestia, aby czytać te opowiadania, rozkładając sobie lekturę w czasie. Nie chodzi tylko o ich intensywność. Chodzi również o dostrzeżenie zależności między nimi w takim wymiarze, w jakim odnajdziemy je dopiero wówczas, gdy minie pierwszy szok, a symbolika tych opowieści spokojnie osiądzie w naszej wyobraźni.

To również proza, która umiejętnie wykorzystuje artystyczną rolę wulgaryzmów czy kolokwializmów. Autorka dzięki temu jest oczywiście blisko prozy życia, ale stara się jednocześnie zobrazować doświadczenia graniczne, do opisania których potrzebne są obrzydliwe narzędzia. Ten obcesowy język staje się tu jednak twórczą materią opowieści. Mariana Enríquez wychodzi poza tak dosadnie portretowany świat nie tylko dlatego, że proponuje nam tu kilka spotkań z duchami i momenty, w których opowiadanie o śmierci staje się nieoczywiste, gdy snuje je ktoś nieżywy. Każdy z tych dosadnych i barwnych tekstów prowadzi nas w stronę ludzkiego nieszczęścia. A jednocześnie w stronę różnorodności życia. To również książka bardzo lojalna wobec grozy życia, którą tutaj kreuje. Myślę, że to jedna z ciekawszych publikacji tego roku. Jednak nie jest to lektura dla czytelników o słabych nerwach. Aż się boję sięgać po kolejną argentyńską książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz