Wydawca: Wydawnictwo Mova
Data wydania: 8 marca 2023
Liczba stron: 520
Oprawa: miękka
Cena det.: 52,90 zł
Tytuł recenzji: Trudne konfrontacje
Michał Paweł Urbaniak to jeden z tych pisarzy, którzy za wszelką cenę starają się być lojalni wobec życia. Jego proza nie będzie zatem miejscem na eksperymenty formalne czy zaskoczenia dotyczące konstrukcji. Trzecia – i kolejna długa – powieść tego autora zwraca uwagę na niuanse codziennego życia, które w rozumieniu Urbaniaka wciąż domagają się nowych opowieści. Po tym, jak sportretował konfrontacje ze śmiercią w „Liście nieobecności”, tym razem kieruje się ku przejawom życia, choć warto zaznaczyć, że na peryferiach nowej powieści również pojawia się śmierć, której istotę… bohaterowie ukrywają. „Doll story” bliższa jest w swej wymowie drugiej powieści Urbaniaka, „Niestandardowym”, ponieważ ponownie opowiada o tym, że podstawowym pragnieniem każdego człowieka jest potrzeba bycia akceptowanym przez otoczenie. Tutaj jednak otoczenie będzie miało charakter opresyjny. Nie tylko dlatego, że główny bohater zostaje umieszczony w nieco klaustrofobicznej przestrzeni, w rzeczywistej i mentalnej klatce, którą boi się mimo wszystko opuszczać, kiedy ma już taką możliwość. Opowiadając o chłopięcej samotności, Urbaniak proponuje nam zupełnie nową książkę. Taką, w której najważniejsza będzie obserwacja tego, jak zmieniają się relacje i sojusze w pewnym domu. Miejscu z pewnością przypominającemu to z „Moralności pani Dulskiej” – z deprecjonowaną głową rodziny i groteskową w swych działaniach panią domu, dla której priorytetem jest nie tyle zachowywanie pozorów, ile zatrzymanie przy sobie za wszelką cenę swego jedynego syna. Relacja Wolfganga z matką, toksyczna i jednocześnie niezwykle silna, będzie w mojej ocenie najciekawsza w tej powieści. Ale „Doll story” to nie tyle historia najbliższej i najtrudniejszej więzi, ile fantazja o tym, czym ma być więź przyjaźni, czy można ją zdobyć na zawołanie albo po prostu za nią płacąc.
Urbaniak stwarza tutaj coś, co z jednej strony jest nie do pomyślenia, z drugiej jednak – wydaje się przerażająco prawdopodobne. Wuj bohatera utyskuje: „Co za czasy, żeby ludzi dawano w prezencie”. Takie czasy są od zawsze, odkąd człowiek wymyślił zarobkowanie na tym, by być dla drugiej osoby kimś do towarzystwa. Ale w „Doll story” mamy mroczny rewers takiego działania. Tutaj można sobie wynająć Maskotkę, osobę towarzyszącą, lecz jednocześnie kogoś, kto ma się stać kimś bliskim na podstawie umowy o pracę. Nie byłoby w tym w zasadzie niczego mrocznego, gdyby nie to, że zatrudniani w tym charakterze są ludzie z tak zwanych trudnych rodzin. Bo to przecież wielki humanitaryzm: dać pracę komuś, kto wywodzi się z nizin społecznych, i umożliwić mu dostatnie życie przy bogatej rodzinie. Ileż w tym dobra, prawda? Każdy powinien być zadowolony. Tymczasem Urbaniak będzie odsłaniał nie tylko hipokryzję takiego postępowania, ale również nieoczekiwane konsekwencje przyjęcia osoby z zewnątrz do domu, w którym pozornie jest wszystko, co konieczne do szczęśliwego życia, jednak tak naprawdę dopiero perspektywa kogoś obcego odsłoni smutne formy egzystencjalnego nieszczęścia w rodzinie. Bo przybysz, czujny obserwator uważnie analizujący to, co widzi i słyszy, pozwoli czytelnikowi przyjrzeć się temu, w jakim impasie i zawikłaniu żyje na co dzień rodzina, w której rozkazy wydaje generał – matka i żona przekonana, że wszystko wie najlepiej.
Wspomniany już Wolfgang znajduje się w centrum zainteresowania autora, który poświęca mu wyjątkowo wiele czułości, ale przez cały czas bardzo się stara, by wizerunek piętnastolatka nie był oczywisty. Wolfgang ma za sobą wiele przeżyć, a jego matka na ich bazie zbudowała mu bezpieczną klatkę. Do domu przybywają nauczyciele, w domu bohater ma wyznaczone pory kolejnych czynności, dom staje się matczynym centrum dowodzenia, ale również coraz bardziej przygnębiającą Wolfa przestrzenią, z której nie sposób się wydostać. Dlatego z uporem prosi o Maskotkę. Życzy sobie przyjaciela. Chce mieć kogoś, kto będzie mu bliski na ustalonych przez Wolfa zasadach. Bo zasady to rzecz święta. Zwłaszcza te porządkujące codzienność chłopaka: matka nakazuje mu uczyć się konkretnych rzeczy, grać w konkretne gry, spać w konkretnych godzinach. A bohater zaczyna mieć tego dość.
Ciekawe jest to, w jaki sposób Urbaniak zinfantylizuje tego bohatera. Nie tylko przez to, że w jego pokoju tkwi wciąż hołubione pudło z zabawkami z dzieciństwa, z którymi Wolf nie umie się rozstać. Widać to również we wstawkach narracyjnych, wtrętach sygnalizujących bunt bohatera, kiedy wymienia zdarzenia historyczne i czyni je fałszem. Te zabiegi dodatkowo przyciągają uwagę do Wolfganga. Staramy się zaobserwować przemianę – w jakim momencie bohater przekroczy granicę swobodnego dzieciństwa, które wcale nie było dla niego okresem swobody, i zacznie brać odpowiedzialność za swoje życie. Dorastać do ważnych decyzji, do oderwania się od matki. „Doll story” to przecież bardzo ciekawa opowieść o niegotowości na tak zwaną dorosłość. O tym, że jej kształt i cień przychodzą tutaj z zewnątrz – Wolf skonfrontuje się z niewiele starszym od siebie chłopakiem, który w przeciwieństwie do niego bardzo szybko musiał się usamodzielnić. A z tą szybkością przyszły również traumy i reakcje, którym Wolf przygląda się z zaskoczeniem. Opowiedziana tutaj konfrontacja wiecznego dzieciaka i doświadczonego młodzieńca, któremu życie dało w kość, staje się jednocześnie opowieścią o tym, w jak piękny i twórczy sposób możemy się uzupełniać w relacjach. Tymczasem nic nie będzie oczywiste, gdyż wspomniane już przeze mnie śledzenie sojuszów pomiędzy czwórką bohaterów uczyni z „Doll story” powieść o dorastaniu do kompromisów i bliskości skrajnych uczuć, które bardzo często definiują życie człowieka. Bo tu zaskakująco szybko od otwartości i serdeczności przejdziemy do ponurej wojny podjazdowej, w której ujawnią się niechęć, wrogość, a nawet nienawiść. Nikt nie ma pojęcia, jak zmieni się codzienność w pełnym rutyny świecie trzyosobowej rodziny, do której przybędzie Mariusz. „To jest tylko chłopak znikąd”, jak zostaje określony. Czy aby na pewno? Co tak naprawdę wniesie do domu, w którym odnajduje wszystko to, co sam stracił? I kto straci najwięcej na tym, że rodzina zdecyduje się dać szczęśliwe życie opłacanej Maskotce, człowiekowi do towarzystwa?
„Doll story” to również bardzo ciekawa fantazja o tym, czym jest opresja oczekiwania od kogokolwiek bycia doskonałym w jakiejś dziedzinie. Mamy tutaj szereg napięć wywołanych tym, że ktoś od kogoś czegoś wymaga i nie następuje spełnienie oczekiwań. Z drugiej strony pojawia się ktoś młody, od kogo życzy się sobie jedynie tego, co zostało zapisane w umowie, ale jego działania i wrażliwość powodują, że zakres obowiązków rozmywa się, a postać staje coraz bardziej niejednoznaczna. Opowiadając o pasji i perfekcjonizmie, Urbaniak wykorzystuje dziedzinę sztuki, która dla głównych bohaterów jest punktem odniesienia do życiowych decyzji. Wokół fortepianu i gry na nim skoncentruje się jeszcze jedna historia. Wielkiej pasji, wielkiego rozczarowania, zaskakujących odkryć oraz fascynacji. Cieszę się, że Michał Paweł Urbaniak portretuje problem wyobcowania i samotność, szukając innych, nieoczywistych opowieści o jednym i drugim. Ale „Doll story” to powieść jeszcze wielu innych odczytań. Świetnie portretująca to, jak łatwo możemy stać się więźniami naszych przyzwyczajeń. Nie ma tu żadnego dydaktyzmu, bo autor jak zawsze stara się zostawiać spory margines niejasności i symboliki w pozornie bardzo konkretnej w swej wymowie książce. Podoba mi się to, że pisze w intrygujący sposób o granicach, które tworzymy i stawiamy sobie w najbliższych relacjach. O tym, co się stanie, kiedy zostaną zniszczone albo przekroczone. I o tym, co nowego pojawi się w domu, w którym wszystko ma swój odwieczny porządek oraz sens.
Świetna recenzja i świetna książka. Właśnie ja czytam..
OdpowiedzUsuńDużo się dowiedziałam z recenzji, "krytycznym okiem" lecz bez słowa krytyki, ale... świetnie napisana i mam wrażenie obiektywnie. Nie czytałam jeszcze książki, lecz po tej recenzji z pewnością po nią sięgnę...
OdpowiedzUsuń