Pages

2023-03-17

„Pani March” Virginia Feito

 

Wydawca: Wydawnictwo Echa

Data wydania: 22 marca 2023

Liczba stron: 328

Przekład: Tomasz Wyżyński

Oprawa: twarda

Cena det.: 49,99 zł

Tytuł recenzji: W zderzeniu ze sobą

Czasem zastanawiam się, dlaczego tak znakomite debiuty literackie importujemy z zagranicy. Zwłaszcza że formalny pomysł na tę elektryzującą powieść jest bardzo prosty. Opowiedzieć o życiu kogoś, kto jest cieniem. O kobiecie, która wrastała w niezadowolenie z samej siebie, stawała się coraz większym chodzącym kompleksem i coraz silniej wierzyła, że tak zwane lepsze, dostatnie i satysfakcjonujące życie łatwiej jest pokazać innym, niż zdobyć dla samej siebie. Virginia Feito proponuje nam pełną wieloznaczności historię bohaterki, dla której wspomniane życie zatrzymało się jakiś czas temu, a dalsza egzystencja była cieniem bolesnych traum przeszłości. Wszystko jest tu niezwykle kameralne, lecz jednocześnie spektakularnie ekspresyjne. Trudno uznać, która część tej powieści jest lepsza: narracja o tym, co aktualnie przeżywa główna bohaterka, czy jednak retrospekcje, świetnie tutaj rozpisane, punktujące pewne zdarzenia, a jednocześnie bardzo silnie działające na wyobraźnię. „Pani March” dobrze łączy kilka gatunków literackich, a pośród nich konsekwentnie snuje opowieść o kobiecej tożsamości. Rezonującej w wyobraźni czytelników najbardziej dosadnie, kiedy przeczyta się ostatnie zdanie tej książki. Pasjonująca wiwisekcja paranoicznej postaci. Jednocześnie przekonująca opowieść o tym, że każda paranoja i zbudowana na niej mania prześladowcza mogą być znacznie groźniejsze i przerażające, niż mogłoby się to wydawać. A jak to pokazać? Ano pisząc jak Feito. Jeszcze  nie skończył się pierwszy kwartał nowego roku, a już odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z jednym z lepszych debiutów literackich, jakie się ukażą.

Pani March jest cieniem wielkości i sławy. Kiedy jej mąż zdobywa popularność dzięki kolejnej wspaniałej książce, bohaterka – tak ją poznajemy – martwi się stanem swoich paznokci, kiedy jest na zakupach. I wtedy dowie się o sobie czegoś, co naznaczy ją na zawsze. Zmieni. A może skonfrontuje z kimś, kogo nie zna. Bohaterka przez lata doprowadziła do perfekcji życie pośród pozorów. Tuszowanie problemów. Wypieranie trosk, deficytów, zapominanie o swoich marzeniach czy pragnieniach. Pani March jest doskonałą żoną znanego pisarza. Głębokim cieniem jego blasku. Największym wstydem i rozczarowaniem dla samej siebie. A jednocześnie jedną z najciekawszych postaci literackich, z jakimi przyszło mi obcować w ostatnich latach.

Virginia Feito wprowadza nas w mroczny świat, w którym istotną rolę zaczną odgrywać różnego rodzaju hiperbolizacje. Nie wiem, czy ciekawy jest znany pisarz. Dużo bardziej ciekawe jest to, co jego pisarska sława uczyniła z życiem jego żony. A raczej: co się wydarzyło, że ich związek stał się fasadowy. Bo żona George’a jest mistrzynią w kreowaniu takiego wizerunku życia małżeńskiego, jaki jest konieczny, by wyjść naprzeciw stereotypom. W codziennym życiu wielkiego miasta bardzo liczą się pozory, bo dzięki nim łatwiej funkcjonować. To paradoksalnie trudne i jednocześnie bardzo łatwe. Pani March wspomina na przyjęciu, że „trudno wytrzymać z pisarzem”. Czytając Feito, stopniowo zorientujemy się, że ta trudność dotyczy czegoś innego. Że najtrudniejsza i najmocniej doskwierająca może być obecność samej siebie. A dzieje się tak wówczas, gdy straci się czujność oraz zapomni o jednej oczywistej psychologicznej zasadzie: nasze myśli nie są rzeczywistością. Tylko że główna bohaterka tej książki myśli zupełnie inaczej. Zaczyna działać kompulsywnie, przestaje kontrolować samą siebie. A może jest zupełnie inaczej, może właśnie odzyskuje kontrolę nad tą częścią swojej świadomości i podświadomości, którą dawno temu pożegnała, bo tak było łatwiej. Rozpoczyna się pasjonująca podróż do wnętrza umysłu kobiety, która zawsze bała się zajrzeć głębiej. A dzisiaj widzi i czuje dużo więcej niż kiedyś. Widzi siebie inną. Jakby spoglądała w nowe lustro i ujrzała tam coś, czego nie jest w stanie rozpoznać. Kto jest jej wrogiem? Mężczyzna, z którym żyje od lat? Czy może jednak wyobrażenia o nim? Albo wyobrażenia o sobie samej?

„Pani March” jest opowieścią o tym, jak rozpadają się dwie płaszczyzny uporządkowanego świata: najpierw ta rzeczywista usankcjonowana przez markowe dodatki, nowocześnie umeblowane mieszkanie czy styl życia oczekiwany przez otoczenie, a potem ta najbardziej intymna. Fasadowość życia głównej bohaterki idzie w parze z tym, że jej wewnętrzne poczucie sensowności tego, jak żyje i po co żyje, zaczyna być kwestionowane. Słowa, które słyszy przypadkiem i które niekoniecznie mają za zadanie wymuszenie na niej wielkiej czujności wobec męża, zmienią w zasadzie wszystko. Jednakże przez większość czasu w zasadzie nic nie będzie się działo. „Pani March” nabiera intensywności wówczas, kiedy autorka subtelnie, choć wyraźnie przeniesie środek ciężkości. Czy ważne będą tajemnice wielkiego pisarza, które chce odkryć jego żona? Czy bardziej sam proces odkrywania prawdy, który będzie mieć tutaj zupełnie nieoczekiwany charakter?

Jest tu kilka kapitalnych scen, w których dostrzegamy, jak labilna emocjonalnie jest bohaterka Feito, a jednocześnie jak duży ciężar przygniótł ją w przeszłości. Hartowanie osobowości zaczęło się dawno temu i jedną z najlepszych części książki są wspomniane już punktowe retrospekcje, w których widzimy, co z rodzinnego domu bohaterka zabrała jako bolesny balast. Zanim odkryjemy zaskakujące tajemnice, jesteśmy konfrontowani z czymś tak oczywistym jak zaburzenia wiary w samą siebie i swoje działania. Wynikłe z konkretnych sytuacji, ale przede wszystkim utrwalane z powodu zdarzeń, do których nie musi dochodzić, a jednak dochodzi. Feito najlepiej opowiada o dezintegracji osobowości postaci, kiedy wprowadza nas w rejon mrocznych wyobrażeń, które stają się wręcz koszmarami na jawie. W uporządkowanym i pozornie bezpiecznym domu stopniowo pojawia się coraz więcej chaosu. Nie ma już bezpiecznych przestrzeni, bezpiecznych nawyków, nie da się już nazwać swojego życia w kategoriach, które były wygodne i dzięki którym tkwiło się pośród wygodnych pozorów. Pozorem stanie się to, co rzekomo realne i pewne, a pewność siebie zniknie, gdy Feito zmusi bohaterkę do konfrontacji z największym lękiem – lękiem przed ujrzeniem siebie prawdziwej. I lękiem przed niepewnością, do czego jest się zdolnym.

„Pani March” to niepozbawiona czarnego humoru, ale przy tym przejmująco realistyczna opowieść o tym, jak paranoicznie zaczyna wyglądać codzienny świat, kiedy traci swoje bezpieczne kontury. Feito z jednej strony portretuje bezradność i bezbronność, ale z drugiej – ogromną determinację, bo kimkolwiek byłaby dla nas główna bohaterka, jesteśmy przerażająco świadomi, że może osiągnąć każdy, najbardziej nawet mroczny cel. A może celem samym w sobie jest zrozumienie, kim się jest, przez analizę tego, kim się było? To opowieść o małżeństwie, w którym dwie role wcale się nie uzupełniają, jak chciałoby to widzieć otoczenie i być może tak widzi. To historia związku jako walki. Wojny rozłożonej na wiele etapów oraz batalii, która zmierza w nieprzewidywalnym kierunku. Ale największą przygodą jest dla czytelnika odkrywanie i oswajanie wieloznaczności kobiecej natury. Tego, że każdy rodzaj hiperbolizacji służy tutaj czemuś innemu. Otrzymujemy nieoczywistą powieść o dość oczywistym problemie – niegotowości do życia, które planuje się zgodnie z czyimiś oczekiwaniami. Feito portretuje kobietę, która jest rozpaczliwie samotna. Ale dopiero zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. I będzie ją to kosztowało dużo więcej niż na przykład uporanie się z demonami przeszłości. Świetna powieść, która zaskakuje właściwie w każdym rozdziale. Intrygująco realistyczna. O walce z samym sobą, o której wciąż na nowo można pisać znakomite powieści. Feito udało się to za pierwszym razem.

1 komentarz: