Pages

2023-09-18

„Mr Loverman” Bernardine Evaristo

 

Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie

Data wydania: 27 września 2023

Przekład: Aga Zano

Liczba stron: 368

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Cena det.: 54,90 zł

Tytuł recenzji: Poszukiwacze

Kiedy przed dwoma laty recenzowałem „Kobietę, dziewczynę, inną”, napisałem na wstępie, że ta książka sama się czyta. I powtórzę się nie tylko dlatego, że znakomitą pracę translatorską nad tą powieścią wykonała Aga Zano, jak zresztą i przy wspomnianej wyżej. Tym razem wydaje się, że Bernardine Evaristo stawia na innych bohaterów, bo przecież na pierwszym planie znajdą się Barry i Morris – wiekowi geje, którzy pragnęliby spędzić wspólnie jesień swojego życia bez ukrywania tego, co ich łączy od wielu dekad. A jednak mam wrażenie, że dzieje się inaczej. Mimo pełnokrwistości obu postaci, w znakomity i trochę zadziorny sposób ze sobą skontrastowanych, najciekawsze wydają się u Evaristo… ponownie kobiety. Te nieobecne i te obecne w sposób stygmatyzujący. Te, o których się opowiada, za które się opowiada, i te gotowe mówić o sobie donośnie oraz dosadnie. Dlatego czytałem „Mr Lovermana” trochę jak uzupełnienie „Kobiety,dziewczyny, innej”, a trochę jak apendyks do „Manifestu”, w którym poznawaliśmy losy córki „brązowego emigranta” walczącej z różnego rodzaju wykluczeniami. Tu będziemy mieli sędziwego „brązowego emigranta”, który przez lata sam się z czegoś wykluczył, hipotetyczną przyszłość ze swym partnerem nazywa „otchłanią towarzyskiego wykluczenia”, a jego samego niekoniecznie interesuje bycie osobnym jako świadectwo własnej wolności, mimo że pochodzi z miejsca, w którym kolonializm krzywdził jego przodków.

Sama historia zapowiada się i rozwija w dość oczywisty sposób. Mężczyzna w jesieni życia, którego pożycie małżeńskie jest udręką i który już na początku powieści deklaruje, że chce wreszcie skończyć z udawaniem, by móc wtulać się w  ramiona ukochanego mężczyzny. Tamten tymczasem pozbył się swojej żony, co było procesem dość kosztownym – przede wszystkim w dosłownym tego znaczeniu. Bernardine Evaristo niczego nie komplikuje, ale przepięknie i zachwycająco autoironicznie niuansuje wszystkie przemyślenia i działania zmierzające do odsłonięcia życiowych tajemnic oraz dążenia do możliwości wykorzystania reszty życia bez bycia cieniem pozbawionym największej satysfakcji – spełnionego związku z ukochaną osobą. Tak więc jest zachowawczy Morris, który cierpliwie (?) czeka na spełnienie obietnicy swego wieloletniego kochanka, że wreszcie po rozwodzie z nim zamieszka, ale mamy także dużo ciekawszego Barry’ego. Nie tylko dlatego, że ciężar egzystencjalnych rozterek autorka przenosi na jego barki, gdyż Morris jest postacią w pewien sposób oczywistą albo niedomagającą się pogłębionego wizerunku psychologicznego. Barry jest fascynujący jako nieszczęśliwy mąż, niefortunnie postępujący lub płacący za niefortunność życia swoich córek ojciec, niebywale zabawny, a przy tym czuły i empatyczny dziadek nastolatka, który stanie się pierwszym zaskoczonym świadkiem jego tak zwanego coming outu. Ale jest to postać także ciekawa z punktu widzenia tego, jak nazywa i opisuje świat, w jaki sposób werbalizuje siebie w płynnej angielszczyźnie i odziedziczonym z karaibskiej wyspy językiem patois. Barry jest epicentrum frustracji, rozmaitego rodzaju zderzeń, dwuznaczności, różnych rodzajów niepokoju, lecz przede wszystkim jest przezabawnym i ciepłym facetem, w którego blasku opromieniającym pierwszy plan tylko przez chwilę grzeją się wspomniane wcześniej bohaterki.

Nie chodzi wcale o to, że Bernardine Evaristo rozpoczyna od dowcipnego wizerunku żeńskiego towarzystwa kościółkowego, czyli naturalnego środowiska żony udręczonego bohaterka. Carmel jest udręczona przez tego, który sam się dręczy. I zaskakująco sprawnie stworzyła barierę, dzięki której może w swojej samotności być nie tyle nieszczęśliwa, ile raczej obojętna. Wobec męża, który jest wulkanem rozmaitych emocji, gdy usiłuje nazwać swój wieloletni związek inaczej niż metaforą uwięzienia bez możliwości starania się o wyjście warunkowe.

Poszukiwania wolności to główny temat tej wbrew pozorom wielowątkowej powieści Evaristo. Można odnieść wrażenie, że „Mr Loverman” ma taką konstrukcję, by bohaterowie książki najwyraźniejsi byli w tym, co gotowi są poświęcić w imię wolności i dlaczego z różnych powodów są ze sobą nieszczęśliwi. Nie wspominam teraz różnych relacji, bo te dodatkowo wikłają skomplikowane wizerunki postaci. Evaristo nie pozostawia swoich bohaterów i bohaterek poza społecznymi kontekstami. Ani poza uwarunkowaniami, których obraz pisarka nakreśliła w książkach, które polski czytelnik miał już okazję poznać. Zdobywanie wolności to zatem złożony, bolesny i niejednokrotnie wyczerpujący proces. Barry nie wie, jak wydostać się ze swojej matni zniewolenia. Nie definiuje jej wcale tylko smutne pożycie małżeńskie. Barry, stopniowo uświadamiając sobie, jak ważną częścią jego tożsamości jest seksualność i jak zasadnicze idzie za tym przynależenie do pewnej kultury oraz do pewnego środowiska, zaczyna rozumieć, że przynależy do czegoś więcej niż tylko do Morrisa, z którym dziś wiąże go już wierność oparta trochę na przyzwyczajeniu, choć obaj panowie nadal są aktywni seksualnie i wciąż na nowo udowadniają sobie, jak cenne są dla nich nie tylko ich umysły, lecz również ciała. Barry to metafora człowieka niegotowego wejść w taki rodzaj zależności, w którym trzeba poświęcić nieco więcej niż modyfikację światopoglądu. W tym znaczeniu siedemdziesięcioczteroletni Barry wciąż jest zagubionym w świecie dzieciakiem, którego nikt nie chce albo nie może poprowadzić przez chwilę za rękę.

„Mr Loverman” to książka w znakomitym stylu demaskująca mit o tym, że życiowa mądrość ma zawsze przychodzić z wiekiem. Trudno powiedzieć, czy dotychczasowe doświadczenia wszystkich bohaterów nauczyły ich mądrości bądź rozwagi. Każdy członek rodziny Barry’ego z jakiegoś powodu cierpi i wciąż na nowo czegoś poszukuje. Te poszukiwania są tu najciekawsze. Pozornie ukryta w tle żona, piekielne źródło największych problemów Barry’ego, wcale nie musi być tym, kim się wydaje. A wręcz jest to chyba dużo ciekawsza charakterologicznie zagadka tej dynamicznej powieści, biorąc pod uwagę interesującą narrację drugoosobową, pewien istotny głos komentujący poczynania bohaterki.

Antigua i Barbuda – zakładam, że część czytelników nie będzie wiedziała, gdzie szukać tych miejsc na mapie. A ponieważ byłem dobry z geografii oraz interesują mnie historie takich miejsc, do których docierała tak zwana cywilizacja białego człowieka, czytałem Evaristo z jeszcze większymi emocjami, ponieważ to rzecz o dramacie antropocentryzmu, ale i ciekawa rozprawa z tym, w jaki sposób przemocowa historia miejsca, z którego się pochodzi, zakorzenia się i zapamiętuje na zawsze, gdy usiłujemy definiować, czym może być życiowa niesprawiedliwość. Barry wie, że ta niesprawiedliwość to nie tylko fakt, że latami ukrywa się ze swoim ukochanym, wiodąc smutne życie pośród pozorów, z których jego przyjaciel uwalnia się dużo wcześniej. Warto również zwrócić uwagę na to, jakim typem mężczyzny jest właśnie Barry. Co dla niego oznacza opozycyjność wobec kobiety i dlaczego nie chodzi w tym wszystkim tylko o to, że kobiety po prostu nie pociągają go seksualnie. „Mr Loverman” jest więc kolejną ciekawą rozprawą socjologiczną z tym, jak definiuje się płeć, upokarza przez to definiowanie, wprowadza szereg nierówności i wyprowadza w kierunku absurdalnego myślenia, że oczekiwanie szczęścia oraz wolności ma być uzależnione od tego, czy jesteśmy kobietą, czy mężczyzną. Evaristo w każdej powieści jest trochę socjolożką, a trochę publicystką. Tutaj dodatkowo okrasi swoją historię niebanalnym poczuciem humoru, dzięki któremu ujrzy się świat trosk, uprzedzeń oraz różnego rodzaju krzywd, jednak będzie się szło przez życie z takim rodzajem uśmiechu, na który nie mogą się zdecydować postacie, którym w tym życiu towarzyszymy.

Ta książka opowiada o tym, że odwaga bycia sobą to czasem pomoc komuś, kto chce być sobą za wszelką cenę. Ale również napisana w znakomitych proporcjach słodko-gorzkich diagnoz książka o tym, jak żyją w Wielkiej Brytanii potomkowie mieszkańców skolonizowanych terytoriów. Wszystkie postacie w twórczości tej pisarki miotają się nieco ze swoją lub narzuconą sobie brytyjskością. Tu dodatkowo przeczytamy wzruszającą historię o lojalności i o tym, że niektórzy za wszelką cenę chcą zacierać cienie krzywd, które innym wyrządzili. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz