Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania: 11 października 2023
Przekład: Agnieszka Walulik
Liczba stron: 472
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det.: 54,90 zł
Tytuł recenzji: Odchodząc
Niezwykła książka. Myślę, że jedna z najbardziej oryginalnych, które ukazały i ukażą się tej jesieni. Na pewno nie do szybkiej lektury. Delektowałem się nią dość długo. Czytałem fragmentami – i tak najlepiej ją oswajać oraz przyswajać. Do kilku z nich się powraca, potem czyta ciąg dalszy, mając inną perspektywę. Nie chodzi tylko o zastosowany zabieg narracyjny, o uzupełnianie się dwóch narracji pochodzących z dwóch różnych płaszczyzn – realistycznej i poetyckiej, w której istotną rolę odgrywa także zapis, bo to również ciekawa powieść pod względem typograficznym. Ważniejsze jest to, w jaki sposób młoda debiutantka opowiada o najtrudniejszej i najbardziej skomplikowanej konfrontacji: kiedy witalność zderza się z bolesną perspektywą rychłej śmierci, kiedy dochodzi do największej zdrady, czyli gdy ciało staje się wrogiem, odmawia posłuszeństwa, zapada się i rujnuje, jednocześnie będąc atakowane, a najbardziej intrygująca opowieść to właśnie narracja agresora, nowotworu.
Pamiętam, jak wstrząsającym doświadczeniem była dla mnie lektura książki „Rak po polsku” Katarzyny Kubisiowskiej. Reportażystka rozmawiała z Cezarym Szczylikiem i Justyną Pronobis-Szczylik na temat kondycji współczesnej polskiej onkologii i tego, w jakiej sytuacji znajdują się jej pacjenci. Historia opisywana przez Maddie Mortimer wygląda zupełnie inaczej – nie tylko dlatego, że swoistą klatką dla bezradnej, obarczonej wyrokiem śmierci bohaterki będzie Londyn, gdzie z pewnością inaczej wygląda codzienność walki z chorobami nowotworowymi. Autorka chce rakowi oddać głos w taki sposób, by był to głos przewodni. Pozornie dominująca realistyczna fabuła coraz bardziej się wykoleja, coraz więcej rozdarć i pęknięć widzimy w narracji, w którą wdziera się zupełnie inny głos. Niby tak samo realistyczny, bo nic bardziej nie boli (!) niż świadomość toczącego nasz organizm nowotworu. Jednakże Mortimer stosuje tutaj oryginalny zabieg, dzięki któremu „Mapy naszych spektakularnych ciał” to książka łącząca specyficzną plastyczność, poetyckość, surrealizm z realistyczną grozą, ale przede wszystkim to powieść konfrontacyjna, kiedy zderza bezradną wobec choroby bohaterkę z tym, w jaki sposób zawłaszczana jest ona przez coś, co komentuje, analizuje, uzupełnia portretowaną rzeczywistość, lecz przede wszystkim proponuje ciekawą intertekstualną grę. Coś, co na początku może wywołać niepokój, a potem coraz bardziej intrygować. Bo jest to historia o nazywaniu – tego, co oczywiste i już nazwane, a jednak domagające się nazywania inaczej. Albo swojego własnego głosu.
Istotna jest tu silna więź matki z córką. Chorująca matka i dziewczynka, która już od najmłodszych lat musi nauczyć się akceptować słabość ciała najbliższej jej osoby. Lia i jej dwunastoletnia córka tworzą swój własny świat – bezpieczny i mający konkretne granice. Poza nimi istnieje okrutna rzeczywistość, do której obie nie chcą się zbliżać. Okazuje się, że wyobraźnia matki i córki nie zna jednak żadnych granic. Ich słowne asocjacje, nazywanie rzeczywistości po swojemu, komunikowanie się w bardzo charakterystyczny sposób – wszystko to jest świadectwem przede wszystkim wolności Lii mimo okrutnej niewoli choroby. Jeśli nie da się zwerbalizować cierpienia, można próbować opowiadać o odcieniach niepokoju. Mortimer bardzo sugestywnie i z dużą wrażliwością opowiada o rozwoju między matką a córką więzi zacieśniających się wprost proporcjonalnie do tego, jak mocno symboliczną pętlę na szyi Lii zaciska postępujący nowotwór.
Ale opowiadając o relacjach rodzinnych, Maddie Mortimer proponuje jeszcze jedną wzruszającą historię. Potężnej, bezwarunkowej miłości. Uczucia, którym umierającą obdarza jej mąż. Czasem dużo bardziej bezradny wobec choroby niż jego żona. Ale w tej bezradności i zdecydowanie gdzieś na drugim, acz wyraźnym planie Harry jest jedną z piękniejszych postaci literackich. Zwłaszcza dzięki temu, że udowadnia, iż Lia mimo wszystko znalazła poczucie bezpieczeństwa w relacji z drugim człowiekiem. Zaczęła też wierzyć w to, że jest bezpieczna, choć przecież wyrosła w rodzinie ze stygmatyzującym wpływem religii ewangelickiej, w kontrze do której bohaterka wiecznie szukała czegoś, w co można nie wierzyć. Teraz nie wierzy, że wyzdrowieje, ale może wierzyć w swoją wspaniałą córką i męża, którego miłość ją wzmacnia.
„Jedyną rzeczą gorszą od śmierci jest świadomość jej nadchodzenia”. Powieść z gruntu eksperymentalna i nowatorska zawiera także tego typu oczywiste refleksje. Jednakże warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób Mortimer ją rozwija. Tutaj batalia toczy się na wielu frontach. To walka nie tylko o zachowanie zdrowia, lecz także tożsamości. Walka ze światem norm, które się rozpadają. Pojęć, które zaczynają być inaczej definiowane. Gdy sposób nazywania rzeczywistości staje się słownikiem z wykropkowanymi miejscami zamiast danych słów. A jednocześnie specyficzną tożsamość ma tu również choroba. Ciało Lii umiera na zewnątrz i walczy wewnątrz. Mamy dwie płaszczyzny opowieści o tym, co znaczy przygotować się do odejścia. Czy możliwy jest jakikolwiek bunt wobec destrukcji fundamentalnej, czyli odmawiającego posłuszeństwa ciała?
„Mapy naszych spektakularnych ciał” to książka obrazująca wyjątkową wrażliwość głównej bohaterki. Chodzi o dobór scen, w których uczestniczy – z życia codziennego, ale również z przeszłości, dość dokładnie tu portretowanej. Mortimer wybiera bardzo specyficzne sytuacje. Opowiada o niuansach ludzkiej duszy w naprawdę finezyjnie dobranych scenach. Codzienne życie toczące się na kartach tej powieści jest życiem zapisanym w takich szczegółach, o których literatura nie opowiada codziennie. Autorka konfrontuje swoją bohaterkę z przeżyciami granicznymi, ale proponuje również spotkania z ludźmi, którzy zapamiętują się w danych wydarzeniach, bo to wszystko – choć codzienne – staje się jednak nietuzinkowe. Jest tu też wiele symbolicznych scen z realistycznego opisu codzienności Lii, których symbolikę potęguje lub wikła uzupełniająca narracja atakowanego ciała kobiety.
To nie tylko wyjątkowo
oryginalny pamiętnik walki z chorobą, z którą tak trudno wygrać. To również
książka oddająca głos samej chorobie. Maddie Mortimer stworzyła bardzo spójną,
choć rozbudowaną powieść, która z jednej strony jest poruszającą historią jako
całość, z drugiej jednak – strukturalnie nadaje się do czytania powolnego,
smakowania fragmentów, sięgania wstecz i porównywania. Główna bohaterka, „w równej
mierze egocentryczna i empatyczna”, usiłuje znaleźć swój głos, by opowiedzieć o
cierpieniu, głos z jej wnętrza zaś egocentrycznie skupia się na wykreowanej
przez autorkę tożsamości. W grze o przetrwanie nikt nie weźmie jeńców.
Opowiadając o doświadczeniu granicznym, Mortimer stara się podważać i
dekonstruować każdą granicę stawianą twórcy przez model narracji. I jeśli
mieć na uwadze, że jest to literacki debiut, wszystkich nowatorskich rozwiązań
narracyjnych autorka używa wyjątkowo świadomie, konsekwentnie i daje swojej
powieści możliwość wielu różnorodnych odczytań.
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńProwadzi Pan wspaniałego i wartościowego bloga. Nie czuje Pan potrzeby przejść na bardziej profesjonalną platformę blogową jak Wordpress? Większa swoboda i oryginalność może pomóc Panu w dotarciu do większej ilości fanów! W razie pytań o platformy zapraszam na https://tubiz.pl