Długo trzeba było czekać na nową powieść autorki „Lata polarnego”. „Do utraty tchu” jest swoistym rozwinięciem tego, co na temat skomplikowanych relacji damsko-męskich pisarka miała do powiedzenia w poprzedniej książce. Tutaj także mamy do czynienia z surową, północną Szwecją i dwójką ludzi uwikłanych w miłość. Tak, to książka o miłości i wszelkich jej konsekwencjach, ale truizmem byłoby uznanie „Do utraty tchu” za powieść miłosną. Anne Swärd w mistrzowski bowiem sposób oddaje skomplikowane relacje rodzinne bohaterów książki oraz pokazuje, jak silnie oddziałują one na Lo i Lukasa, którzy zwiążą się ze sobą na zawsze nierozerwalną nicią wielkiego uczucia.
To błyskotliwa książka. Tytuł nasuwa skojarzenia z filmem z 1960 roku, w którym wyraziste kreacje stworzyli Jean-Paul Belmondo i Jean Seberg. Inspiracja obrazem filmowym jest dość czytelna, ale książka Swärd stanowi jakość sama w sobie. Autorka bowiem rozpatruje w niej problem przynależności do kogoś, emocjonalnej niestabilności, opowiada o pragnieniu bycia najważniejszym i docenieniu tego, iż po prostu się jest. Problemy, które w książce wydają się być nierozwiązane oraz specyficzny skandynawski klimat jako tło ich pokazania to najważniejsze atuty „Do utraty tchu”. Oczywiście jest ich dużo więcej. Skupię się przede wszystkim na głównych bohaterach, by pokazać złożoność problematyki tej powieści.
Lo Mård jest odważna i od momentu swoich narodzin czerpie z życia ile się da. Siedmioletnia Lo spotyka na swej drodze trzynastoletniego Lukasa. Początek ich znajomości związany jest z pożarem. Od tej pory ogień będzie płonął między nimi nieustannie i nikt nie będzie w stanie go ugasić… Lo żyje w licznej rodzinie, ale najciekawsze wydają się jej relacje z matką. „Nie odpychała mnie od siebie, ale wciąż była poza moim zasięgiem – nawet wtedy, gdy przebywałyśmy razem”. Lo bliższa jest swojej rodzicielce z oddalenia. Matka i córka tworzą od początku kalekie relacje, chociaż miłość jest w nich widoczna i to miłość każe matce… ostrzegać córkę właśnie przed zakochaniem się. „Podczas gdy inne matki ostrzegały swe córki przed gwałcicielami, niechcianymi ciążami i chorobami wenerycznymi, matka ostrzegała mnie przed zatraceniem się w kimś”. Przestrogi nie pomogą, bo Lo zatraci się w Lukasie i w relacjach z nim zmieni diametralnie.
Lukas usiłuje poradzić sobie z traumą sprzed lat. Płomienie ognia nie kojarzą mu się tylko z Lo, ale przede wszystkim przypominają o śmierci matki i brata, którego nie pamiętał. Razem z Lo stają także wobec śmierci ojca Lukasa, który umiera na raka. Lukas bardzo pragnie zdobyć coś od Lo, ale mu się to nie udaje. Narastające uczucie, które obezwładnia dziewczynę, każe jej uciekać od niego i wędrować po świecie, próbując zapomnieć o czymś, co wydaje się nierealne.
Wszystko jednak w książce Anne Swärd jest bardzo realne. Opowieść zmierza ku jakiejś uczuciowej katastrofie, pełna jest fatalizmu i można mieć wiele złych przeczuć, kiedy zmierza się ku ostatniej stronie. W gruncie rzeczy jednak jest to książka, będąca peanem na cześć miłości obezwładniającej; miłości zmuszającej do tego, by zmieniać siebie i by uczyć się siebie na nowo. Autorka operuje zdaniami, jakie niosą w sobie tajemnicę i niedopowiedzenie. Chwilami nic nie jest tym, czym się wydaje. To niezwykła historia o bliskości ognia i palącego uczucia. O troskach i tragediach życiowych w cieniu wielkiej miłości. O odnajdywaniu siebie i bezskutecznych próbach ucieczki od tego, kim się jest. Książka o wielu emocjach, a pozornie chłodna i dostojna. Ci, którzy czytali „Lato polarne”, z pewnością zauważą ewolucję stylu autorki i to, że pisząc po raz kolejny o podobnych problemach, ukazuje je wieloaspektowo i z finezją.
„Do utraty tchu” oddziałuje na wszystkie zmysły. Misterna, subtelna i mądra opowieść o rodzącym się uczuciu i o tym, iż nie można się od niego uwolnić.
Wydawnictwo Świat Książki, 2011
To błyskotliwa książka. Tytuł nasuwa skojarzenia z filmem z 1960 roku, w którym wyraziste kreacje stworzyli Jean-Paul Belmondo i Jean Seberg. Inspiracja obrazem filmowym jest dość czytelna, ale książka Swärd stanowi jakość sama w sobie. Autorka bowiem rozpatruje w niej problem przynależności do kogoś, emocjonalnej niestabilności, opowiada o pragnieniu bycia najważniejszym i docenieniu tego, iż po prostu się jest. Problemy, które w książce wydają się być nierozwiązane oraz specyficzny skandynawski klimat jako tło ich pokazania to najważniejsze atuty „Do utraty tchu”. Oczywiście jest ich dużo więcej. Skupię się przede wszystkim na głównych bohaterach, by pokazać złożoność problematyki tej powieści.
Lo Mård jest odważna i od momentu swoich narodzin czerpie z życia ile się da. Siedmioletnia Lo spotyka na swej drodze trzynastoletniego Lukasa. Początek ich znajomości związany jest z pożarem. Od tej pory ogień będzie płonął między nimi nieustannie i nikt nie będzie w stanie go ugasić… Lo żyje w licznej rodzinie, ale najciekawsze wydają się jej relacje z matką. „Nie odpychała mnie od siebie, ale wciąż była poza moim zasięgiem – nawet wtedy, gdy przebywałyśmy razem”. Lo bliższa jest swojej rodzicielce z oddalenia. Matka i córka tworzą od początku kalekie relacje, chociaż miłość jest w nich widoczna i to miłość każe matce… ostrzegać córkę właśnie przed zakochaniem się. „Podczas gdy inne matki ostrzegały swe córki przed gwałcicielami, niechcianymi ciążami i chorobami wenerycznymi, matka ostrzegała mnie przed zatraceniem się w kimś”. Przestrogi nie pomogą, bo Lo zatraci się w Lukasie i w relacjach z nim zmieni diametralnie.
Lukas usiłuje poradzić sobie z traumą sprzed lat. Płomienie ognia nie kojarzą mu się tylko z Lo, ale przede wszystkim przypominają o śmierci matki i brata, którego nie pamiętał. Razem z Lo stają także wobec śmierci ojca Lukasa, który umiera na raka. Lukas bardzo pragnie zdobyć coś od Lo, ale mu się to nie udaje. Narastające uczucie, które obezwładnia dziewczynę, każe jej uciekać od niego i wędrować po świecie, próbując zapomnieć o czymś, co wydaje się nierealne.
Wszystko jednak w książce Anne Swärd jest bardzo realne. Opowieść zmierza ku jakiejś uczuciowej katastrofie, pełna jest fatalizmu i można mieć wiele złych przeczuć, kiedy zmierza się ku ostatniej stronie. W gruncie rzeczy jednak jest to książka, będąca peanem na cześć miłości obezwładniającej; miłości zmuszającej do tego, by zmieniać siebie i by uczyć się siebie na nowo. Autorka operuje zdaniami, jakie niosą w sobie tajemnicę i niedopowiedzenie. Chwilami nic nie jest tym, czym się wydaje. To niezwykła historia o bliskości ognia i palącego uczucia. O troskach i tragediach życiowych w cieniu wielkiej miłości. O odnajdywaniu siebie i bezskutecznych próbach ucieczki od tego, kim się jest. Książka o wielu emocjach, a pozornie chłodna i dostojna. Ci, którzy czytali „Lato polarne”, z pewnością zauważą ewolucję stylu autorki i to, że pisząc po raz kolejny o podobnych problemach, ukazuje je wieloaspektowo i z finezją.
„Do utraty tchu” oddziałuje na wszystkie zmysły. Misterna, subtelna i mądra opowieść o rodzącym się uczuciu i o tym, iż nie można się od niego uwolnić.
Wydawnictwo Świat Książki, 2011
Bardzo zaciekawiła mnie ta książka.Czy można ją przeczytać niezależnie od 'Lata polarnego' czy jednak lepiej zacząć od pierwszej książki?
OdpowiedzUsuńPiszę do Ciebie w bardzo nietypowej sprawie... ;)
OdpowiedzUsuńOtóż planuję artykuł... o blogerach. Tylko jeszcze nie wiem, gdzie go opublikuję, myślałam albo o wiadomosci24.pl, albo o swoim starym blogu, bo tam rzadko piszę (http://sol-monique.blog.onet.pl/), więc wreszcie miałabym o czym. To zależy od tego, jak długi mi ten artykuł wyjdzie i ile wypowiedzi blogerów uda mi się zdobyć. Jeżeli dużo, to opublikuję go zapewne na w24, bo tam miałby większą czytalność, co stanowiłoby dobrą reklamę dla blogów.
Chcę napisać o ludziach, którzy piszą blogi o różnej tematyce i rozwijają w ten sposób swoje umiejętności pisarskie, fotograficzne itp. lub też na tym korzystają w różny sposób (znajdują pracę, dostają książki za recenzje, kosmetyki, ciuchy, organizują konkursy itp.). Twój blog uważam za interesujący i wart uwagi, więc chętnie bym o nim wspomniała w artykule, zwł. że nie znam wielu tego rodzaju blogów pisanych przez facetów... ;)
Z tego względu postanowiłam zapytać kilkanaście osób czy by mi nie napisały krótkich wypowiedzi o tym, jak zaczęła się ich przygoda z blogowaniem, jak wpadli na pomysł współpracowania z innymi firmami i wydawnictwami i czy w ogóle to robią czy też wolą pisać o swoich własnych książkach, wspomnieniach, doświadczeniach życiowych itp. i tak bardziej dla siebie, czy pisanie
zabiera im dużo czasu, czy polecają innym taką formę wykorzystywania wolnego czasu, czy uważają, że to ich rozwija, czy mają w związku z tym jakieś plany na dalszą przyszłość, czy też to tylko sposób na nudę itp.
Jeżeli byś chciał mi coś takiego napisać (wystarczy kilka-kilkanaście zdań o Twoim blogu), to byłabym wdzięczna.
Wplotłabym to potem w tekst jako cytat i wyszłoby coś w rodzaju artykułu-reportażu. Dodam tam informacje wstępne ogólnie o czym piszesz bloga i zamieszczę tam również link, więc będzie to przy okazji jakaś reklama. W razie jakbyś chciała, to pisz na tego mojego maila: sol4me@o2.pl (tylko napisz w tytule maila ARTYKUŁ O BLOGACH).
Pozdrawiam
Sol
(potrzebne mi to w tym tygodniu lub na początku przyszłego).
Inulec, możesz śmiało przeczytać tę książkę bez znajomości "Lata polarnego".
OdpowiedzUsuńSol i Alien, a co tak naprawdę chciałabyś (chcielibyście?:P) wiedzieć? Jaki blog jest, każdy widzi. Nie nawykłem do "tłumaczenia się z twórczości", mogę jedynie napisać, że tworzę go z pasją i jestem lojalny wobec literatury. Ot, wszystko.