Chować się, kto może – Chuck Palahniuk zstępuje do Piekła! Zanim na polskich – i jednocześnie amerykańskich, bo powieść ma swą premierę także w ojczyźnie autora – półkach w księgarni pojawią się „Potępieni”, warto coś o tej książce wiedzieć. Wiedzieć na przykład komu tym razem autor dokopie, z kogo będzie się śmiał, kogo przebije ostrzem ironii, co strywializuje i co gloryfikował będzie, jak tym razem potraktuje wszystkie odpadki kultury masowej, którymi tak często karmi swe fabuły i przede wszystkim, jakie jest Piekło, bo to przecież temat od wieków badany i nadal sfera domysłów.
Do Piekła trafia trzynastoletnia Madison Spencer, córka upośledzonych społecznie rodziców-celebrytów, dla których zabawą jest klikanie w domowe laptopy i kombinacjami klawiszy przesuwanie firanek bądź mebli w rozsianych na całym świecie domach, w których nie przebywają. To także domy Madison, ale ona ma je generalnie w dupie. Ponieważ jest dość pulchna, chowa w niej wiele. Większość poglądów zblazowanych rodziców, którzy nie wiedzą nawet, które urodziny obchodzi. Historie sprowadzanych co chwilę przyrodnich siostrzyczek lub braciszków z głodującej Afryki czy zalewanych krwią Bałkanów. A przede wszystkim to, co o niej myślą. Bo teraz generalnie już nikt o niej nie myśli, gdyż jej nie ma. Natomiast jeżeli jest jednak ktoś, kto zastanawia się nad pośmiertnymi losami Madison, nie domyśla się, w jak pokręconej przestrzeni ona teraz przebywa. Madison przypomina wyobcowaną społecznie Misty z „Dziennika”, ale nie ma tak wielkiego bagażu życiowych doświadczeń, bo dane jest jej dożyć bardzo krótkiego wieku. Kiedy matka-kretynka prowadzi galę rozdania Oskarów, coś strasznego wydarzy się w domu, w którym przebywa Madison, by na zawsze zesłać ją w piekielną otchłań...
Każdy oczywiście chce wiedzieć, jakie jest Piekło, skoro Palahniuk niczym Demiurg zepchnął tam swą Bogu ducha winną rezolutną dziewczyneczkę. Naprawdę chcecie wiedzieć, co tam jest? Serio? No to zaczynamy! Najpierw, coś co przemówi Wam do wyobraźni. „Jeśli potraficie gapić się godzinami w telewizor, to macie już pojęcie, jak to jest być martwym. Można nawet powiedzieć, że oglądanie telewizji i surfowanie w sieci to doskonała sucha zaprawa w byciu martwym”. Bycie umarlakiem nie jest bynajmniej statyczne, bo w Piekle jest co robić i jest to miejsce wielu możliwości.
Naturalnie wszystko, co dotychczas pisano na temat Piekła to głupoty! „Cała reszta ludzi, jak choćby ten sławny włoski poeta Dante Alighieri, serwuje czytelnikom stek kiczowatych i wyssanych z palca bzdur”. Piekło to przestrzeń, w której walczą ze sobą i zmarli, i żywioły. Możemy przejść się przez Zarośla Amputowanych Kończyn, popatrzeć na Ocean Zmarnowanej Spermy, poczuć cuchnącą woń Jeziora Gorącej Śliny lub Doliny Zużytych Pieluch Jednorazowych. A jeżeli to nam nie wystarczy, można zasiąść na stanowisku diabelnego telemarketera i wydzwaniać do żywych, niektórych – jak czyni to Madison – ściągając szybciutko do Piekła.
Cała siła i bezsiła Madison polega na tym, że już nie żyje. Piekło nie daje jej możliwości rozwoju, bo w Piekle Palahniuka zmarli się nie zmieniają! Może za to dokonać analizy swych ziemskich wybryków i próbować zrozumieć siebie taką, jaka jest teraz. Czyli martwą. Madison szybko znajduje sobie w Piekle znajomych, bo można się tam kumplować z niezłymi świrami. „Kultura masowa postrzega zmarłych w postaci zombie… wampirów… duchów, a więc zawsze jest to coś, co zagraża żywym”. Tymczasem martwi nic do żywych nie mają, denerwują ich tylko czasem telefonami z telemarketingu i robią sobie wyskoki podczas Halloween. Piekło Palahniuka to nie jest miejsce oczyszczenia, a specyficzna przestrzeń, w jakiej tworzą się relacje przypominające te ziemskie.
I teraz całkiem serio. O co chodzi w „Potępionych”? Przede wszystkim to naprawdę przemyślana egzystencjalna opowieść drogi. Książka o roli nadziei, od której uzależniona jest Madison i o tym, jak wiele naszych pragnień nie może być spełnionych, bo sami na to nie pozwalamy. Palahniuk ponownie igra konwencjami, gatunkami i językiem, by w piekielnej otchłani wyrazić ustami Madison to, czego już nie słucha się na ziemi.
Natomiast kto poszukuje w Piekle rozrywki, znajdzie jej co nie miara. Nasza bohaterka nokautuje tam Hitlera, poniża Katarzynę Medycejską, tłucze się z Baalem, namawia pewną staruszkę do podpalenia kościoła przed śmiercią i przede wszystkim zbliża się do Gorana, jednego z przyrodnich braci, z którym życie go dzieliło, a śmierć naprawdę łączy.
Myślę, że „Potępieni” to jedna z lepszych i chyba najbardziej wyrazista książka w dorobku Chucka Palahniuka, której lektura mimo wszystko łatwa nie jest, bo czy łatwo jest opowiedzieć, co czuje potępiony nieżywy, skoro tylu żywych potępia się już za życia?
Wydawnictwo Niebieska Studnia, 2011
Do Piekła trafia trzynastoletnia Madison Spencer, córka upośledzonych społecznie rodziców-celebrytów, dla których zabawą jest klikanie w domowe laptopy i kombinacjami klawiszy przesuwanie firanek bądź mebli w rozsianych na całym świecie domach, w których nie przebywają. To także domy Madison, ale ona ma je generalnie w dupie. Ponieważ jest dość pulchna, chowa w niej wiele. Większość poglądów zblazowanych rodziców, którzy nie wiedzą nawet, które urodziny obchodzi. Historie sprowadzanych co chwilę przyrodnich siostrzyczek lub braciszków z głodującej Afryki czy zalewanych krwią Bałkanów. A przede wszystkim to, co o niej myślą. Bo teraz generalnie już nikt o niej nie myśli, gdyż jej nie ma. Natomiast jeżeli jest jednak ktoś, kto zastanawia się nad pośmiertnymi losami Madison, nie domyśla się, w jak pokręconej przestrzeni ona teraz przebywa. Madison przypomina wyobcowaną społecznie Misty z „Dziennika”, ale nie ma tak wielkiego bagażu życiowych doświadczeń, bo dane jest jej dożyć bardzo krótkiego wieku. Kiedy matka-kretynka prowadzi galę rozdania Oskarów, coś strasznego wydarzy się w domu, w którym przebywa Madison, by na zawsze zesłać ją w piekielną otchłań...
Każdy oczywiście chce wiedzieć, jakie jest Piekło, skoro Palahniuk niczym Demiurg zepchnął tam swą Bogu ducha winną rezolutną dziewczyneczkę. Naprawdę chcecie wiedzieć, co tam jest? Serio? No to zaczynamy! Najpierw, coś co przemówi Wam do wyobraźni. „Jeśli potraficie gapić się godzinami w telewizor, to macie już pojęcie, jak to jest być martwym. Można nawet powiedzieć, że oglądanie telewizji i surfowanie w sieci to doskonała sucha zaprawa w byciu martwym”. Bycie umarlakiem nie jest bynajmniej statyczne, bo w Piekle jest co robić i jest to miejsce wielu możliwości.
Naturalnie wszystko, co dotychczas pisano na temat Piekła to głupoty! „Cała reszta ludzi, jak choćby ten sławny włoski poeta Dante Alighieri, serwuje czytelnikom stek kiczowatych i wyssanych z palca bzdur”. Piekło to przestrzeń, w której walczą ze sobą i zmarli, i żywioły. Możemy przejść się przez Zarośla Amputowanych Kończyn, popatrzeć na Ocean Zmarnowanej Spermy, poczuć cuchnącą woń Jeziora Gorącej Śliny lub Doliny Zużytych Pieluch Jednorazowych. A jeżeli to nam nie wystarczy, można zasiąść na stanowisku diabelnego telemarketera i wydzwaniać do żywych, niektórych – jak czyni to Madison – ściągając szybciutko do Piekła.
Cała siła i bezsiła Madison polega na tym, że już nie żyje. Piekło nie daje jej możliwości rozwoju, bo w Piekle Palahniuka zmarli się nie zmieniają! Może za to dokonać analizy swych ziemskich wybryków i próbować zrozumieć siebie taką, jaka jest teraz. Czyli martwą. Madison szybko znajduje sobie w Piekle znajomych, bo można się tam kumplować z niezłymi świrami. „Kultura masowa postrzega zmarłych w postaci zombie… wampirów… duchów, a więc zawsze jest to coś, co zagraża żywym”. Tymczasem martwi nic do żywych nie mają, denerwują ich tylko czasem telefonami z telemarketingu i robią sobie wyskoki podczas Halloween. Piekło Palahniuka to nie jest miejsce oczyszczenia, a specyficzna przestrzeń, w jakiej tworzą się relacje przypominające te ziemskie.
I teraz całkiem serio. O co chodzi w „Potępionych”? Przede wszystkim to naprawdę przemyślana egzystencjalna opowieść drogi. Książka o roli nadziei, od której uzależniona jest Madison i o tym, jak wiele naszych pragnień nie może być spełnionych, bo sami na to nie pozwalamy. Palahniuk ponownie igra konwencjami, gatunkami i językiem, by w piekielnej otchłani wyrazić ustami Madison to, czego już nie słucha się na ziemi.
Natomiast kto poszukuje w Piekle rozrywki, znajdzie jej co nie miara. Nasza bohaterka nokautuje tam Hitlera, poniża Katarzynę Medycejską, tłucze się z Baalem, namawia pewną staruszkę do podpalenia kościoła przed śmiercią i przede wszystkim zbliża się do Gorana, jednego z przyrodnich braci, z którym życie go dzieliło, a śmierć naprawdę łączy.
Myślę, że „Potępieni” to jedna z lepszych i chyba najbardziej wyrazista książka w dorobku Chucka Palahniuka, której lektura mimo wszystko łatwa nie jest, bo czy łatwo jest opowiedzieć, co czuje potępiony nieżywy, skoro tylu żywych potępia się już za życia?
Wydawnictwo Niebieska Studnia, 2011
Palahniuka znam tylko dzięki filmowi Fight Club - swietnemu zresztą, formy pisanej nie znam, choć kuszą mnie bardzo jego książki, Zawsze w ksiegarni podczytuję :) A ta szczególnie mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńNooo, Palahniuk to rewelacja. "Potępionych" już mam, wezmę się za nich może w przyszłym tygodniu. Aż wstyd się przyznać, nie przeczytałem jeszcze "Pigmeja", a jak do tej pory wszystkie jego książki są dla mnie czystą intelektualną rozrywką...
OdpowiedzUsuń