Współczesna literatura
skandynawska serwuje nam wiele smakowitych opowieści o relacjach braterskich i
trudach życia w skomplikowanych zależnościach więzów krwi. Temat traktowany
jest różnorodnie. W "Submarino" Jonasa T. Bengtssona bracia torturowani są
przez samo życie; przez wspomnienie znienawidzonej matki i przez dostrzeganie,
iż obaj stanowią swoje przeciwieństwa, choć tak bardzo się przyciągają.
Bliźniacy w powieści "Ty pierwszy, Max" Leeny Parkkinen zrośnięci są ze sobą
tułowiami i biografiami. Obaj to outsiderzy i ludzie – dziwadła. Obaj muszą
znosić trudy życia odmiennie, ale w ścisłej zależności, jaka utrudnia im
codzienną egzystencję. Opowieść o braterskich więzach próbuje ratować dość
marny kryminał, jakim jest "Dobry brat, zły brat" Mattiego Rönki. Tutaj bracia
różnią się od siebie i w toku sensacyjnej intrygi poznają niejako na nowo,
wchodząc w role tego drugiego.
Czy jest to zatem powieść
psychologiczna, obyczajowa czy kryminalna, motyw braterstwa jest co najmniej
chwytliwy w skandynawskim pisaniu, a jego wykorzystanie w symbolicznej
opowieści Torgny Lindgrena zbliża nas najbardziej do wykorzystanego przez
Bengtssona wzorca. Bracia w „Miodzie trzmieli” torturują się nawzajem swoim
istnieniem. Tyle tylko, że ta tortura jest jednocześnie kluczem do zrozumienia
czegoś zupełnie innego i nie są to bynajmniej skomplikowane relacje braterskie
w dosłownym sensie. Lindgren napisał opowieść pozornie prostą, ale jednocześnie
trudną do odczytania; jest tam kilka poziomów interpretacji. To może być
mroczna baśń, przypowieść, narracja z dreszczykiem czy parabola. W końcu
konkretnie osadzona w zimnym miejscu opowieść o lodowatych relacjach będących
historią o odwiecznej walce dobra ze złem. W jednym człowieku. W jego wnętrzu.
Zranionej duszy.
Rzecz dzieje się gdzieś na
północy Szwecji. Do miasteczka przybywa pisarka z odczytem „o świętych
szaleńcach i błaznach”. Po spotkaniu otrzymuje propozycję noclegu u pewnego
mężczyzny, który wydziela woń trupiego rozkładu. Kobieta przystaje na to bez
większego oporu i pozwala wywieźć się gdzieś daleko, na odludzie zasypane
śniegiem i do domu, w którym pozna opowieść, jaka zmieni jej sposób
postrzegania świata i perspektywę pisarską, którą przyjęła, by opisać losy św.
Krzysztofa. Bezimienna pisarka to postać tajemnicza i nieprzewidywalna. Staje
się łącznikiem między dwoma domami w sensie dosłownym i dwiema biografiami na
płaszczyźnie metaforycznej. Początkowo bierna i jedynie słuchająca opowieści,
potem zaczyna ingerować w ich tok. Ostatecznie nie podejmuje się wyjazdu, lecz
wkracza między skłóconych i umierających braci, by odegrać rolę, jakiej nie
przewidzieliśmy mimo uważnej lektury…
Gospodarz, czyli Hadar zmaga
się z rakiem, pustką i poczuciem wyobcowania. Celebruje powolność, jakakolwiek
życiowa szybkość jest mu obca. Teraz pozostały jedynie chwile, dni leniwie
upływające, krótki czas przed pożegnaniem się
z życiem. Hadar chce się z nim rozliczyć, opowiadając swojemu gościowi o
tym, co łączyło go z mieszkającym obok bratem Olofem. To opowieść o tym, że
silne więzi pękły i że rozdzieliła ich dorosłość; opowieść o miłości i
nienawiści, sile dobra i zła, wiecznym tych sił zmaganiu oraz o tajemnicach,
które skrywają się w osobie żony Olofa oraz potomka, jaki przyszedł na świat,
by jeszcze bardziej poróżnić braci. Lindgren snuje narrację statyczną i
lakoniczną, niemniej jednak jego krótkie zdania oraz proste opisy powodują, iż
opowieść o traumatycznej więzi Hadara z Olofem, wywołują gęsią skórkę, a z
czasem świadomość, że może chodzić o jeden byt i jeden dramat, mistrzowsko
rozpisany na dwie role i głosy.
Warto zwrócić uwagę na
pewien paradoks sytuacji, w jakiej znajduje się pisarka. „(…) To, że Hadar
jeszcze żyje, spowodowane jest tym, że walczy ze swoją chorobą, ale nie ma nic
przeciwko chorobie brata, co więcej, jest przeciwko życiu brata, a równocześnie
opowiada się za życiem własnym”. Obaj bracia wydają się czekać na to, aż
odejdzie ten drugi. W przeszłości walczyli ze sobą i była to walka na śmierć i
życie. Dzisiaj zgorzkniali i oczekujący końca, nie mogą zamknąć rozdziałów z
życia minionego; nie mogą przede wszystkim stać się jednością, choć przecież
nią są. Wydaje się, że przeżywają teraz coś na kształt wyostrzonej formy
przeżywania własnej egzystencji. To z powodu powolnego umierania oraz samotności.
Obaj mieszkają obok siebie, ale żyją w oddaleniu. Chcą się zwalczyć, a
jednocześnie wysysają z siebie każdą możliwą cząstkę energii. W dużym
uproszczeniu Hadar jest symbolem zła, Olof niewinności i dobra. Tyle tylko, że
to wszystko nie jest takie proste do wyjaśnienia.
Dla Lindgrena braterstwo to
ścieranie się, walka. „Braterstwo jest zjawiskiem naturalnym, podobnym do
ciążenia ziemskiego, zaćmienia słońca czy zmarzliny, która wiąże glebę, więź
między braćmi bywa silniejsza niż nienawiść i miłość”. Istotą ich więzi jest
wzajemne atakowanie się i uzupełnianie. Mamy tutaj do czynienia z paraboliczną
opowieścią o namiętnościach i okrucieństwie, które mogą zrujnować człowieka,
jeżeli nad sobą nie zapanuje. Dodatkowym tropem jest tytułowy miód. Życiodajna
słodycz? Zakazany owoc? Symbol więzi krwi i więzi, jaką łączy braci historia
ich dziadka, który pożarł psa? W opowieściach Lindgrena dużo jest mroku i
dwuznaczności. Dochodzą do tego naturalistyczne opisy czyniące z tej narracji
książkę obrzydliwą. Moc autora tkwi w symbolice marazmu teraźniejszości i
zagadce tego, co stało się przed laty, w 1959 roku i co na zawsze zmieniło
życie Hadara i Olafa.
Ale… czy ci dwaj bohaterowie
naprawdę żyją? Czy ich historia dzieje się naprawdę? Czy „Miód trzmieli” nie
jest jakąś fantastyczną baśnią, której przesłania do końca nie poznamy? Mocna i
niepokojąca proza. Do uważnej i powolnej lektury.
tłum. Dawid Jabłoński
Oficyna Literacka, 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz