Wydawca: Helion
Data wydania: 30 maja 2013
Liczba stron: 284
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena det: 34,90 zł
Tytuł recenzji: Rosja wciąż nieznana…
O Rosji pisze się dużo i
chętnie. Bez względu na to, jak wiele już napisano i bez względu na liczebność
historii, w których duch Rosji za każdym razem i straszy, i fascynuje, zawsze warto
poczytać, posłuchać, poznać lepiej. Bo paradoks Rosji polega na tym, że po
upadku ZSRR otworzyła się na świat, ale wciąż dla tego świata jest zagadką.
Również dla nas, Polaków, będących historycznie w orbicie wpływów wschodniego
sąsiada przez dłuższy czas i tym samym teoretycznie wiedzących lepiej o tym,
kim ten sąsiad jest. Symbolika tytułowej matrioszki z książki Macieja
Jastrzębskiego jest o tyle interesująca, że w gruncie rzeczy nie wiemy, ile
kolorowych babuszek otworzył autor; do wnętrza ilu z nich sięgnął, by przyjrzeć
się kolejnej. To książka, w której opowieści rodzą się z samych siebie i
napisana ze swadą historia państwa, narodu i obszaru geograficznego, któremu
przyglądamy się z zaciekawieniem, nie wiedząc, ile jeszcze można odkryć.
Jastrzębski nie otworzył ostatniej matrioszki. Trudno uznać, do której tak
naprawdę dotarł. Widać natomiast, że jego imperatywem było przede wszystkim
słuchanie i zapamiętywanie, dzięki temu otrzymujemy zbiór barwnych opowieści,
który nie może się zdecydować na to, czy być poważny, czy też może wesoły. Bo o
Rosji po prostu nie da się opowiadać jednoznacznie. Była, jest i będzie
niezgłębiona. Takie publikacje jak „Matrioszka Rosja i Jastrząb” tylko to
potwierdzają. W naprawdę uwagi wartym stylu.
Jeśli chodzi o reporterskie
opowieści o Rosji, wystarczy wspomnieć wydaną w ubiegłym roku książkę "14:57 do Czyty" Igora T. Miecika. W konwencji opowieści drogi (czego unika Jastrzębski,
snując swe opowieści bardziej z perspektywy przypadkowego świadka i
obserwatora) autor publikowanych wcześniej w „Polityce” reportaży daje dowód na
to, że jeśli chodzi o rosyjskość tak w ogóle, ważne jest stawianie pytań, bo
udzielanie nań odpowiedzi może być co najmniej problematyczne. Miecik snuje
dość mroczne opowieści i koncentruje się przede wszystkim na symbolice klatki,
w której zamknięty jest naród rosyjski. Maciej Jastrzębski opowie o swoich
prywatnych spotkaniach z rosyjskością, a jego książka ma konstrukcję otwartą;
to właściwie zbiór faktów bez zasadniczego komentarza i dodatkowo fascynujące
opowieści wujka Borki, który będzie przewodnikiem po świecie tak stale
intrygującym, co hermetycznie zamkniętym. Dla Polaków, Słowian… co zatem można
powiedzieć o zachodniej Europie czy reszcie świata? Wędrowanie po całej
złożoności Rosji będzie u Jastrzębskiego podzielone na etapy. Po garści
truizmów i informacjach, które nie są niczym odkrywczym dla tych, co przez
chwilę chociaż interesowali się Rosją wcześniej, przechodzimy do osadzonych na
drobiazgach historiach, dzięki którym można snuć refleksje, stawiać pytania,
diagnozować i dziwić się. A wszystko przedstawione tak, że do nas należy wybór
tego, co naprawdę warto z tej książki zapamiętać.
Co w Rosji jest najlepszym
towarem eksportowym? Nie jej duch, definiowany na wiele sposób i równie wielokrotnie
niewyrażalny. Rosjanie mówią, że „(…) choć mają poezję Puszkina, balet
Majakowskiego, piosenki Wysockiego, kawior i piękne kobiety, to i tak najlepiej
sprzedają się ropa i gaz”. Może dlatego, że cała reszta plus mnóstwo jeszcze
rzeczy, o jakich opowie Jastrzębski, po prostu sprzedać się nie mogą i nie
chcą. „Matrioszka Rosja i Jastrząb” ma nie tyle wskazać to, co w Rosji może być
towarem eksportowym. Ta publikacja udowadnia, że problemy, radości, symbole,
opowieści czy mentalność mogą być odczytane na miejscu i w żaden sposób nie
dotrą do świadomości kogoś z zewnątrz, jeżeli… nie zanurzy się w rosyjskości
choć na chwilę. Z całym szacunkiem, podziwem i czasami konsternacją. Bo pojąć
to, co wielkie, silne, ponadczasowe i niezniszczalne w Rosji może tylko ten,
kto pochyli się nad Rosją z szacunkiem. Tak jak Jastrzębski.
Rosyjska różnorodność
ukazana jest symbolicznie jako piramida i koresponduje to z tytułowym symbolem,
zwracając uwagę na fakt, iż wszystko jest w jakiś sposób tam ze sobą połączone,
wszystko na siebie wpływa nawzajem. Są momenty, kiedy trudno jest się domyśleć,
do kogo autor kieruje swą książkę. To dzieje się wtedy, kiedy przypis wyjaśnia,
czym jest NKWD czy OBWE. Z jednej strony jest to zatem publikacja dla tych, dla
których Rosja naprawdę jest nieznana, ale też dla wszystkich, którzy śledzą jej
najnowszą historię, doskonale wiedząc, co wydarzyło się niedawno. Autor skupia
się jednak na tym, co jest, chociaż nieobce są mu wycieczki w przeszłość,
dzięki którym kontekstowo osadza problematykę dnia codziennego, bo każdy
wcześnie rozpoczynany w Moskwie dzień jest dla niego dniem z problemem, nad
którym trzeba się zastanowić.
A warto pomyśleć nie tylko o
przedstawionych faktach. Nie tylko o złamanych bądź okaleczonych biografiach.
Nie tylko o władzy, która walczy z papierową opozycją i o terrorze strachu
wśród tych, którzy niczego się nie boją i których wspomaga wiara oraz Cerkiew,
tak usilnie wypierana przez około siedemdziesiąt lat za rządów tych, którzy
wierzyli… sami w siebie. Trudne są rozważania o demokracji rosyjskiej, bo i
trudno tę demokrację zdefiniować. Sporo spraw rozpatrywanych jest z
moskiewskiej perspektywy, z miasta rubinowych gwiazd. I podobnie jak Paryż nie
jest wizytówką francuskości w ogóle, tak też ducha prawdziwej Rosji nie
odnajduje się do końca w jej stolicy. Mieście, gdzie żyją obok siebie
zblazowani bogacze i dorobkiewicze sportretowani gorzko choćby w rosyjskim
bestsellerze "DuchLess" Siergieja Minajewa, obok biednych babć mających przeżyć
miesiąc za 2000 rubli. Metropolii, która ma specyficzne życie podziemne w
labiryntach metra oraz to gdzieś ponad brukiem Placu Czerwonego, nieuchwytne na
co dzień, możliwe do poznania tylko dzięki właściwemu pojęciu o tym, czym jest
rosyjskie wizjonerstwo i metafizyka. Jastrzębski zakotwiczony jest w Moskwie
wyraźnie; wita ją w 1991 roku i ponownie, odmienioną, blisko dwadzieścia lat
później. Od jej zaułków, tajemnic, miejskich opowieści i niepowtarzalnego
klimatu rozpoczyna swe rosyjskie gawędy. Na czym kończy? Nie ma końca. Rosyjskość
bez początku i bez zakończenia jest nie tyle efemeryczna, co w niewyrażalny
sposobów wieczna.
Poczytamy o fortunach
Chodorkowskiego, Bieriezowskiego czy Prochorowa. Także o legendach i baśniach,
jakie kryją w sobie skarb innej natury. To coś, czego Rosji nikt i nigdy nie
odbierze w przeciwieństwie do pieniędzy, sławy czy wszelkich dóbr, jakimi
zachłyśnięto się przy pierwszej fali przypływu kapitalizmu na wschód. O
rosyjskim Putinie i o Rosji bez niego. O tajemnicach Kremla i o diamentach
ukrywanych przed światem. O rosyjskiej Polonii i o tym, że nasi rodacy żyją tak
naprawdę w niezwykłym tyglu nacji, kultur i religii, choć wydaje się, że w
Rosji wszystko jest jednoznaczne i siła tkwi w jednolitości. O wielu innych
pasjonujących sprawach. To nie jest jakiś szczególny przewodnik po Rosji, bo
przecież Rosja jest krajem, w którym każdy przebywający może napisać swój
własny słuszny i przydatny przewodnik. To jeszcze jeden ważny głos
przypominający o tym, że choć Rosjanie nie interesują się nami tak, jak tego byśmy
chcieli, my raczej powinniśmy być zainteresowani. Jest chyba dużo więcej
zagadek i niejasności w ich duszach, by pochłaniać takie książki jak
„Matrioszka Rosja i Jastrząb” z wiecznym apetytem na więcej i więcej.
Nie zgadzam się, studiuję filologię rosyjską i mimo iż temat Rosji przewija się na zajęciach od 5 lat dowiedziałam się z ksiązki wielu nowych rzeczy o których wykładowcy nam nie mówia. Książka może także przydać się osobom, które wybierają się na wycieczkę, bądź wymianę do tego kraju. Zawiera wiele ciekawych informacji na które nie zwraca się uwagi w życiu codziennym, a które są bardzo przydatne przebywając w Rosji. Nie ukrywam, że liczę jeszcze na wiele książek Pana Maćka ;)
OdpowiedzUsuń